Dodany: 05.10.2020 22:23|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Impresja: wizerunek wodza


Biografii Józefa Piłsudskiego, którego nazwisko nawet średnio zorientowany w historii Polak musi kojarzyć z odrodzeniem własnej ojczyzny po latach zaborów, mamy już kilkanaście, począwszy od króciutkiego szkicu pióra legionowego towarzysza broni, zawierającego cokolwiek hagiograficzny i z konieczności niepełny wizerunek człowieka, „którego życie było fantastyczną bajką, a postać staje się zwolna narodową legendą”[1], kończąc zaś na obszernych dziełach Włodzimierza Sulei (ponad 400 stron) i Andrzeja Garlickiego (ponad 1000 stron). Nie wliczamy tu pozycji, niebędących sensu stricto biografiami, lecz zawierających obszerne portrety Pierwszego Marszałka Polski wraz z informacjami o jego życiu i poczynaniach („Ścieżka obok drogi” Kazimiery Iłłakowiczówny, „Strzępy meldunków” Felicjana Sławoja-Składkowskiego, „Cztery lata wojny w służbie Komendanta” Romana Starzyńskiego czy całkiem nowy „Terrorysta” Michała Wójcika, skomponowany z wypowiedzi samego Piłsudskiego w wiele lat po jego śmierci).

A jednak ten legendarny wódz wciąż intryguje, wciąż są w jego historii nie do końca odkryte karty i wciąż istnieje zapotrzebowanie na nowe opowieści, które, jeśli nie rozwieją do końca wszystkich wątpliwości, to przynajmniej rzucą na jego osobę nowe światło.
Do takich utworów należy, wydany w jubileuszowym roku stulecia bitwy warszawskiej, „Piłsudski: Portret przewrotny” Macieja Gablankowskiego, który zapragnął przedstawić czytelnikom „zupełnie inne spojrzenie na tę genialną, choć skomplikowaną i kontrowersyjną postać (…), biografię niezwykle błyskotliwą i inspirującą do niekończących się historycznych dyskusji”[2].
Bez wątpienia jest to biografia rzeczywiście nieco inna, niż wszystkie. Niemniej jednak jej przewrotność jest cokolwiek dyskusyjna. Bo przecież nie wywraca ona do góry nogami i nie obśmiewa wszystkich naszych wyobrażeń o Marszałku Piłsudskim, nie kwestionuje powszechnie znanych prawd z jego życia, nie ocenia go w sposób diametralnie odmienny, niż najbardziej wnikliwe i krytyczne prace spośród wcześniej opublikowanych.
Jej podmiot sportretowany więc został nie tyle przewrotnie, co, rzec można, impresjonistycznie: w serii obrazów z jego życia, dających pojęcie o tym, ile różnych przeciwności zmagało się w duszy tego – jakkolwiek to rozumieć – wielkiego człowieka. Takie ujęcie z konieczności nie sprzyja mozolnemu rekonstruowaniu życia i działalności bohatera w porządku ściśle chronologicznym, z uwzględnieniem wszelkich możliwych detali. Toteż czytelnik pragnący zastosować takie systematyczne i precyzyjne podejście dobrze zrobi, jeśli prócz tego będzie miał pod ręką którąkolwiek z biografii „ścisłych”, gdzie będzie mógł w każdej chwili, choćby i kilkadziesiąt razy w ciągu lektury, sięgać po stosowne fakty, daty czy nazwiska.

Ale poczyńmy najpierw założenie, że „Portret przewrotny” trafia w ręce kogoś, kogo postać Piłsudskiego fascynuje od na tyle dawnych czasów, że zdążył już się zapoznać z wystarczającą gamą szczegółów biograficznych. Wędrując teraz śladem poszczególnych opowieści, będzie miał wrażenie zanurzania się w rzeczywistość filmową, w której liczy się to, co tu i teraz: słowa, gesty, szczególnie spektakularne zachowania, i przede wszystkim klimat. Klimat, narzucany przez interakcję aktora odtwarzającego główną rolę z pozostałymi członkami obsady. Czy do poddania mu się potrzebuje ów czytelnik-widz detalicznego rozpisu: co, gdzie, kiedy?

Wypróbujmy kolejną alternatywę: oto po książkę sięga czytelnik, który z grubsza wie, kim był Józef Piłsudski… i tyle. Jeśli nie ma wyjątkowego zacięcia historycznego, sążnistą publikacją pełną detali i analiz wspartych cytatami z naukowego piśmiennictwa gotów się znudzić po pierwszym rozdziale. Ale gdy taka pobieżnie znana postać ukaże mu się w kolejnych barwnych odsłonach, dowodząc, że była nie tylko spiżowym wodzem z pomnika, ale i niepokornym uczniakiem, pechowym studentem, skłonnym do zdrad kochankiem i mężem, kochającym, czułym ojczymem i ojcem, grymaśnym szefem skłonnym obsobaczyć z góry na dół każdego bez wyjątku podwładnego, wreszcie politykiem popełniającym (jak każdy, bo wszak errare humanum est) małe i wielkie błędy – wielka jest szansa, że się nią szerzej zainteresuje, że dostrzeże w niej żywego człowieka.
Tak, impresja – wrażenie, tak samo różne dla poszczególnych osób, jak różnie widzą one ten sam wschód słońca – odgrywa ogromną rolę w czytaniu tej książki (dość bogato zilustrowanej reprodukcjami starych fotografii, które jeśli nawet widzieliśmy już tu i ówdzie, to niekoniecznie wszystkie w jednym miejscu) i odbiorze ukazanej w niej osoby.

A odbiór ten prostym nigdy nie był. Bo, jak powiada autor, Piłsudski „dla skrajnej lewicy – czyli byłych antyniepodległościowców spod znaku PPS-Lewicy, SDKPiL czy, jak ich powszechnie już wówczas (na razie wbrew prawdzie) nazywano, bolszewików – był zbyt nacjonalistyczno-wielkopański, ale wciąż jeszcze uważany za rewolucjonistę. Dla starego PPS zbyt »ogólnonarodowy«, ale jednocześnie ciągle »swój«. Dla endeków zbyt radykalnie lewicowy i proniemiecki, ale właśnie wyszedł przecież z niemieckiego więzienia i walczył na wojnie z orzełkiem na czapce, nawiązując do najdroższych endekom tradycji niepodległościowych. Dla ludowców był zbyt wielkopańsko-szlachecki, ale przecież biedny, a jego partia od lat opowiada się za dalszą reformą rolną. Dla arystokratów zbyt robotniczy, ale ciągle przecież szlachcic”[3]. Dodajmy do tego jeszcze przedziwne połączenie próżności („w surowym swym sądzie o sobie samym doszedłem do przekonania, iż jest to moją zasługą, że jestem dobrym żołnierzem, i dlatego zawiesiłem na swej piersi Order Virtuti Militari”[4]) i skromności (dożywotnią pensję przyznaną przez sejm natychmiast oddał „na Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie”, zadowalając się dwuipółkrotnie mniejszą kwotą, uzyskiwaną „z honorariów autorskich za książki oraz wygłaszane odczyty”, a gdyby nawet ktoś tego nie wiedział, to „szary strzelca strój, jeśli podróż pociągiem, to zawsze drugą klasą, ciągłe datki na wdowy i sieroty po legionistach”[5] dobitnie świadczyły, że luksusy mu nie w głowie). Samych tych cech charakteru starczy na materiał do niekończących się dyskusji, a cóż dopiero czasem zadziwiających, czasem oburzających decyzji politycznych i wypowiedzi…

Podsumowując, lektura zdaje się odpowiednią dla co najmniej kilku grup czytelników, mogąc im zaoferować przede wszystkim barwny jak płótna impresjonistów, żywy jak gra świateł na fasadzie katedry w Rouen portret, w którym każdy – w zależności od własnej, indywidualnej wrażliwości na barwy i światłocienie – dostrzeże, być może, cokolwiek odmienny wizerunek. Ale zawsze będzie to wizerunek człowieka wielkiego, choć w swej wielkości niedoskonałego.

[1] Wacław Sieroszewski, „Józef Piłsudski”, wyd. Departament Wojskowy Naczelnego Komitetu Narodowego, 1915, s.91; pisownia wg oryginału.
[2] Maciej Gablankowski, „Piłsudski: Portret przewrotny. Biografia”, wyd. Znak, 2020, z okładki.
[3] Tamże, s. 183-184.
[4] Tamże, s. 212.
[5] Tamże, s. 239.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 481
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: