Dodany: 11.07.2021 15:47|Autor: idiom1983

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Kult
Orbitowski Łukasz

4 osoby polecają ten tekst.

Cud mniemany, czyli "Jeremiasze" i esbecy


W niedzielę 7 sierpnia 1983 roku autor tej recenzji przyszedł na świat w prowincjonalnym mieście w samym środku tzw. "ściany wschodniej", podniesionym reformą administracyjną z 1975 roku do rangi stolicy województwa. Tego dnia, na rozpoczynających się właśnie pierwszych w historii mistrzostwach świata w lekkiej atletyce, Edward Sarul zdobył dla Polski złoty medal w konkursie pchnięcia kulą. Dwa miesiące wcześniej Kazimierz Domański, działkowicz z położonej nieopodal Wrocławia Oławy, miał doznać swojego pierwszego spośród wielu następnych maryjnych objawień. Książka Łukasza Orbitowskiego "Kult" to zbeletryzowana próba odtworzenia tamtych wydarzeń, jednak ujęta w powieściową konwencję historia, przetykana wyobraźnią i talentem autora, nie trzyma się sztywno autentycznego pierwowzoru. Tym sposobem na kartach powieści czytelnik spotyka pełnokrwiste, wielowymiarowe postacie, mieszaninę rubasznego humoru i najpoważniejszych życiowych dramatów, a także, co chyba najważniejsze i najistotniejsze, barwny, zajmujący i znakomicie zrekonstruowany portret schyłkowego PRL-u oraz pierwszych lat transformacji ustrojowej i rodzącego się wolnorynkowego kapitalizmu.

Głównymi bohaterami powieści Orbitowskiego są bracia Zbigniew i Henryk Hausnerowie, charakterologicznie różniący się między sobą jak ogień i woda, choć siła łączącej obu braci więzi wydaje się mocniejsza, niż wszystkie życiowe rozterki i przeciwności losu. Starszy z braci, Zbigniew, to cicha szara eminencja Oławy, właściciel zakładu fryzjerskiego, bardzo dobrze ustosunkowany zarówno pośród partyjnych, jak i kościelnych elit. Obydwie najważniejsze posady w małomiasteczkowej społeczności, to jest duchownego w parafii św. Piotra i Pawła i I sekretarza lokalnych struktur PZPR, pełnią bowiem jego przyjaciele ze szkolnej ławki i z lat beztroskiego dzieciństwa. Ścinając włosy wielu prominentnym oławianom, staje się zausznikiem i powiernikiem niejednej smakowitej obyczajowej plotki i usilnie skrywanej tajemnicy. A co dla niego najistotniejsze, potrafi zrobić z uzyskanych w ten sposób informacji jak najlepszy użytek własny. Młodszy Henryk, który w dzieciństwie doznał urazu głowy w wypadku samochodowym, to prostoduszny rencista o dziecinnym usposobieniu, z ogromnym zaangażowaniem oddający się swojej największej życiowej pasji - ogrodnictwu na działkach letniskowych, położonych w dzielnicy Nowy Otok. Właśnie tam, 8 czerwca 1983 roku, tuż przed planowaną drugą pielgrzymką Jana Pawła II do Polski i ostatecznym zniesieniem stanu wojennego, podczas podwiązywania świeżo posadzonych pomidorów, głęboko wierzący Henryk miał zapoczątkować swoje trwające ponad dekadę religijne objawienia i rzekome obcowanie z Matką Bożą.

Orbitowski za narratora swojej powieści obrał właśnie starszego z braci, z którym przeprowadza nagrany na magnetofonowe kasety wywiad-rzekę o tym, jak wizje Henryka kompletnie wywróciły do góry nogami życie rodziny Hausnerów i całej oławskiej małomiasteczkowej społeczności. Hausner zaczyna snuć swoją opowieść w lipcu 1997 roku, kiedy do Oławy zbliża się kulminacyjna fala tzw. "powodzi stulecia", pustoszącej ogromne połacie południowozachodniej części Polski, mocno dającej się we znaki także w Republice Czeskiej. Wcześniej, po kilku latach legislacyjnych prac, weszła w życie nowa, budząca wiele kontrowersji Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Wiosną tego roku, po trudnych przejściowych latach od realnego socjalizmu do drapieżnego kapitalizmu, burmistrz Zakopanego Adam Bachleda-Curuś, ubrany w tradycyjny góralski strój, złożył u stóp Wielkiej Krokwi przybyłemu z kolejną pielgrzymką do Ojczyzny Ojcu Świętemu swoistego rodzaju hołd górali polskich. Latem prezydent Stanów Zjednoczonych, Bill Clinton, potwierdził amerykańską chęć poszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego o Polskę i inne państwa regionu Europy Środkowej. Tymczasem jesienią, po czterech latach rządów postkomunistów, w wyborach parlamentarnych zwyciężyła Akcja Wyborcza Solidarność, ostatnia - i, jak się miało okazać, kompletnie nieudana - próba zjednoczenia licznych i mocno ze sobą pokłóconych postsolidarnościowych środowisk w jednolitą formację polityczną. Upadek AWS-u wywindował na polską scenę polityczną wyodrębnione z niej partie, takie, jak Prawo i Sprawiedliwość czy Platforma Obywatelska, które od blisko 20 lat naprzemiennie sprawują w Polsce polityczną władzę. U progu nowego stulecia na krajowym podwórku działo się, jak widać, wiele. Jednakowoż opowieść Zbigniewa Hausnera to przede wszystkim skrupulatna relacja o tym, jak Henryk z niespełnionego życiowo naiwnego poczciwiny przeistoczył się w religijnego wizjonera, obcującego z nadprzyrodzonymi mocami i obdarzonego przez nie cudowną mocą uzdrawiania z chorób, a przy tym niezmordowanego orędownika idei i organizatora budowy wielkiego sanktuarium, poświęconego Matce Bożej i konsekrowanego przez papieża Polaka.

Niespodziewanie dla Henryka kościelni dygnitarze odcinają się od prawdziwości objawień i postulatu budowy maryjnego sanktuarium. Osobistego wroga Hausner odnalazł też w generale Wojciechu Jaruzelskim, który publicznie napiętnował oławskie objawienia w telewizji, jako wyimaginowany zabobon, jego zdaniem służący do omamiania społeczeństwa i oderwania go od bezgranicznej miłości względem Polski Ludowej, wzorcowo zarządzanej przez PZPR. Najwierniejszymi sojusznikami ogrodnika-rencisty stali się za to tłumnie ściągający do Oławy pielgrzymi, nazywani przez Zbyszka "Jeremiaszami". Napływający z każdego zakątka Polski, ale także z Czechosłowacji czy RFN "Jeremiasze", hojnie wspierający finansowo zamiar budowy nowego kościoła, swoją zbitą masą paraliżujący transport w okolicach Oławy, bardzo szybko stają się obiektem zaciekawienia i inwigilacji ze strony Milicji Obywatelskiej i agentów Służby Bezpieczeństwa. Funkcjonariusze tych służb za wszelką cenę starają się zdyskredytować falę religijnego uniesienia i osobę Henryka. Najskuteczniej osiąga się takie rzeczy metodą szantażu, skrzętnie wykorzystując trapiące każdego człowieka wstydliwe grzechy i słabości. Czujne oko bezpieki weźmie na celownik także Zbigniewa, który, choć kocha swoją żonę Danutę i synów Jakuba i Adasia, dość swobodnie podchodzi do kwestii małżeńskiej wierności, ochoczo wdając się w liczne, acz krótkie romanse, bez ceregieli oznajmiając swoim przelotnym kochankom, że z jego strony nie mogą one liczyć na nic więcej. Koordynatorem akcji przeciwko "Jeremiaszom" i rodzinie Hausnerów jest miejscowy komendant MO Longin, człowiek o nieciekawej fizjonomii i antypatycznym usposobieniu. Cieszący się na mieście w pełni zasłużoną złą sławą, Longin potraktuje całe to zamieszanie jako szansę do wybicia się na wody szersze niż prowincjonalne. Kto okaże się górą w tej rozgrywce? Tego oczywiście tutaj nie zdradzę, bardzo zachęcając do lektury samej powieści.

Moim zdaniem dwa największe atuty "Kultu" Orbitowskiego to znakomicie odmalowane tło społeczno-obyczajowe tamtych burzliwych i przełomowych czasów tuż przed porozumieniami Okrągłego Stołu, upadkiem Muru Berlińskiego i wyborami z 4 czerwca 1989 roku, kiedy chwiejący się w posadach socjalizm zastępuje swoboda prowadzenia działalności gospodarczej, ale też upadek i bankructwo największych lokalnych zakładów przemysłowych i bezrobocie zwolnionych stamtąd ludzi bez perspektyw i środków na materialne utrzymanie swoje i swojej rodziny. Po początkowym entuzjazmie i zachłyśnięciu się politycznym pluralizmem i pełnymi importowanych z zachodu towarów sklepowymi półkami, do prostych ludzi zaczyna docierać, że wolny rynek, oparty na kapitalizmie, nie będzie idyllicznym rajem, w którym wszyscy poczują się jak pączki w maśle. Ten system preferuje ludzi odważnych, zaradnych i otwartych na nowe innowacyjne możliwości rozwoju, nie bojących się ryzykować i, balansując często na granicy prawa, stąpać po cienkiej linie i kruchym lodzie finansowego bankructwa, ogromnych długów i gniewu swoich bezwzględnych i bezlitosnych wierzycieli. Tęsknota za życiową i socjalną stabilizacją bardzo szybko przypomni o sobie także oławianom, ożywiając ich sentyment do minionej epoki. Orbitowski, obdarzony moim zdaniem pierwszorzędnym poczuciem tzw. "słuchu społecznego", kapitalnie uchwycił momenty, kiedy do szerokiej społeczności zaczyna docierać do tej pory niewyobrażalna prawda, że wiejący wiatr zmian nie będzie tylko minimalną kosmetyką dotychczasowego porządku, lecz przyniesie ze sobą zupełnie inną, nieznaną, dziwną, ale też ciekawą i fascynującą rzeczywistość. Do tej pory wybitnie deficytowy i praktycznie nie do zdobycia papier toaletowy, teraz dostępny niemal bez żadnych ograniczeń, to najpoważniejszy symptom upadku realnego socjalizmu, który to symptom każdy oławianin może odczuć na własnej skórze. Wycofujące się oddziały Armii Sowieckiej, stacjonującej nieopodal od 1945 roku, powstające wypożyczalnie kaset video, pierwsza w okolicy agencja towarzyska, założona przez powracającego z Ameryki na ojczyzny łono gangstera z włosami związanymi w kucyk, czy porażka w wolnych wyborach samorządowych postkomunistycznych dotychczasowych włodarzy miasta, najdobitniej potwierdza, że to, co stare, nie ma szans odrodzić się w niezmienionej formie i kształcie. Drugim największym atutem "Kultu" jest w mojej opinii galeria licznych zaludniających powieść postaci, w które Orbitowski kunsztownie wlał całą paletę uczuć i emocji, zręcznie dobierając i kontrastując charakterologicznie wykreowanych przez siebie bohaterów. Hulaka Zbyszek i rozmodlony Henryk, stateczna żona Zbyszka Danuta i pragnące przelotnej przyjemności kochanki jej męża, rozrabiaka Kuba i opanowany Adaś, sceptyczny co do objawień wikary Roman i ich entuzjasta, jeżdżący zaporożcem ksiądz Rubik, wreszcie opresyjny Longin i wylewny przy wódeczce i zakąsce Waldemar Gotfryd z lokalnego PZPR, to nietuzinkowe postacie, które rozbawiając do łez i przyprawiając czytelników "Kultu" o śmiertelnie poważny wyraz twarzy, bez wątpienia zapadną im w pamięć na bardzo, bardzo długo.

"Kult" to także powieść o potrzebie przeżycia i naocznego doświadczenia aury cudowności, niezwykłości i obcowania z niedającą się zdefiniować siłą - pełną sprawczości, boskości, dostojeństwa i tajemniczości. Tak samo jak w peerelowskiej siermiędze lat 80-tych, w trudnej epoce czasów transformacji, czy w realiach dnia dzisiejszego, przesiąkniętego materializmem, konsumpcjonizmem i egocentryzmem, ludzie nieustannie poszukują spoiwa, które może na nowo odbudować w nich nadwątlone poczucie autentycznej i prawdziwie braterskiej wspólnoty. Wspólnoty, której nie mogą już często odnaleźć ani doświadczyć w swoich coraz bardziej rozproszonych i odizolowanych od siebie nawzajem rodzinach, zagubionych we własnym pędzie w różne i często przeciwne strony, takie jak kariera, bogactwo, prestiż i wysoka pozycja społeczna. Pisząc swoją powieść, czasem męskim i dosadnym językiem, czasem ubierając myśli w zgrabne i wpadające w ucho sentencje, autor przypomniał trochę zapomnianą już dzisiaj prawdę, że rodzina pomnaża wszystkie nasze radości, odejmując i dzieląc na czworo wszelkie trapiące nas problemy, kłopoty i bolączki. Rodzina to siła, na której możemy się oprzeć w najtrudniejszych chwilach i podzielić się z nią radością w najpiękniejszych momentach bezgranicznego szczęścia. Jeśli probierzem pisarskiego talentu Orbitowskiego jest powieściowa historia oławskich objawień, to jest to talent najwyższej próby, ze wszech miar wart tego, żeby czytać wszystko to, co wyjdzie spod jego pióra.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1180
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: fugare 12.07.2021 08:34 napisał(a):
Odpowiedź na: W niedzielę 7 sierpnia 19... | idiom1983
Świetna recenzja. Wspaniale pokazuje tło wydarzeń, kreśli rysy psychologiczne postaci, nie opowiadając treści akcji. Gratuluję i polecam!
Użytkownik: idiom1983 12.07.2021 13:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja. Wspania... | fugare
Cieszę się, że mój tekst zdobył sobie Twoje uznanie. "Kult" to było moje pierwsze czytelnicze spotkanie z twórczością Orbitowskiego. Autor zaczynał od fantastyki, którą czasem czytuję, szczególnie w najlepszym wydaniu np. w postaci książek Stanisława Lema, ale nie jestem jakimś jej wybitnym znawcą czy gorącym entuzjastą. Tymczasem "Kult" - obyczajowa powieść o polskiej rzeczywistości, była bardzo ciekawą, przyjemną, a przy tym pouczającą lekturą. Pozdrawiam serdecznie i zachęcam wszystkich do czytania książek Łukasza Orbitowskiego.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: