Dodany: 23.05.2020 23:59|Autor: Marioosh

Sympatycznie, ale surowo


W ramach akcji czytania książek nieczytanych sięgnąłem po nieocenione przez choćby jedną osobę „Kołysanie” Ewy Szumańskiej. W autobiograficznej książeczce „Obecność” pani Ewa pisała o swoich fascynacjach i zauroczeniach; jedną z takich miłości było morze, a, co za tym idzie, drugą był sam statek, jego kształt, dzielność i logika konstrukcji. Autorka przyznaje, że to właśnie w „Kołysaniu” najlepiej udało się jej przekazać stan, w jakim znajduje się człowiek po długim przebywaniu na morzu.

„Wchodzę na trap” [1] – tak się ta niepozorna książka zaczyna; „Schodzę z trapu” [2] – tak się kończy. A co jest pomiędzy? Pomiędzy jest opowieść o kilkumiesięcznym rejsie do Afryki, ale samego rejsu nie ma zbyt wiele, więcej jest rozmyślań, refleksji i dygresji o autentyzmie życia, o samotności, o obojętności, którą autorka uznaje za chorobę naszych lat i o rozpadlinach między ludźmi, wynikających z doskonałości technicznej i ślepego zaufania do przyrządów – proszę zauważyć, że pani Ewa zauważyła to pół wieku temu, nie znając współczesnej techniki. Oprócz tych rozważań mamy też dywagacje o Afryce, o jej surowości i rozwoju, o ludziach i wierzeniach; mamy też po prostu życie na statku i próbę poznania hermetycznego środowiska marynarzy. A wszystko to, zgodnie z tytułem, sprawia wrażenie „swobodnego zapisu melodii w rytmie kołysania” [3]. Nie oszukujmy się jednak, Ewa Szumańska to nie Ernest Hemingway i dlatego jej książeczka po prostu przelatuje przez głowę. Owszem, łatwo zauważyć zauroczenie autorki i widać w niej jeszcze ciekawe świata i wręcz niewinne dziecko dla którego morze staje się czymś wyjątkowym i które samo przyznaje: „Nie wiem, czemu napełnia mnie takim zachwytem” [4] – sęk tylko w tym, że temu zachwytowi brakuje poetyckości, jest troszkę surowo, a dziecięca niewinność chwilami wygląda naiwnie. I przez to książka jest trochę nijaka i szybko ulatuje z pamięci – a szkoda, bo nie jest zła, ma swój urok i czyta się ją przyjemnie. Można więc ją przeczytać w jeden wieczór bez poczucia zmarnowanego czasu, ale lekki niedosyt pozostaje.

[1] Ewa Szumańska, „Kołysanie”, Wydawnictwo Morskie, 1972, str. 5.
[2] Tamże, str. 136.
[3] Tamże, str. 7.
[4] Tamże, str. 18.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 240
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: