Dodany: 13.05.2020 22:42|Autor: Asienkas

Trochę szczęścia, trochę talentu


Rok 2020 już mogę okrzyknąć rokiem bardzo dobrych książek. "Żywica", "Uczeń Nekromanty" czy "Dziewczyny znikąd" to tytuły, które zagwarantowały mi ucztę czytelniczą. Do tego grona dołączyła kolejna powieść - "Baku, Moskwa, Warszawa".

Fabuła
Bohaterem książki jest Azer Sadiq. Podróż przez jego życie zaczynamy w powojennym Baku. Będziemy mieli okazję liznąć trochę historii, kultury, a także kuchni tego miejsca. Trafimy w etniczny kocioł, gdzie narodowość i rodzinne uprzedzenia determinują stosunek do sąsiada. Będziemy mogli poczuć zimno i potaplać się w błocie z rekrutami Armii Czerwonej.

Sadiq po odsłużeniu wojska ukończył liceum plastyczne w Baku i podjął pracę w lokalnej wytwórni filmowej. Znalazł zajęcie, które pokochał i do którego miał talent. Udało mu się dostać do szkoły filmowej w Moskwie. Tutaj rozpoczyna się studenckie życie - kluby, spotkania towarzyskie, zawoalowane dyskusje i pogoń za funduszami na to przesiąknięte winem i wódką życie. Przy okazji możemy zobaczyć Moskwę czasów pierestrojki.
W końcu Sadiq ląduje w Polsce. Z jego perspektywy na Zachodzie. W kraju butnych ludzi, którzy nie dali się stłamsić "Imperium Zła".

"Baku, Moskwa, Warszawa" to historia człowieka. Ludzie zwracają uwagę na różne wartości. Dla Sadiqa najważniejsze są miłość i wolność. Te dwa pojęcia są ideami przewodnimi tej historii. Kiedy zastanowić się głębiej, dochodzę do wniosku, że są atrybutami człowieczeństwa, chociaż ich definicje mogą być dla każdego nieco inne.

Narratorem powieści jest Sadiq. Z perspektywy dorosłego człowieka opowiada o tym, co przeżył, o miejscach, w których mieszkał i ludziach, których poznał.
Podkreślić muszę, że jest to postać fikcyjna, ale Marcin Michał Wysocki pisząc tę powieść zainspirował się życiem znajomego scenografa i malarza pochodzącego z Baku. Ile w tej historii jest jego życia, wie tylko autor i pierwowzór bohatera.
Postać fikcyjna, a jednak podczas czytania książki się o tym zapomina. Pierwszoosobowa narracja zbliża czytelnika do Sadiqa, dając mu realne wymiary. Ja wręcz złapałam się na odczuciu, że czytam pamiętnik. Niesamowite wrażenie.

Kolejna sprawa, która zachwyciła mnie w tej książce, to odmalowanie miejsc, po których tułał się bohater.
Nie wiem czy przyczyniła się do tego wiedza autora, research czy człowiek, który zainspirował go do napisania tej książki. Przypuszczam, że wszystko po trochu. Najważniejsze, że efekt końcowy jest świetny. To nie jest tylko spisanie historii, regionu narodu, człowieka. Marcin Michał Wysocki pokazał sposób myślenia i emocje tych ludzi. Mój ulubiony fragment to reakcje mieszkańców Baku na poczynania Reagana i nakręcającą się spiralę zbrojeń. Oni nie rozumieją politycznych rozgrywek, nie czują, o co chodzi z określeniem "Imperium Zła". Żyją lokalnie, a nie globalnie.

Podsumowanie
W bibliotece miejskiej była kiedyś półka "Historie ludzi różnych kultur". Lubiłam przeglądać pozycje, które na niej stały. Książki, pozornie bez żadnej myśli przewodniej, po prostu o ludziach i ich życiu. Dla mnie były to książki, które otwierały oczy i pozwalały spojrzeć na świat z szerszej perspektyw, chociaż opowiadały o malutkich enklawach. Były krokiem za własny płot.
Taką książką jest "Baku, Moskwa, Warszawa". Wydarzenia historyczne są tłem dla życia bohatera. Przedstawia i interpretuje je po swojemu. Jednak najważniejszy jest on sam, jego życie, wybory i wartości, które reprezentuje. Urodzony i wychowany w zamkniętej uciskanej społeczności, a jednak obywatel świata niestrudzenie goniący za marzeniami.

[Recenzja była wcześniej publikowana na innym portalu czytelniczym/stronie księgarni internetowej/blogu.]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 295
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: