"Batsy"
Zaczyna się od trupa znalezionego w samochodzie w jednym z podwarszawskich lasów. Dlaczego ktoś miałby zabijać tego mężczyznę? Nawet go nie okradziono – choć byłoby co kraść, denat był prawdopodobnie mieszkańcem RFN-u. Wśród rzeczy zamordowanego Wernera Kirshwalda milicjanci natrafiają na osobliwe znalezisko – blaszaną ramkę z karteczką i tajemniczym angielskim tekstem – opisem nietoperza. Nie jest to szyfr – a zatem co? Jeden z milicjantów stwierdza, że „w tym tkwi jakaś specjalna historia”[1] i jest to bardzo bliskie prawdy. Śledczy długo błądzą po omacku, ale wreszcie natrafiają na ślad pewnej grupy przestępczej, którą będą żartobliwie nazywać „batsy”.
„Nietoperze” to może nie jest najlepszy kryminał w dorobku Anny Kłodzińskiej, ale bardzo przyzwoity. Intryga jest zawikłana, milicja jak zwykle dzielna i nowoczesna (w śledztwie wykorzystuje najnowsze osiągnięcia techniki), złoczyńcy przebiegli. Pojawia się ciekawy wątek nieświadomej współpracy na rzecz grupy przestępczej. Nie brakuje też pewnych peerelowskich smaczków – Szczęsny z zadowoleniem jeździ maluchem („lubił swój wóz również i za to, że jak nawalił, to zawsze w pobliżu warsztatu naprawczego, czy bodaj stacji CPN, w każdym razie nie w lesie”[2]). Możemy zajrzeć do kawiarń i butików dla zamożnej klienteli. Pojawia się nawet najsłynniejsza emitowana w Polsce telenowela („Mówili o serialu »Niewolnica Isaura«, przez jednych mieszanych z błotem, przez drugich wielbionym”[3]).
Nie jest to może dzieło wybitne – ale może stanowić miłą kryminalną rozrywkę na wolny wieczór.
[1] Anna Kłodzińska, „Nietoperze”, wyd. Wydawnictwo CM, 2019, s. 13.
[2] Tamże, s. 68.
[3] Tamże, s. 136.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.