Dodany: 28.02.2021 15:59|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

3 osoby polecają ten tekst.

Czytatka-remanentka II 21


Dobry to był lekturowo miesiąc, ale coś za coś - nie starczyło czasu na większe i bardziej przemyślane teksty o wszystkim, co przeczytałam, więc o tych "pechowych" tytułach tutaj zbiorowo:

Dom z dwiema wieżami (Zaremba Bielawski Maciej (Zaremba Maciej)) (5)
Historia rodziny, wpisana w najnowszą historię Polski, a jeszcze bardziej w historię polskiego antysemityzmu (zbiła mnie z nóg jedyna nieznana mi dotąd informacja z tego zakresu, mianowicie o starannie utajnionych po wojnie działaniach Związku Lekarzy Państwa Polskiego z lat 1937-39, mających na celu oczyszczenie lekarskich szeregów z kolegów pochodzenia żydowskiego: „na dwa tygodnie przed napadem hitlerowskich Niemiec na Polskę związek lekarzy wysyła dramatyczny apel do rządu: trzeba koniecznie zabronić żydowskim lekarzom przybierania chrześcijańskich imion! (…). Polscy pacjenci nie mogą być oszukiwani i szukać porad lekarskich u wroga”[145]). Także historia dojrzewania w cieniu tajemnic, którymi okryta była niemal cała przeszłość rodziców autora i które tak mocno rzutowały na obraz rysujący się w oczach dziecka. Mroczna i smutna. Spisana pięknym stylem, ale trochę przytłaczająca ciągłymi przeskokami chronologicznymi, a jeszcze bardziej gramatycznymi (opisując ten sam epizod, autor raz pisze o sobie „ja”, raz „on”, o sobie i kimś innym „my” albo „oni”, a przy tym momentami ignoruje istnienie podmiotu domyślnego: „… biję klasowy rekord. (…) Grzegorz o zielonych oczach podchodzi i podaje rękę. Mówi, że powinni trenować razem. Mieszka sam ze swoją mamą. Objadają się jej kapuśniakiem, mocują się na wielkim łóżku, bawią się z ptaszkiem i opowiadają sobie książki. Jeszcze tej samej jesieni pokonuję Grzegorza…”[63]. Gdyby nie ten chaos, ocena byłaby nawet wyższa.

Kwiat wiśni i czerwona fasola (Sukegawa Durian) (4)
Sentaro to młody człowiek, pewnie jeszcze przed trzydziestką, który kiedyś chciał być pisarzem. Trochę się pogubił, spędził parę lat za kratami, a wtedy podał mu rękę pewien mężczyzna ze znacznie bardziej zaszarganą kartoteką; ponieważ jednak oferowana praca nie obejmowała żadnych nieczystych interesów, Sentaro mógł mu być rzeczywiście wdzięczny. Nauczył się smażyć placki dorayaki, przekładać je słodkim nadzieniem z fasoli (jeśli ktoś tego jeszcze nie wie, to tak, Japończycy jedzą fasolę na słodko, a konkretnie jeden jej gatunek, czerwoną fasolkę azuki – u nas częściej pisaną „adzuki” – robiąc z niej kilka rodzajów deserów) i prowadzić księgowość małego sklepiku czy raczej fast-foodu. Sam niechętnie jada swoją specjalność, więc też nie wkłada serca w jej wytwarzanie; ot, praca, jak każda inna, może trochę gorsza z tego względu, że z braku innego personelu pracuje na okrągło, świątek piątek, bez weekendów i urlopów. Jedyną osobą, która zgłasza się w odpowiedzi na ogłoszenie o poszukiwaniu pracownika, jest staruszka o cokolwiek niesprawnych rękach, oferująca mu pomoc w przyrządzaniu fasolowej pasty za wynagrodzenie znacznie mniejsze, niż musiałby zapłacić komukolwiek innemu. Sentaro się wzbrania, ale kiedy próbuje przyniesionego przez panią Yoshii smakołyku, dochodzi do wniosku, że zatrudniwszy ją, z pewnością zwiększy obroty sklepiku i szybciej spłaci dług wdowie po swym dobroczyńcy. Nowa pracownica codziennie dojeżdża z odległej dzielnicy, z uczuciem miesza zawartość rondla z fasolką, a utarg rośnie… Niestety, tylko do chwili, gdy właścicielka poznaje tajemnicę staruszki i nakazuje Sentaro ją zwolnić.
To koniec sklepiku, przynajmniej takiego, jakim był przez lata, ale nie koniec historii.
Opowieść jest ciepła, sympatyczna, z gatunku „dla pokrzepienia serc”, i oceniłabym ją znacznie wyżej, gdyby mi nie zabrakło na końcu potwierdzenia, że to wszystko miało jakiś sens, że Sentaro coś osiągnie dzięki wiedzy pozyskanej przez przyjaźń z panią Yoshii.

Radość życia (Ligocka Roma) (5)
Najlepszym określeniem zamieszczonych w książce tekstów będą chyba „migawki z życia” – bo to trochę zapiski dziennikowe, trochę wspominki, trochę nie tyle felietony, co luźne przemyślenia na najróżniejsze tematy, a wszystko spisane pięknym, kształtnym językiem, nasycone emocjami. Na marginesie: aż mnie tarmosiło, gdy czytałam, jak autorka pozwalała sobą poniewierać za czasów swojej pracy w teatrze i filmie. Jak można z własnej skromnej pensji kupować akcesoria do kostiumów i w ogóle nie zareagować, kiedy ktoś je sobie przywłaszcza? Jak kostiumolog może brać na siebie winę za kogoś, kto nie zorganizował grymaśnemu i skąpemu aktorowi funduszy na przekąskę, i naprawiać cudzy błąd kosztem własnej kieszeni? Uważam się za osobę mało asertywną, wskutek czego wielokrotnie zdarzało mi się pracować za darmo w nadgodzinach lub za wynagrodzenie poniżej najniższej krajowej stawki godzinowej, ale żeby oddawać już zarobione pieniądze w celu ułatwiania życia komuś, kto zarabia wielokrotnie więcej i do tego mojej pracy nie szanuje – o, nie! Zresztą sama autorka dalej jednoznacznie pisze, że z perspektywy lat żałuje swojego zaangażowania w ten cały teatralno-filmowy biznes, który generalnie człowiekiem pomiata, jest źródłem zawiści, upokorzeń, daremnych iluzji. Ale cóż miała robić, znalazłszy się na emigracji, jeśli nie to, co umiała? Dopiero z czasem doszła do tego, że również pisać potrafi i że może się z tego utrzymać – i dobrze, bo to robi świetnie!

Australijczyk (Niedźwiecki Marek) (4,5)
Zapiski z licznych podróży autora na ulubione antypody, proste, bezpretensjonalne, oszczędne w słowach, tak jak jego wpisy na blogu, zilustrowane mnóstwem pięknych zdjęć. W tym jednego misia koala. Za akcenty niedźwiedzie zawsze dodaję pół punktu .

Nie ma czasu: Myśli o tym, co ważne (Le Guin Ursula K. (Le Guin Ursula Kroeber)) (5)
Wbrew pozorom nie jest to fantastyka, lecz zapiski autorki z bloga, który zaczęła prowadzić koło osiemdziesiątki. O starości, o literaturze, o tak zwanej amerykańskiej demokracji (i innych rzeczach, które jej się w ojczyźnie nie podobały) i o kocie, którego właśnie przygarnęli z mężem. Mądre, trafne, pisane pięknym językiem – świetna lektura!

Mózg: Granica życia i śmierci: Co neurobiologia mówi o stanie wegetatywnym i szarej strefie świadomości (Owen Adrian) (4,5)
Kolejna moja medyczna lektura to relacja z wieloletnich badań autora nad świadomością ludzi pozostających w stanie wegetatywnym/zespole zamknięcia. Stały się one możliwe dopiero przy zastosowaniu nowoczesnych badań obrazowych i z jednej strony zrewolucjonizowały spojrzenie na osoby z ciężkim uszkodzeniem mózgu – bo okazało się, że przynajmniej część z nich, choć nie jest w stanie powiedzieć „a”, ruszyć palcem ani mrugnąć, potrafi na polecenie wyobrazić sobie określoną czynność, czego odzwierciedleniem jest aktywność określonych obszarów mózgu. Z drugiej jednak, i tak wyniki tych badań nie mogą się przekładać na żadne arbitralne decyzje co do tak zwanej „uporczywej terapii” takich pacjentów – bo ani stwierdzenie, ani brak świadomości nie koreluje jednoznacznie z rozległością uszkodzeń mózgu ani z rokowaniami wystąpienia poprawy. Autor ma dar opowiadania i nie przesadza z fachową terminologią, chociaż momentami nieco za bardzo się rozgaduje.

Ucho Igielne (Myśliwski Wiesław) (5)
Zaczynająca się jak kryminał, niby realistyczna, ale w gruncie rzeczy trochę oniryczna i alegoryczna opowieść o starości i młodości, pamięci, przemijaniu. Stylistycznie jak zwykle perfekcyjna i z masą mądrych przemyśleń, ale jednak nie do końca idealna – troszeczkę mi przeszkadzało pomieszanie dwóch nurtów narracji (nie ma odstępów między jednym a drugim, a dialogi bywają w ten sam sposób wplecione w inne dialogi, gdy ktoś komuś przytacza rozmowę, w której sam brał udział czy której był świadkiem), trafiło się też parę sekwencji ponad miarę rozwleczonych, a w gruncie rzeczy mało istotnych (fetowanie pisarza-samouka, sceny z prywatnych kwater, gdzie zamieszkiwał narrator w trakcie studiów). Momentami miałam wrażenie lekkiego déjà vu, bo niektóre fragmenty, gdyby je pozbawić cech charakterystycznych (w sensie imion, miejsc itp.) można by równie dobrze przypisać do „Widnokręgu” czy „Ostatniego rozdania”.

Bradbury Bianca – The Antique Cat (5),
Ciepła, sympatyczna i trochę już spatynowana upływem czasu (wydana w roku 1945, z charakterystycznym dla pierwszej połowy XX wieku stylem ilustracji, jaki dzisiejszych ośmio-czy dziesięciolatków pewnie nie zachwyci, będąc dla nich zbyt realistycznym i zbyt mało barwnym. A które z nich widziało kiedykolwiek lalkę z porcelanową głową, będącą drugoplanową bohaterką opowiadania?) historyjka dla dzieci, przedstawiająca dzieje ulicznego kota, który przypadkiem znajduje dom w sklepie z antykami. Do przeczytania w godzinę, najlepiej przed snem, żeby się potem człowiekowi przyśnił rozkosznie mruczący kocur o lśniącym czarnym futerku…

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 614
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Margiela 03.03.2021 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobry to był lekturowo mi... | dot59Opiekun BiblioNETki
O, "Kot antyczny" musi być rozkoszny:)
O "Domu z dwiema wieżami" ciągle pamiętam i na pewno przyjdzie na niego czas. I co do Myśliwskiego odczucia miałam bardzo, bardzo podobne. Sceny ze stancji też bym wycinała nielitościwie, pisarza-samouka już niekoniecznie, bo choć nie może się wylegitymować żelaznym związkiem z całą resztą fabuły, to jednak wyrazisty do drapieżności. "Ucho..." zrobiło na mnie wrażenie rzeczy, której ostatecznie czegoś brakuje, i to czegoś nieuchwytnego raczej...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.03.2021 15:28 napisał(a):
Odpowiedź na: O, "Kot antyczny" musi by... | Margiela
Jest rozkoszny, podobnie jak opisany w "Nie ma czasu" kot Ursuli LeGuin - chyba jej ostatni, bo na rok przed jej śmiercią, kiedy zakończyła prowadzenie bloga, jeszcze żył i miał się dobrze:
https://www.ursulakleguin.com/blog/2017-archive?rq=Pard, wpis 128
Jeśli nie czytałaś, to bardzo polecam - mądre słowa, mądre myśli.

Pewnie, gdybym "Ucho Igielne" czytała jako pierwsze, to by mi się wydało doskonałe, ale po "Traktacie..." - który właśnie to coś nieuchwytnego ma - musiało się ukazać jako odrobinę ułomniejsze...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: