Dodany: 16.06.2021 12:47|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Pomóż zwierzakowi, a pomożesz i sobie


Podróż dookoła świata, a choćby nawet tylko dookoła Europy, ze zwierzakiem? I to akurat z kotem, który zdecydowanie nie jest miłośnikiem przemieszczania się na duże odległości, lubi mieć swoje stałe miejsce i organizować sobie dzień po swojemu? I w dodatku rowerem, gdzie – wiadomo – trudno pomieścić rzeczy potrzebne samemu podróżnikowi, a cóż dopiero kota z oprzyrządowaniem? Mało kto taką rzecz planuje.

Dean Nicholson, trzydziestoletni robotnik ze Szkocji, dla którego taka wyprawa miała być drogą do odnalezienia miejsca w życiu, także nie planował. Wybrał się z przyjacielem, ale po pewnym czasie zdał sobie sprawę, że oczekuje po tej podróży czego innego, i kiedy się pojawiła między nimi rozbieżność zdań co do celu kolejnego etapu, każdy pojechał w swoją stronę. I właśnie wtedy, na pustej szosie w odludnych górskich terenach Bośni, na drodze Deana stanął kot. Dokładniej rzecz biorąc, nie tyle stanął, co biegł za nim, i nie tyle kot, co wygłodzone kociątko, które raczej nie odbiegło przypadkiem od domu, bo wokół na przestrzeni kilkunastu kilometrów nie było żadnych zabudowań. Zostawić tam malucha – znaczyło: skazać go na pewną śmierć. Zabrać – dorzucić sobie kłopotów do i tak już niełatwego przedsięwzięcia. Ale w tym momencie Dean myślał sercem, i tak oto rudawa pręgowana chudzinka znalazła się w jego bagażu, który zresztą błyskawicznie opuściła, wybierając sobie wygodniejsze miejsce na karku swojego nowego opiekuna. „Kocię nie stanowiło dużego obciążenia”[1] – a i nocleg z nim u boku był nawet przyjemniejszy – lecz już przekroczenie granicy stanowiło pewien problem. Różne są przepisy w różnych krajach, ale niemal wszędzie wymaga się dla zwierzęcia jakiegoś rodzaju dokumentu przewozowego. A Dean, rzecz jasna, takiego nie miał i nie miał szans go zdobyć tam, gdzie w danym momencie przebywał. Scena, w której zdecydował się złamać prawo, uświadomiła mu, że od tej pory wiele będzie w stanie zrobić dla swojej małej futrzastej przyjaciółki (bo, jak się pewnie domyśliliśmy, choćby na podstawie imienia w tytule, stworzonko okazało się kotką). Ale jeszcze nie miał pojęcia, że jego życie w pewien sposób stanie się ilustracją sentencji, którą usłyszy od syryjskiego uchodźcy na jednym z etapów swej podróży: „Bądź błogosławieństwem dla innych, a sam zostaniesz pobłogosławiony”[2]…

Przyznam szczerze, że do literatury rodem z instagramowych czy blogowych wpisów podchodzę mocno sceptycznie; przynajmniej w ¾ przypadków ma bowiem ona z literaturą niewiele wspólnego, stanowiąc klasyczny przykład przelewania najpierw w przestrzeń wirtualną, a potem na papier wszystkiego, co autorowi ślina na język przyniesie, a w dodatku często nie podlegając żadnej redakcji ani korekcie. Swego czasu wpadł mi w ręce wydany własnym sumptem autora dziennik samotnego podróżnika; zważywszy trasę wędrówki, mógł być piekielnie atrakcyjną lekturą, tymczasem składał się głównie z wyliczania tras i przystanków, a ponadto raził zbyt kolokwialnym i pełnym szkolnych błędów językiem. Podróżowanie w towarzystwie kota nie wpływa zbytnio na jakość pisania, więc obawiałam się, czy i „Świat Nali” nie okaże się zbiorem nieudolnych zapisków, które na siłę sklejono w książkę. Uznałam jednak, że tekst, który przeszedł przez dwa renomowane wydawnictwa, najpierw brytyjskie, potem polskie, nie może być kiepski – i w tej mierze się nie zawiodłam. Byłam wręcz pozytywnie zaskoczona językiem i stylem Nicholsona, dopiero przy czytaniu podziękowań (przyznaję się: nie popatrzyłam wcześniej na stronę tytułową, od razu przechodząc w miejsce, gdzie zaczyna się właściwy tekst) dowiadując się, że korzystał on ze współpracy pisarza Garry’ego Jenkinsa, który pomagał również Jamesowi Bowenowi w pisaniu o kocie Bobie (a poza tym jest autorem kilku biografii i pozycji z gatunku literatury faktu). Jak duży był wkład fachowca, trudno powiedzieć, dla czytelnika jest jednak istotne tylko to, że w ten sposób powstała szczera, bezpretensjonalna i pełna wdzięku opowieść o wartościach, jakie niesie człowiekowi bliski kontakt ze zwierzęciem.

Pięknie się czyta tę historię notorycznego lekkoducha, który – ocaliwszy kociątko – uczy się myśleć o innych i dzielić się wszystkim, co ma, a przy okazji odnajduje „poczucie odpowiedzialności, cel i kierunek”[3]. A ponieważ Dean i Nala są nadal w podróży, miejmy nadzieję, że to nie ostatnia okazja do zapoznania się z ich przygodami.

[1] Dean Nicholson, „Świat Nali: Człowiek, kot i ich podróż rowerem dookoła świata”, przeł. Joanna Dziubińska, wyd. Znak Literanova, 2021, s. 22.
[2] Tamże, s. 139.
[3] Tamże, s. 394.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 304
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: