Dodany: 30.04.2021 20:52|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

Czytatka-remanentka IV 21


W tym miesiącu jedynie z 3 książek nie udało mi się napisać pełnych recenzji/czytatek. Tu o nich co nieco:

Pierony: Górny Śląsk po polsku i niemiecku: Antologia (antologia; < praca zbiorowa / wielu autorów >) (5)
Zbiór tekstów o Śląsku, polskim i niemieckim, pisanych od ostatnich dekad wieku XIX aż do czasu stanu wojennego. Najróżniejszych, bo prócz typowych reportaży i felietonów jest i publicystyka historyczna, polityczna, socjologiczna (na przykład „Miasto Katowice. Studium kulturowo-historyczne” z roku 1870 czy „Obrona śląskiego robotnika przemysłowego”, pochodząca z książki wydanej w latach wojennych, ale pisana chyba nieco wcześniej), i krótkie notki gazetowe oraz listy czytelników do śląskich czasopism z końca XIX wieku, fragmenty dzienników bytomianina narodowości polskiej, powołanego do niemieckiego wojska w czasie I wojny światowej, i gliwiczanina narodowości niemieckiej, spisującego wrażenia z czasu wkroczenia Rosjan w roku 1945, listy pisane parę lat wcześniej z zachodniego frontu przez wcielonego do Wehrmachtu mieszkańca podrybnickiego Popielowa… Trudno mi powiedzieć, na ile może to zainteresować kogoś w żaden sposób ze Śląskiem niezwiązanego i słabo zorientowanego w temacie antagonizmów narodowościowych, losów Ślązaków w latach tuż powojennych albo niemal masowych wyjazdów do „efu” (NRF) w latach późnego Peerelu; dla mnie, cały czas żyjącej tuż obok, było to ogromnie ciekawe i stanowiło dowód, że ani ludzi, ani zjawisk historycznych nie powinno się mierzyć jedną miarą, jakakolwiek by ona była.

Pełnia nieszczęścia (Handke Peter) (4)
Na moje pierwsze zetknięcie z austriackim noblistą przypadł jeden z wcześniejszych jego utworów, napisany po samobójczej śmierci matki i podsumowujący jej od dzieciństwa nieszczęśliwe życie. Bieda rodzinnego domu, po części wymuszona przekonaniem rodziców, że „można się obyć właściwie bez wszystkiego”[15]. Brak perspektyw życiowych wobec uświęconej wiekami tradycji, przewidującej dla wszystkich kobiet taką samą przyszłość: małżeństwo, dzieci, kuchnia, pranie, zero wpływu na cokolwiek, co się dzieje wokół, „zmęczona/wykończona/chora/ciężko chora/martwa”[18]. Próba szukania lepszego losu w mieście, zakończona zaangażowaniem emocjonalnym w dwa przedsięwzięcia skazane na klęskę: budowanie wielkiej przyszłości hitlerowskich Niemiec i romans z żonatym mężczyzną. Małżeństwo bez miłości, pełne wzajemnego niezrozumienia i pijackich ekscesów męża. Depresja – wówczas jeszcze tak nienazwana, ale niewątpliwa. I zakończenie tej udręki z własnej woli, ledwie po przekroczeniu pięćdziesiątki.
Rzecz króciutka (niecałe sto stron małego formatu, sporą czcionką i z szerokimi marginesami – w przeliczeniu na znaki pewnie niewiele więcej, niż solidny esej z czasopisma kulturalnego czy politycznego), stylistycznie i językowo bardzo dobra (jedyny mankament to niekoniecznie potrzebne – przynajmniej dla mnie w pewnych miejscach niezrozumiałe – podkreślanie niektórych wyrazów i zwrotów wielkimi literami), ale też napisana z chłodem, trzymającym czytelnika na dystans. Autoterapia – na pewno, ale, szczerze mówiąc, nie mam wrażenia, że wielka literatura.

Piramidy (Pratchett Terry) (powt.; ocena bez zmian)
Starożytny Egipt jako miejsce akcji powieści jakoś mnie nigdy nie pociągał; wyjątkiem był jedynie „Egipcjanin Sinuhe”, chyba głównie dlatego, że zawierał wątek medyczny, który z kolei prawie zawsze podnosi w moich oczach atrakcyjność fabuły. „Faraon” za to zmęczył mnie setnie i po nim już nie sięgałam po podobne dzieła. Aż do czasu „Piramid”, które jednak de facto nie rozgrywają się w Egipcie, lecz w Djelibeybi (głównie, bo jest też trochę sekwencji z Efebu i z samego Ankh-Morpork), a wszelkie podobieństwa są w takim samym stopniu przypadkowe, jak każda aluzja literacka. Historia młodzieńca który się szkoli na skrytobójcę, jednak mimo pomyślnego zdania egzaminu nie może podjąć pracy w zawodzie, gdyż zostaje wezwany do rodzinnego kraju, by objąć tron po zmarłym ojcu, dostarcza materiału do rozważań na temat tradycji, konwenansu, natury władzy i wierzeń religijnych (a także różnych dziwnych zawiłości matematyczno-fizycznych, i jest to jedyny element, który mnie w tym nie pociągał, tak podczas wcześniejszej lektury, jak i teraz). Jak to zwykle u Pratchetta, aż się skrzy od nawiązań do historii, mitologii, literatury. W takim kontekście nawet Egipt (w przebraniu) staje się ciekawszy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 258
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: