Dodany: 18.10.2020 12:03|Autor: Marioosh

Przestroga przed łatwą kasą


Waldemar Dębkowski oprócz tego, że jest zaopatrzeniowcem pewnej spółdzielni oraz kontrolerem jej filii, jest szpiegiem pracującym dla zachodnioniemieckiego wywiadu. Od trzech lat jest „zamrożony” i co miesiąc czeka na telefon; w końcu tajemniczy Bolesław „rozmraża” go i nakazuje mu zdobycie informacji o trzech jednostkach wojskowych w województwach bydgoskim i elbląskim, które dysponują bronią rakietową. Dębkowski rozpoczyna działalność pod pseudonimem „Dorota”; w tym samym czasie przełożony Bolesława zleca mu zadanie odnalezienia Bogdana Kortyńca, młodego studenta ekonomii, który jako „Cień” przez trzy lata dostarczał niemieckiemu wywiadowi cennych informacji z zakresu przemysłu i eksportu, a przed rokiem zniknął. „Cień” ukrywa się w kombinacie rolnym u wuja pod Olsztynem i chce zerwać z przeszłością, gdyż był świadkiem upozorowanego na samobójstwo zabójstwa majora Andrzeja Saleckiego; znalezienie zabójcy majora jest też prywatną obsesją pułkownika Tadeusza Polewskiego z kontrwywiadu.

Powiem wprost: właśnie taka Anna Kłodzińska jest najlepsza – zdecydowana większość książki to nie pieśń pochwalna ku czci milicji, ale perypetie „Cienia” poszukującego mordercy majora oraz opis przestępczej działalności Dębkowskiego; praca kontrwywiadu, Służby Bezpieczeństwa oraz milicji jest tu na drugim planie. I nawet major Szczęsny pojawia się tu zaledwie na chwilę: dopiero na dwieście siódmej stronie wpada do Polewskiego z informacją posuwającą śledztwo do przodu. Ogólnie jest więc nawet dość dobrze: akcja toczy się płynnie, dylematy młodego studenta przerażonego konsekwencjami współpracy ze szpiegami wydają się być wiarygodne, a intryga jest dość kameralna i nie rozmyta jakimiś wątkami pobocznymi. Jedynie postać samego Dębkowskiego przedstawiona jest dość łopatologicznie i prostacko: skoro jest czarnym charakterem, to od razu musi być moralnym zerem pozbawionym wstydu i godności, zimnym i wyrachowanym egoistą nastawionym tylko na szybki zarobek, a równocześnie łatwowiernym frajerem, przez zaślepienie kasą niewidzącym, że kontrwywiad, mówiąc trywialnie, robi go w konia. Nie ma tu też milicyjnej laurki ani natrętnej propagandy – a pamiętać trzeba, że rok 1979 był już schyłkiem epoki gierkowskiej i nietrudno było szukać winnych pogłębiającego się kryzysu; za rok w książce „Złocisty przegrywa”, a za dwa lata w „Grzęzawisku” autorka bez skrupułów tych winnych wskaże.

Jest więc nieźle – oczywiście, jak na nasze rodzime warunki, bo Annie Kłodzińskiej jest dość daleko do Johna le Carrégo czy Fredericka Forsytha. Czyta się tę książkę dobrze, osobiście uważam ją za jedną z lepszych powieści autorki, jej główny cel - czyli przestroga przed pokusą współpracy z wrażymi siłami został osiągnięty – tak więc w sam raz na jeden jesienny wieczór się nadaje, o ile, rzecz jasna, ktoś trawi takie historyjki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 151
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: