Dodany: 19.06.2021 16:39|Autor: misiak297

Między Holocaustem a pandemią


„Mówią, że niedługo ma być wojna, że już wisi w powietrzu. To nic, przetrwamy. W razie czego zamkniemy się w naszym domu i obejściu. Prowiantu mamy dużo. Wojna może nie potrwa długo. Przetrwamy, nie pierwsza to wojna dla nas”[1].

Marzec 2020 roku. Roma Ligocka wyjeżdża na Lazurowe Wybrzeże, aby napisać książkę. Latem 1938 roku jej dziadkowie – Dawid i Anna Abrahamerowie – wybrali się tam na wakacje. Odkrywali nieznany świat, cieszyli się sobą, choć był w tym również niepokój związany z wydarzeniami w Niemczech, które wkrótce doprowadziły do wybuchu II wojny światowej. To spotkanie świata babci i wnuczki, swoisty pomost przerzucony ponad pokoleniami i Wielką Historią. A jednak w Nicei zastaje Romę Ligocką wybuch pandemii. Pisarka wpada w panikę. Wracają wyniesione z dzieciństwa lęki, świadomość nieuchronności tragicznego losu, mieszające się z potrzebą przetrwania:

„Już nieważne są rzeczy. Ubrania, buty, pierścionki. Szminka do ust, tusz do rzęs. Kolczyki. Kupione wcześniej dla kogoś prezenty, breloczki, czekoladki. Wszystko nieważne i niepotrzebne.
Ważne jest już tylko to, że może umrę – w tym obcym wynajętym pokoju albo w szpitalu, albo jeszcze gdzie indziej – i nikt tu nie będzie umiał nawet wymówić mojego nazwiska…
Uciekać! Uciec! Tak często w życiu uciekałam. Moje życie było jedną wielką ucieczką. Może i przed tym uda mi się uciec”[2].

Pisarka bardzo wiarygodnie opisuje tę panikę, którą w tamtym czasie przeżywało wielu z nas. Trzeba było się dostosować, wytworzyć najrozmaitsze strategie przetrwania. Niektórzy to bagatelizowali, uważali, że cała ta afera z wirusem to kłamstwo. Potem patrzyło się na statystyki zachorowań i zgonów. Zamykało się w domach. Świat pustoszał, zmieniał się na naszych oczach. Nagle tę naszą oswojoną, naturalną rzeczywistość dało się zakwestionować. W „Sile rzeczy” Ligocka w zdumiewający sposób łączy tragedię Holocaustu z pandemią, która nawiedziła już całkiem współczesny świat.

Bo w podobnej sytuacji znalazła się Anna Abrahamer, której fikcyjny pamiętnik poprowadzony od lata 1938 roku aż po wrzesień 1939 roku odtwarza jej wnuczka. Świat względnie zamożnej żydowskiej rodziny jeszcze nie chwieje się w posadach, choć nie da się zaprzeczyć, że nadchodzi coś nowego i strasznego. Coś niezrozumiałego („Żydzi nie takie już rzeczy przetrwali, a to, co się dzieje teraz, to zaraza jakaś jest, z której świat wyzdrowieje”[3]). Życie niby toczy się swoim trybem, odbywają się spotkania towarzyskie, celebruje się święta, stoły uginają się od smakołyków (skrupulatnie wyliczanych), wyjeżdża się na wakacje, ktoś wychodzi za mąż, ktoś przychodzi na świat (na przykład pierwsza – i jedyna – wnuczka Abrahamerów, Roma, która jako jedna z nielicznych z tej rodziny przeżyje wojnę), ale niepokój narasta. Pojawiają się antysemickie napisy. Wieści od uciemiężonej rodziny z Niemiec wydają się tyleż nierzeczywiste, co przerażające. Coraz więcej ludzi myśli o wyjeździe za granicę. Inni bagatelizują nadchodzące sygnały. Ameryka nie pozwoli Hitlerowi na wojnę. Tu rodzina mieszkała od pokoleń. Tu jest ojczyzna, ojczyzny się nie porzuca. Tu jest to, co udało się zgromadzić przez całe życie – te wszystkie rzeczy.

Rzeczy – to bardzo ogólne słowo. Rzeczami otaczamy się. Meble, ubrania, rozmaite przedmioty ozdobne, stojaki na długopisy, obrusy, talerze i sztućce, ręczniki, legowiska dla zwierząt, ramki z fotografiami, książki. Kupujemy je, zbieramy, kolekcjonujemy. Towarzyszą nam, są potrzebne, piękne, praktyczne, niepraktyczne, zbędne i niezbędne. Przynoszą radość, wiążą się z nimi rozmaite wspomnienia. One budują naszą codzienność. Gdy nas braknie, często stają się bezużyteczne, nierzadko gotowe do wyrzucenia. Nasze rzeczy to również my – i o tym pisze Ligocka. O tym rozmyśla też jej babcia, jeszcze niedowierzając, że miałaby opuścić własny dom, właściwie własne życie.

„Wszystko tutaj zostawić? Patrzyłam na nasz salon pogrążony w zmierzchu wieczornym. Na nasze meble, któreśmy z Wiednia sprowadzali. Kredens pełen świątecznej porcelany, dywany, fortepian, na którym dziewczynki grać się uczyły. Stół, przy którym codziennie siadamy, przykryty aksamitnym obrusem haftowanym w kwiaty (prezent od mojej mamy), lampy ozdobne. Wszystko to nasz własność, sprzęty przez nas wybrane. One są tu dla nas, a my dla nich. To nasze rzeczy, nasza siła. Jakże żyć bez nich?”[4].

Oto kończył się świat, w który wierzyła. Po latach jej ocalona wnuczka napisze:

„Nigdy nie będę taka jak Babcia. (…) Nigdy nie będę miała jej naiwności i przekonania, że świat jest rozumny, ludzie dobrzy i każdy wysiłek ma sens. Wiary, że to, co nie powinno się zdarzyć, na pewno się nie zdarzy, że mąż jest dany raz na całe życie, a dzieci są po to, żeby podjąć nasze losy i sprawy tam, gdzie myśmy je opuścili”[5].

Dziennik Anny Abrahamer urywa się, gdy przychodzi jej opuścić ukochany dom – dom, który kiedyś miały zająć jej dzieci, a potem wnuki. Roma Ligocka w posłowiu przytacza dalsze losy swojej rodziny (które dobrze zna czytelnik „Dziewczynki w czerwonym płaszczyku”). Anna i Dawid Abrahamerowie zginęli w komorze gazowej w Bełżcu razem z najmłodszą córką. A wcześniej odebrano im te rzeczy, które wzięli ze sobą w tę ostatnią podróż.

W opowiadaniach niedawno przeze mnie odkrytej Irit Amiel - innej ocalonej z tragedii Holocaustu polskiej pisarki – stale powraca motyw obowiązku mówienia, opowiadania, pamiętania o tych, którzy zostali zamordowani. Jej opowiadanie „Przodkowie” kończy się przejmującym wierszem:

„I tylko ja jedna z rodziny
Pozostałam osmalona
żeby pamiętać ich
Wspominać opłakiwać i opisywać
do ostatniego tchu mego”[6].

Roma Ligocka w swojej twórczości robi właśnie coś podobnego – opowiada, daje dowód pamięci, nie pozwala zapomnieć. Warto czytać jej książki.

[1] Roma Ligocka, „Siła rzeczy”, Wydawnictwo Literackie, 2021, s. 274.
[2] Tamże, s. 30.
[3] Tamże, s. 118.
[4] Tamże, s. 226.
[5] Tamże, s. 268-269.
[6] Irit Amiel, „Przodkowie” [w:] tejże, „Podwójny krajobraz”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2008, s. 50. Interpunkcja i ortografia zgodna z oryginałem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 176
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: