Dodany: 04.01.2021 17:31|Autor: zielkowiak

"Jak przetrwać w mieście" - poradnik dla roślin...


Rośliny mnie nie pociągają i nie fascynują. Tylko o tyle, o ile nadają się do zjedzenia (najbardziej zboża i ziemniaki) lub ładnie wyglądają i pachną (tu przede wszystkim kwiaty, lasy, łąki). Ale z czego są zbudowane, dlaczego rosną (lub nie), z kim współdziałają i jak umierają, to nigdy mnie nie interesowało. Dlatego sama z siebie nigdy bym nie kupiła sobie „Patyków, badyli” Urszuli Zajączkowskiej, ale skoro Mikołaj na święta przyniósł, mus był przeczytać.

I tu zdziwienie. Jaka to niezwykła książka jest! Napisana przez prawdziwą pasjonatkę, która sama o sobie pisze tak: „I nie mogę wprost uwierzyć, że włoski na ogonkach liściowych dyni zapanowały nad wolą tak rozczochranego człowieka, który nieraz złamał komuś nos, który tłukł się do krwi, który wiał przed policją w Wołominie, przed ochroniarzami pociągów, w których z kolegami wybijał szyby, który broił niemożliwie, który sam był trzaskany w pysk i skopany w piwnicach blokowisk, z tlącą się wiarą, że istnieje gdzieś jakieś, nie wiadomo jakie, piękno, i że ja to kiedyś zobaczę. Tak, to ja”[1].
I mimo, że to nie moje rejony zainteresowań, podróż w poszukiwaniu tego ukrytego Piękna wciągnęła mnie tak, że przez kilka dni chłonęłam tekst i przyglądałam się, z dużo większą uwagą niż zwykle, zimowym roślinom w mieście.

Okazało się, że już same nazwy roślin mogą być fascynujące: maziczka wytworna, nawarecja sztywna, krzywoszczeć przywłoka, adiantum włosy Wenery, ukęśl filipińska, owsica spłaszczona, strzechwa bezząb, kosmos podwójnie pierzasty… Nie, żebym wiedziała, co to jest i kiedykolwiek widziała na własne oczy, ale brzmią pięknie!
Niewiele zrozumiałam o przewodzeniu wody w drzewach i trawach, o holoagrofitach, drewnie reakcyjnym, antropofitach, apoptozie, kambium itp., choć opisane to było fantastycznym językiem… Za to rośliny ruderalne, opisy zwykłych badyli w rozdziale „Chrzęsty nocne Wołomina”, wpływ księżyca na ruch taneczny mięty, ochrona własna roślin przed ogniem, gojenie się ran i w końcu coroczna śmierć zieloności zaintrygowały mnie bardzo. Na tyle, że zajrzałam do bloga autorki - pani adiunkt SGGW - ale niestety dawno nie był uzupełniany.

[1] Urszula Zajączkowska, "Patyki, badyle", wyd. Marginesy, 2019, s. 178.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 316
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: