Dodany: 09.12.2020 16:33|Autor: Marioosh

Słaba i mocno zwietrzała ramotka - tom 1


Zdruzgotany i zaniedbany Old Shatterhand udaje się na południe Dzikiego Zachodu, by poinformować Apaczów o śmierci ich wodza Winnetou. Po drodze przytrafia mu się wiele wydarzeń – uwalnia perskiego księcia Dżafara Mirzę z niewoli Komanczów, porywa ich wodza To-kej-chuna i wymienia na pozostałych jeńców, a następnie wypala z wodzem fajkę pokoju i w otrzymuje od księcia w podziękowaniu perski sztylet.
Następnie akcja przenosi się na Bliski Wschód – Kara Ben Nemzi wybiera się do Persji, po drodze odwiedza swojego przyjaciela Hadżi Halefa Omara, który został szejkiem szczepu Haddedihnów i wspólnie udają się do plemienia Szammarów w celu odnowienia zerwanych stosunków. Podczas podróży przez Pustynię Arabską ścierają się z Szeraratami, wrogami Haddedihnów i zostają skazani na walkę o życie z dwoma lwami w opuszczonych ruinach. Po zabiciu lwów, z których jeden wyrządza wielkie szkody jako lew krwawej zemsty, dochodzą z Szeraratami do zgody, a następnie podążają dalej do Persji – tu z kolei podczas rejsu tratwą po Tygrysie trafiają na Persów należących do tajemniczej sekty sprzeciwiającej się szachowi.

Jak to zwykle u Karola Maya bywa, dzieje się w tej książce wiele, ale to „dzianie się” jest dość jałowe – ktoś wpada do niewoli, dzielny Old Shatterhand / Kara ben Nemzi go uwalnia, za chwilę znowu dochodzi do jakiegoś porwania, a potem do uwolnienia, potem ktoś usiłuje naszych bohaterów oszukać, ale mu się to nie udaje... i tak się to kręci, i tak przez głowę przelatuje i niczego w niej po sobie nie pozostawia. Akcja się toczy, bohaterowie się przemieszczają, czarne charaktery są naprawdę czarne, alter ego Karola Maya jest niezmiennie szlachetny, przenikliwy, sprytny i mądry, a skradać się potrafi pełznąc na palcach i piętach, jego przyjaciel Hadżi Halef Omar jest niezmiennie przykładem kwiecistości mowy – tak więc wszystko po staremu. Czy więc warto czytać tę bezlitośnie przestarzałą ramotkę? Wydaje mi się, że nie i obawiam się, że Karola Maya dziś czytają już tylko ci, którzy zaczytywali się nim jako chłopcy kilkadziesiąt lat temu – dzisiejszej młodzieży taka banalna literatura już nie zainteresuje.

I nie byłbym sobą, gdybym się trochę nie popastwił nad polskim wydaniem tej książki. Ta, którą czytałem, została wydana w 1993 roku przez Małopolską Oficynę Wydawniczą Krak-Buch i zostały tu wykorzystane wszystkie stosowane przez to wydawnictwo chwyty – przede wszystkim opublikowano ją według własnego widzimisię; z niemieckiego oryginału zachowano tylko tytuł, reszta to już totalna samowolka. W oryginale z 1898 roku książka ma pięć rozdziałów, po przejęciu praw autorskich przez Karl-May-Verlag podzielono ją na piętnaście części – tymczasem tutaj mamy do czynienia z trzynastoma rozdziałami, pozostałe dwa „poszły” do tomu „W lochach Babilonu”. Treść, tytuły rozdziałów i zachowana przedwojenna stylistyka ewidentnie wskazują na to, że to wydanie oparto na groszowych książkach z 1927 roku – wtedy książki Maya wydawano w sposób jeszcze bardziej egzotyczny: „Szatana i Judasza” podzielono na 11 zeszytów po 95 groszy za sztukę, „W kraju Mahdiego” miało tych zeszytów 15, a „Ród Rodrigandów” 17. Z cyklu „W kraju Srebrnego Lwa” wydano w tymże 1927 roku 11 zeszytów, na tom „Lew krwawej zemsty” złożyła się treść czterech z nich: „Dżafar mirza”, „Dżafar mirza, część II”, „U Haddedihnów” i „Sillan”. Błędy w tej książce to już tradycja oficyny Krak-Buch, jest ich co niemiara, zarówno stylistycznych, jak i gramatycznych ale też, co gorsza, ortograficznych; moje perełki to, po pierwsze tytuł rozdziału „Erski mirza”, gdzie powinno być „Perski mirza”, a po drugie zdanie: „trzeba się było iść tyłem” – w internecie są zeskanowane zeszyty tego cyklu i tam znalazłem, że „trzeba się było cofać”.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 343
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: