Dodany: 13.04.2021 19:57|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

2 osoby polecają ten tekst.

Kryminalna podróż do Wenecji


Seria z komisarzem Brunettim należy do nielicznych serii kryminalnych, które po polsku ukazywały się od początku we właściwym porządku chronologicznym, ale cóż z tego, kiedy ze świecą szukać biblioteki, gdzie by można wypożyczyć wszystkie tomy. Przeczytawszy wobec tego, co było dostępne, czyli szósty, dwunasty i czternasty, poddałam się. Ale kiedy dość już dawno zdołałam na jakimś stoisku z tanią książką kupić pierwszy, pomyślałam, że to dobra okazja, żeby pociągnąć cały cykl po kolei. Tyle, że jego długość zdążyła w międzyczasie urosnąć do dwudziestu kilku tomów, z których części w księgarniach już nie było, trzeba byłoby więc kupować pojedyncze egzemplarze w antykwariatach czy od sprzedawców indywidualnych, a to dla mnie za wiele zachodu; gdyby chodziło o dwie, trzy książki, na których mi wyjątkowo zależy, to może jeszcze, ale dwadzieścia? A że innych kryminałów miałam pod dostatkiem, po prostu odpuściłam. Dopiero po paru latach, gdy obejrzałam z dziesięć odcinków serialu nakręconego na podstawie cyklu, zachciało mi się do Wenecji powrócić. Nie wiem, na jak długo, bo zdaje się, w żadnej z pobliskich filii wszystkich tomów nie ma, a zapisywanie się do czterech czy pięciu grozi niekontrolowanym wypożyczaniem, ale nie uprzedzajmy wydarzeń…

W każdym razie udało mi się przeczytać drugą część cyklu, Śmierć na obczyźnie (Leon Donna), w której Guido musi rozwiązać zagadkę zwłok znalezionych w kanale. Młody mężczyzna, zabity precyzyjnym ciosem w serce, nie ma przy sobie dokumentów – jedynie garść amerykańskiego bilonu i rozmokły bilet, na podstawie którego udaje się ustalić, że przybył z Vicenzy, gdzie mieści się baza armii amerykańskiej. Niebawem istotnie okazuje się, że denat był tam podoficerem służb sanitarnych; gdy pierwsze rozmowy nie ujawniają żadnych podejrzanych faktów w jego środowisku, wicekomendant Patta naciska na swoich podkomendnych, by jak najszybciej znaleźli winnego pośród miejscowych przestępców. Guidowi jednak nie daje spokoju dziwne zachowanie amerykańskiej lekarki, która przyjechała zidentyfikować zwłoki, więc mimo nalegań szefa drąży temat dalej. I już samo obejrzenie mieszkania ofiary przekonuje go, że sprawa jest poważniejsza, niż przełożonemu się wydaje. A gdy w amerykańskiej bazie dochodzi do kolejnej tajemniczej śmierci, a Brunetti otrzymuje zagadkową przesyłkę, możemy być pewni, że pociągnie śledztwo dalej, choćby nań wywierano jeszcze silniejszą presję…

Fabułę z grubsza pamiętałam z ekranizacji, więc skupiłam się na tym, co mi się we wcześniejszych powieściach Leon podobało, czyli na ukazaniu tła społeczno-obyczajowego i specyficznego klimatu Wenecji. Postać Patty udała się autorce szczególnie; z początku czytelnika bawi jego tępota, połączona z pyszałkowatością, snobizmem i interesownością, by ustąpić miejsca niedowierzaniu: ludzie, czy to możliwe, żeby na wysokim stanowisku w policji zasiadał osobnik tak beznadziejny? A potem sobie przypominamy wszystkich durnych, niekompetentnych i ustosunkowanych szefów, z jakimi w życiu mieliśmy do czynienia my sami lub o jakich nam opowiadano i…cóż, skoro bywają w szkole, szpitalu, bibliotece czy na plebanii, to czemu nie na komisariacie? Uświadomienie sobie, jak głęboko cały organizm państwowy Włoch przeżarty jest korupcją i kumoterstwem, jak sprzyja robieniu kryminogennych interesów, mogłoby być powodem do westchnienia ulgi: „jak dobrze, że u nas tego nie ma”, gdyby nie to, że jest, choć może na mniejszą skalę. Podobnie, jak fakt, że są tacy, których praca – zwłaszcza ta najbardziej kłopotliwa – sama szuka i tacy, których dziwnym trafem omija. Na szczęście pozostaje jeszcze klimat: te niezliczone maleńkie kawiarenki i barki, w których można w południe coś przekąsić, racząc pod stołem smacznymi kąskami zaprzyjaźnionego psa właściciela (ten, którego Guido podkarmia szparagami z kanapki, jest owczarkiem niemieckim i wabi się Orso, czyli Niedźwiedź; czy można się dziwić, że z miejsca obdarzyłam go sympatią?), te zaułki, mostki, bicie dzwonów, wieczorne światła na wyspach…

Fajnie się to czytało (jedyne, co mnie irytowało w sensie technicznym, to nazywanie ekspresem typowej włoskiej maszynki do parzenia kawy, stawianej na gazie), i jeśli tylko uda mi się zaopatrywać w poszczególne tomy we właściwej kolejności, to na pewno na tym nie poprzestanę.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 238
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: