Dodany: 20.01.2021 12:05|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Co dobre, licho wzięło; co złe, zostało, tylko nazywa się inaczej...


Nadrabiając zaległości w poznawaniu wcześniejszych etapów kariery Nastii Kamieńskiej, wróciłam w moment dziś już bardzo odległy. Jest początek roku 1996, trwa konflikt w Czeczenii, sytuacja ekonomiczna kraju pozostawia wiele do życzenia (o czym już na początku informuje nas dialog młodych małżonków, którzy przejedli honorarium za podręcznik autorstwa Loszy „od początku do końca, razem z wprowadzeniem, zakończeniem i okładką”, a wypłaty zwyczajnie nie ma: w instytucie Aleksieja „szefostwo zwyczajnie milczy i nie płaci”, zaś w milicji „przynajmniej karmią nas obietnicami z dnia na dzień”[1]), a tymczasem zbliżają się wybory prezydenckie, w nowym ustroju stwarzające dużo większe możliwości kariery i – no, cóż – zrobienia dużych pieniędzy (może nie przez samego wybranego, ale na pewno przez ludzi z jego ekipy). Ludzie zaangażowani w kampanię z tej lub innej strony poszukują więc wszelkich sposobów, by ugrać coś przeciw kontrkandydatom. Nieprzecenionym atutem w ich rękach może się okazać wiedza niejakiego Pawła Dmitrijewicza Saulaka, dawnego kagiebisty, a w nowej Rosji bliskiego współpracownika wysoko postawionego oficera z „tej samej instytucji, tylko o innej nazwie”[2] (co to za piękny polityczny smaczek!). Tuż po śmierci generała Bułatnikowa Saulak trafił do kolonii karnej, którą właśnie teraz ma opuścić. A szef Nastii, pułkownik Gordiejew, otrzymał rozkaz zorganizowania bezpiecznego transportu byłego skazańca z Samary do Moskwy. Zadanie to powierza Kamieńskiej i Korotkowowi, przy czym Jura przygotowuje pewne pociągnięcia organizacyjne i z daleka ubezpiecza Nastię, na nią zaś spada cały ciężar kontaktu z zagadkowym kryminalistą. Podróż jest, łagodnie mówiąc, męcząca, zysk żaden, ale co trzeba było, zostaje wykonane.

Nastia wraca do zwykłej pracy, a tam jest co robić, bo choć dawniej „w Moskwie dochodziło średnio do trzech, czterech zabójstw tygodniowo. A teraz mamy siedem, osiem dziennie” i, jak uszczypliwie podsumowuje sytuację Jura, „dawniej żywi stali w kolejce po fińskie buty i wędzoną kiełbasę, a teraz martwi czekają w kolejce na sekcję”[3]. A wśród tych martwych – kilka osób zaangażowanych w kampanię wyborczą jednego z kandydatów, w tym pracownik prokuratury, zastrzelony przez ociężałego umysłowo młodzieńca, który ponoć słyszał głos nakazujący mu dokonać morderstwa, parlamentarzysta, który ni stąd, ni zowąd wepchnął własną żonę pod nadjeżdżający samochód, biznesmen, który zastrzelił się po odwiedzinach dwóch nieznanych jego rodzinie gości, i drugi, który nagle zmarł na bankiecie po zażyciu tabletki zawierającej rzadką truciznę… I starszy mężczyzna bez dokumentów, i drobny handlarz, i pracownica banku. I jeszcze – to już nie w Moskwie, ale i tym sprawom Nastia ma się przyjrzeć z polecenia generała Konowałowa – trzech mężczyzn, którzy najwyraźniej odpowiadali za wcześniejsze morderstwa co najmniej kilku osób. A tymczasem odzywa się do niej jej tajemniczy „podopieczny”, który jej uświadamia, że ci sami ludzie, którzy deptali im po piętach w czasie podróży, jeżdżą teraz za nią. Czy przez nią chcą trafić na Saulaka? Czy może chodzi im o co innego?

Zanim znajdą się odpowiedzi na wszystkie pytania, ekipa z Pietrowki będzie się musiała sporo napracować, a finał pewnie niejednego czytelnika zaskoczy (ja osobiście trafnie wytypowałam tylko jeden drobny element rozwiązania, i to dość późno). Trzeba być jednak przygotowanym na to, że przy lekturze namęczymy się co najmniej tak samo, jak Kamieńska przy rozwiązywaniu serii kryminalnych zagadek, chyba, że nie nudzą nas długie rozważania na temat ówczesnej sytuacji politycznej w Rosji, przebiegu kampanii wyborczej i knowań poszczególnych szarych eminencji, wskutek czego pierwsza połowa powieści przypomina raczej thriller polityczny, z rzadka tylko wzbogacony epizodami z prywatnego życia wybranych postaci; dopiero po spotkaniu Nastii z Konowałowem, gdy ten dostarcza jej dokumentację dotyczącą zagadkowych zabójstw, zaczyna się prawdziwa praca śledcza, a tempo akcji przyspiesza.

Nakreślony przez autorkę obraz sytuacji społeczno-politycznej – a zwłaszcza powiązań między szeroko zorganizowanym światem przestępczym a ludźmi mającymi stać na straży prawa i porządku – w ówczesnej Rosji jest bodaj czarniejszy, niż w którejkolwiek z innych jej powieści, przynajmniej z tych, które sama czytałam; nawet, gdyby był o pięćdziesiąt procent przerysowany, to i tak jest dość przerażający, budząc u czytelnika westchnienie ulgi, że nie musi on żyć w takim kraju. Na szczęście jednak klimat powieści tworzą nie tylko ponure szczegóły polityczne i ekonomiczne, ale także luźniejsze rozmowy śledczych i scenki z życia małżeńskiego Nastii i Loszy (zwłaszcza urocze dialogi przy przygotowywaniu posiłków, gdy Czistiakow żartobliwie wypomina żonie jej całkowity brak zaangażowania w prace domowe), a autorka pisze tak sprawnie i zgrabnie, jak zawsze, więc ostateczne wrażenia z lektury okazały się pozytywne.

[1] Aleksandra Marinina, „Sprawiedliwy oprawca”, przeł. Aleksandra Stronka, wyd. Czwarta Strona, 2019, s. 13.
[2] Tamże, s. 16.
[3] Tamże, s. 218.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 473
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: misiak297 20.01.2021 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nadrabiając zaległości w ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Czekałem na Twoją recenzję.
Jeśli znajdę czas, tę Marininę przeczytam w lutym:) Już nie mogę się doczekać.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: