Ha! Pullman, po dwudziestu latach pokusił się o prequel do swojej trylogii "Mroczne materie" i wyszło mu świetnie! Nie wiem jak dalej pójdzie "zazębianie" obu historii, ale "La Belle Sauvage" wydaje się być nawet lepsza od "Złotego kompasu". Co prawda zapatrzył się autor chyba na ekranizację i pani Coulter z brunetki stała się blondynką, ale to pikuś! Bardziej przeszkadzały mi zmiany, które zaszły w polskim tłumaczeniu.

Po pierwsze pojawia się w przekładzie jakiś PROCH i cały cykl został nazwany "Księgi prochu" a nie jest to jakaś nowa rzecz, bo ewidentnie chodzi o znany z "Mrocznych materii" PYŁ, które to określenie wydaje się bardziej przystawać do opisywanego zjawiska. Nawet jeśli ten proch bierze się z Biblii "z prochu powstałeś i w proch się obrócisz" to jednak, moim zdaniem, przenikanie pyłu pomiędzy światami brzmi znacznie lepiej niż przenikanie prochów... Brrr....

Poza tym Cyganie w jakiś bliżej nieokreślony sposób stali się GIPCJANAMI, która to nazwa wydała mi się zupełnie bez sensu. Świat równoległy, w którym ludzie mają swoje dajmony, jest odwzorowaniem świata naszego, w którym istnieje magia i magiczne stworzenia. Nie są nimi rzeczni Cyganie, których możemy też spotkać np. w "Czekoladzie" Joanne Harris lub w "Była sobie rzeka" Setterfield Diane. Po co było tak kombinować?

Nie rozumiem tego... Czy kolejny tłumacz nie czytał tego, co już zostało przetłumaczone czy też uważał, że wprowadzone przez niego zmiany są lepsze? Na pewno nie są lepsze. Chyba panie tłumaczące "Mroczne materie" miały lepsze wyczucie językowe.

- - -
La Belle Sauvage (Pullman Philip)