Dodany: 30.09.2020 19:36|Autor: Asienkas

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Od mikmaka do zazuli: Atlas regionalizmów dla dzieci
Rusinek Michał (ur. 1972)

2 osoby polecają ten tekst.

Dziwnie gadają w Polsce


Przyjrzymy się dzisiaj słowu mówionemu, a dokładniej mowie potocznej. Każdy region Polski ma takie słówka, zwroty, które są dla niego charakterystyczne i nie zawsze zrozumiałe dla przyjezdnych. U nas w Toruniu jest np. sławne „Jo”, które jest krótkie, ale ma wiele znaczeń. Michał Rusinek pozbierał różne regionalizmy i przy współpracy z wydawnictwem Bezdroża powstał przepiękny atlas pt. "Od mikmaka do zazuli".

O czym?
Michał Rusinek powybierał sobie różne miejsca w Polsce i w formie, krótkich notek zaprezentował nietypowe słowa, które są tam używane. Z książki dowiemy się na przykład: gdzie bawią się dzieci w Krakowie, czy GIZDOŁA to coś smacznego, co da nam pani w sklepie, kiedy poprosimy o ZRYWKĘ, jak bronić się przed KOĆMUGĄ oraz wiele innych ciekawostek z różnych zakątków naszego kraju.

Muszę pogratulować autorowi pomysłu. Pozbierał słówka codzienne, takie nad którymi mało kto się zastanawia, dopóki nie spotka kogoś, kto go nie rozumie, i stworzył bardzo przyjazny przegląd. Nie zdajemy sobie sprawy, ile emocji wzbudza mowa. Chyba nigdy nie zapomnę zdziwienia mojej koleżanki ze Śląska, że słowo, które u nich jest najgorszą obelgą, gdzie indziej oznacza głupka, czy niedawnej dyskusji w pracy o tym, czy mówi się "temperówka", "ostrzynka" czy "ostrzałka".

Wygląd publikacji
Zacznę od wielkich braw dla Joanny Rusinek, która stworzyła ilustracje do książki. To, co zostało opisane, zostało również narysowane. Żywe kolory cieszą oczy i nawiązują do folkloru. Dzięki tak pięknej oprawie graficznej ze stron "Od mikmaka do zazuli" bije radość i dobry humor.

Pochwalić muszę dwa detale, które bardzo spodobały mi się w kompozycji stron.
Po pierwsze, regionalizmy zostały zapisane wersalikami. Kiedy otwieramy książkę, dziwne słowo od razu rzuca się w oczy i łatwo skojarzyć je z ilustracją.
Po drugie, w prawym górnym rogu jest mała mapka, na której zaznaczono, o jakim regionie Polski mówimy. Jest ona bardzo pomocna, bo, co prawda, wiemy gdzie jest Poznań czy Kraków, ale już z lokalizacją Kociewia czy Pysznicy może być trudniej. Do tego wszystkie miejscowości zaznaczono na wyklejkach okładki.

Wspomnieć muszę jeszcze o formacie publikacji, bo jest dosyć spora: trochę większa niż format A4 (dokładnie plus 1 centymetr do wysokości i plus 3 centymetry do szerokości). Nie do końca rozumiem, dlaczego książki dla dzieci drukuje się takie duże. Ja jestem fanką mniejszych formatów i zbliżonych w kształcie do kwadratu. Nie lubię czytać przy stole. Wolimy rozsiąść się wygodnie w fotelu, a mając na kolanach dziecko i dużą księgę, nie czyta się zbyt wygodnie.
Być może format jest tak duży, bo jest to atlas. Nie zapominajmy jednak, że to atlas słowa, a nie fotografii. Słowa aż tyle miejsca nie zajmują, a i ilustracje nie straciłyby na jakości, gdyby zostały zmniejszone lub gdyby tło zostało przycięte.
Przychodzi mi do głowy jeszcze jeden powód, dlaczego wydawca zdecydował się na tak duży rozmiar. Książka ma być widoczna z daleka na półce w księgarni. Jeżeli tak, to cel został osiągnięty. Wielkość plus żywe kolory sprawiają, że publikacja rzuca się w oczy.

Podsumowanie
Jak Polska długa i szeroka, mowa różni się i różnić się będzie. Przeglądając "Od mikmaka do zazuli" nieraz się uśmiechniemy, dowiemy się co nieco o lokalnych zwyczajach i... nie będziemy zdziwieni, kiedy w Lublinie poprosimy o PARÓWKĘ, a dostaniemy bułkę, albo kiedy w Grudziądzu nie każą nam robić SZNEKÓW. Swoją drogą w Toruniu sznek z bułką mają wiele wspólnego. Kto to ogarnie? Michał Rusinek :)

[Recenzja była wcześniej publikowana na innym portalu czytelniczym/stronie księgarni internetowej/blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1701
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: jolekp 01.10.2020 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyjrzymy się dzisiaj sł... | Asienkas
Przyznaję, złapałam się na wzmiankę o Pysznicy i poleciałam po ebooka, że mało zębów po drodze nie zgubiłam. No i się trochę zawiodłam. Mam wrażenie, że autor skupił się bardziej na wyszukaniu najdziwniejszych słów, a niekoniecznie takich jakie są rzeczywiście w powszechnym użyciu - albo może to tylko słowa ze znanych mi okolic zostały tak pechowo potraktowane. Jak trzydzieści lat żyję, tak nigdy nie słyszałam słowa "dziandziar". Podobnie rozczarowująca jest wzmianka o Suwałkach - tam jest tyle ciekawych regionalizmów, z nieśmiertelnym i bardzo charakterystycznym dla tamtejszej gwary "dla" używanym zamiast celownika, a tu o tym ani słowa (autor wspomina za to podwójne się, z którym się, przyznam szczerze, nigdy nie spotkałam). Strasznym przekłamaniem jest też zdanie, że Kraków to JEDYNE miasto, w którym wychodzi się "na pole", kiedy tak mówi chyba cała Małopolska i większość Podkarpacia.

Trochę taka bez tołku ta książka;). Ale ilustracje ładne.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 01.10.2020 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaję, złapałam się n... | jolekp
Potwierdzam - jestem ze Śląska, o korzeniach w większości małopolskich, ale nie krakowskich, i wychodzę "na pole" (a moi dziadkowie chodzili też "do pola", czyli do pracy na roli).
A "dziandziar" to przedwojenny policjant, jak mi się zdaje? Na żywo nigdy nie słyszałam, ale musiałam spotkać w literaturze.
Użytkownik: rafalb93 01.10.2020 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Potwierdzam - jestem ze Ś... | dot59Opiekun BiblioNETki
My na Podkarpaciu też chodzimy na pole, a w pole do roboty :) Jakoś zauważyłem, że mówienie gwarą, szczególnie wśród młodzieży, jest odbierane jako obciach. Szkoda, że ta sama młodzież nie wstydzi się używając słów typu '' włanczać'' czy '' cafać''.
Użytkownik: jolekp 01.10.2020 14:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Potwierdzam - jestem ze Ś... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, to policjant, ponoć słowo charakterystyczne dla mojej wsi - być może ktoś ze starszego pokolenia jeszcze tak mówi, ale nigdy się z tym nie spotkałam. Tak jak pisałam w poprzednim komentarzu - mam wrażenie, że to zbiór słów dziwnych, ale w większości chyba już nie będących w codziennym użyciu. A szkoda, bo nadal jest sporo "żywych" regionalizmów i spotkania z nimi są ciekawe. W studenckich czasach jedna z moich znajomych prowadziła na wydziale ankietę "co to jest brytfanka?", a moją bratową kiedyś bardzo zaskoczyły łazanki na obiad, bo w jej rodzinnych stronach wyglądają zupełnie inaczej:)
Użytkownik: Asienkas 01.10.2020 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaję, złapałam się n... | jolekp
Myslę, że gdyby zrobić przegląd takich regionalizmów to wyszłaby opasła publikacja. Co do mojego regionu, nie wiem dlaczego autor wskazał na Grudziądz, a nie np. na Toruń, który jest bardziej znany, a najbardziej charakterystyczne w regionie jest wspomniane "jo", ale o sznekach też się słyszy od czasu do czasu.

Mowa żyje i sie zmienia, a ksiażka, choć przyznaję nie bez wad<, ładnie pokazuje jej róznorodność.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: