Dodany: 05.09.2020 21:52|Autor: Marioosh

Dużo słów, mało treści czyli u Mroza bez zmian


Remigiusz Mróz doskonale wie, że nie zabija się kury znoszącej złote jaja – jego najbardziej dochodowa kura, nazywająca się Joanna Chyłka, czeka na wydanie za dwa tygodnie dwunastego tomu swoich przygód. Trudno było oczekiwać, że Mróz pozostawi samego sobie takiego wyrazistego bohatera, jak Gerard Edling – pojawił się na chwilę w drugim tomie trylogii „W kręgach władzy”, w trzecim tomie był już na dłużej, więc tylko kwestią czasu była książka z nim jako głównym bohaterem.

Treść niczym nie zaskakuje tych czytelników, którzy przebrnęli przez „Behawiorystę”: Gerard Edling, po zastosowaniu wobec niego przez marszałek Swobodę prawa łaski, jest wykładowcą na Uniwersytecie Opolskim. Pewnej nocy wraca do niego przeszłość – w Opolu dochodzi do morderstw przypominających czarną serię sprzed ponad trzydziestu lat, kiedy Edling był początkującym asesorem. Dodatkowym utrudnieniem są zadawane mu przez mordercę zagadki, łudząco podobne do zadawanych w przeszłości. Dla Edlinga wielkim problemem jest to, skąd współczesny przestępca zna szczegóły zbrodni sprzed lat, znane tylko wąskiemu gronu osób.

Czyli w sumie u Remigiusza Mroza nic nowego: wciąż usiłuje nas przekonać, że jest pisarzem, a nie wyrobnikiem. A ja z uporem maniaka przypominam mu jego własne rady z książki „O pisaniu na chłodno” – po pierwsze skracać, po drugie skracać, po trzecie skracać. Książce naprawdę nie zaszkodziłoby usunięcie połowy stron będących zwykłymi zapychaczami kartek i chwastami narracyjnymi. Jest ona niesamowicie jałowa, przez co 520 stron można już nawet nie przeczytać, ale przelecieć w dwa wieczory; intryga jest dzięki temu do tego stopnia rozmyta, że akcja zamiast wywoływać ciarki na plecach wywołuje wzruszenie ramion. Czyta się to wszystko aż do przesady lekko, widać, że Mrozowi pisanie przychodzi łatwo – ale czy o to w dobrej sensacji chodzi? Naprawdę wolałbym, żeby ten autor pisał – zaznaczam: pisał, nie produkował – nie siedem książek rocznie, tylko jedną, ale taką, która będzie wydarzeniem literackim, a nie tylko medialnym.

I muszę jeszcze zwrócić uwagę na jedną rzecz: Mróz musiał, po prostu musiał uświadomić ciemnych czytelników, że nazwa KSU pochodzi od tablic rejestracyjnych i musiał wytłumaczyć na czym polega produkcja bimbru według receptury grunwaldzkiej – ale jak to możliwe, że taki szczególarz nie zauważył, że samochód łada nie był produkcji jugosłowiańskiej, tylko radzieckiej, „Wzrockowej Listy Przebojów” nie prowadził Marek Niedźwiedzki, tylko Niedźwiecki, a Nysa Łużycka płynie dość daleko od Opola? Gapiostwo? Niechlujna korekta? A może nadmierny pośpiech, bo termin promocji się zbliża?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1463
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: