Dodany: 17.05.2021 08:12|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

6 osób poleca ten tekst.

Burzliwy początek i niepewność po latach


Zapałka na zakręcie (Siesicka Krystyna) (3,5)
Pejzaż sentymentalny (Siesicka Krystyna) (4)

Krystyna Siesicka jakoś nie była ulubioną autorką mojej młodości, chociaż wszystkie dziewczyny się w niej zaczytywały. Przeczytałam te najpopularniejsze jej powieści, ale pozostały mi w głowie tylko ich tytuły i jakieś mizerne skrawki podstawowych informacji, najwięcej z „Jeziora osobliwości”, głównie zresztą za sprawą obejrzanej później ekranizacji; ale na przykład z „Zapałki na zakręcie”, czytanej w wieku chyba nawet jeszcze nie licealnym, nic kompletnie poza imionami pary głównych bohaterów. A tu niespodziewanie dostałam ją w prezencie, razem z jej napisaną po ponad 30 latach kontynuacją, „Pejzażem sentymentalnym”. Objętość skromna - obie po 144 strony – więc starczyły akurat na jeden wolny dzień.

Wróciłam w lata sześćdziesiąte, gdzie rozegrała się historia, jakich niemało słyszałam w prawdziwym życiu, wyjąwszy częściowo mi obce realia (nigdy nie miałam okazji spędzić miesiąca w pensjonacie czy na kwaterze we wczasowisku; kiedy rodzice mieli urlop, jechało się na wieś pomagać dziadkom w polu, a kiedy nie mieli – na obóz harcerski lub kolonie, za każdym razem gdzie indziej i w innym towarzystwie, nie znałam więc zupełnie takiego klimatu miejsca, gdzie co roku spotyka się tych samych ludzi i uprawia te same rozrywki). Oto kolejny rok, w którym do Osady zjeżdżają wczasowicze, wynajmujący pokoje u dobrze już znanych gospodarzy. Jest wśród nich siedemnastoletnia Mada z czternastoletnią siostrą Alusią i matką, która po rozwodzie sama wychowuje córki. Są i inni, „ci z Białegostoku (…) z dwiema dziewczynkami (…), i ci, co przy gospodzie wynajmują (…), i te panienki, co to panna Mada z nimi zawsze…”[6]. W wakacyjnej paczce Mady jest i Tomek, z którym rok wcześniej połączyło ją uczucie równie gorące, jak krótkie – tak, jak to bywa w tym wieku i w tych okolicznościach – i znani z innej powieści Miśka z Piotrem. Towarzystwo swojskie i bez niespodzianek, ale tylko do chwili, gdy parę dni później pojawiają się nowi goście: szykowna kobieta z przystojnym i tajemniczym synem, który od pierwszego wejrzenia budzi zainteresowanie Mady. Czysty przypadek sprawia, że się poznają osobiście, a wtedy… można się spodziewać, co będzie: trochę podchodów, trochę udawania, że on/ona obchodzi to drugie mniej, niż tamtemu się zdaje, a między tym wszystkim ta magnetyczna siła, która tak mocno potrafi do siebie przyciągać dwoje młodych ludzi… Jest jednak w tej beczce miodu łyżka dziegciu, od początku psująca smak sielanki: Marcin nie zdał matury, czy też może nie został do niej dopuszczony. Niby to nic takiego strasznego, ale ani on, ani jego matka wyraźnie nie chcą tego tematu poruszać w rozmowach, za to sprawiają wrażenie, że nie tylko naukowe potknięcie się za tym kryje. I im bardziej widać, że młodzi są sobą zajęci, tym bardziej atmosfera robi się nerwowa; zwłaszcza matka Marcina zdaje się mieć coś przeciwko temu, by jej syn nawiązywał z dziewczyną zbyt bliską relację. Zanim cała sprawa się wyjaśni, sporo czasu jeszcze upłynie, a przy tym nie obejdzie się bez ingerencji osób trzecich…

Wydarzenia „Zapałki na zakręcie” poznajemy na przemian z ust Mady i Marcina, relacjonujących je z jakiejś – raczej niezbyt odległej – perspektywy czasowej. Jest to dobry zabieg, zwłaszcza w momentach, gdy widzimy, jak każde z nich opowiada o tej czy owej, kluczowej dla dalszego rozwoju wydarzeń, scenie. Łatwiej czytelnikowi w ten sposób dostrzec różnice charakterów i doświadczeń życiowych tej pary, łatwiej wyrobić sobie osąd postaw i zachowań ich i innych postaci, co zdaje się istotne zwłaszcza dla grupy docelowej, czyli starszych nastolatków, którzy w oparciu o perypetie bohaterów mogą sobie przemyśleć odpowiedzi na parę ważnych pytań (czy jeden zły lub głupi postępek musi raz na zawsze popsuć człowiekowi opinię? Czy zawsze warto mówić o sobie samą prawdę, czy lepiej to lub owo przemilczeć? A jeśli się przemilczy i prawda wyjdzie na jaw, czy można liczyć na odzyskanie zaufania innej osoby/osób?). Być może – bo ja osobiście nie pamiętam – nie zwraca się w tym wieku zbytniej uwagi na kwestie jakości technicznej opowieści, odbierając ją jedynie emocjonalnie. A później często ta jakość staje się czynnikiem decydującym o ocenie. Tak, jak w moim przypadku: cóż z tego, że historia mnie zainteresowała i wzruszyła, skoro cały czas przeszkadzało mi poczucie sztuczności narracji. Dialogi żywe, naturalne, a to, co między nimi, sprawia wrażenie, jakby pod Madę i Marcina podszyła się osoba znacznie starsza, w dodatku bardzo się pilnująca, żeby przypadkiem nie użyć języka zbyt potocznego – tak bardzo, że zapomniała o indywidualizacji ich wypowiedzi (jeśli weźmiemy na chybił trafił po jednym zdaniu, w którym nie użyto czasownika zdradzającego płeć narratora, w żaden sposób nie zgadniemy, które z nich dwojga to powiedziało: „Ta płycizna, która niegdyś wydawała mi się najłatwiejszą drogą przebrnięcia jakoś przez życie, przestała mnie nęcić”[57]; „Powstrzymało mnie spojrzenie, pozbawione zwykłej ironii, nieoczekiwanie poważne”[49]). Dodatkowo zezłościł mnie fakt, że nowy wydawca, wznawiając powieść w roku 1999, zaanonsował wprawdzie na okładce, że jest to kolejne wydanie, ale w stopce redakcyjnej próżno szukać informacji, które mianowicie, oraz kiedy ukazało się pierwsze. Zaś nadgorliwy redaktor czy korektor pozmieniał w tekście zupełnie naturalne w latach 60. „milicję” i „milicjantów” na ich późniejsze odpowiedniki, aczkolwiek nieuważnie, bo jednak jeden „patrol milicji”[82] zostawił.

W „Pejzażu sentymentalnym” Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Wysłuchując opowieści obojga bohaterów – wciąż jeszcze nie dość zróżnicowanych, ale przynajmniej już dopasowanych stylem do ich wieku – składamy po kawałku tę historię, która zaczęła się w „Zapałce na zakręcie” i skończyła jakiś czas potem… a właściwie nie skończyła, bo przecież przez te wszystkie lata, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu wciąż gdzieś w nich tkwiła. I chwała autorce, że nie postawiła kropki nad „i”, pozwalając nam samym wywnioskować (lub wymyślić) dalszy ciąg. A tego, że już wcześniej – może i banalnie, lecz jak ciepło i przyjemnie! – Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu nie można jej mieć za złe; wszak w życiu też tak się zdarza, że ludzie po początkowych smutkach i perturbacjach trafiają na szczęście, które ich długo potem nie opuszcza… Dodatkowy plus za barwną, może odrobinkę przerysowaną, ale w tę sympatyczną stronę, postać Achmeda, który – sam samotny – zabiega o to, by bliscy mu ludzie nigdy nie czuli się sami. Nie wiem, czy ta powieść, pisana z perspektywy doświadczonych życiem ludzi dorosłych, zdoła dotrzeć z równą siłą do czytelnika w wieku licealnym, dla którego jest przeznaczona pierwsza część cyklu; może powinno się obie czytać w takim odstępie czasowym, jaki mniej więcej dzieli akcję obu powieści, to jest około 25 lat?

W każdym razie nie żałuję czasu poświęconego ani na przeczytanie „Pejzażu sentymentalnego”, ani – mimo zauważalnych niedostatków tej powieści – na powtórkę „Zapałki na zakręcie”.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1270
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.05.2021 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapałka na zakręcie (3,5)... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zapomniałam dodać, że w tekście obu powieści pojawia się trochę wzmianek o czytaniu. Mada po raz pierwszy widzi Marcina, gdy ten wychodzi z biblioteki, i następnym razem udaje się tam w nadziei ponownego spotkania. Aby mu zaimponować, wypożycza "Absalomie, Absalomie!" Faulknera, podczas gdy on spokojnie wychodzi z "kryminałem Agaty". A w "Pejzażu sentymentalnym" Mada i Tina rozmawiają o utworach Iris Murdoch.
Użytkownik: misiak297 17.05.2021 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapomniałam dodać, że w t... | dot59Opiekun BiblioNETki
W "Pejzażu sentymentalnym" pojawia się jeszcze aluzja do "Śniadania u Tiffany'ego" Capote'a:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.05.2021 21:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Pejzażu sentymentalnym... | misiak297
I to chyba też nie wszystko. Miałam sobie te miejsca pozakładać fiszkami, ale zapomniałam :-).
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.05.2021 08:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapałka na zakręcie (3,5)... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ja już za "czasów BNetkowych" przeczytałem "Jezioro osobliwości", z całkiem dobrym wynikiem. Ale wcześniej poznałem ją dzięki naprawdę interesującej antologii Kiedy to się zaczyna?: Wybór opowiadań (antologia; Siesicka Krystyna, Sołonowicz-Olbrychska Klementyna, Fleszarowa-Muskat Stanisława i inni), gdzie umieszczono ŚWIETNE opowiadanie Być babim latem (Siesicka Krystyna). Czytuję trochę współczesnej młodzieżówki i daleko jej do takiego ujęcia, jak w tych klasykach peerelowskich. BTW: czy znasz Słoneczniki (Snopkiewicz Halina) ? Ja wielokrotnie je czytałem, zawsze się świetnie bawię - mimo pewnych fragmentów propagandowo-socrealistycznych.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.05.2021 09:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja już za "czasów BNetkow... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ach, pewnie, że znam "Słoneczniki" - w czasach mojej młodości to była pozycja z gatunku absolutnych "must read", zresztą nawet gdyby nie była, nie mogłabym nie przeczytać książki, w której o szkole mojej mamy pisała jej koleżanka z klasy - ale ich szczerze nie cierpię. To znaczy, Lilki nie cierpię. Ona jest tak antypatyczna, że nie umiem się jej perypetiami bawić. Za to bardzo cenię inną powieść Snopkiewicz - Tabliczka marzenia (Snopkiewicz Halina) - rozgrywającą się w realiach podobnych, jak wczesne powieści Siesickiej (druga połowa lat 60), z postaciami o wiele bardziej sympatycznymi, a co najmniej równie autentycznymi. Druga moja ulubiona powieść młodzieżowa - Zawsze jakieś jutro (Wieczerska Janina) - czasowo osadzona identycznie jak "Słoneczniki", czyli w pierwszych latach powojennych, znacznie lepiej oddaje mentalność ówczesnej młodzieży, która wcale nie była takim stadem bezbarwnych "kuropatw", jak ją przedstawia Lilka. Tylko po prostu na czymś jej zależało oprócz nieskrępowanego manifestowania własnej osobowości.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.05.2021 09:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, pewnie, że znam "Sło... | dot59Opiekun BiblioNETki
"książki, w której o szkole mojej mamy pisała jej koleżanka z klasy"

O, to znaczy, że szkoła na Kwiatowej istniała naprawdę i są to w jakiejś mierze opisane własne przeżycia autorki?

Ja mam jej na półce jeszcze nieczytany Kołowrotek (Snopkiewicz Halina), może kiedyś znajdę czas na lekturę…
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.05.2021 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "książki, w której o szko... | LouriOpiekun BiblioNETki
Jasne, że istniała, tylko że miała inną patronkę, Helenę Malczewską, zasłużoną w regionie nauczycielkę i pierwszą swoją dyrektorkę. Z "angielką" też naprawdę się nie lubiły, ale z tego, co mi wiadomo, powód nie był taki, jak w książce, tylko znacznie banalniejszy: nauczycielkę strasznie irytował sposób odzywania się do niej nowej uczennicy. Żałuję, że sobie nie pozapisywałam, gdy mi mama objaśniała, kto tam jest kim, teraz już nawet prawdziwego nazwiska anglistki nie pamiętam.
Tu link do krótkiej informacji:
http://www.mlody.zawiercianin.pl/news/main/halina-snopkiewicz-ndash-wspomnienie
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 19.05.2021 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne, że istniała, tylko... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dzięki wielkie za ten artykuł - interesujący, chciałoby się poczytać takich więcej :) Ja mimo wszystko lubię przebojowość głównej bohaterki, chociaż jej przygody z czasów studiów w "Paladynach" już tak mi do gustu nie przypadły…
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.05.2021 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki wielkie za ten art... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja wolę marzycielki-idealistki, takie jak bohaterki tych dwóch pozostałych powieści :-).
Użytkownik: Losice 18.05.2021 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, pewnie, że znam "Sło... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tabliczka marzenia (Snopkiewicz Halina), a właściwie film według tej powieści to moje (używając dzisiejszej nomenklatury) najlepsze YA. "Burbonik", który chce oszukać świat, być klasowym celebrytą i ten jego obraz - kiedy rano rozwozi i roznosi mleko (mleko w "komunistycznych" butelkach), kiedy jest "outsiderem" i jednocześnie "tytanem" - i świat .... z dzisiejszej perspektywy tak szary i beznadziejny .... ale wówczas pełen nadziei i marzeń - bohaterka zakochana w książkach Heyerdahla Aku-Aku: Tajemnica Wyspy Wielkanocnej (Heyerdahl Thor) i Wyprawa Kon-Tiki: Tratwą przez Pacyfik (Heyerdahl Thor).
Również Warszawa mojego YA - osiedle przy ulicy Bielańskiej (tutaj również toczył się serial "Wojna domowa"), okolice Świętojerskiej, dzisiejszego Placu Bankowego (wówczas Dzierżyńskiego) - o krok od mojego liceum.
Szkolna (wakacyjna) miłość o której marzyliśmy .... oczywiście w życiu, miłość "bez przyszłości", bo wakacje zawsze się kończą.... a ich światy, nawet w komunistycznej pozornej równości, to dwie różne rzeczywistości ..... "Burbonik" pójdzie swoją drogą, a Ludka swoją drogą .... może na początku XXI wieku odnajdą się na portalu "nasza klasa" ...... raczej rozczarowani, może podobnie jak w szkole zagraja jakieś "sztuczne" role .... gdzie znowu marzenia przykryją rzeczywistość ...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.05.2021 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Tabliczka marzenia, a wła... | Losice
Ech, ileż to miało wdzięku! Moja buda była daleko od Warszawy, ale poza tym to ta sama rzeczywistość, te fartuszki, te tarcze, te białe stroje kąpielowe, to ciało pedagogiczne, niby ostre, ale w gruncie rzeczy życzliwe...
A butelki, cóż, po pół wieku ponownie okazały się bardziej ekologiczne, tylko, że teraz nikomu już się nie opłaca ich wprowadzać, bo trzeba by zorganizować system odbioru i licho wie, co jeszcze...
Użytkownik: Losice 18.05.2021 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech, ileż to miało wdzięk... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, te butelki - i mleko ze srebrnym i złotym kapslem (to już za Gierka) - ale również ten system dystrybucji - można było zamówić mleko "pod drzwi" - i rano je roznoszono po blokach. Teraz byłby problem z domofonami. Mleko stało na klatce, przy wycieraczce i czekało, aż lokator wstanie i zabierze je do domu. Zwykle nie spotykało się roznosicieli mleka - trzeba było wstać bardzo rano, albo wracać do domu nad ranem - pamiętam, że w filmie bohaterka, chyba jedzie gdzieś samochodem z rodzicami rano i widzi dwóch chłopców (jeden to "Burbonik"), którzy pchają wózek ze skrzynkami z butelkami mleka. Ten moment jest "taki lekko rozczulający" - bo zdajesz sobie sprawę, że chłopiec zanim pójdzie do szkoły, musi wstać o 3-4 rano i rozwieżć mleko. Jego rówieśnicy śpią, nie wiedzą co to praca, mają się tylko uczyć. A on "ten celebryta" klasowy, ten "Burbonik", on żyje w dwóch światach - jest "outsiderem", ale w grupie rówieśników chce być "samcem Alfa".
Pod tym względem świat się nic nie zmienił - w bestsellerze XXI wieku - Normalni ludzie (Rooney Sally) główny bohater Connell ma poczucie bycia "outsiderem" (wychowuje go samotnie matka, która pracuje jako pomoc domowa w domu bogatych rodziców jego szkolnej koleżanki) - ale w klasie Connell jest "samcem Alfa".
Topos przegranego, który wyniesiony "z nizin", dzięki wytrwałości i uporowi, staje się przywódcą i osiąga powszechne uznanie - a potem odnajduje miłość.

A te tarcze szkolne - pamiętam, że czasami kontrolowano, czy ma się je przyczepione (chyba musiały być przyszyte)- i bez tarczy nie wpuszczano do szkoły (to chyba już w liceum), w szkole podstawowej malowaliśmy je na czerwono farbą (te z podstawówki były niebieskie), żeby wyglądały tak jak licealne (bo te były czerwone) - chyba dobrze pamiętam kolory ???? Fartuszki, włosy krótko obcięte u chłopców (żadni tam "Bitlesi" - no i cała dyskusja w prasie, czy należy mówić "Bitlesi" czy "Bitelsi"). A szkolne akademie (i te o Rewolucji Październikowej ..... brrr). Z drugiej strony w szkole była stale pani pielęgniarka i dentysta (zwykle pani dentystka) .... nie jestem pewien czy dentysta był w każdej szkole ......

W 7 i 8 klasie szkoły podstawowej uczyła mnie wspaniała polonistka, która była kuzynką pisarza Edmunda Niziurskiego .......tego od "Ksiegi urwisów" ......
W radio (tak się wtedy mówiło, bo "radio" było jeszcze nieodmienne) śpiewał smukły Bohdan Łazuka i Piotr Szczepanik - obaj z mojego rodzinnego Lublina - "jak tego jest przyczyna, ty z Lublina, ja z Lublina" - https://www.youtube.com/watch?v=hSw6UW2O-UQ

Tacy byliśmy :)
Użytkownik: Monika.W 18.05.2021 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, pewnie, że znam "Sło... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Tylko po prostu na czymś jej zależało oprócz nieskrępowanego manifestowania własnej osobowości."
Dot - to piękne jest. I już wiem, w czym problem z tą współczesnością, z którą coraz gorej sobie radzę.
Użytkownik: fugare 19.05.2021 08:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, pewnie, że znam "Sło... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dwa lata temu zmarła Rolleczek Natalia (Rolleczek-Korombel Natalia) i myślę, że to dobre miejsce, aby o niej wspomnieć. Bardzo lubiłam jej książki, a Kochana rodzinka i ja (Rolleczek Natalia (Rolleczek-Korombel Natalia)) i Rodzinka Szkaradków i ja (Rolleczek Natalia (Rolleczek-Korombel Natalia)) były w okresie kiedy byłam nastolatką bardzo chętnie czytane. Nie wiem jak odebrałabym dzisiaj powrót do tych lektur, ale pamiętam, że bardzo identyfikowałam się z ich bohaterką Judytą, choć łączyła mnie z nią tylko pierwsza litera imienia.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: