Dodany: 12.07.2020 19:28|Autor: porcelanka

Małżeńska pułapka


Niezbadane są ścieżki miłości – Lucy spotyka ją pewnego ciepłego dnia, gdy pogrążona w żałobie stoi przy furtce i spogląda w dal. Everard Wemyss niedawno stracił żonę i świetnie rozumie ból dziewczyny po śmierci ojca.

„Vera” to przejmująca powieść o toksycznych relacjach i manipulacjach. Elizabeth von Arnim prowadzi czytelnika przez krótkie narzeczeństwo pary do wymarzonej małżeńskiej sielanki. Dla Lucy jej wybranek jest całym światem, a on jest przekonany, że „trzyma w ramionach samą Miłość – nie widział bowiem dotąd nikogo, kto tak bardzo uosabiałby jego wyobrażenie o tym uczuciu, jak patrząca na niego z czułą uległością Lucy” [1]. Zanim jednak dojdzie do ślubu, przed zakochanymi piętrzyć się będą trudności – przyjaciele i rodzina będą przeciwni Everardowi, a przecież takie zachowania nigdy nie miały racji bytu, bo „jeżeli małżeństwo okazywało się szczęśliwe, jaką niedorzecznością było trwanie w zatwardziałym sprzeciwie! A jeśli okazywało się katastrofą, to tym bardziej potrzebna była w tym wszystkim serdeczność…”[2].

Cień na szczęściu małżonków kłaść będzie jeszcze jedna kwestia – zmarła żona Wemyssa i jej obecność w ich wspólnym domu. Vera zginęła w tragicznym zdarzeniu, wypadając przez okno – a może w plotkach jest ziarno prawdy i nie był to nieszczęśliwy wypadek? Lucy – niczym bohaterka „Rebeki” Daphne du Maurier - musi zmierzyć się ze śladami swojej poprzedniczki w codziennym życiu. Zajmuje jej pokoje, czyta jej książki; Vera patrzy na nią z wielkiej fotografii w jadalni. Dziewczyny nie opuszcza myśl „a co, jeśli zamiast siebie zobaczę w lustrze Verę? Przecież jest przyzwyczajone do Very…”[3].

Elizabeth von Arnim po mistrzowsku buduje portret Lucy – przeciętnej, sympatycznej dwudziestolatki, która jest zachwycona prostolinijnym Wemyssem, tak różnym od znajomych jej ojca – nieodmiennie pogrążonych w dyskusjach i zajętych poznawaniem różnych punktów widzenia („przecież jak powiedział Everard, na wszystko należało patrzeć z jednego punktu widzenia: tego właściwego”[4]). Dziewczyna przy ukochanym odpoczywa – „rozumiała każde jego słowo. Kiedy mówił, nie musiała wysilać umysłu i wytężać uszu, prawie w ogóle nie musiała myśleć”[5]. Przekonuje się, że nie musi zaprzątać sobie głowy i analizować otaczającego jej świata, bo każda „kobieta (…) potrzebowała jedynie swojego mężczyzny”[6]. Jednocześnie pisarka tworzy ciekawą i złożoną postać Everarda – zauroczonego młodością i niewinnością Lucy, pragnącego wyrwać ją z kręgu śmierci i żałoby, bo „śmierć wydawała mu się czymś wysoce nienaturalnym. Sam fakt, że każdemu przytrafia się w życiu tylko raz, pokazuje, jak wyjątkowym jest zjawiskiem”[7].

Akcja „Very” toczy się niespiesznie, ale to nie bieg zdarzeń ma tu znaczenie, tylko to, co dzieje się pomiędzy głównymi bohaterami. Prosta i wyznaczona miłością więź Lucy i Everarda z czasem zaczyna się komplikować, a Elizabeth von Arnim pokazuje, że psychika ludzka i relacje w związku są bardziej złożone niż mogłoby się wydawać. To właśnie sposób sportretowania postaci, ich psychologia i wielowymiarowość są najmocniejszą stroną powieści. Na uwagę zasługuje również postać ciotki Entwhistle, która przełamuje stereotyp starej panny. „Vera” to też świetny obraz społeczeństwa z lat dwudziestych XX wieku, wraz z przywiązaniem do konwenansów, tradycji i dobrych manier. Fabuła, mimo pozornej przewidywalności, może zaskoczyć czytelnika. Atmosfera gęstnieje z każdą stroną, a to, co powinno przybliżać bohaterów do szczęśliwego zakończenia, prowadzi ich na manowce.

„Vera” to ciekawa i mroczna proza psychologiczna, obnażająca najgorsze ludzkie instynkty i hipokryzję. Jak zakończy się historia Lucy, która uważa, że „to miłość odzierała człowieka z godności, napełniając go lękiem przed zranieniem ukochanej osoby” [8]?

[Recenzja opublikowana także na innych portalach czytelniczych]

[1] Elizaberth von Arnim, „Vera”, przeł. Magdalena Hume, wyd. MG, 2020, str. 52-53.
[2] Tamże, str. 79.
[3] Tamże, str. 157.
[4] Tamże, str. 87.
[5] Tamże, str. 40.
[6] Tamże, str. 87.
[7] Tamże, str. 37.
[8] Tamże, str. 127.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 422
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: misiak297 13.07.2020 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezbadane są ścieżki mił... | porcelanka
Potwierdzam. Świetna książka.
Zdumiewające, że powstała sto lat temu - pod względem przedstawienia zachowań i emocji bohaterów bywa niesamowicie współczesna.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: