Dodany: 12.10.2020 20:41|Autor: mnkf

„Każdego szkoda” - czy aby na pewno?


W czasach wszechogarniającej potęgi Facebooka i Instagrama można zauważyć wśród mniej lub bardziej znanych celebrytów coraz częściej pojawiający się trend pisania własnej książki. Jedną z takich osób jest Julia Oleś - blogerka (w przestrzeni internetowej bardziej znana jako „Fabjulus”) oraz swojego czasu dyrektor programowy nieistniejącego już serwisu informacyjnego Silesion.pl. Autorka książki znana jest również dzięki swemu dość kontrowersyjnemu związkowi z dziennikarzem Kamilem Durczokiem. Uważam, że można śmiało założyć, iż właśnie ta relacja nakłoniła Julię Oleś do wydania „Każdego szkoda”. Sama śledzę jej profil instagramowy, gdzie często podczas nagrywania Instastory porusza tematy toksycznych relacji, dlatego też postanowiłam sprawdzić napisaną przez nią książkę. Temat jest dla mnie mocno interesujący, ale też- nie oszukujmy się- dość często poruszany w różnorakich artykułach i poradnikach, w związku z tym byłam ciekawa, jak podeszła do tego Julia Oleś. Zdecydowanie nie jest to tematyka, w której może i potrafi wypowiadać się każdy.

Cała historia opisywana jest z perspektywy samej autorki. Fabuła wydaje się banalna. Poznajemy grupkę przyjaciółek, u których obecnie na tapecie pojawia się temat nowego zauroczenia jednej z nich- czyli skupiamy się na relacji Halinki i tajemniczego Andrzeja. Przyjaciółki stawiają sobie za cel baczną obserwację nowego obiektu westchnień Halinki i ocenę, czy mężczyzna zasługuje na jej uwagę i czy Halinka będzie przy nim bezpieczna i szczęśliwa. Okazja do „śledztwa” pojawia się dość szybko, ponieważ wszyscy zainteresowani mają okazję uczestniczyć we wspólnej imprezie. Pierwsze, co rzuca się w oczy Julii oraz pozostałym przyjaciółkom to to, że Andrzej zdecydowanie nie grzeszy urodą. Jednak sama Julia przyznaje, że po przeprowadzeniu pierwszej rozmowy z Andrzejem można odnaleźć w nim coś, co zagadkowo potrafi przyciągnąć drugą osobę. Im bardziej impreza się rozkręca, tym więcej przyjaciółki Halinki widzą znaków ostrzegawczych - Andrzej zdecydowanie nie panuje nad ilością alkoholu, jaką w siebie wlewa i niekoniecznie dobrze zaczyna się po tym prezentować. W myślach młodych kobiet zapala się czerwona lampka.

Niepokojące zaczyna się wydawać również zachowanie Halinki. Łatwo zauważyć, że traci kompletnie głowę dla Andrzeja i przez to też zaczyna zaniedbywać regularne spotkania z przyjaciółkami. Jeśli już bierze w takowych udział, to oczywiście- ze swoim wybrankiem. Na światło dzienne zaczynają wypływać zaskakujące fakty z przeszłości Andrzeja, jak ciągnąca się za nim, niewyjaśniona do końca, afera finansowa. Halinka jednak w każde tłumaczenie Andrzeja bezkrytycznie wierzy i jest przekonana, że będąc z takim mężczyzną, jak on, złapała Pana Boga za nogi.

Sytuacja zaczyna robić się naprawdę poważna, kiedy gołym okiem już widać, że Andrzej ma problemy z agresją. Z pogodnego nastroju w wybuch gniewu potrafi przejść w kilka minut, kiedy tylko Halinka powie coś, co może mu nie pasować. Na początku takie sytuacje mają miejsce, kiedy para jest ze sobą sam na sam, jednak z czasem Andrzej nie próbuje się już hamować nawet w towarzystwie. Przyjaciółki wtedy upewniają się, że Halinka potrzebuje pomocy i muszą coś z tą sytuacją zrobić. Halinka jednak bez końca wybacza wszystko Andrzejowi - on przecież po każdym ataku agresji bardzo cierpi, błaga o wybaczenie i zasypuje ją licznymi prezentami „na zgodę”.

Zdarzenia, do jakich dochodzi w związku Halinki i Andrzeja, stają się coraz groźniejsze i coraz bardziej absurdalny staje się fakt, że Halinka dalej tkwi w tym związku. Dochodzi do aktów przemocy nie tylko psychicznej, ale i fizycznej. Halinka, mimo jawnych prób zwrócenia się o pomoc do swoich przyjaciółek, nie potrafi pozbyć się Andrzeja ze swojego życia. Jest przez niego zmanipulowana, zastraszona. Jest bezsilna - tak samo jak bezsilne są już jej przyjaciółki, ponieważ kompletnie nie potrafią znaleźć rozwiązania, jak pomóc Halince, skoro ona sama nie chce - a raczej nie umie- odciąć się od Andrzeja.

„Każdego szkoda” nie jest lekturą długą - poświęciłam na nią dwa wieczory, ale spokojnie można poznać całą historię w jeden dzień, jeśli ktoś nie będzie czuł potrzeby oderwania się od wydarzeń. Jest napisana prostym językiem - nie znajdziemy tu poetyckich opisów ani wyszukanego słownictwa. Nie uznałabym tego jednak za minus - poruszany trudny temat w zestawieniu z bardziej blogowym stylem pisania być może niektórym z czytelników pozwoli łatwiej przyswoić zagadnienie. Momentami autorka próbuje wprowadzić w swoje wypowiedzi także elementy humorystyki- więc jest szansa również, że podczas lektury będzie można się szczerze uśmiechnąć.

Schemat toksycznych relacji przedstawiony został w sposób prawidłowy - widzimy typowe zachowania toksyka, charakterystyczne dla każdego z nich, widzimy także reakcje osoby, śmiało można napisać, uzależnionej od wspomnianej osoby toksycznej, która po pewnym czasie staje się tak bezbronna i zmanipulowana, że sama nie ma pomysłu, jak z tej relacji się wyplątać. Widzimy również, jak ważne dla takich osób jest wsparcie bliskich- w tym przypadku przyjaciółek Halinki. Co prawda obraz siły i intensywności kobiecej przyjaźni był, jak dla mnie, nieco przekoloryzowany i wyidealizowany, jednak oddawał istotę samego problemu. Ciągle się zastanawiam, czy Julia i Halinka nie są jedną i tą samą osobą – tylko Julia jest już świadoma siebie, przeszła długą, zapewne terapeutyczną drogę, jest uzdrowiona i przygląda się „wcześniejszej” sobie – Halince, która była pod wpływem toksyka. Być może po przeczytaniu „Każdego szkoda” czytelnik będzie w stanie zrozumieć, że dla osoby uwięzionej z toksykiem to wcale nie jest komfortowe rozwiązanie i dojrzenie do ucieczki przed tym wymaga długiej drogi.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2267
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: