Dodany: 20.01.2021 20:31|Autor: dot59
Jak odczarować złotego młodzieńca?
Czyja to była książka? Biorąc pod uwagę datę wydania, pewnie cioci Krysi, która w roku 1929 jako jedyna w rodzinie była w wieku stosownym do czytania romansideł dla nastoletnich panienek. Mama też ją pewnie później czytała, ale chyba nie była jakoś specjalnie zachwycona, bo nigdy mi o niej nie wspominała. Ja odkryłam ją w biblioteczce dziadków, przyrzuconą nowszymi tytułami, przeczytałam i zapomniałam aż do chwili, kiedy po latach trafiła do mnie razem z paroma innymi starociami, których nikt nie palił się przygarnąć. Stanęła na półce i znów czekała. Wyciągnęłam ją parę dni temu na zasadzie „co by tu wziąć, żeby się zmieściło do torebki i szybko czytało?”. Wyciągnęłam… i trafiłam w świat sprzed stu lat.
Oto umiera niejaki pan Edward Jaszowski, starszy wdowiec (starszy to pojęcie względne, bo do dzisiejszego wieku emerytalnego mu jeszcze daleko), który, pochodząc ze zubożałej szlachty, wiele pracy musiał włożyć w to, by wykształcić siebie i braci i zabezpieczyć byt rodziny. Pozostawia po sobie skromne, ale nieźle prosperujące gospodarstwo, wakat na stanowisku dyrektora farbiarni, syna z pierwszego małżeństwa i wychowankę, sierotę po siostrze swojej drugiej żony, która – nie pamiętając własnych rodziców – przylgnęła do niego i pokochała jak rodzonego ojca. Jerzy, ukończywszy studia, trwoni ojcowską krwawicę na zagranicznych salonach. Osiemnastoletnia Lenka (wpadłby ktoś na to, że to zdrobnienie od Leonii?) marzy o dalszej nauce, ale rodzinna debata pozbawia ją złudzeń: na to środków raczej nie starczy, a wedle prawa wszystko, co po ojcu pozostało, należy się Jerzemu. Młodzi prawie się nie znają, a pierwsze spotkanie nie wypada najlepiej. On widzi w niej naiwną prowincjuszkę, która w dodatku ośmiela się mu prawić morały; ona boleje nad jego cynizmem i zblazowaniem, dostrzegając w nim analogię do Kaja z baśni Andersena, sama zaś pragnie odegrać rolę Gerdy. Zważywszy na gatunek powieści, nie trzeba nawet zgadywać, że przedsięwzięcie to musi zostać uwieńczone sukcesem…
Ależ to ramota! Wzruszać wzrusza, przynajmniej w paru scenach, ale ani to prawdopodobne psychologicznie ("zwyciężyłam, bo kochałam i prosiłam Boga o pomoc i wytrwanie!"[1] - podsumowuje swój triumf Lenka. Ileż szkody narobił kobietom ten powszechnie szerzony mit dobrej dziewczyny, zmieniającej złego chłopaka raz na zawsze siłą swojego uczucia, a choćby i modlitwy!), ani dobre literacko. Postacie są przestylizowane i papierowe: Lenka jest oczywiście śliczna, mądra, ma duszę anioła, a mentalność zakochanej czternastolatki, wierzącej, że wystarczy zdemoralizowanego młodzieńca parę razy wyciągnąć na spacer wśród wiejskiej przyrody i od czasu do czasu zaprowadzić do kościoła, a zetrze się z jego duszy piętno wszelkiego grzechu; Jerzy najpierw jest kreaturą tak rozwydrzoną i nieprzyjemną, że nikt prócz panien o podobnej naturze patrzeć nań nie może, po czym pod cudownym wpływem Lenki doznaje diametralnej przemiany, stając się czystym niczym utytłana koszulka, potraktowana wybielaczem z telewizyjnej reklamy; wszystkie jego ciotki (za wyjątkiem jednej leśniczyny, która jednak jest jakąś krewną czy powinowatą bardzo daleką) to chciwe i oszczercze jędze, a wszystkie kuzynki to panny albo brzydkie i nieciekawe, albo płytkie i zepsute.
Pod względem językowym też nie jest to arcydzieło – i nie mówię tu o okropnie męczącej dla oka przedwojennej ortografii („poco”, „niema”, „Leonji” itd.), lecz o zdaniach typu: „Gęsty czarny puch rzęs podkreślał groźny błysk dwojga krzyczących rozpaczą i oburzeniem źrenic”[2], „przechyliła główkę i spojrzała przez rzęsy błyskotliwemi oczyma w oczy młodego”[3], „zestrzelą serca w jeden cudowny kwietny snop”[4], „człowieka, który sprofanował najświętsze, prawe ideały dziewczęce i czystym oczom ukazał zło i brud życia”[5], „od serca szedł do krtani jakiś potężny niewolący prąd i dławił słowa”[6].
Nawet sentyment do rodzinnej pamiątki nie zdołał sprawić, bym „Okruch zaklętego zwierciadła” oceniła wyżej niż przeciętnie…
[1] Irena Zarzycka, „Okruch zaklętego zwierciadła”, wyd. Rój, 1929, s.153.
[2] Tamże, s. 15.
[3] Tamże, s. 31.
[4] Tamże, s. 56.
[5] Tamże, s. 139.
[6] Tamże, s. 146.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.