Dodany: 04.07.2021 15:41|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Mężczyźni prowadzą grę, kobieta wnioskuje


Systematycznie nadrabiając nieczytane dotąd części cyklu z Nastią Kamieńską, dobrnęłam w końcu do wydanych przed bodaj 15 laty „Męskich gier”, poprzedzających dwa czy trzy tomy, które czytałam całkiem niedawno.

Musiałam się więc cofnąć w moment, gdy Losza wyjeżdża na wykłady do Stanów, by zarobić trochę dewiz na remont mieszkania (który, jak już wiedziałam z poznanych wcześniej późniejszych odsłon cyklu, będzie się potem ciągnął bez końca), a Nastia, niestety, zostaje sama. Niestety – nie dlatego, żeby nie dała sobie rady bez męża, ale dlatego, że jego nieobecność zbiega się z wyjątkowo ciężkim okresem w jej życiu zawodowym. Ceniony i lubiany przez wszystkich podwładnych „Pączek” Gordiejew dostaje awans i opuszcza swój zespół, a jego miejsce zajmuje niejaki Mielnik. Gdyby Nastia nie wiedziała tego, co wie – „iż jego stanowisko komuś się bardzo spodobało i tak czy owak go „odejdą", czy tego chce, czy nie, więc woli przejść do ministerstwa i awansować na generała, bo inaczej go stąd po prostu bez pardonu wykopią”[1] – i tak by miała do nowego szefa stosunek niechętny, z racji samego tego, że nie jest on Pączkiem. A gdyby nawet jej to nie przeszkadzało, i tak po paru pierwszych dniach jego urzędowania miałaby po uszy jego władczych zagrywek. No i ma, tak samo, jak reszta ekipy z Pietrowki, której Mielnik wcina się do wszystkiego, psując atmosferę i zakłócając wypracowany przez lata schemat działania – także i teraz, gdy rozpracowują wyjątkowo trudną sprawę siedmiu zabójstw, będących najwyraźniej dziełem seryjnego mordercy. Po paru tygodniach pracy Nastia jest na skraju wytrzymałości nerwowej, bo nie dość, że śledztwo zabrnęło w ślepy zaułek, nie dość, że „Panisko” – jak zaraz ochrzcili Mielnika – nie przepuszcza żadnej okazji, by jej, Korotkowowi i Docence wytknąć niekompetencję, to jeszcze śmiertelnie chory Eduard Denisow (ten z „Gry na cudzym boisku” i „Za wszystko trzeba płacić”) postanawia jej powierzyć pewną tajemnicę, która spędza jej sen z powiek. A jeden szczegół, który zauważy w trakcie śledztwa, doprowadzi ją do tak złego stanu psychicznego, w jakim jeszcze nigdy nie była. I nawet generał Zatoczny, tak wcześniej życzliwy, tym razem jakoś nie będzie się kwapił z pomocą…

Muszę się pochwalić, że na najważniejszy element tej części zagadki, która dla Nastii okazała się najbardziej dotkliwa ze względów osobistych, wpadłam wcześniej niż ona, ale rozwiązania sprawy morderstw sama bym za nic nie wykoncypowała, więc napięcie miałam zapewnione do samego końca. A prócz niego czystą przyjemność z drobnych szczegółów, tworzących klimat Moskwy lat 90. (scena, w której Nastia zostaje bezczelnie oszukana przez personel knajpki, a następnie niespodziewanie otrzymuje należną resztę – bezcenna!) i odkrywania kolejnych cech, za które bohaterkę coraz bardziej lubię (w moim miejscu zamieszkania metra co prawda nie ma, ale cała reszta poniższej wypowiedzi Nastii mogłaby spokojnie wyjść z moich ust:
„– Jak wrócę, kupię ci samochód.
– A na diabła mi on potrzebny! (…) Wiesz, że nie znoszę prowadzić. I w ogóle boję się samochodów. Metro całkowicie mi wystarczy. Jadę sobie i jeszcze po drodze czytam książkę. O nic się nie muszę martwić”[2]).

[1] Aleksandra Marinina, „Męskie gry”, przeł. Elżbieta Rawska, wyd. WAB, 2007, s. 489-490.
[2] Tamże, s. 58.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 340
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: