Dodany: 30.01.2021 14:11|Autor: Rbit

Jedzie, jedzie pan Zelman...


Przykład, jak połączyć wysokojakościową pracę naukową z ciekawym opowiedzeniem historii. I to w zdecydowanie szerszym kontekście, niż wynikałoby z tytułu.

Na początku poznajemy Zelmana Wolfowicza, który dzięki umiejętnościom i sprytowi, za pomocą układu łapówkarskiego i klientelistycznego przez 25 lat w połowie XVIII w. nieformalnie rządził starostwem drohobyckim.
Dalej autor analizuje szybko powstałą legendę pośmiertną Zelmana (w tym nawet wampiryczną), sposób opowiadania o nim przez historiografię polską, żydowską i ukraińską, wykorzystywanie jego historii do uprawiania bieżącej publicystyki i polityki.
Szczególnie ciekawa jest kwestia dyskusji, czy Żydzi arendowali cerkwie, i specyfiki ukraińskiego antysemityzmu.
Obok tego etnograficzna analiza obrzędowej pieśni "Jedzie, jedzie pan Zelman", która wbrew twierdzeniom wielu badaczy okazuje się nie być związana z Zelmanem Wolfowiczem.
Na koniec najciekawsza dla profesjonalnych historyków próba analizy losu Wolfowicza nowoczesnymi metodami:
• teorii intersekcjonalności (o tyle ciekawej, że mającej korzenie w feminizmie),
• modelu spójności społecznej.

Najbardziej podobał mi się fragment, gdy autor analizuje, jak każdy kolejny historyk, aby ubarwić opowieść, dodawał od siebie coś w opisie relacji między Zelmanem a starościną Dorotą Tarłową. Krok po kroku z prostego układu biznesowego otrzymaliśmy historię burzliwego romansu.

Bardzo przypominało mi to podobną analizę rodzenia się legendy Hypatii z Aleksandrii i jej prześladowców, autorstwa Marii Dzielskiej. Poprzez lokalność bohatera opowieści praca Tomasza Wiślicza nie będzie tak znana, jak praca Dzielskiej. Jakością jednak niewiele jej ustępuje.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 637
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: