Dodany: 22.10.2020 08:14|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Queen Meryl
Carlson Erin

3 osoby polecają ten tekst.

Portret królowej ekranu


Ona potrafi zagrać wszystko, pod warunkiem, że to „wszystko” jest postacią płci żeńskiej, nieodbiegającą od niej w sposób znaczący typem urody i (w danym momencie) wiekiem. Młodą matkę, szukającą życiowej drogi z takim zapałem, że zapomina o własnym dziecku. Kobietę w średnim wieku, pogrążoną w smutku i prześladowaną przez traumę doznaną w hitlerowskim obozie koncentracyjnym. Umierającą na raka seniorkę licznej rodziny. Niezależną i odważną pisarkę, występującą przeciw konwenansom, a przy tym cokolwiek beznadziejnie i romantycznie zakochaną. Gospodynię domową, zamkniętą w klatce prozaicznych obowiązków i niespodziewanie przeżywającą uczucie, jakiego dotąd nie zaznała. Najbardziej modną i najbardziej wredną szefową pod słońcem. Lekko szaloną byłą hipiskę, która sama nie wie, z kim ma dziecko. Zaciętą zakonnicę, tępiącą wszelkie – prawdziwe i wyobrażone – nieprawości. Kobietę, która zrobiła największą (przynajmniej jak na swoje czasy) karierę w polityce. Przerażającą czarownicę z mrocznego lasu. Najgorszą śpiewaczkę świata. To oczywiście nie wszystko, a będzie więcej… bo przecież ona wcale nie ma zamiaru opuszczać filmowego planu!

Czy miało zatem sens tworzenie jej biografii, kiedy liczy sobie zaledwie 71 lat (co dla aktorki wcale nie musi być wiekiem emerytalnym, a niejedna przecież gra o wiele dłużej, choćby wciąż czynne zawodowo osiemdziesięciosześciolatki Judi Dench i Maggie Smith, nie mówiąc o Danucie Szaflarskiej czy Mieczysławie Ćwiklińskiej, które zeszły ze sceny dopiero u samego kresu życia, trwającego odpowiednio 102 i 93 lata!)? To trochę tak, jak gdyby założyć, że jej kariera już dobiegła końca i że w jej życiu prywatnym nie wydarzy się nic, co byłoby godne upamiętnienia. Ale jeśli takiej opowieści nie będziemy nazywać biografią, tylko portretem – dlaczego nie?

„Queen Meryl” zresztą rzeczywiście jest głównie portretem artystycznym wielkiej Meryl, odmalowującym poszczególne etapy jej kariery na kanwie najważniejszych w danym okresie ról, co odzwierciedlają tytuły kolejnych rozdziałów („Uciekająca Meryl”, „Meryl matka”, „Atomowa Meryl”[1] itd.) i ich motta, będące fragmentami kwestii odgrywanych przez nią postaci. Przy okazji nawet czytelnik, który z jakiegoś powodu danego filmu nie obejrzał, może poznać z grubsza jego fabułę, historię doboru jego obsady, parę ciekawostek z planu i/lub z życia prywatnego aktorki (na przykład, jakie były jej wrażenia z nauki języka polskiego do roli w „Wyborze Zofii”? „Sądziłam, że polski będzie równie łatwy jak włoski czy francuski, ale nic z tego. (…) każde zdanie wymaga rozbioru syntaktycznego w trakcie mówienia ze względu na to, że rzeczowniki zmieniają końcówki zależnie od tego, czy pełnią funkcję podmiotu, czy dopełnienia. To jakieś szaleństwo”[2]. A na co przydał się jej mężowi wyjazd razem z nią na plan „Pożegnania z Afryką”? Don, z zawodu rzeźbiarz, niestroniący jednak i od innych sztuk plastycznych, „namalował później akwarele ze zwierzęcymi czaszkami i afrykańskim rękodziełem, po czym sprzedał je po pięć tysięcy dolarów za sztukę”[3]) i wreszcie opinie krytyków. Dla każdego pasjonata filmu czy tylko fana aktorstwa Streep tego rodzaju dzieło może stać się cennym dopełnieniem posiadanej już przez niego wiedzy, albo po prostu podróżą sentymentalną w świat niezapomnianych hollywoodzkich obrazów światowej sławy, od „Sprawy Kramerów” i „Pożegnania z Afryką” poczynając.

Prócz wspomnianych zalet książka ma i pewne mankamenty. Pierwszym, który rzuca się w oczy, jest okładka. Bardzo dziś (z niewiadomych powodów) modne matowe tło sprawia, że biorąc książkę do ręki ma się uczucie, jakby się trzymało coś osnutego grubą warstwą pajęczyny, a nie dość tego, wystarczy, że w trakcie czytania niechcący dotkniemy palcem twarzy, by na czarnym tle zaświeciła trudna do usunięcia plama. Z niewyjaśnionych względów w wersji polskiej zmieniono całkiem ładne zdjęcie Streep na takie, na którym aktorka ukazana jest w mniej twarzowym ujęciu i w brzydszej bluzce, niż w oryginale, za to nie zmieniono kiczowatej kolorystyki napisów (neonowy róż plus żółte złoto… to by pasowało może do Dolly Parton czy Pameli Anderson, ale do Meryl???).
Drugi to brak zdjęć. Portret aktorki bez żadnego fotosu, nie licząc tego średnio udanego okładkowego? Być może to kwestia praw autorskich, trudno dociec, ale tak czy inaczej mocno zubaża to wrażenia. I nie zastąpią tego sympatyczne skądinąd grafiki Justina Teodoro, umieszczone przed każdym rozdziałem, a przedstawiające Streep w jednej lub kilku rolach, o których w danym rozdziale będzie mowa.
I wreszcie trzeci, czyli sposób narracji. Carlson, dziennikarka specjalizująca się w tematach związanych z szeroko pojętym przemysłem rozrywkowym i pisująca m. in. dla „Glamour” i „Vanity Fair”, hołduje najwyraźniej dość popularnej dziś tendencji zabawiania czytelnika metodą konferansjera, prowadzącego telewizyjny program z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych. Tu poufale zagaja niby to do swojej bohaterki („Daj spokój, Meryl, pokaż nam swoją kuchnię, będziemy miały do czego aspirować!”[4]) lub innego, obecnego gdzieś w tle aktora („Na ciebie patrzę, Tomie Hanks”[5]), tam do samych odbiorców („To jak? Mielibyście ochotę?”[6], „Wyobraźcie sobie, że (…) jesteście w swojej branży Sereną Williams, a zarabiacie tyle, co Rick Moranis. Też nie bylibyście szczęśliwi”[7], „Słuchajcie, to poważna kobieta”[8]), gdzieś wtrąci zwrot nader potoczny („sępiła od niego fajki”[9]), gdzie indziej onomatopeję rodem z kreskówki dla dzieci („Auć”[10]). Amerykańskim czytelnikom pewnie to pasuje. Mnie niekoniecznie.

Ale dla Królowej Meryl – która oby żyła i grała jak najdłużej – można te drobne niedogodności znieść. Wszak tym, co z książki zapamiętamy, będzie ona sama i jej role, a nie ktoś, kto usiłował nas zabawiać w przerwach między istotnymi partiami treści.

[1] Erin Carlson, „Queen Meryl”, przeł. Dorota Konowrocka-Sawa, wyd. Wielka Litera, 2020, s. 9.
[2] Tamże, s. 81.
[3] Tamże, s. 123.
[4] Tamże, s. 332.
[5] Tamże, s. 37.
[6] Tamże, s. 83.
[7] Tamże, s. 176.
[8] Tamże, s. 332.
[9] Tamże, s. 243.
[10] Tamże, s. 109.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 363
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: