Ciało, nie dusza czyni kobietę
Korea Południowa jest kojarzona głównie z wojną koreańską i podziałem wcześniejszego terytorium Korei na dwa kraje o odmiennych ustrojach. Słynie jednak także z pięknych, nieskazitelnych twarzy kobiet i jednego z najlepszych systemów edukacji na świecie. Nie wszyscy jednak wiedzą, że idealna uroda Koreanek to nie tylko zasługa pielęgnacji i kosmetyków, ale również skalpela chirurga.
"Już jako mała dziewczynka wiedziałam, że moja jedyna szansa w życiu wiąże się z poprawieniem sobie twarzy. Patrząc w lusterko, od razu wiedziałam, co powinno ulec zmianie” [1].
„Gdybym miała twoją twarz” to zatrważający obraz przemysłu chirurgii plastycznej i presji społecznej wywieranej na kobietach. Frances Cha zabiera czytelnika w podróż do świata, w którym ładna twarz jest nie tylko przepustką do lepszego życia, ale koniecznością dla wpasowania się w obowiązujące normy i uzyskania akceptacji otoczenia.
Gyuri, Miho, Ara, Sujin i Wonna to dwudziestoparolatki mieszkające w Seulu. Gyuri pracuje w salonie jako luksusowa towarzyszka dla zamożnych mężczyzn, której zadaniem jest pięknie wyglądać i pić alkohol w obecności klientów. Ten zawód wiąże się z nieustannymi inwestycjami w operacje plastyczne. Jej przeciwieństwem jest Miho – artystka, która „ jest ładna, ale nie aż tak, jak mogłaby być dzięki operacjom. Daleko jej do ideału. Nie ma krewnych ani pieniędzy. Mimo to syn jednego z najbogatszych ludzi w Korei umawia się właśnie z nią. Prawdziwa tajemnica” [2]. Ara to niema fryzjerka zakochana w chłopcu z popularnego boysbandu, natomiast jej najbliższa przyjaciółka Sujin zrobi wszystko, aby pracować wspólnie z Gyuri i zarabiać krocie – nawet jeśli ceną ma być zabieg chirurgiczny, niosący ze sobą wysokie ryzyko powikłań. Wonna jako jedyna jest mężatką, co jednak wcale nie oznacza, że wyrwała się z kręgu społecznych oczekiwań.
Koreańskie dziewczyny marzą o miłości i bogactwie. Mimo posiadanego wykształcenia i predyspozycji do wykonywania różnych zawodów skupiają się przede wszystkim na własnym wyglądzie. Tylko ładna twarz jest w stanie zapewnić im dobrą pracę i pożądany mariaż – doświadczenie i ukończenie prestiżowej szkoły niczego nie zapewnia. I tylko niektóre z nich mają świadomość, że nawet poprawiona uroda nie przyniesie miłości i szczęśliwego życia, bo „jedyni dżentelmeni, jakich widuję, to ci w filmach telewizyjnych. Są dobrzy. Chronią cię i płaczą, i przeciwstawiają się własnym rodzinom dla ciebie, choć ja oczywiście nie chciałabym, aby rezygnowali z rodzinnego majątku. Biedak mi nie pomoże, skoro nie jest nawet w stanie pomóc samemu sobie” [3].
Cha kreśli smutny portret koreańskiego społeczeństwa, w którym kobiety mają ściśle określone role i muszą spełniać wygórowane oczekiwania – w przeciwieństwie do mężczyzn, od których wymaga się głównie zajęcia życiem zawodowym. „Nieodmiennie mnie zdumiewa naiwność Koreanek. Zwłaszcza tych zamężnych. Co ich zdaniem robią ich mężowie od ósmej wieczorem do północy w każdy powszedni dzień tygodnia? Kto utrzymuje te dziesiątki tysięcy salonów w całym kraju? Zresztą nawet te kobiety, które mają odwagę dopuścić do siebie prawdę, udają, że ich mężowie wcale nie pieprzą codziennie innej dziewczyny. Większość dochodzi w tym udawaniu do takiej wprawy, że wypiera fakty”[4].
„Gdybym miała twoją twarz” to gorzka pigułka, uświadamiająca, jaka jest cena piękna i co stoi za idealną twarzą. Ile cierpień i poświęceń wymaga poddawanie się kolejnym operacjom plastycznym – mogącym doprowadzić do paraliżu twarzy (ale od czego jest lusterko – pozwala szybko sprawdzić, czy nic nie cieknie z ust), zadłużenia (spłacanego przez całe życie), a w skrajnych sytuacjach nawet kalectwa czy utraty życia.
Cha pisze łatwo przyswajalnym językiem, ale jest także uważnym obserwatorem, który potrafi przekonująco oddać emocje bohaterek i konstruować ich wiarygodne portrety psychologiczne. Opisy życia codziennego Koreanek kuszą pewną egzotyką – jak chociażby popularność spędzania świąt w spa. Zadziwia też dostępność chirurgicznych zabiegów upiększających i presja społeczna na poddawanie się im.
„Gdybym miała twoją twarz” pozostawia czytelnika w pewnym osłupieniu, próbującego zrozumieć reguły obowiązujące w pozornie doskonałym świecie. Uświadamiającego sobie, że czasem warto się zastanowić, czy duże piękne oczy i nieśmiały uśmiech kobiety na pewno skrywają tajemnicę, jaką chciałoby się poznać, czy może są wyrazem cierpienia i poświęceń w imię spełniania męskich fantazji.
[Recenzja opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] Frances Cha, „Gdybym miała twoją twarz”, przeł. Urszula Gardner, wyd. Mova, 2021, str. 37.
[2] Tamże, str. 110.
[3] Tamże, str. 28.
[4] Tamże, str. 104-105.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.