Ostatni bastion umysłu (
Kasparow Garri (Kasparov Garry))
to książka, którą gorąco polecam każdemu, kto choć trochę interesuje się grą w szachy. Na zachętę wrzucę kilka cytatów (z wersji elektronicznej książki), pominę jednak część najważniejszą, czyli drugi pojedynek Kasparowa z Deep Blue. To czyta się jak powieść - i trzeba przeczytać w całości, bez uprzednich spoilerów.
1. O mistrzach szachowych i ich grze:
"Umiejętność gry w szachy na wysokim poziomie zawsze wiązała się z pewnym szczególnym uznaniem, traktowano ją jako coś tajemniczego, jako dowód wielkiej inteligencji. To stwierdzenie dotyczy zarówno ludzi, jak i maszyn. Jako wschodząca gwiazda szachów i mistrz świata już w młodym wieku osobiście i w większym niż ktokolwiek stopniu doświadczyłem tej aury tajemniczości oraz jej skutków ubocznych. Na każdą prawdę dotyczącą elity szachistów – na przykład, że mamy dobrą pamięć i zdolność koncentracji – przypada co najmniej tuzin błędnych wyobrażeń, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych.
Związki między umiejętnością gry w szachy a ogólną inteligencją są w najlepszym wypadku słabe. Mniemanie, że wszyscy szachiści to geniusze, nie jest ani trochę prawdziwsze niż stwierdzenie, że wszyscy geniusze grają w szachy. W rzeczywistości wciąż nie wiadomo dokładnie, kiedy dobry szachista staje się naprawdę wielki – i to między innymi dlatego szachy są tak ciekawe. Ostatnio dzięki zaawansowanym skanom mózgu zaczęliśmy dowiadywać się, z jakich jego funkcji najintensywniej korzystają wybitni gracze, chociaż psychologowie przez dziesięciolecia wszechstronnie analizowali to zagadnienie przy użyciu całego mnóstwa testów.
Jak dotychczas wyniki wszystkich tych badań potwierdzają, że naturę ludzkich szachów trudno opisać. Początek gry, zwany fazą otwarcia (debiutem), jest dla zawodowych graczy w głównej mierze kwestią analizy i pamięci. Każdy z nas dysponuje osobistą biblioteką pamięciową, z której wybiera debiuty stosownie do własnych preferencji i przygotowuje je pod kątem przeciwnika. Jak się wydaje, wymyślanie posunięć łączy się bardziej z wzrokowo-przestrzenną aktywnością mózgu niż z kalkulacją charakterystyczną dla rozwiązywania problemów matematycznych. Oznacza to, że dosłownie wizualizujemy ruchy i pozycje, chociaż nie w sposób obrazowy, jak zakładało wielu dawniejszych badaczy. Im mocniejszy gracz, tym wyższą wykazuje zdolność rozpoznawania wzorców, tym sprawniej też przeprowadza swego rodzaju „pakowanie” informacji w celu ich późniejszego przypomnienia (eksperci nazywają to „grupowaniem”, „porcjowaniem” bądź „zbrylaniem”).
Następnie dokonuje się rozumienie i ocena tego, co widzimy oczyma wyobraźni – aspekt oszacowania. Gracze o jednakowej sile mają często bardzo odmienne opinie na temat danej pozycji i zalecają zupełnie różne posunięcia oraz strategie. Jest tu ogromna przestrzeń na rozbieżne style, na kreatywność, błyskotliwość i oczywiście na tragiczne pomyłki. Całą tę wizualizację i szacowanie musi zweryfikować liczenie – mechanizm: „ja tu, on tam, ja tam”, na którym opierają się nowicjusze (a wiele osób mylnie zakłada, że tylko na nim polega gra w szachy).
Wreszcie musi się dokonać proces wykonawczy: trzeba postanowić, co zrobić, i trzeba postanowić, kiedy o tym postanowić. W poważnej grze w szachy czas jest ograniczony, powstaje wobec tego pytanie, ile czasu poświęcić na dane posunięcie? Dziesięć sekund czy trzydzieści minut? Zegar tyka, serce gwałtownie bije!
Wszystko to dzieje się jednocześnie w każdej sekundzie partii szachowej, która na poziomie zawodowym potrafi trwać sześć lub siedem stresujących godzin. W odróżnieniu od maszyn musimy również radzić sobie z pojawiającymi się w każdej chwili najróżniejszymi reakcjami emocjonalnymi i cielesnymi: z niepokojem i podekscytowaniem wywołanym aktualną pozycją, ze zmęczeniem, głodem i niezmierzoną liczbą rozproszeń właściwych codziennemu życiu, które ciągle pojawiają się w naszej świadomości."
2. Szachy w ZSRR, czyli jak z błędnych założeń ideologicznych może wyjść coś dobrego:
"Swoimi korzeniami szachy w Rosji sięgały czasów carskich, natomiast po rewolucji 1917 roku bolszewicy potraktowali tę grę priorytetowo, mając na celu zaszczepienie wartości intelektualnych i ducha walki w nowym proletariackim społeczeństwie. Już w 1920 roku wybitnym szachistom udzielono specjalnego zwolnienia ze służby wojskowej, by mogli zagrać w Moskwie w pierwszych mistrzostwach Rosji sowieckiej, zamiast jechać walczyć na froncie wojny domowej.
