Dodany: 02.04.2021 06:15|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

20 lat po bitwie o Imardin


Zapędziwszy się w pożyczankową pułapkę, utonęłam w stertach lektur najróżniejszych gatunków, zaniedbując własną biblioteczkę, wypchaną (między innymi) solidną porcją nakupowanej przed laty fantasy. Ale bardzo mi się już zachciało jakiejś magii, więc wyciągnęłam ciąg dalszy czytanej dobre dziesięć lat temu, jeśli nie więcej, „Trylogii Czarnego Maga”. Najlepiej pamiętałam z niej początek, w którym odkryto magiczną siłę Sonei, jej perypetie jako nowicjuszki, wątek maga-geja i dramatyczny finał, zupełnie powylatywały mi natomiast z głowy imiona większości postaci drugoplanowych, terminy geograficzne i różne lokalne nazwy. Ale luki w pamięci dało się szybko wypełnić, bo w Trylogia Zdrajcy dostatecznie często pojawiają się nawiązania do przeszłości, a na końcu, podobnie jak i w tamtej trylogii, mieści się przydatny słowniczek.

Akcja rozgrywa się po mniej więcej dwudziestu latach od pamiętnej bitwy, która odbyła się w finale „Wielkiego Mistrza”. Ci, którzy wówczas byli ledwie dorośli, dziś mają dorosłe lub dorastające dzieci… i często związane z tym kłopoty. Tak, jak Czarny Mag Sonea, której syn Lorkin, odebrawszy stosowne wykształcenie w Gildii, zamiast zająć się uzdrawianiem, postanawia wyruszyć do Sachaki jako asystent ambasadora Dannyla. Sonea niebezpodstawnie obawia się, że ludzie, którym przed paroma dekadami naraził się Akkarin, będą szukali zemsty na synu. I rzeczywiście, wkrótce ktoś próbuje dokonać nań zamachu, co kończy się aferą kryminalną, na skutek której Lorkin zostaje ni to gościem, ni to więźniem zamkniętej społeczności Zdrajców. Żyją oni na odległych peryferiach Sachaki, tworząc strukturę wręcz odwrotną od patriarchalnego, hierarchicznego i klasowego ustroju państwa – coś w rodzaju komuny czy kibucu, gdzie nie uznaje się niewolnictwa ani gromadzenia majątków, a władzę sprawują kobiety, którym też jako jedynym wolno uprawiać magię. Ale nawet u Zdrajców młody Kyralianin nie jest całkiem bezpieczny, choć sprzyja mu sama królowa. Sonea chciałaby go stamtąd wyciągnąć, nie może jednak opuścić kraju bez zezwolenia Gildii, a takiego nie dostanie. Chyba, że zajdą jakieś niezwykłe okoliczności…

Cery, przyjaciel Sonei, jest teraz szanowanym Złodziejem. Ktoś jednak psuje mu szyki, wchodząc na jego teren i rozprowadzając wyjątkowo paskudny narkotyk. Niebawem spotyka go rodzinna tragedia, a zaraz potem ktoś zaczyna nastawać i na jego życie. Gildia podejrzewa, że w mieście pojawił się dziki mag, prawdopodobnie pracujący na rzecz kogoś z przestępczego świata. Sonea i Kallen, drugi czarny mag, próbują go odnaleźć, a Cery wraz z garstką najbliższych mu ludzi bezustannie ucieka…

Wyjazd Dannyla do Sachaki powoduje kryzys w jego wieloletnim związku. A on sam, choć chwilowo jest bardziej skoncentrowany na poszukiwaniach naukowych, spotka tam kogoś, kto przyciągnie jego uwagę i zacznie w nim budzić pewne nadzieje. Ale polityka nie zawsze sprzyja nawiązywaniu bliższych więzi między obywatelami krajów o odmiennych ustrojach i interesach…

Nowicjuszka Lilia, tak jak Sonea pochodząca z niższych warstw społecznych, doświadcza też podobnych nieprzyjemności. Kiedy zaczyna się do niej zbliżać piękna i bogata koleżanka, dziewczyna nie posiada się ze szczęścia. I nawet nie podejrzewa, do czego wstępem jest ta nieoczekiwana zażyłość…

Wszystkie te wątki rozwijają się stopniowo w dwóch tomach (Misja ambasadora (Canavan Trudi) i Łotr (Canavan Trudi)), by w trzecim (Królowa Zdrajców (Canavan Trudi)) znaleźć kulminację, choć nie w każdym przypadku szczęśliwą. Najbardziej zaskakująca okazuje się niespodzianka przygotowana dla Sonei, chociaż… jeśli ktoś zna schemat wykorzystywany w pewnym szczególnym rodzaju powieści, to właściwie takie rozwiązanie mógłby przewidzieć.

Całość jest, tak jak i poprzednia trylogia, odrobinę przegadana, zwłaszcza w partiach opisujących bitwy i niekończące się polowanie na dzikiego maga. Motywów ściśle oryginalnych jest w niej niewiele: o czarodziejskiej szkole czy perfekcyjnie działającym półświatku nawet mówić nie trzeba; społeczeństwo matriarchalne było na przykład u Salvatore’a w sadze o mrocznym elfie; magia kamieni też nie pierwszyzna w magicznych światach, może jedynie sposób ich pozyskiwania jest czymś nowym – i tylko, jak mi się zdaje, nie natrafiłam jeszcze na tak otwarcie (a przy tym tak taktownie) poruszony problem osób o odmiennej orientacji płciowej. Ale z drugiej strony, czy przygodowo-fantastyczna opowieść musi być w stu procentach oryginalna? Gdyby tak być miało, tobyśmy mieli dziś do czytania góra kilkadziesiąt, a nie całe setki tytułów…

Drobną wadą jest – podobnie zresztą, jak i w poprzedniej trylogii – stosunkowo pobieżne scharakteryzowanie cech zewnętrznych bohaterów; w przypadku niektórych znamy tylko kolor włosów albo typ sylwetki, a czasem i tego nie, w związku z czym czytelnik czytający, tak jak ja, tworzonymi w wyobraźni obrazami, zamiast konkretnych ludzi widzi mgliste postacie w dość stereotypowych szatach.

Polski przekład jest niemal bez zarzutu; niemal, bo – znów tak, jak w poprzedniej trylogii – co ileś stron napotykamy na irytujące „co jeśli…?”; oczywiście, angielskie „what if…?” przecinka nie wymaga, ale język polski jednak rządzi się ciut innymi prawami, i o tym powinna była korekta pamiętać.
Być może obiektywnie cała trylogia nie zasługuje „aż” na czwórkę, ale subiektywnie… no, cóż, w danym momencie nie potrzebowałam arcydzieła, tylko jakiejś fajnej historii, która mnie wciągnie i dostarczy emocji. I to zadanie spełniła, więc w stosunku do moich oczekiwań była dobra.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 233
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: