Scarlett: Ciąg dalszy "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell (
Ripley Alexandra)
; ocena: 5
Będąc fanką powieści „Przeminęło z wiatrem”, nie mogłam przeoczyć jej kontynuację, którą przeczytałam niedługo po jej ukazaniu się, czyli czytelnicze wieki temu. Niewiele zostało mi w pamięci, oprócz ogólnych zarysów akcji i uczucia lekkiego rozczarowania. Nie zachwycił mnie wyjazd Scarlett do Irlandii. Nie zachwyciła mnie przemiana Rhetta, którego zachowanie było dla mnie nie do zaakceptowania. Gdyby nie mój ambitny projekt pogłębienia wiedzy o autorce mojej ulubionej powieści, o wielkim sukcesie, jaki ta powieść odniosła, ożywiając ekonomię i pomągając Ameryce wygrzebać się z recesji, o jej nieustającym wpływie na coraz to nowe pokolenia czytelników i o wielokrotnych próbach stworzenia godnej pierwowzoru kontynuacji, być może nigdy bym do „Scarlett” nie powróciła. I byłaby to wielka szkoda. Bo dziś tę powieść przeczytałam z dużą przyjemnością, choć nie obyło się bez zgrzytów.
Alexandra Ripley podejmuje akcję swojej powieści dokładnie w tym miejscu, w którym zakończył się oryginał. Obserwujemy pogrzeb Melanii, po którym Scarlett wyjeżdża do Tary. Nie zagrzeje tam długo miejsca, bo jej niespokojna natura pcha ją w świat, do ludzi, do działania, do rozwijania jej licznych biznesów. Początkowo obraca się wśród osób znanych nam z poprzedniej powieści, później wyjeżdża do Charlestonu, Savannah, a w końcu nawet od Irlandii, gdzie odkrywa swoje korzenie i poznaje historię rodziny ojca.
„Scarlett” nie jest jedyną próbą kontynuacji losów bohaterów PzW, ale jak dotąd jest jedyną, której udało się utrzymać ducha oryginalnej powieści. Scarlett, ze swoim rozdarciem pomiędzy szczerą chęcią bycia damą, akceptowaną przez arystokratyczne środowisko Atlanty czy Charlestonu, a jej żywiołową naturą i wiecznymi kolizjami z tym co wypada; jej talent do tworzenia wokół siebie zawieruchy i skandalu; jej dobre chęci, które często ponoszą fiasco w zderzeniu z bardziej interesującą, choć mniej poprawną rzeczywistością – to wszystko jest nam dobrze znane z poprzedniej opowieści i tu Scarlett też nie zawodzi. Zmieniają się miejsca akcji, zmieniają się ludzie, wśród których się obraca, ale Scarlett pozostaje wierna swoim wadom i zaletom.
Powieść Alexandry Ripley pozostaje w ścisłej korelacji z pierwowzorem. Wszystkie wydarzenia są w miarę prawdopodobne. Miejsca, które Scarlett odwiedza zazębiają się z akcją oryginalnej powieści; decyzje, które podejmuje są zgodne z osobowością, jaką obdarzyła ją Margaret Mitchell. Nawet styl oryginału udało się Ripley naśladować w miarę wiernie. To wszystko sprawia wrażenie, że ciągle tkwimy w świecie powieści „Przeminąło z wiatrem” i obserwujemy dalsze losy jej bohaterów. Czasem nam coś zazgrzyta, coś wyda się naciągane lub nieprawdopodobne, ale przyjemność przebywania w towarzystwie dobrze nam znanych bohaterów wynagradza te niedociągnięcia.
Szkoda tylko, że zakończenie jest tak mało satysfakcjonujące. Rozumiem, że taki był zamysł autorki – otwarta furtka dla kontynuacji. To wyzwanie podjęła nawet Emma Tennant, ale jej wersja została odrzucona przez wydawcę – zbyt mało w niej było amerykańskiego Południa. Cóż się dziwić, Emma Tennant pochodziła z Anglii. Poszukiwania pisarza godnego Margaret Mitchell trwały więc dalej. Niestety, każda następna próba kontynuacji była gorsza od poprzedniej. Miejmy nadzieję, że więcej ich już nie będzie.
Projekt „Przeminęło z wiatrem”
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.