W późniejszym czasie Józef Stalin, choć sam nie był wielkim szachistą, dalej wspierał i propagował tę grę, widząc w niej sposób wykazania przed światem wyższości człowieka sowieckiego i systemu komunistycznego, który go stworzył. Wprawdzie nie mogę się zgodzić z takim wnioskiem, jednak nie sposób się spierać co do samych wyników odnoszonych w szachach, ponieważ Związek Radziecki na całe dziesięciolecia całkowicie zdominował tę dyscyplinę, zdobywając złoto na 18 z 19 olimpiad szachowych, w których brał udział w latach 1952–1990."
3. Czy maszyna do gry w szachy może (i powinna) naśladować ludzką inteligencję?
"Można by przypuszczać, że matematycy, fizycy i inżynierowie, którzy stanowili w latach pięćdziesiątych pierwszą falę informatyków i cybernetyków, nie powinni się zbytnio rozczulać z powodu jakiejś gry planszowej, nawet takiej, w którą uwielbiali grać. A jednak niemało z tych ludzi o nadzwyczaj logicznych, naukowych umysłach z uporem twierdziło, że gdyby udało się nauczyć maszynę dobrze grać w szachy, wówczas na pewno wreszcie odkrylibyśmy tajemnice ludzkiego poznania.
Tego rodzaju myślenie to pułapka, w którą wpada każde pokolenie zajmujące się inteligencją maszyn. Mylimy wydajność – zdolność maszyny do naśladowania lub przewyższania wyników człowieka – z metodą, czyli ze sposobem, w jaki te wyniki się osiąga. Jak się okazało, w dziedzinie wyższej inteligencji, która jest wyjątkowa dla Homo sapiens, nie sposób się oprzeć temu błędnemu rozumowaniu.
W rzeczywistości istnieją dwie odrębne, lecz powiązane ze sobą odmiany tego błędnego rozumowania. W pierwszej brzmi ono: „maszyna może być w stanie robić X jedynie wówczas, gdy osiągnie poziom inteligencji ogólnej bliski ludzkiemu”. A w drugiej: „jeśli będziemy potrafili skonstruować maszynę, która będzie w stanie robić X równie dobrze jak człowiek, dokonamy tym samym jakiegoś gruntownego odkrycia na temat natury inteligencji”.
Takie idealizowanie i antropomorfizowanie inteligencji maszyn jest naturalne. To logiczne, że gdy coś budujemy, przyglądamy się dostępnym modelom naszego przyszłego dzieła. A jaki jest lepszy model inteligencji niż ludzki umysł? Próby budowania maszyn, które myślą jak ludzie, wielokrotnie jednak kończyły się niepowodzeniem, udawało się natomiast tworzyć takie maszyny, które przedkładają wyniki nad metodę.
Maszyny nie muszą naśladować świata przyrody, żeby ich działanie było użyteczne albo żeby przewyższało naturę (...) Samoloty nie machają skrzydłami, a helikoptery w ogóle nie potrzebują skrzydeł. W przyrodzie nie istnieje coś takiego jak koło, a mimo to wynalazek ten służy nam bardzo dobrze. Dlaczegóż zatem komputerowy mózg miałby działać tak jak ludzki, by osiągać zakładane rezultaty?"
4. A tu niezwykle cenne spostrzeżenie w temacie działania pod presją. Współcześnie wręcz za dogmat przyjmuje się, że pod dużą presją człowiek wykonuje zadania gorzej niż w spokojniejszych warunkach. Czy każdy i czy zawsze? Myślę, że poniższy cytat może wywołać uśmiech u osób, które właśnie w sytuacjach szczególnie wymagających (jak trudne egzaminy czy zawody sportowe) biją swoje życiowe rekordy błyskotliwości, kreatywności, szybkości myślenia czy wydolności organizmu.
"Paradoksalne było to, że kiedy inni wybitni szachiści pisali w czasopismach i gazetach o analizowanych przez mnie partiach, często w swoich komentarzach popełniali więcej błędów niż gracze przy szachownicy. Nawet gdy ci ostatni sami publikowali analizy własnych partii, często mieli mniej trafne pomysły niż podczas gry. Silne posunięcia nazywano błędami, słabe chwalono. I nie dotyczyło to tylko kilku odosobnionych wypadków jakichś dziennikarzy, którzy sami byli kiepskimi szachistami i nie potrafili pojąć geniuszu mistrzów, albo sytuacji, gdy nikt nie dostrzegł jakiegoś spektakularnego posunięcia, a ja teraz mogłem je znaleźć bez trudu z pomocą silnika (chociaż coś takiego akurat zdarzało się regularnie). Największym problemem było to, że nawet sami gracze wpadali w pułapkę, jaką jest patrzenie na każdą partię szachów jak na historię, spójną opowieść mającą początek, rozwinięcie i zakończenie, a po drodze parę zwrotów akcji. No i oczywiście na końcu obowiązkowy morał.
To odkrycie nauczyło mnie dwóch rzeczy *). Po pierwsze, że często najlepiej myślimy pod presją. Wyostrzają się nam zmysły, a intuicja uaktywnia się w wyjątkowy sposób, charakterystyczny tylko dla sytuacji stresu i rywalizacji. Jasne, że na wykonanie decydującego ruchu wolałbym mieć 15 minut niż 15 sekund, pozostaje jednak faktem, że nasz umysł potrafi dokonywać niezwykłych wyczynów, gdy odczuwa jakiś przymus. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak potężne są możliwości naszej intuicji, dopóki nie zdarzy się sytuacja, w której nie mamy innego wyjścia, niż zdać się na nią."
*) Co było tą drugą rzeczą, tego już nie zdradzę, zachęcam do sięgnięcia po książkę :)
No dobrze, więcej już nie cytuję, bo najchętniej zacytowałabym 2/3 treści, ale nie chcę nikomu psuć przyjemności z lektury.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.