Dodany: 30.12.2020 20:36|Autor:

z okładki


"Szkoła uczuć" jest chronologicznie trzecią powieścią Flauberta - po "Pani Bovary" i "Salambo" - jednak dla wielu miłośników literatury pozostaje pierwszym, bo najukochańszym utworem mistrza z Normandii. Napisana z epickim rozmachem, wypełniona tłumem bohaterów pierwszego, drugiego i trzeciego planu, otwarcie drwiąca ze schematów edukacyjnej powieści Balzakowskiej, stanowi - wedle określenia samego autora - moralną i uczuciową historię pokolenia urodzonych w latach dwudziestych XIX wieku, na tle romantycznego, przed-Hausmannowskiego Paryża, który w wizji Flauberta staje się jeszcze jednym, o ile nie najważniejszym bohaterem powieści. "W roku 1869 »Szkoła uczuć« była zbyt nowoczesna, by spodobać się czytelnikom i krytyce - pisze w »Przedmowie« Ryszard Engelking. - Raziła przedstawionym bezlitośnie obrazem ludzkiej małości i bezsensu istnienia. Dopiero następna generacja zaczęła ją podziwiać i rozumieć. Huysmans w przedmowie do »Na wspak« nazwał »Szkołę« biblią młodej literatury. Prousta zachwycało w niej odkrywcze użycie różnych form czasu przeszłego i nowatorstwo formy: »To, co dotąd było akcją, staje się wrażeniem. Przedmioty są równie żywe jak ludzie«. Dziś, po stu pięćdziesięciu latach, »Szkołę uczuć« uznaje się zgodnie za jedno z arcydzieł, które wytyczają drogi rozwoju powieści".

Do tej pory "Szkoła uczuć" istniała w języku polskim w jednym, wielokrotnie wznawianym przekładzie Anieli Micińskiej z 1953 roku. Znakomity, kompetentnie komentowany przekład Ryszarda Engelkinga - wcześniej tłumacza "Pani Bovary" i "Korespondencji" Flauberta z George Sand - jest pierwszym nowym polskim tłumaczeniem tej wielkiej powieści od ponad sześćdziesięciu lat.


"Podróżował.
Poznał melancholię parostatków, chłód świtów pod namiotem, szum w głowie od ruin i pejzaży, gorycz urywanych nagle przyjaźni.
Powrócił.
Wiódł życie towarzyskie, przeżywał nowe miłości. Ale nieustanna pamięć pierwszej odbierała im cały smak; zresztą nie odnajdywał już w sobie wieńczących uczucie porywów pożądania.
Przygasły również jego ambicje duchowe. Minęły lata; przywykł do bezczynności umysłu i martwoty serca.
Pod koniec marca 1867, o zmierzchu, kiedy był sam w swoim gabinecie, weszła jakaś kobieta.
- Pani Arnoux!
- Fryderyk!
Ujęła go za ręce, podprowadziła do okna i przyglądała mu się, powtarzając:
- To on! Tak, to on!
W półmroku wieczoru widział tylko jej oczy pod skrywającą twarz czarną koronkową woalką.
Położywszy na skraju kominka portfelik z rdzawego aksamitu, usiadła. Obojgu głos uwiązł w gardle, uśmiechali się jedno do drugiego".

(fragment powieści)


[Wydawnictwo Sic!, 2016]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 403
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: