Dodany: 16.11.2020 21:48|Autor: Alos

Czy niektóre domy rodzą się złe?


Sprawę z Amityville zna z pewnością każdy miłośnik filmowego horroru. Powstały w 1979 roku film dał początek serii, która kontynuowana jest po dziś dzień. Są to przeważnie produkcje kiepskie, nie mające większego związku z wydarzeniami opisanymi przez Jaya Ansona. Wyjątek stanowi właśnie pierwsza część cyklu, która jest ekranizacją jego powieści, tworzoną zresztą przy współpracy z samymi Lutzami.

Historia domu położonego przy ulicy Ocean Avenue 112 w Amityville na Longe Island rozpoczęła się rok wcześniej niż wydarzenia z książki. W 1974 Ronald DeFeo, syn ówczesnego właściciela posesji, zamordował całą swoją sześcioosobową rodzinę. Wersji, dlaczego to zrobił, było kilka; jedna z nich mówiła, że słyszał głosy, które namawiały go do tego. Rok później młode małżeństwo Kathy i George Lutzowie kupują bardzo okazyjnie dom, w który miała miejsce ta zbrodnia. Początkowo nic specjalnie dziwnego się nie dzieje. Z czasem w pomieszczeniach robi się strasznie zimno, okna same się otwierają, zaczyna śmierdzieć, a ksiądz wezwany do pobłogosławienia budynku choruje. Lutzowie stają się bardziej agresywni, a ich dzieci zbuntowane. Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień, ostatecznie zmuszając rodzinę do ucieczki po dwudziestu ośmiu dniach.

Spodziewałem się zupełnie innego typu książki. Czegoś bardziej w stylu relacji, wywiadów z uwzględnieniem śledztwa, które potem nastąpiło, wątpliwości i prób wyjaśnienia tego w racjonalny sposób. Dostałem za to sfabularyzowany opis wydarzeń mających miejsce pod koniec 1975 roku. Plusem jest to, że autor nie stara się dyskutować z tym, czy działo się to naprawdę, czy jest to tylko zgrabna mistyfikacja Lutzów dzięki czemu, jeśli ktoś nie wierzy w zjawiska paranormalne, może potraktować "Amityville horror" po prostu jak powieść o nawiedzonym domu.

Bohaterami są Kathy i George Lutzowie wraz z dziećmi, ale wydarzenia obserwujemy z perspektywy trzech osób: wspomnianej pary, która styka się bezpośrednio z paranormalnymi zjawiskami i zaprzyjaźnionego z nimi księdza proboszcza, zmagającego się z atakami na siebie po próbie pobłogosławienia posesji.

Nie mogło zabraknąć oczywiście informacji o śledztwie, które miało miejsce po wydarzeniach. Zostało ledwo wspomniane w tekście, jego przebieg to praktycznie tylko notatka, ale było długie, głośne i kontrowersyjne, więc musiało się tu znaleźć. Taki sam los krótkiej wspominki spotkał uczestnictwo Eda i Lorraine Warrenów.

Książka jest krótka. Całość zajmuje niecałe 270 stron. Polska wersja wydana przez Vesper w 2019 roku okraszona jest klimatycznymi ilustracjami Macieja Kamudy, w tym obszerną mapką posesji. Powieść, poza epilogiem samej fabuły, kończy się jeszcze dwoma posłowiami. Pierwszym pióra samego Jaya Ansona, który wyjaśnia, dlaczego należy wierzyć w wersję małżeństwa, i drugim - Bartosza Czartoryskiego, który prezentuje pokrótce całą książkowo-filmową serię, tłumacząc przy okazji, dlaczego jest kiepska.

"Amityville horror" to pozycja na jeden, maksymalnie dwa wieczory. Krótka, ale dość skondensowana, napisana przystępnym językiem i czyta się ją naprawdę szybko. Całkiem niezły horror. Czy można po niej uwierzyć, że przedstawiona w niej historia wydarzyła się naprawdę? Raczej nie i łatwo odnieść wrażenie, że Jay Anson nie próbował nawet skłonić do tego czytelnika. Nie traktowałbym jej również jako rzetelne źródło wiedzy o ewentualnych wydarzeniach, bo autor dodał co nieco od siebie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 338
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: