Dodany: 30.07.2021 09:00|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Moda nie tylko z ulicy


Sięgając po drugą część przeglądu peerelowskiej mody, byłam już nastawiona na lekturę, która nie będzie syntetycznym podsumowaniem ówczesnych trendów w zestawieniu z ówczesnymi możliwościami, lecz zbiorem subiektywnych wspomnień kilkunastu osób, z których przynajmniej część – mieszkając w dużych miastach i/lub wykonując zawód w jakiś sposób związany z modą albo sprzyjający kontaktom ze światem mody – nie należała w rzeczy samej do typowych reprezentantek „mody ulicy”, stanowiąc raczej modową forpocztę, której naśladowanie dla przeciętnych obywatelek mogło okazać się zupełnie nierealne. Ale mimo wszystko robiłam sobie spore nadzieje na przypomnienie tego wszystkiego, co wypełniało szafy moje i moich koleżanek, co widziało się na ulicach nie tylko Warszawy, Krakowa czy Gdańska, ale też Bytomia albo Buska Zdroju. Bo choć większość ówczesnych ciuchów własnych i mnóstwo widywanych na co dzień jestem w stanie odtworzyć oczami wyobraźni, to dokumentacji fotograficznej nie mam prawie wcale. Tu dokumentacja jest bardzo bogata, i dwojakiego rodzaju: z jednej strony zdjęcia z prywatnych archiwów respondentek, z drugiej – reprodukcje poświęconych modzie stronic damskich czasopism; z konieczności większość prezentowanych strojów i dodatków musimy oglądać w wersji czarno-białej, lecz jeśli opis jest dostatecznie wyrazisty, bez trudu można je sobie wyobrazić i w kolorze.

A jednak po lekturze pozostaje jakieś wrażenie niedopasowania do zasadniczego tematu: bo po co na przykład we wspomnieniu Jolanty Kwaśniewskiej dwie strony o tym, jak się ubierała jako pierwsza dama i cztery strony zdjęć z tego okresu, po co w opowieści Teresy Rosati cztery strony opisujące jej pracę jako projektantki mody, skoro i w jednym, i w drugim przypadku miało to miejsce od lat 90 wzwyż? Z kolei relacja Barbary Zabłockiej, wspominającej całe lata pracy w zakładach w Milanówku, jest niewątpliwie ciekawa, ale z modą ulicy nie ma zupełnie nic wspólnego – przez całe te dwie dekady nie widziałam nikogo, absolutnie nikogo, w kreacji uszytej z milanowskiego jedwabiu; wszyscy o nim słyszeliśmy, niektórzy, a raczej niektóre o nim marzyły, ale jeśli nawet udało im się dotrzeć do Warszawy, to raczej wolały odstać w kolejce w Hofflandzie po jakiś tańszy i praktyczniejszy ciuch z teksasu, sztruksu czy popeliny…

Niepotrzebne są też całe reprodukcje wywiadów z Haliną Frąckowiak czy Małgorzatą Ostrowską – wystarczyłoby wykadrować towarzyszące im niewielkie zdjęcia, ukazujące sukienki czy fryzury piosenkarek, a zaoszczędzonego w ten sposób miejsca starczyłoby na jeszcze jedną historię. Na przykład opowiedzianą przez kogoś, kto pracował przy kostiumach do „Czterdziestolatka”, „07 zgłoś się” czy „Alternatyw 4” – tam dopiero naprawdę było widać modę ulicy!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 276
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: