Dodany: 29.07.2020 22:42|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

Dąbrowska w pełnym wymiarze - część 9


Dzienniki 1914-1965 w 13 tomach (Dąbrowska Maria), tom XII, 1960-1961

Natury nie da się oszukać, nawet, jeśli się wciąż prowadzi w miarę aktywne życie zawodowe. Oczywiście, są ludzie, którzy do późnych lat utrzymują dobrą formę, ale po prostu nie ma fizycznej możliwości, żeby w ich ciałach wszystkie narządy i tkanki pozostały takie, jakimi były przed dwudziestu czy choćby dziesięciu laty. Przekroczywszy siedemdziesiątkę, Dąbrowska doskonale to wyczuwa: „Niby to doskonale (jak na mój wiek) funkcjonuję, a w środku coś się pomału zamula, psuje – aż nagle i nieoczekiwanie wszystko się skończy. Nagłość i nieoczekiwanie jest tu pozorne – w gruncie rzeczy wszystko w nas tę chwilę stopniowo przygotowuje – tylko nie jesteśmy w stanie wciąż to badać, temu zapobiegać – to ze wszystkich sił odwlekać – Stokroć mniejszą męką jest udawać, że to się z nami nie dzieje”[XII, 29]. Stara się więc udawać, że jeszcze może pracować – pisuje drobne szkice krytycznoliterackie i wciąż siedzi nad „Przygodami człowieka myślącego”, ale z marnym skutkiem: „jestem zniechęcona do siebie – Ocean słów i wszystko nic nie warte – (…) Stoję nad tym bezradna, bez koncepcji, natchnienia, talentu, a tylko z jakimś poczuciem nieuchronnej konieczności skonstruowania czegoś z tej kupy cegieł którą nagromadziłam – Dlaczego? Na co? - Nie mam już pewnej ręki, ani pewnej głowy – nie mam już serca ani płci – Czym pisać? Tylko pamięcią? Czy możliwe jest zbudować coś z tego nic, jakim się stałam – Jestem byłym człowiekiem, który ma pisać o rzeczach posępnie wrzących – Boże, daj mi tę wiosnę, wiosnę we mnie – Przywróć mi siły i zaciekłość, wpraw mnie we wściekłość, w miłość, w czułość – w lodowate zimno mrocznego widzenia”[XII, 215]. Czasem nie uderza w tak wysoko nastrojone struny, tylko prozaicznie stwierdza: „nie chciałabym wrócić do stanu młodości. Za nic przecież nie wyrzekłabym się wszystkich moich doświadczeń, przeżyć i pamięci o nich. Chciałabym odzyskać i zachować całkowitą sprawność fizyczną, to wszystko”[ XII,36].

Ale sprawność już nie wróci, wręcz przeciwnie, jest coraz gorzej: obecne od lat nadciśnienie coraz trudniej daje się opanować lekami, organizm rozregulowany nadużywaniem papierosów, kawy, alkoholu (to nie nałóg, ale… już kilkanaście lat temu zapisała: „jestem zupełnie wyniszczona kawą i wódką, którymi usiłuję zabić nieszczęście moje” [V, 187]) i niemal nieustannym stresem nie potrafi się zregenerować, czego skutkiem jest przewlekła bezsenność, prowadząca do rzeczywistego uzależnienia od leków: „już nawet na trzech tabletkach nasennych nie mogę zasnąć”[XII, 97]; „to się kumuluje w organizmie i zatruwa. To wszystko prawda – Ale gdyby kto wiedział, jaką torturą są dla mnie nieprzespane noce! A nie mam już ani sił fizycznych, ani siły woli, żeby innymi, hartującymi ciało sposobami przywrócić sobie zdolność spania. Próbuję wrócić do wycierania się zimną wodą, gimnastyki, spacerów – nie mogę w tym wszystkim wytrwać – opuściło mnie poczucie, że jeszcze warto [XII, 114]”. Do tego dołączają się kolejne rzuty zapalenia miedniczek nerkowych, przy ówczesnym skromnym arsenale antybiotyków niezmiernie trudne do opanowania, i jakieś okropne niedomagania gastryczne – pewnie wynikające z niekorzystnego wpływu spożywanych leków na przewód pokarmowy – które czynią koszmarem coś, co miało być największą tych lat przyjemnością: półtoramiesięczny pobyt w Jugosławii. „W Dubrowniku właściwie nic się nie dzieje oprócz pejzażu i pogody – Ale obie rzeczy są takiej wyborności, że wystarczają do życia” [XII, 134] – to wie każdy, kto choć trochę czasu spędził na adriatyckim wybrzeżu Półwyspu Bałkańskiego; tylko, że nie da się nimi radować, krążąc między łóżkiem a toaletą i jedząc jakieś paskudne wywary i kleiki zamiast pachnących ziołami regionalnych potraw… W dodatku na Hvarze, wyspie słynącej z przepięknej pogody niemal jak rok długi, gdzie przyjaciółki zaplanowały pozostać przez dwa tygodnie, akurat trafia się okres silnych wichrów. Jedna, jak już wiemy, cały czas choruje, druga narzeka, co do reszty obrzydza pobyt im obu: „ani tutejsze niewygody, ani choroba nie są mnie w stanie doprowadzić do takiego stanu depresji, jak usposobienie Anny – Daje tak natrętnie do zrozumienia, że się tu nudzi, że nie cierpi Hvaru (…) – Że ona może żyć tylko w stolicach i chodzić codziennie do kina (…) Moje towarzystwo nie daje jej snadź żadnej satysfakcji – jest oczywiście także wściekła, że ja choruję. I to Anna, która tak wszystkich poucza, jak się powinni zachowywać w każdej sytuacji – co jest elegancją, a co myśleniem o sobie. »Nudzę się« – w ciągu tych 16 lat, które się znamy, nie byłoby sytuacji, w której nie słyszałabym od niej tych słów - (…) – to nie taki człowiek który mógłby i chciał kogoś podtrzymać. »Lubię tylko prasę albo rozrywki – tu nie mam jednego ani drugiego« – Mój Boże! Jak dorosły człowiek może szukać »rozrywek«’? Rozrywką staje się dla mnie wszystko, co chcę, aby nią było. Chcę z całej duszy aby było jej przyjemnie – ale ją nic nie zadowala. Czasem mówi że dojrzała do klasztoru i samotności – A więc to mniej więcej tu ma. I tak rozpacza – (…) Brak kogoś bliskiego przy mnie pogarsza mój stan – Ale obecność Anny nie przyniosłaby mi ulgi – »Nienawidzę chorób«, «Nie mam w sobie duszy pielęgniarki«”[XII-145-147] – i staje się powodem gorzkich refleksji: „całe życie przeżyłam z mężczyznami i to było takie szczęśliwe życie – Może byłabym dotąd, jak wszyscy mi przepowiadali, radosna, młoda i silna, gdyby tak pozostało – Klęską mojego życia i zdrowia jest, że kończę je w towarzystwie kobiet”[XII, 174]; „i miewam czarne godziny kiedy zadaję sobie pytanie: poco udaję, że żyję – wszystko, co miałam do przeżycia zostało już przeżyte – do napisania – napisane” [XII, 134].

Jednak nawet choroby nie odbierają Marii daru obserwacji i trafnych przemyśleń. W szpitalu zauważa: „czas kliniczny jest zupełnie innym czasem niż czas na świecie, nawet jeśli się choruje np. w domu. Przy tym odróżniam czas kliniczny, gdy się jest ciężko chorym, i czas kliniczny, gdy się jest jak ja teraz po ostrym stadium choroby na obserwacji. W pierwszym wypadku ciężka choroba i wielka gorączka absorbują czas, wchłaniają go w siebie, obrastają tak jak ośmiornica zamykająca się nad ofiarą albo jak perła obtaczająca ziarenko piasku. Przy ciężkiej chorobie czas robi się malutki, niknie, przestaje odgrywać rolę. Noce, dnie, tygodnie zlewają się w jedno. Czas się ani nie dłuży, ani nie leci. (…) Obecnie (…) choroba nie jest dość silna, by pożreć czas, i ciągle nadmiar czasu mnie pożera”[ XII, 87].

A w momentach, gdy jest zdrowsza, notuje wszystko, co jej się wydaje godne uwagi – na przykład spostrzeżenie z podróży: „mówimy o zmodernizowanej pluszowni kaliskiej, której nowe wspaniałe hale oglądaliśmy niedawno w telewizji. Produkuje »misie« – futra z plastiku. Kierowca na to powiada: - „Misie, to misie, ale coś za dużo wojska kręci się koło tej pluszowni. I czy panie zauważyły, jakie te hale są potężne? Coś mi się one wydają za ciężkie na fabrykację misiów” [XII, 15]. Albo zasłyszaną od znajomego opowieść o pewnej kobiecie wywiezionej na Syberię: „A ona tam w tej tajdze wychowała sobie niedźwiedzia – Chciała go ze sobą zabrać – ale syn się nie zgodził – Zostawiła go z płaczem, bo tylko do niej był przywiązany i z nią oswojony – W tajdze los jego nie mógł być inny tylko – wzięli misia na mięso – Co za człowiek ten syn! Tu oddaliby misia do któregoś z ogrodów zoologicznych i nie miałby tak źle”[XII, 31]. (tu dygresja, na którą w czytatniku mogę sobie pozwolić, bo w recenzji nie wypadałoby: jakże mi bliski ten sposób myślenia, jak bardzo i ja pragnęłabym nieszczęsnego misia ocalić! Chociaż wątpię, by władze ZSRR zezwoliłyby na wywóz zwierzaka za granicę, pewnie wymagałoby to miliona wybiegów i formalności, jakich repatriantka nie byłaby w stanie załatwić, no i pewnie kosztów, bo ze względów bezpieczeństwa nie mogłaby z nim przecież podróżować w wagonie pasażerskim, musiałaby zająć cały towarowy… Ale z drugiej strony, gdybym już miała takiego niedźwiedzia, to prędzej bym z nim piechotą szła, niż pozwoliła go zabić… Przepraszam wszystkich, którzy oczekiwali, że będzie tylko o Dąbrowskiej… zaraz będzie!).

I jak zawsze załamuje ręce nad niedogodnościami życia publicznego i ułomnościami naszego społeczeństwa. Tu władze nakazały wywieszać na budynku narożnym tabliczki z dwoma różnymi adresami (i „jak kraj co takie głupstwa robi może się uważać za zdolnego do zarządzania czymkolwiek”[XII, 111]?), tam „list wysłany 15.I doszedł dopiero dzisiaj! Koperta podarta, cała pozaklejana szarymi paskami papieru, stemple urzędów niemieckich i polskich, co prawda niemiecki urząd celny »abfertigował« list już 16.I, a więc to nasze urzędy celne trzymały go prawie dwa miesiące. Rzecz jednak w tym, że zwykły list polecony w sprawach czysto literackich potraktowany został jak podejrzana przesyłka zagrażająca interesom celnym obu naszych państw”[XII, 220], to znów złodzieje wykradają z ogrodów kwiaty, a nawet dopiero co posadzone cebulki („Żyjemy w niewoli barbarzyństwa, ciemnoty, brudu i złodziejstwa. I tej niewoli nikt nie dostrzega, a więc jest najniebezpieczniejsza (…)To wszystko jest dziedzictwo Rosji! W Poznańskiem ani w Małopolsce to by się nigdy nie zdarzyło”[XII, 239-240]) albo Polacy na obczyźnie dają o sobie fatalne świadectwo („czterech polskich górników jadących zapewne z jakąś delegacją do górników jugosłowiańskich, albo na kurację – ci jedni w wagonie zachowują się dziko i barbarzyńsko – hałasują, spierają, wciąż wyrzucają na tor puste butelki”[XII,131]).

Utrwala wrażenia z lektur, z czego jednak jest sama niezadowolona – „przeraża mnie, że zaczynam prowadzić »dziennik lektury« – Pisarz, co stał się lektorem, przestaje być pisarzem – Wszystko, co napisałam najlepszego, powstało, kiedy mało czytałam”[XII, 114] – choć z drugiej strony, przecież „zapamiętanie świadczy o tym, że dokonało się artystyczne przeżycie – Otóż więc – ja z wielkim zajęciem przeczytałam dwa czy trzy »kryminały« »genialnej pani Agaty« (jak ją nazywa recenzja Adamskiego za powieść A…B…C… - ale poza detektywem Henri [sic!] Poirot i jego zwrotem o »szarych komórkach mózgu« nie pamiętam nic, ani fabuły, ani klimatu, ani żadnej postaci z jej powieści. Z powieści E.Van Dine’a [„Piosenka śmierci”] pamiętam wszystko, mimo że czytałam to w gorączce w klinice – Jest to najbardziej oryginalny, najlepszy kryminał, jaki w ogóle czytałam”[XII 264]. Lektury dają jej impuls do wypowiadania się o mizernej kondycji powojennej literatury – „nie można się dziwić, że Polacy odrzucili konwencję socrealistyczną, albo że nawet próbując ją stosować ponosili same porażki – Nie chcieli wzoru od Rosjan – jeśli go stosowali, to z największym oporem – nikt nie chce brać wzoru od kogoś, czyim tak długo był niewolnikiem – Teoretycznie to niby inna Rosja – ale zawsze Rosja – Rzucanie się tak bezkrytyczne młodych pisarzy do niewolniczego stosowania wzorów zachodu jest naturalną reakcją na tamten resentyment (…) Nie w tym jest zło – Jest w tym, że nie szukano natchnienia we własnym życiu obecnej epoki – Nie walczono o własny polski wzór literacki – poprzez wszelkie zahamowania cenzury” [XII, 102] – czy też o zagadnieniach współczesnej demografii: „ ilość w znaczeniu demograficznym była potrzebna przy wojnach dawnego typu, przy prymitywnych cywilizacjach nawiedzanych morem i głodem, przy śmiertelności wszystkich niemal chorób, gdy dzisiaj większość przestała być śmiertelna. Doprawdy, rzadko co jest równie sprzeczne z aktualnym stanem wiedzy i cywilizacji, jak walka z regulacją przyrostu naturalnego, a raczej ze społeczną świadomością nieuchronności zapobiegania nadmiernemu przyrostowi naturalnemu. Kiedy się pomyśli w dodatku, że naprawdę najobficiej mnożą się alkoholicy i gruźlicy, ciarki przechodzą z przerażenia o przyszłość narodu” [XII, 241].

Notuje fakty pozwalające się rozeznać w realiach ekonomicznych: „zarobiłam w owym roku [1959] 320 tys. zł. Wydałam około 120 000 – z zarobku + 50 000 podejmowanie dla wypełniania braków z książeczki PKO. To nie jest tak wiele, zważywszy, że mam do utrzymania dwa domy i 6 osób. Anna zarobiła w ciągu tego roku 40 tys. zł. z czego prawdopodobnie około 20 weszło też w utrzymanie domu na Niepodl. Tak że trzeba liczyć, że wszystko razem kosztuje nas do 200 tys. rocznie. Czyli na pełne utrzymanie każdej z 6 osób wypada około 2800 zł miesięcznie. To nie jest zbytkowne”[XII, 28]; „jarzyny i owoce drogie jak nigdy – truskawki nie zeszły poniżej 12 zł – teraz 15. Czarne jagody – 11 zł. Fasolka szparagowa 28 zł kilo!”[XII, 100].

Mimo upadku sił wciąż stara się komuś pomagać. Siostrzenica i bratankowie są już dawno samodzielni, za to para starych przyjaciół żyje w fatalnych warunkach, więc interweniuje w sprawie „przydzielenia im drugiego zwolnionego w ich dawnym mieszkaniu pokoju. Już 16 lat żyją w jednym pokoju, w którym dla Erazma na noc wystawia się łóżko polowe” [XII, 257].

Ale coraz więcej w jej zapiskach zmęczenia, zniechęcenia, zwątpienia, do którego przyczyniają się i stałe nieporozumienia z Anną i jej córką, i stan zdrowia. Stwierdza: „coraz bardziej nienawidzę lekarstw – Jeśli wyzdrowieję to chyba tylko, gdy je wszystkie odrzucę”[XII, 115] – ale wie, że odrzucić nie może, widziała przecież na przykładzie męża Anny, do czego prowadzi nieopanowane nadciśnienie. Więc zauważa: „Hemingway (62 lata) zabił się czyszcząc myśliwską broń – Niedawno wyszedł powtórnie z kliniki, gdzie leczył się na nadciśnienie (…) – Przypuszczam, że restrykcje, jakie nałożyła na niego medycyna były dla tego rodzaju temperamentu nie do zniesienia. Wolał zrezygnować z życia. Czemuż ja się tak przy nim upieram?”[XII, 249].





(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1864
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: janmamut 30.07.2020 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzienniki 1914-1965 w 13 ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Skoro padła już kwestia pieniędzy: czy gdziekolwiek się pojawia, za co je otrzymywała? W końcu powieść miała wydaną jedną, więc honoraria pewnie nie były oszołamiające, przeciętne miesięczne wynagrodzenie to było wtedy (w 1959) 1453 zł, a jednak skądś te 320 tysięcy się wzięło.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2020 09:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro padła już kwestia p... | janmamut
Tak dokładnie, ile za co, to nie - ale na pewno część stanowiły tantiemy za poprzednio wydane i wielokrotnie wznawiane utwory (bo przecież oprócz "Nocy i dni" napisała sporo tomów opowiadań dla dorosłych - "Ludzie stamtąd", "Uśmiech dzieciństwa" itd., po wojnie wydano też kilka zbiorów, albo wznawianych w całości, albo łączących stare i nowe - i dla dzieci, pamiętasz pewnie, że mieliśmy w lekturach "Marcina Kozerę", a oprócz niego były jeszcze "Wilczęta z Czarnego Podwórka", i opowiadania historyczno-patriotyczne, tytułu zbioru w tej chwili zapomniałam). Zasadę wynagradzania za to - którą uważała zresztą za krzywdzącą - opisała w tomie ósmym, cytat jest w odpowiedniej czytatce. Do tego pisywała publikowane w prasie pojedyncze opowiadania, szkice krytycznoliterackie (m. in. cały tom o Conradzie), eseje, no i tłumaczyła z angielskiego i rosyjskiego (np. Czechowa).
Użytkownik: janmamut 31.07.2020 10:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak dokładnie, ile za co,... | dot59Opiekun BiblioNETki
O, Solenizantko! Kolejnych 15 owocnych lat w BiblioNETce!

Dziękuję za objaśnienia. Cytatu poszukam. A tak z pamięci, to czy te opowiadania to nie "Tu zaszła zmiana"? W każdym razie ze szkoły pamiętam z pełnym zdaniem, cytowanym kilka razy w opowiadaniu o tym tytule.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2020 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: O, Solenizantko! Kolejnyc... | janmamut
Pięknie dziękuję! Ależ ten czas leci...

Nie, "Tu zaszła zmiana" to opowiadanie powojenne, które znalazło się w kilku różnych tomach - a te dla dzieci znalazłam w międzyczasie - "Dzieci Ojczyzny"(zdaje mi się, że nie czytałam, a jeśli, to musiało być we wczesnej podstawówce).
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 31.07.2020 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak dokładnie, ile za co,... | dot59Opiekun BiblioNETki
I ja dołączam do życzeń - wielu jeszcze lat na BNetce, w towarzystwie świetnych lektur i owocnych w recenzje równie dobre, jak do tej pory, a nawet lepsze! :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2020 13:19 napisał(a):
Odpowiedź na: I ja dołączam do życzeń -... | LouriOpiekun BiblioNETki
Serdeczne dzięki!
Użytkownik: sowa 31.07.2020 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Serdeczne dzięki! | dot59Opiekun BiblioNETki
Wszystkiego najlepszego nie tylko biblionetkowego, Biblionetkowa Piętnastolatko!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2020 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystkiego najlepszego n... | sowa
Dziękuję z odpowiednio niedźwiedzim uściskiem!
Użytkownik: EPA! 31.07.2020 14:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję z odpowiednio ni... | dot59Opiekun BiblioNETki
Czytaj, czytaj, czytaj i racz nas nadal swoimi niezrównanymi recenzjami, co najmniej przez następnych piętnaście lat! Najlepszego !
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2020 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytaj, czytaj, czytaj i ... | EPA!
Piękne dzięki!
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 31.07.2020 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękne dzięki! | dot59Opiekun BiblioNETki
Wszystkiego książkowego Dorotko. ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2020 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystkiego książkowego D... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Ślicznie dziękuję!
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 31.07.2020 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytaj, czytaj, czytaj i ... | EPA!
Podpinam się pod życzenia Epy: czytaj, pisz i bądź z nami :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2020 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Podpinam się pod życzenia... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Dziękuję, postaram się!
Użytkownik: Vemona 31.07.2020 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję z odpowiednio ni... | dot59Opiekun BiblioNETki
Przyłączam się do życzeń - kolejnych wspaniałych lat, mnóstwa książek, czasu na nie i fantastycznych recenzji (bardzo lubię je czytać) :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2020 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyłączam się do życzeń ... | Vemona
Serdeczne dzięki!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: