Dodany: 05.08.2020 08:42|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

A gdyby pozostała przypadkiem w systemie?...


Oglądałam wprawdzie całkiem udaną ekranizację „Umysłu w ogniu”, ale temat na tyle mnie zaciekawił, że postanowiłam zapoznać się i z pierwowzorem literackim, wspomnieniami młodej nowojorskiej dziennikarki. Susannah Cahalan padła ofiarą podstępnej choroby i tylko szczęśliwy zbieg okoliczności – napotkanie lekarza znającego tę rzadką i trudną do rozpoznania jednostkę – sprawił, że otrzymała właściwe leczenie i mogła napisać tę książkę. Bo rzadki typ zapalenia mózgu, spowodowany produkowaniem przez organizm przeciwciał atakujących własną tkankę, już zdążył poczynić przerażające spustoszenia.

Z dnia na dzień młoda, pełna energii kobieta zaczęła doświadczać dziwnych dolegliwości i szokujących zmian nastroju. Badania dodatkowe, włącznie z rezonansem magnetycznym mózgu, nie wykazywały żadnych zmian, zatem objawy przypisywano przemęczeniu, nadużyciu alkoholu (neurolog, do którego Susannah zwróciła się po poradę, z założenia uznał, że pacjentka kilkakrotnie zaniżyła ilość wypijanych trunków), potem chorobie psychicznej. Mimo stosowanych zwyczajowo leków było coraz gorzej, pojawiły się napady drgawek, a potem szybka degradacja umysłu i osobowości. W kilka miesięcy od początku choroby inteligentna, błyskotliwa niegdyś dziewczyna zmieniła się w przerażoną, zaniedbaną i wychudzoną istotę, doznającą niepohamowanych ataków pobudzenia na przemian z otępieniem i niebędącą w stanie normalnie prowadzić rozmowy, czytać ani sformułować prostego zdania na piśmie. Jakie to szczęście, że ani jej rodzice, ani partner nie potrafili pogodzić się z prognozą, według której niebawem Susannah miała się kwalifikować już tylko na pacjentkę zakładu dla nieuleczalnie chorych psychicznie – gdyby tak się stało, byłoby to po prostu „skutkiem ubocznym wadliwego systemu, który zmusza neurologów do poświęcania pięciu minut konkretnej liczbie pacjentów dziennie… który jest stworzony do pomijania (…) przypadków, które wymagają czasu i cierpliwości oraz spersonalizowanej uwagi”[1] – i szukali kolejnych lekarzy, którzy zechcą się zmierzyć z podobnie kłopotliwym przypadkiem! I równe, jeśli nie większe szczęście, że było z czego uiścić należność za leczenie, które „kosztowało milion dolarów (…).w tamtym czasie byłam pełnoetatowym pracownikiem „Post” i moje ubezpieczenie obejmowało większość z tej wygórowanej kwoty. (…) Moja rodzina (…) była w stanie zapłacić z własnej kieszeni za to, czego firma ubezpieczeniowa nie pokrywała lub za co nie zwracała”[2].

Cóż, przyznam, że te uwagi zrobiły na mnie największe wrażenie z całej trzystustronicowej opowieści; niewiele mniejsze – opisy poszczególnych stadiów choroby, najsłabsze – kilka ostatnich rozdziałów, poświęconych procesowi zdrowienia autorki, niewątpliwie krzepiących, ale napisanych jakoś bardziej płasko. Nieco też przeszkadzały mi podczas lektury pewne niezręczności stylistyczne i językowe, wynikające, jak mi się zdaje, z niezbyt rozważnego przenoszenia do naszego języka angielskich konstrukcji gramatycznych („zaczął mi dawać więcej tematów, aż rok temu nie zostałam zatrudniona”[3]; „tekst był nieobrobiony i potrzebował solidnego zredagowania, ale na całym świecie nie znałam lepszego uczucia, kiedy tylko przyłożyłam palce do klawiatury”[4]; „tylko trzy lata wyznaczają granicę pomiędzy pełnym życiem a półistnieniem w instytucji lub, co gorsza, wczesny koniec pod zimnym, twardym nagrobkiem”[5] – dlatego ostateczna ocena nie wyszła aż tak wysoka, ale wciąż kwalifikująca tę książkę do zasługujących na uwagę.

[1] Susannah Cahalan, „Umysł w ogniu”, przeł. Aneta Szaraniec, wyd. Filia, 2013, s. 303.
[2] Tamże, s. 300.
[3] Tamże, s. 22.
[4] Tamże, s. 283.
[5] Tamże, s. 279.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 377
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: