Dodany: 09.11.2020 13:40|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Opowieść o niechcianych i niegodnych


Recenzja oficjalna PWN

Recenzent: dot59

Gdyby nie Nobel dla Orhana Pamuka, któż wie, czy w ogóle czytalibyśmy w Polsce literaturę turecką; skoro jednak ktoś zrobił dobry początek, możemy od czasu do czasu zanurzyć się w świat całkowicie nam obcy, i kulturowo, i językowo (nie oszukujmy się, nawet, jeśli się było na wycieczce w Stambule i na wczasach w Alanyi, nawet, jeśli przy tej okazji trochę się poczytało o historii Turcji i nauczyło nieco słówek, nie można powiedzieć, że zna się ten kraj i jego mieszkańców. A ja na przykład nie byłam).

Pod względem liczby tłumaczonych na polski utworów zaraz po Pamuku następuje Elif Shafak, pisarka zwracająca uwagę na położenie kobiet w tradycyjnej kulturze krajów muzułmańskich. W przejmującym, wnikliwym „Honorze” poruszyła kwestie adaptacji tureckich emigrantów do życia w społeczeństwie na wskroś zachodnim i dwoistej miary, jaką tradycjonaliści przykładają do postępowania obu płci: to, co dla mężczyzny jest nieszkodliwym grzeszkiem, kobietę i całą jej rodzinę okrywa hańbą, jaką można zmazać jedynie krwią. W swojej najnowszej powieści, „10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie”, wraca do Stambułu z 2 połowy XX wieku, by pochylić się nad losem autsajderów.

Oto Leila, w której rodzinie kłamstwo goniło kłamstwo, a obłuda obłudę, której ojciec był gotów poświęcić córkę, byle nie wyszło na jaw łajdactwo popełnione przez bliskiego krewnego; nikt nie powinien móc wybierać tylko między jednym poniżeniem a drugim, ale jej nic innego nie pozostało.
Oto Sinan, syn wdowy pracującej zawodowo – co już samo w sobie jest podejrzane, bo wszak porządna muzułmanka siedzi w domu i gotuje – która w dodatku jako farmaceutka potrafi doradzić kobiecie „lekarstwo, które sprawi, że nie będzie miała więcej dzieci”[1]; w opinii publicznej, wiadomo, „jaka matka, taki syn”[2], lecz on sam nie umiał być ani tak odważny, ani tak mądry, jak ona, przynajmniej na co dzień.
Oto Nalan, od dzieciństwa wiedząca, że niezdarny i słabo radzący sobie w szkole chłopiec Osman to tylko omyłka natury, źle dobrana powłoka, w której kryła się dusza wrażliwej dziewczyny; kiedy po wielu wyrzeczeniach udało jej się uzyskać wymarzone żeńskie ciało, miała do wyboru „tylko dwie branże, usług fryzjerskich i seksualnych”[3], a w praktyce jedynie tę drugą opcję, i to w wersji gorszej, ulicznej.
Oto Jameelah, Somalijka, odrzucona przez rodzinę z powodu przyjęcia religii zmarłej matki, wypędzona z ojczyzny przez bezrobocie, by stać się ofiarą handlarzy żywym towarem.
I Zaynab, Libanka, dotknięta genetycznie uwarunkowanym kalectwem, pragnąca „wyjechać gdzieś, gdzie stworzyłaby siebie od nowa”[4], a ostatecznie znajdująca przystań tam, gdzie Leila.
I Humeyra z syryjsko-tureckiego pogranicza, która w narzuconym przez rodziców małżeństwie znalazła tylko ból i poniewierkę, a żeby uniknąć odnalezienia przez męża, po ucieczce musiała zmienić powierzchowność.
I jeszcze Ali, „dziecko wymuszonych przesiedleń i diaspor”, artysta i rewolucjonista, który „nigdzie nie czuł się jak w domu” [5] aż do chwili, kiedy spotkał Leilę.

Oni wszyscy żyją na marginesie, w świecie, do którego szanowani mieszkańcy Stambułu nie zaglądają (albo raczej… nie przyznają się, że zaglądają), wszyscy prócz Sinana, który w dzień stara się nikomu nie rzucać w oczy, funkcjonując jako typowy średniak, „dobry obywatel, dobry pracownik i dobry ojciec”[6], zaś wieczorami ucieka „do nocnego klubu cieszącego się popularnością wśród niepopularnych”, i tam dopiero, „do społu z ladacznicami i transwestytami”[7], czuje się naprawdę sobą. Kiedy z ich grona ubywa D/Ali, dokooptowany tam na mocy uczucia, jakie połączyło go z Leilą, nici przyjaźni między pozostałą szóstką umacniają się jeszcze bardziej. Bo „nawet jeśli to prawda, że nic nie może zastąpić kochających, życzliwych krewnych, kiedy ich brakowało, to właśnie ludzie połączeni ze sobą więzami wody mogli zmyć cały ból i cierpienie nagromadzone w człowieku niczym czarna sadza. W efekcie przyjaciele mogli zająć wyjątkowe miejsce w jego sercu, znacznie większe, niż wszyscy krewni razem wzięci. Ale ci, którzy nie zostali odtrąceni przez swoich bliskich, nie zrozumieliby tego nawet za milion lat”[8].

Więc gdy Leila pada ofiarą mordercy, a w myśl obowiązującego prawa, jako osoba, której ciała nie odbiorą krewni, ma być pogrzebana na tak zwanym Cmentarzu Samotnych, miejscu dla „niechcianych, niegodnych i niezidentyfikowanych”[9], pięcioro pozostałych podejmuje decyzję tyleż szaloną, co płynącą wprost z serca: nie, nie pozwolą na to! Jak się zakończy ich eskapada i jaki morał da się z niej wyciągnąć, niech już każdy czytelnik dojdzie sam…

Ta obszerna i płynna jak wody Bosforu opowieść, która mimo ujawnionego już na wstępie morderstwa nie jest kryminałem, mimo sekwencji zakazanego uczynku, ucieczki i pościgu nie jest historią sensacyjno-przygodową, a mimo obecności elementu metafizycznego nie jest ani horrorem, ani fantastyką, odkrywa przed czytelnikiem mniej znane oblicze Stambułu – jakże inne, niż to znane z poświęconej wyłącznie rodzinnemu miastu monografii Pamuka! – i rzuca światło na mentalność tamtejszego społeczeństwa w czasach nie tak znów odległych (Leila, której życie w największej mierze wyznacza ramy czasowe akcji, przychodzi na świat w roku 1947, a opuszcza go w 1990). Ale przede wszystkim zagląda w sferę uczuć, widzianą z perspektywy ludzi skrzywdzonych, naznaczonych, odrzuconych. Po raz kolejny porusza kwestie negatywnych zjawisk społecznych, i tych szczególnie ważnych w krajach islamskich – aranżowania małżeństw bez oglądania się na wolę młodych, uniemożliwiania kobiecie wyrwania się z niechcianego związku czy w ogóle jakichkolwiek samodzielnych działań – i tych obecnych wszędzie: względności prawa (dla biednych i niemogących się poszczycić koligacjami „przepisy to przepisy (…) ale w zależności od sytuacji potrafią zamienić się w puste słowa, absurdalne zdania albo żarty bez puenty”[10]). tuszowania przemocy w rodzinie i/lub molestowania seksualnego, nietolerancji dla inności (zwłaszcza, choć nie tylko, w aspekcie seksualnym). A smutny ten pejzaż rozjaśnia przypomnieniem o istnieniu przyjaźni, czułości, miłosierdzia; choć w głównym wątku fabuły skutki tych uczuć okazują się momentami niemal groteskowe, to dla równowagi jedną z najbardziej przejmujących i krzepiących zarazem scen jest ta, gdy drogi Leili i Humeyry przecinają się nad ciałem ciężko poranionej kotki, o której życie – wbrew sugestiom weterynarza – obie kobiety postanawiają zawalczyć. I słusznie...

Dużo jest w tej powieści emocji, dużo też smaczków historyczno-obyczajowych i nieprzegadanych, a mimo to wyrazistych opisów, ale wszystkie one razem nie wywierałyby jeszcze takiego efektu, gdyby nie kapitalny, kształtny, nieco ironiczny styl autorki i nieszablonowa kompozycja opowieści, dzięki której – tak, jak toń okalająca miejsce akcji – staje się ona „zmieniającą bieg, kłębiącą się, poszukującą”[11]. Spodziewałam się powieści dobrej, ale nie przypuszczałam, że będzie aż tak dobra. Miło tak się dać zaskoczyć!

[1] Elif Shafak, „10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie”, przeł. Natalia Wiśniewska, wyd. Wydawnictwo Poznańskie, 2020, s. 113.
[2] Tamże, s. 159.
[3] Tamże, s. 341.
[4] Tamże, s. 192.
[5] Tamże, s. 204.
[6] Tamże, s. 336.
[7] Tamże, s. 337.
[8] Tamże, s. 288.
[9] Tamże, s. 365.
[10] Tamże, s. 359.
[11] Tamże, s. 437.

Ocena recenzenta: 5/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 752
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: