Dodany: 28.05.2021 17:48|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czekan zamiast puderniczki, plecak zamiast torebki


W ciągu jednego miesiąca wpadły mi w ręce trzy okazy literatury faktu o tematyce tatrzańskiej, z czego dwa, przynajmniej na pozór, mocno do siebie podobne: „Taterniczki” Agaty Komosy-Styczeń i „Kamienny sufit: Opowieść o pierwszych taterniczkach” Anny Król. Wiadomo, że w tych pierwszych latach, kiedy poznawano i zdobywano tatrzańskie szlaki, nie było na nich tłumów, tym bardziej więc nie roiło się tam od kobiet. Nazwisk na tyle ważnych, by odnotowano je w jakichkolwiek źródłach, było ledwie kilkanaście. Z konieczności więc w dziełach obu autorek pewne postacie i pewne informacje musiały się powtórzyć. Są czytelnicy, których taka konkluzja od razu do lektury zniechęca, bo po co czytać dwa razy to samo? A w dodatku w tak krótkim odstępie czasu? Mnie powtarzalność danych akurat nie zniechęca, jeśli za każdym razem zostają choć trochę inaczej przedstawione: czy to na szerzej ujętym tle, czy z większą dbałością o szczegóły, czy też z nieco odmiennie ukierunkowanym spojrzeniem autora. Po Annie Król, autorce doskonałego szkicu biograficznego „Rzeczy: Iwaszkiewicz intymnie”, opowiadającej o życiu pisarza poprzez pozostałe po nim przedmioty, spodziewałam się przynajmniej oryginalnego ujęcia tematu i umiejętności wyszukania takich źródeł, na jakie nie natrafił kto inny. I nie zawiodłam się.

Oczywiście, co było do przewidzenia, nie udało się autorce uniknąć pisania o tych samych postaciach i przytoczenia tych samych faktów, które znalazły się w wydanej ledwie parę tygodni wcześniej książce jej poprzedniczki. Nie mogła, dla przykładu, pominąć Beaty Łaskiej, która „w towarzystwie licznych mieszczan kieżmarskich”[1] odbyła pierwszą udokumentowaną wyprawę turystyczną w Tatry w roku 1565; trudno szesnastowieczną księżnę uważać za taterniczkę, bo o wspinaczce nawet w najwygodniejszym ze swych strojów marzyć nie mogła, zresztą w owych czasach nikt się jeszcze po górach nie wspinał prócz ich rodowitych mieszkańców, którzy też nie zapuszczali się wyżej, niż było trzeba dla upolowania pożądanej przez nich zwierzyny. Ale prekursorką turystyki górskiej w Polsce z pewnością była.

Powtarzają się i kolejne nazwiska. Jednak, w odróżnieniu od Komosy-Styczeń, która w „Taterniczkach” przedstawia i rys historyczny kobiecego środowiska wspinaczkowego w Polsce, i jego dzisiejsze oblicze, wzbogacając je jeszcze o dokonania kobiet w zakresie speleologii i ratownictwa górskiego, Król skupia się na tytułowych pierwszych taterniczkach. Zamiast kilkudziesięciu sylwetek, jest kilkanaście, lecz przedstawionych dużo szczegółowiej, w sposób ujawniający jej zacięcie biograficzne. To zadanie niełatwe, bo przecież mowa głównie o osobach urodzonych pod koniec wieku XIX lub na początku XX, nie ma więc żyjących świadków ich wspinaczkowych wyczynów, a krewni, jeśli są, to już w którymś z kolei pokoleniu i wiedzą tyle, co im o danej osobie opowiedzieli rodzice czy dziadkowie. A jednak rekonstrukcje biografii prekursorek kobiecego taternictwa okazały się całkiem obszerne: autorce udało się zebrać i źródła pisane, i zdjęcia, dzięki którym dowiadujemy się o bohaterkach nad podziw wiele. Na przykład o Helenie Dłuskiej i Irenie Pawlewskiej, dalekich kuzynkach, które – gdy obie miały po 16 lat! – zdobyły Szczyrbski Szczyt, ubrane w „górskie pumpy, sprowadzone specjalnie na takie wycieczki z wiedeńskiego składu z odzieżą turystyczną Mizzi Langer”[2] i nieasekurowane choćby najzwyklejszą konopną liną. Albo o Zofii Krókowskiej i Jadwidze Honowskiej, które zginęły podczas zdobywania Ostrego Szczytu, lecz ich tragiczny wypadek nie odbił się tak szerokim echem, jak późniejsza o rok śmierć sióstr Skotnicówien na Zamarłej Turni. Czy też o Jadwidze Roguskiej-Cybulskiej, o kilkanaście lat starszej od tych pierwszych, a dobrze ponad dwadzieścia od tych drugich, mającej na koncie tyle samodzielnych osiągnięć, że nie zdołała ich wyliczyć autorka pierwszej książki o kobiecym taternictwie, a mimo to siejącej zwątpienie w sens wspinania się w damskich zespołach: „Wspinactwo, ten najtrudniejszy ze sportów, wymaga bezwzględnego uzupełnienia sił kobiecych siłami mężczyzny” [3].

Nie tylko jednak dociekliwość biograficzna autorki stanowi o wyjątkowości tej publikacji. Drugim ważnym czynnikiem jest fakt, że Anna Król sama jest aktywną taterniczką i śladami opisywanych kobiet przeszła te najważniejsze dla nich trasy (niekoniecznie w damskim towarzystwie), wrażeniami z wypraw uzupełniając życiorysy pań, które tego samego dokonały osiemdziesiąt czy sto lat przed nią.

Świetnie się to czyta, zwłaszcza, że i styl autorki jest wyborny, i samo wydanie dopracowane (czcionka przyjazna dla oka; koncepcja graficzna skromna, ale ze smakiem; a choć książkę wydrukowano na zwykłym papierze, to zdjęcia, których tu niemało, są bardzo przyzwoitej jakości).

[1] Anna Król, „Kamienny sufit: Opowieść o pierwszych taterniczkach”, wyd. Znak, 2021, s. 14.
[2] Tamże, s. 102.
[3] Jadwiga Roguska-Cybulska, „Do młodych taterniczek”, „Zakopane”, 1929, nr 29, w: Anna Król, op. cit., s. 209.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 275
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: