Dodany: 01.12.2020 17:49|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

Czytatka-remanentka XI 20


Tu kilka listopadowych lektur, na których porządne zrecenzowanie brakło mi czasu.

Ucha, fochy, tarapaty czyli Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o polszczyźnie i o co nie baliście się zapytać (Hącia Agata) (5)
Na ogół nie mam kłopotów z poprawnym mówieniem i pisaniem, co nie znaczy, że nie miewam czasami wątpliwości, czy na przykład z dwóch uznawanych przez słowniki form danego wyrazu jedna nie jest jednak bardziej poprawna, albo czy dany kolokwializm wszedł już na tyle w powszechny użytek, by językoznawcy dopuścili zastosowanie go w tekście publicystycznym. Dlatego też przepadam za wszelkimi poradnikami językowymi i czytam każdy, który mi wpadnie w ręce. „Ucha, fochy, tarapaty” powstały na kanwie pytań zadawanych autorce przez radiosłuchaczy. Na potrzeby książki każda odpowiedź została podzielona na cztery poziomy. Pierwszy – najbardziej lapidarny: „tak”, „nie”, „można i tak, i tak”. Drugi – z krótkim objaśnieniem, dlaczego tak, a nie inaczej. Trzeci jeszcze obszerniejszy, z wywodami etymologicznymi i historycznymi, tłumaczącymi dane zjawisko językowe, i czwarty, uzupełniający, czy to z wzorcami odmiany, czy z różnymi ciekawostkami. Świetnie się to czyta, aż żal, że tak szybko się kończy.

Książka poniekąd kucharska (Chmielewska Joanna (właśc. Kühn Irena)) (powt.; ocena bez zmian)
Książka o kuchni, napisana przez osobę, która gotować nie lubiła – czy to nie absurd? A właściwie dlaczego? Przecież komuś, komu czasu szkoda na pilnowanie trzech garnków, zawartość każdego z których winna się gotować/dusić w innym tempie, i równoczesne siekanie, kręcenie, ugniatanie, lepienie czy doprawianie czegoś, co za chwilę znajdzie się w garnku czwartym, szczególnie zależy na tym, żeby móc przyrządzać potrawy łatwo, szybko i z efektem w miarę przewidywalnym. To „w miarę” jest tu istotne tak samo, jak tytułowe „poniekąd”. Pierwsze dlatego, że typowy przepis nie obejmuje zaleceń w rodzaju: „kiedy już postawisz garnek na kuchence, nie wychodź z kuchni, póki go nie zdejmiesz z ognia/nie wyłączysz gazu” i „zanim dodasz kolejny składnik, sprawdź, czy na pewno masz pod ręką ten właściwy”. Drugie dlatego, że od sensu stricto przepisów (które tu podane są raczej w wersjach „na oko”, niż z precyzyjnie wyliczonymi proporcjami składników i czasem przygotowania) więcej jest materiałów, kwalifikujących tę książeczkę jako kulinarne silva rerum: wspomnień potraw jadanych w dzieciństwie czy też podczas rozmaitych podróży, wyznań dotyczących osobistego stosunku autorki do danego produktu czy dania, wreszcie historyjek z gotowaniem i jedzeniem w roli głównej (część jest tak absurdalna, że można je traktować raczej jako kabaretowe skecze – tym bardziej, że niektóre, w oprawie bardziej literackiej, pamiętamy z jednoznacznie humorystycznych utworów Chmielewskiej – jednakowoż ponoć zdarzyły się naprawdę i w części przypadków ujawnione są nawet osoby odpowiedzialne za dany wyczyn). Czyta się to lekko i z uśmiechem. Trochę inspiracji kulinarnych też można zaczerpnąć, pod warunkiem, że lubimy dużo zasmażki, majonezu i śmietany.

Zew krwi (London Jack (właśc. Chaney John Griffith)) (powt.; ocena bez zmian)
Oglądając najnowszą ekranizację jednego z najsłynniejszych utworów Jacka Londona, już na początku zdałam sobie sprawę, że coś mi się w szczegółach nie zgadza. Za nic nie mogłam sobie przypomnieć, by London zamieszczał opisy wybryków w domu sędziego, jakich mógłby Buckowi pozazdrościć jego czystej krwi krewniak ze zwariowanej komedii „Beethoven”, a już kiedy na horyzoncie ukazali się pocztowcy, z których jeden był młodzieńcem o skórze czarnej niemal jak heban, a drugi – uwaga! – kobietą z widoczną domieszką krwi indiańskiej, noszącą niebieskie okulary przeciwsłoneczne, nie wytrzymałam i sięgnęłam po literacki pierwowzór, by znaleźć potwierdzenie, że nie mam sklerozy i nie zapomniałam o obecności tam podobnych scen i postaci. W istocie rzeczy, zgadzała się tylko profesja i nazwiska, zaś jeśli chodzi o powierzchowność, to u Londona Perrault był niemłodym Kanadyjczykiem pochodzenia francuskiego, drobnej budowy, i o skórze ogorzałej, ale na pewno nie czarnej, zaś François (nie Françoise!) potężnej postury Metysem. Mniej więcej podobnie, jak w oryginale, wyglądała historia z kolejnymi właścicielami Bucka, ale tylko do pewnego momentu. Postać Thorntona została rozbudowana, a wątek z jego udziałem zmieniony, i tylko to filmowcom wybaczyłam, bo dzięki temu miał co zagrać Harrison Ford, w tej roli niezmiernie wzruszający. A samo opowiadanie – cóż, surowe, brutalne, a jednocześnie mające swoisty urok, jak przyroda dalekiej Północy.

Szczęście jest kotką (Berberich Ewa) (4)
Sympatyczna opowieść, przedstawiająca radości i smutki kotki i jej opiekunki w formie… kocio-ludzkich rozmów. Trochę mi przypomina czytanego ostatnio „Typowego kota”, co dowodzi, że koty polskie i niemieckie są do siebie podobne, a ci, którzy spisują ich słowa, dobrze je rozumieją :-). Może tylko autorka trochę za obszernie tłumaczy kotce meandry ludzkich tradycji, ale tę drobną przesadę równoważy piękny okładkowy portret rudej kici i jej śliczne imię – Gałganka (prawie jak moja nieodżałowana Huncwotka…)

Zero zahamowań (Rusinek Michał (ur. 1972)) (5)
Prześmiewcze felietony, analizujące teksty polskich piosenek pod względem językoznawczym. Przy czym są to głównie piosenki należące do ulubionych przez obecną władzę nurtów: disco polo, hiphopu, rapu, „słowiańskiego” metalu, pieśni patriotycznych i popu. Do tego ostatniego autor zaliczył też (mylnie, ale nie musi się znać na wszystkim) dwa utwory z gatunku alternatywy, „Zanim pójdę” Happysadu i „Dzień dobry, kocham cię” Strachów na Lachy, może rzeczywiście nie najbardziej udane pod względem literackim – słysząc je pierwszy raz, też się irytowałam - ale ponieważ potem zrozumiałam ich przesłania i z czasem nabrałam do nich sentymentu, były jedynymi, z których interpretacji się nie uśmiałam. Z reszty natomiast śmiałam się nieustannie, czasem ledwie półgębkiem, a czasem dosłownie rżąc jak koń, i równocześnie obsypując się gęsią skórką ze zgrozy, wywołanej poziomem (a raczej… brakiem jakiegokolwiek poziomu, często połączonego z niebywałą wulgarnością i chamstwem, poniżej dna po prostu) większości cytowanych tekstów.

Bardzo zimna wiosna (Tubylewicz Katarzyna) (4)
Greta, córka nazistowskiego oficera, po zwycięstwie aliantów cudem uchodzi zbiorowemu gwałtowi, którego ofiarami padają jej siostry i matka. Wraz z przyjaciółką ucieka do jednego z krajów, gdzie mimo wszystko Niemki nie są aż tak źle widziane, żeby tam odciąć się od przeszłości i pomóc finansowo żyjącym w nędzy najbliższym.
Ewa, maltretowana przez męża – znanego polityka, który na co dzień obnosi się z wizerunkiem przykładnego Polaka-katolika – ucieka do Szwecji, gdzie zostaje asystentką bogatej starszej pani.
Policjant Jens po rodzinnej tragedii stracił grunt pod nogami: żona nałogowo pije, syn prawie nie bywa w domu, a jego nękają wyrzuty sumienia z powodu (nie wiemy, czy rzeczywistego, czy tylko wyobrażonego) błędu, poprzez który nie zapobiegł nieszczęściu. Jego młodszy kolega Björn, co drugi tydzień jest prawie wzorowym ojcem dwójki dzieci (nad którymi z byłą żoną sprawują opiekę naprzemienną), a w pozostałym czasie beztroskim bon vivantem (oczywiście na miarę szwedzką). Gdy zostają wezwani do ośrodka dla nieletnich uchodźców, by przeprowadzić rozmowę dyscyplinującą z młodzieńcem, który podczas sprzeczki wyciągnął nóż, nie przypuszczają nawet, że niebawem wrócą tu z poważniejszymi zarzutami, a śledztwo, które wspólnie poprowadzą – stanowiące zarazem punkt, w którym przetną się drogi wszystkich głównych bohaterów – będzie pełne zagadek i przeszkód.
Powieść w stylu typowego kryminału skandynawskiego, ale w wersji "light" - bez drastycznych opisów zbrodni, za to z dużą ilością tła obyczajowego (stosunek Szwedów do imigrantów, rozczarowanie kolejnymi rządami, które obiecują, a nie realizują obietnic, przemoc w rodzinie, alkoholizm), z wątkiem polskim i z motywem wojennej przeszłości. Dobrze napisana, choć momentami miałam wrażenie, że w danym miejscu lepiej sprawdziłaby się scena na żywo, niż opowiadanie.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 351
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: