Dodany: 30.04.2020 21:45|Autor: Asienkas

Nie tacy święci


Mitologia słowiańska przeżywa swój renesans. Coraz więcej autorów fantasy czerpie z niej inspirację do swoich książek. Podobnie stało się z Emily A. Duncan, bibliotekarką, którą tak zainteresował ten temat, że swoja fascynację przelała na papier. Tak zaczął powstawać nowy cykl fantasy "Something dark and holly", a "Niegodziwi święci" to jego pierwsza część.

Fabuła
Trwa wojna pomiędzy Tranawią a Kalzainem. Po ataku księcia Serafina na klasztor utalentowana kleryczka Nadia musi się ukrywać. Dziewczyna jest wyjątkowa, ponieważ potrafi kontaktować się z bogami i korzystać z ich mocy. Jest smacznym kąskiem dla brutalnego władcy. Na scenie pojawia się jeszcze kilku innych graczy. Każdy z nich został dotknięty wojną. Jakie mają cele? Jakie skrywają sekrety? Jaką mocą władają?

Przygoda, magia, miłość – to słowa, które charakteryzują tę powieść i to w takiej kolejności. Akcja jest prowadzona równomiernie. Los co rusz podrzuca bohaterom nowe wyzwania. Od pierwszych stron coś się dzieje. Czytelnik się nie nudzi. Co często zdarza się w fantastyce młodzieżowej, mamy wątek miłosny, ale nie przyćmiewa on akcji. Jest to po prostu miły dodatek.

Świat przedstawiony w książce mógłby być wykreowany nieco bardziej szczegółowo, ale tragedii nie ma. To co potrzeba, aby zrozumieć tę historię, jest.

Magia. Tu zatrzymam się na dłuższą chwilę. Nadia posiada naprawdę wyjątkowy dar. Móc kontaktować się z całym panteonem bóstw i korzystać z ich mocy - brzmi świetnie. Może się wydawać, że dziewczyna jest niezniszczalna, ale bogowie bywają kapryśni i potrafią stawiać swoje warunki. W dodatku to właśnie ten talent zwrócił na nią uwagę niebezpiecznych ludzi. Drugim typem magii jest magia krwi, używana przez Tranawian. Magia, która w książce otrzymała miano brudnej, heretyckiej. Magia, która jest równie potężna, ale ma w sobie brutalny pierwiastek.

Jak już wspominałam we wstępie, w tej książce obiecano nam słowiańskie klimaty. Szczerze mówiąc, w ogóle ich nie poczułam. Dostajemy gamę brzmiących z rosyjska imion i nazw, i to chyba tyle. Ekspertem od mitologii słowiańskiej może nie jestem, ale trochę pogooglowałam i nic. Ok, nie musiało być to dokładne odwzorowanie, wszak autorka tylko inspirowała się tą kulturą. Atmosfera książki jednak też nie jest, moim zdaniem, zbyt słowiańska. Autorka ma amerykański styl pisania, a książka ma w sobie dużo z baśni i tylko jako baśń mnie przekonuje.

Podsumowanie
Chyba zrezygnuję z czytania fantastyki młodzieżowej, bo trafiam na kolejną książkę, która jest przyzwoicie napisana, ale ja kompletnie nie czuję jej klimatu. Niby dostałam to, co lubię, czyli magię i baśniowość, ale Emily A. Duncan nie przeniosła mnie do innego świata. Niemniej książkę mogę polecić tym, którzy lubią historie typowe dla wyżej wymienionego gatunku. Nie nastawiajcie się tylko na spotkanie z panteonem bóstw słowiańskich. Podejdzie do tej książki jak do kolejnej opowieści o magii i przygodzie.

[Recenzja była wcześniej publikowana na innym portalu czytelniczym/stronie księgarni internetowej/blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 342
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: