Dodany: 12.09.2020 15:21|Autor: Marioosh

Przyzwoite czytadełko na jeden wieczór


Mamy połowę lat siedemdziesiątych – w kinach leci „Hubal” z Ryszardem Filipskim w tytułowej roli. Jan Wilczak, pracownik umysłowy z Przedsiębiorstwa Usług Technicznych „Jedność”, produkującego pewne detale do radarów, w późny wrześniowy wieczór zostaje zabity strzałem w plecy w ciemnym warszawskim zaułku. Denat sam ma przy sobie nierejestrowany pistolet, co budzi podejrzenie kapitana Szczęsnego – i słusznie, bo w skrytce w mieszkaniu Wilczaka milicjanci znajdują materiały szpiegowskie oraz cztery mikrofilmy z planami wojskowego lotniska na Wybrzeżu, jak się okazuje, fałszywymi. Sprawą zajmuje się major Polewski z kontrwywiadum z którym ma współpracować Szczęsny, „dobry towarzysz bojowy. Trochę partyzant, ale odważny i doświadczony”[1]. Kontrwywiad podejrzewa, że Wilczaka zabił agent obcego wywiadu o pseudonimie „Cywil”, działający w Polsce od roku i nawiązujący znajomości z inżynierami pracującymi dla wojska. Tymczasem pewnej nocy inżynier Bronisław Czepiński, pracujący w instytucie zajmującym się opracowaniem dla wojska systemu kodowania informacji, lekko przesadza z alkoholem i następnego ranka nieznany głos mówi do niego przez telefon: „Czy pan pamięta, inżynierze, gdzie pan był tej nocy? Czy pan pamięta, co i komu pan mówił?”[2]. Zadłużony po uszy Czepiński ulega szantażowi i przyjmuje propozycję współpracy, a Szczęsny odkrywa, że te dwie sprawy łączą się ze sobą.

Pociesznie się czyta tę książkę, przaśność lat siedemdziesiątych aż bije po oczach – milicjanci na komendzie z okazji rozpoczęcia współpracy z kontrwywiadem, awansu Polewskiego z okazji 22 lipca oraz otrzymania przez Szczęsnego Złotego Krzyża Zasługi popijają sobie koniak ze szklanek i zagryzają paluszkami. W ogóle niemało się w tej książce pije, ale nie jakiejś zwykłej żytniej, tylko węgierski koniak Budafok albo jarzębiak. A sama intryga jest nawet dosyć znośna, choć Annie Kłodzińskiej jest dość daleko do Fredericka Forsytha czy Roberta Ludluma – po prostu mamy szpiegowską intrygę, dość prostą, lekko naiwną, trochę łopatologiczną i chwilami wręcz infantylną, ale naszą, naszą polską w rodzimych warunkach i na naszej słowiańskiej ziemi się dziejącą. Trochę razi mnie tutaj dziecinna wręcz naiwność głównego bohatera – inżynier pracujący przy sprzęcie dla wojska w prostacki sposób daje się zrobić w konia fałszywemu oficerowi kontrwywiadu i nie dostrzega, że dziewczyna, z którą się umawia, okręciła go sobie wokół palca; inna też sprawa, że w samym instytucie nikt nie zwraca uwagi, że tenże inżynier „lubi sobie wypić” i przez to może stać się potencjalnym obiektem szantażu lub przekupstwa. Doskonale rozumiem, że akcja książki jakoś się musiała potoczyć i jakoś trzeba było pokazać wyciek tajnych informacji, ale można było to zrobić mniej dziecinnie i naiwnie. A może autorka chciała zastosować manewr, którego często używał Tadeusz Dołęga-Mostowicz: swoista umowa z czytelnikiem ponad głowami bohaterów, pokazanie mu, że jest od nich sprytniejszy i bystrzejszy?

Książka jest więc dość dobra – oczywiście, jak na polskie warunki, bo z klasykami powieści szpiegowskiej, gdzie bohaterami są potrójni agenci albo nieświadomi laicy, nie ma nawet porównania. Myślę, że głównym celem, tak jak i w innych książkach Kłodzińskiej, było odstraszenie potencjalnych chętnych do przestępstwa, a także, rzecz jasna, pokazanie szlachetnej i skutecznej pracy milicji – i pod tym względem jest dość znośnie, bo nie ma tu ani jakiejś agresywnej propagandy ani pieśni pochwalnej, a nawet w paru miejscach Szczęsny robi błędy i potrafi się do nich przyznać. I tylko ze współczesnymi politykami jest tym razem dość krucho; znajdujemy tu tylko nazwisko Borowczak, ani Trzaskowski ani Komorowski się nie pojawiają:) ale za to Szczęsny po raz kolejny deklaruje swoje starokawalerstwo – i tak trzymać, bracie! Tak więc jest nieźle – rozrywka w sam raz na jeden wieczór, pożytek z niej żaden ale krzywdy też nie zrobi.

[1] Anna Kłodzińska, „Czy pan pamięta, inżynierze?”, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1975, str. 18.
[2] Tamże, str. 47.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 225
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: