Dodany: 27.08.2021 07:46|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

5 osób poleca ten tekst.

Książkowy wehikuł czasu


Do współczesnej literatury młodzieżowej specjalnie mnie nie ciągnie, może dlatego, że niełatwo byłoby mi się odnaleźć w realiach, w jakich obracają się dzisiejsze nastolatki: inna szkoła, inna moda, inne filmy, piosenki, powiedzonka… Lubię za to wracać w lata 60-70 minionego wieku, bez względu na to, czy dany książkowy „wehikuł czasu” znam na pamięć, czy ledwie sobie przypominam, czy korzystam z niego po raz pierwszy. Przy okazji dyskusji o którejś z poprzednich lektur z tego gatunku Louri zwrócił moją uwagę na antologię Kiedy to się zaczyna?: Wybór opowiadań (antologia; Siesicka Krystyna, Sołonowicz-Olbrychska Klementyna, Fleszarowa-Muskat Stanisława i inni). Tytuł kojarzyłam i wydawało mi się niemożliwe, żebym go w stosownym czasie ominęła, ale nie umiałam sobie przypomnieć żadnego konkretnego tekstu, zatem najlepszym posunięciem wydawało się udanie się po książkę do biblioteki. Po zajrzeniu w spis treści byłam jeszcze bardziej pewna, że przynajmniej niektóre opowiadania musiałam czytać, a po fakcie już nie miałam wątpliwości w tej kwestii, jednak nadal wydawało mi się, że nie wszystkie; może te, które znałam, były też publikowane w prasie, może natrafiłam na nie w innych zbiorach albo w wydaniach indywidualnych (część opowiadań dla młodzieży ukazywała się solo, w postaci kilkunasto- czy kilkudziesięciostronicowych broszurek w cenie zbliżonych do ceny gazety)? Dociec tego już nie docieknę, natomiast na pewno nie żałuję, że mogłam je przeczytać tu i teraz.

Zawarte w nich historie różnią się one między sobą tak, jak różnią się bohaterowie, od dziesięciolatka po absolwenta studiów medycznych, od warszawiaków po mieszkańca podgórskiej osady, od takich, których rodzin nie stać na nic poza zaspokojeniem elementarnych potrzeb, po jedynaczkę z własnym pokojem i syna dyrektora fabryki. Ale mają dwie cechy wspólne: jedną fabularną (w postaci obecnego wszędzie motywu dojrzewania: wyrastania z dziecięcej beztroski i egoizmu, uczenia się odpowiedzialności, lojalności, koleżeństwa, szukania autorytetu i/lub własnej drogi w życiu, odkrywania ciemnych stron świata dorosłych), drugą techniczną (wszystkie pisane są staranną, niekiedy wręcz kunsztowną polszczyzną; nie ma mowy o potknięciach gramatycznych czy o kulawej stylistyce, grzechach tak częstych u współczesnych autorów, nawet takich określanych mianem „królów” czy „mistrzów” danego gatunku).

Uszeregowując je według ocen jednostkowych, ułożyłabym je w kolejności następującej:
Świetne (5,5): „Mysz” Marii Dańkowskiej (klasowa paczka intelektualistów postanawia sobie zadrwić z najlepszej uczennicy, którą uważa za bezmyślną kujonkę) i „Być babim latem” Krystyny Siesickiej (kapitalne studium młodzieńczego egoizmu, być może wynikającego z błędów wychowawczych, lecz przez to wcale nie mniej rażącego, którego przezwyciężenie sprawia bohaterce ogromny problem. Najlepszy tekst tej autorki, jaki dotąd czytałam!)
Bardzo dobre (5): „Malinowa Góra” Marii Dańkowskiej (trwająca przez dwa pokolenia historia konfrontacji sprzecznych postaw życiowych. Dwutorowa narracja – z perspektywy matki i córki), „Prywatna rozmowa” Aleksandra Minkowskiego (poruszająca podobną kwestię w innym ujęciu, z punktu widzenia chłopca, którego opiekun, dorosły brat, jest karierowiczem i oportunistą, uważającym, że wszystko się da załatwić), „Jestem jaki jestem” Zbigniewa Pawłowskiego (historia podobna, jak w „Być babim latem”, tylko rozgrywająca się w środowisku rówieśniczym, a nie w rodzinie) i „Obok mnie” Krystyny Siesickiej (banalny uczniowski wybryk staje się pretekstem do rozważań o odwadze i lojalności).
Więcej, niż dobre (4,5): „Łatwiej wystrzelać Bandę Jima” Tadeusza Zimeckiego (chłopiec z rozbitej rodziny poszukuje „sposobu na siebie” i przy okazji poznaje smak pierwszego uczucia) i „Głuptak” Janiny Barbary Górkiewiczowej (szkolne i domowe problemy sieroty z podgórskiej wsi, wychowywanego przez dziadka w warunkach niewiele odbiegających od tych sprzed wojny. Świetna stylizacja gwarowa!).
Dobre (4): „Wzór dla kapitana” Stanisławy Fleszarowej-Muskat (przypowieść o tym, że autorytetów i idoli nie zawsze trzeba szukać daleko), „Kartki z zielonego zeszytu” Barbary Tylickiej (lekko humorystyczna historia, której bohaterka nie objawia się osobiście, lecz za pośrednictwem pamiętnika, czytanego z zapałem przez pasażerów zajmujących jeden przedział pociągu) i „Powrót do domu” Klementyny Sołonowicz-Olbrychskiej (wspomnienia młodego lekarza, właśnie udającego się na swoją pierwszą posadę, o wydarzeniach, które spowodowały, że teraz czuje się trochę winny wobec ojca. To najmniej „młodzieżowy” tekst w tym zbiorze w tym zbiorze – zakwalifikowany tu dlatego, że opowiada o konsekwencjach wyboru dokonanego w wieku nastoletnim – a też pisany najmniej współczesnym językiem i stylem, przywodzącym na myśl prozę międzywojenną: „Odżył w mych wspomnieniach tamten czas”, „żeby zobaczyć, czym zdrowy”, „niejednakowe były nasze miejsca”).

Oprócz czytelniczej satysfakcji, skutkiem tej lektury było dłuższe myszkowanie po katalogu i wytypowanie kilku kolejnych tytułów, przeznaczonych do czytania/powtórzenia w następnej kolejności.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 243
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: