Dodany: 05.03.2021 16:17|Autor: Louri
Lodzermensche i rewolucja
Nieocenioną wcześniej przez nikogo na BiblioNetce książkę "Ucieczka z ziemi obiecanej" Władysława Rymkiewicza (ojca znanego poety) wypożyczyłem, wiedziony zachęcającą opinią, iż jest to historia niemieckich fabrykantów z Łodzi, którzy zmuszeni byli do ucieczki z miasta przed Armią Czerwoną pod koniec wojny. Powieść nie tylko tytułem, ale i wieloma odwołaniami w treści, nawiązuje oczywiście do "Ziemi obiecanej" Reymonta - i to na wielu poziomach. Jednym z nich jest dużo treści o biedzie i wyzysku robotników - chwilami przypominała mi się książka "Grzęzawisko" Uptona Sinclaira. Podobnie jak w niej, tak i tutaj mamy do czynienia z tyglem narodowościowym, bo "(...) w Łodzi niełatwo było powiedzieć, kto Niemiec, kto Żyd, kto Francuz, kto Rosjanin, a kto Polak"[1]. Rymkiewicz zresztą nie waha się przyzywać i innych sztandarowych polskich powieści tego nurtu, gdy pisze (po trosze wbijając szpilę idealistom):
"Słuchając niedwuznacznych aluzji Białeckiego, kojarzył we wspomnieniach społecznikowskie lamenty i kompleksy winy, pod ciężarem której uginali się sentymentalni Judymowie, i której źródłem było egzaltowane poczucie odpowiedzialności za lud i proletariat, wynikające z polskiej tradycji cierpiętnictwa, i odgradzał się ironicznym uśmiechem od szantażu historii i przeszłości, i od ciężaru dziedzictwa pozostałego po ojcu i dziadkach"[2].
Jednym z takich idealistów jest główny bohater Paweł Gaertner, który po ucieczce ze zburzonej w Powstaniu Warszawy, po kryjomu dostaje się do pałacu rodzinnego w kilka godzin po ucieczce swego ojca-Niemca, ewakuowanego przez umykających hitlerowców. Paweł jest celnie (i bardzo aktualnie) scharakteryzowany przez swego wuja Romana, który również pod osłoną nocy dostaje się do rezydencji, gdzie wdaje się z nim w długą dysputę:
"No, ty już od dawna komunizowałeś! Byłeś, wybacz, typowym fabrykanckim synalkiem bogatego ojca, mogącego sobie pozwolić na luksus utrzymywania syna zabawiającego się w komunizm"[3].
Tymczasem Paweł po części wspomina, a po części dyskutuje z napotkanymi robotnikami fabryki ojca, zdarzenia targające Łodzią od samego początku XX w. "Wszystkie myśli, daty i fakty pomieszały się, rok 1905 z rokiem 1933 i z rokiem 1945, Wima z fabryką Geartnerów, właściciel Widzewskiej manufaktury, Markus Kon, wzywający przeciwko robotnikom oddziały konnej i pieszej policji, z dziadkiem Hansem Gaertnerem, otwierającym bramę fabryczną na przyjęcie sotni Kozaków Kubańskich"[4]. Niestety, owe reminiscencje i pomieszania zajmują lwią część książki, zdarzeń końca wojny i powojnia są tu śladowe ilości. Rymkiewicz chwilami wplata takie skądinąd słuszne zdania, jak:
"(...) nie jest zasługą, lecz obowiązkiem każdego pokolenia dzieło w dziedzictwie otrzymane nie tylko zachować, lecz rozwinąć i własnym wysiłkiem dorobek powiększyć dla dobra kraju"[5].
Ale zbyt wiele jak dla mnie znaleźć tu można treści gloryfikujących rewolucję bolszewicką, piętnujących kapitalizm czy skupiających się na niedoli proletariatu - a także dyskusji między robotnikami, niczym z powieści komsomolskich. Oddać trzeba Rymkiewiczowi sprawiedliwość, że trudno było inaczej pisać wówczas (1961 rok), a on (oczywiście z pewną przyganą) przemyca nieoczekiwane i godne zastanowienia treści: o tym, że wśród mieszkających w Łodzi Niemców byli także ludzie zaangażowani w walkę ideową, nie tylko bogaci fabrykanci, a owi Niemcy "w trakcie" integracji często bardziej czuli już się Polakami. Oraz pokazuje, że kapitaliści także bywali dobroczyńcami, że angażowali się w pomoc społeczną, że byli tytanami pracy i poświęcali wszystkie siły dla dobra fabryki - nie jako budynku i kapitału, ale jako wspólnoty ludzi pracy. I że wojna wywołała rozłam w poprzek dotychczasowych podziałów (było biedota-bogacze, teraz Niemcy - nie-Niemcy). Wkłada także prorocze de facto słowa w usta wuja Romana:
"Idą do nas tutaj ci «zbawcy świata» ze swoim strasznym człowiekiem kolektywnym i społeczeństwem mrówek i termitów, prawdziwym «widmem komunizmu»! Bo to jest właśnie najstraszniejsze, to «życie w gromadzie», «zbiorowość», «kolektyw», to, co zabija indywidualność - deklamował - co zabija duszę w człowieku! (...) Ten błazen Churchill zamiast rzucić desant na Polskę dał się wyprzedzić sowietom"[6].
Szkoda tylko, że nie opisał szerzej owych losów Niemców, które mogły być podobne do tych, zgotowanych w akcji "Wisła" parę lat później.
[1] Władysław Rymkiewicz, "Ucieczka z ziemi obiecanej", Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej , 1961, s. 33.
[2] Tamże, s. 118.
[3] Tamże, s. 44.
[4] Tamże, s. 132.
[5] Tamże, s. 35.
[6] Tamże, s. 44.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.