Dodany: 30.04.2020 10:06|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Cierpią na tsundoku i abibliofobię, ale znają Józefa!


Jedną z rzadkich i nie dla każdego zrozumiałych przyjemności jest to szczególne pomieszanie euforii z zaciekawieniem, którego doznaje nałogowy czytelnik, mając możność wymiany doświadczeń z osobnikami sobie podobnymi. Czy to będzie dyskusja o jednej konkretnej książce, o twórczości jednego pisarza, o całym gatunku literackim albo nawet nie o książkach jako takich, tylko o własnych zwyczajach czytelniczych, czy przerzucanie się informacjami, w której księgarni kupuje się najwygodniej i w którym antykwariacie mają najwięcej, powiedzmy, peerelowskich książek dla dzieci, czy we dwoje, czy w kilkunastoosobowej grupie, na żywo czy za pośrednictwem rozlicznych mediów – zawsze to radość nieopisana. A cóż dopiero, gdy taka pokrewna dusza zechce nas wpuścić do swego mieszkania, byśmy się mogli naocznie przekonać, ile też tych książek ma, gdzie je trzyma, w jakim porządku układa, no i najważniejsze: czy ewentualnie zechce pożyczyć nam coś, co przed chwilą wypatrzyliśmy na jej półce! Przychodzi jednak taka chwila, gdy znamy już na wylot skład i rozmieszczenie woluminów na półkach wszystkich ciotek, szwagrów, siostrzenic, przyjaciół, a może i sąsiadów… i co wtedy? Jakżeby się chciało sprawdzić, jak to wygląda na przykład u naszego ulubionego pisarza, krytyka, tłumacza! Szanse na zawarcie z nim znajomości tak bliskiej, byśmy mogli inspekcji dokonać osobiście, są raczej znikome, ale gdyby tak chociaż za czyimś pośrednictwem?

Jako pierwsza rolę takiego pośrednika przyjęła na siebie Barbara Łopieńska, wprowadzając niesytych wrażeń książkowych maniaków do bibliotek ponad dwóch tuzinów znanych osobistości; jej „Książki i ludzie” w środowisku czytelniczym obrosły legendą, stając się lekturą wręcz obligatoryjną i tym bardziej pożądaną, że na skutek dość skromnego nakładu trudną do zdobycia. Po dwóch z górą dekadach jej dzieło podjęła Aleksandra Rybka, dzięki której znów mamy możliwość odwiedzenia bibliotek kilkanaściorga ludzi pióra i poznania ich zwyczajów czytelniczych.
Rozmówcami autorki są – w kolejności alfabetycznej, tak jak w tekście – Jerzy Bralczyk wraz z żoną Lucyną Kirwil, Sylwia Chutnik, Michał Cichy, Jacek Dehnel, Paweł Dunin-Wąsowicz, Anna Dziewit-Meller, Alicja Gęścińska, Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Jerzy Jarniewicz, Maciej Robert, Michał Rusinek, Maciej Sieńczyk, Justyna Sobolewska, Agata Tuszyńska, Krzysztof Varga. Jedyne, co ich łączy, to fakt, że wszyscy w jakimś stopniu są zawodowo związani ze słowem pisanym (albo tworząc literaturę, czy to piękną, czy naukową, albo o niej pisząc, albo udostępniając czytelnikom dzieła pisarzy tworzących w innych językach, lub wreszcie przekładając słowo na obraz) i oczywiście miłość do książek. Dzieli zaś mnóstwo.

To, według jakiego klucza układają książki na regałach (u Macieja Roberta odpada porządek alfabetyczny - „nie mógłbym się pogodzić, widząc Mikołaja Reja obok Małgorzaty Rejmer (…), ponieważ dzieli ich kilka wieków”[1], u Alicji Gęścińskiej jest jeszcze trudniej: „powieści, historia, poezja i książki o literaturze ułożone alfabetycznie według autorów, w historii zachowany jest porządek chronologiczny”[2], a u Jacka Dehnela w ogóle „to są różne porządki i nie mogą być spójne, bo wzajemnie się wykluczają”[3]).

Czy starcza im tych regałów, czy też muszą się uciekać do innych sposobów przechowywania księgozbioru (tak, jak u Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, gdzie część książek mieści się „w dużym regale w kuchni (…), w piwnicy(…),w hallu na górze(…), na stryszku w pokoju wnuków”[4]), i co się dzieje, gdy nawet to nie pomaga („nie da się już w moim mieszkaniu przejść”[5], przyznaje Paweł Dunin-Wąsowicz).

Czy chętnie użyczają swojego księgozbioru innym (Alicja Gęścińska – tak: „oczywiście pożyczam (…). Jeśli przeczytałam już daną książkę, a ona trafi do innego domu, jestem szczęśliwa. Ważne, żeby miała dom, dobry dom”[6], lecz Michał Cichy nie: „zawsze były kłopoty z ich odzyskiwaniem i teraz tego nie robię”[7]) i czy potrafią się pozbyć książek, jeśli robi się ich za dużo (Michał Cichy – tak: „nie muszę być taki ambitny wszechstronnie, chcieć poznawać całą treść kultury i zgromadzić taką borgesowską megabibliotekę ze wszystkimi tytułami, tylko wybrać z tego coś, co ma związek ze mną samym”[8], zaś Jerzy Jarniewicz nie: „wychodzę bowiem z założenia, że jeżeli kupuję jakąś książkę, to jest mi ona potrzebna do życia. Życia na inne raczej nie zamienię, więc i książek się nie pozbywam”[9]).

Czy hołdują tradycyjnemu szacunkowi dla książek (Agata Tuszyńska – zdecydowanie: „Nigdy po kartkach nie piszę i nie znoszę, kiedy ktoś to robi”[10], za to Anna Dziewit-Meller nie ma wyrzutów sumienia, wyznając: „jestem absolutnie nieszanującym egzemplarza czytelnikiem. Lubię pisać uwagi w książkach, zaginać rogi, zaznaczać fragmenty”[11]).

Czy potrafią czytać w dowolnych okolicznościach (jak Sylwia Chutnik: „kiedy jestem w podróży czy w kawiarni i słyszę rozmowy albo inne dźwięki, nic mi nie przeszkadza”[12], czy też mają swoje czytelnicze rytuały, których zakłócenie uniemożliwia im efektywną lekturę (jak Krzysztof Varga: „czytam w zupełnej ciszy. Przy czytaniu i pisaniu nie może mi towarzyszyć muzyka, nie może być żadnych innych doznań. Nawet pralka jest tu problemem”[13]).

Czy mają zwyczaj wracać po raz drugi i kolejny do znanych już tytułów („Wolę zapamiętać dawny piorun lektury. Pewne książki należą do swego czasu, zarówno mojego życia, jak i ich funkcjonowania w literackim obiegu. Nie chcę ponownych konfrontacji”[14], oświadcza Agata Tuszyńska, zaś Jerzy Bralczyk, odwrotnie, czyta „w kółko to samo, bo przecież nikt lepiej od Tołstoja czy Flauberta nie będzie pisał”[15]) i czy czytają nawet to, co z początku nie przypadnie im do gustu („Gdy już zacznę, to doczytuję do końca, nawet jeśli książka niespecjalnie mi się podoba (…), ale wtedy zamieniam się w recenzenta i przyjmuję postawę oceniającą, pozbawioną emocji. Skoro już tyle przeczytałam, to mam zmarnować ten czas?”[16] – uzasadnia Lucyna Kirwil).

Czy korzystają z czytników, czy wolą książki tradycyjne („Nie ma to dla mnie większego znaczenia”[17], twierdzi Michał Rusinek, ale jest w mniejszości), a jeśli tak, to czy chcą je mieć wyłącznie własne („Lubię mieć książkę jako przedmiot, tak mam od dzieciństwa”[18], mówi Maciej Sieńczyk), czy też dopuszczają pożyczanie od znajomych i korzystanie z bibliotek publicznych.

Czego nie przeczytali, choć powinni byli przeczytać („Nie czytałem prozy Elizy Orzeszkowej, chociaż skończyłem polonistykę. Nawet »Nad Niemnem«, nie mówiąc o innych »Dziurdziach«”[19], oznajmia prosto z mostu Jerzy Bralczyk, i jest to chyba najbardziej szokujące wyznanie w tej kategorii).

Czy są dotknięci syndromem tsundoku („w moim wypadku książki zasłaniają już lampkę nocną”[20], mówi Michał Rusinek) lub abibliofobii („nawet jeśli wyjeżdżam na dwa dni, zabieram ze sobą ze trzy książki, żeby czuć się bezpiecznie. (…) Pamiętam wyjazdy, kiedy skończyły mi się lektury – zaraz stawałam się zła i kłótliwa”[21], wyznaje Justyna Sobolewska).

I jeszcze wiele innych rzeczy. I dobrze, bo dzięki temu każdy czytelnik – jeśli nie doświadczył tego wcześniej za pośrednictwem wspomnianych „Książek i ludzi” – nareszcie powie sobie: halo, nie zbzikowałem, bo X tak samo zapomina, gdzie którą książkę wsadził i zdarza mu się kupić kolejny egzemplarz w przeświadczeniu, że tamten wcześniej nabyty zaginął, Y tak samo wypożycza piętnaście nowych, zanim przeczyta trzy poprzednie, Z tak samo czyta naraz pięć różnych tytułów! I dozna wspaniałego uczucia przynależności do sekretnego bractwa znających nie tylko Józefa, ale też setki, tysiące postaci, których inaczej, niż przez czytanie, nigdy by nie poznał.

Czy dzieło, wiodące prostą drogą do tego celu, może w ogóle mieć jakieś minusy? W przypadku podobnych zestawień kilka razy słyszałam zarzut, że „to dość monotonne, bo autor/-ka zadaje wszystkim te same pytania”. Ja się z nim nie zgadzam, bo w jakiż inny sposób udałoby się tę wspaniałą różnorodność i jednolitość zarazem uzyskać, niż za pomocą takich samych pytań? Tu na przykład – o ileż uboższy byłby obraz czytelniczych pasji rozmówców, gdyby jednego pytano tylko o liczbę posiadanych książek i sposób ich przechowywania, innego wyłącznie o nawyki związane z czytaniem, kolejnego jedynie o ulubione lektury itd.! Minusem względnym jest tylko to, że autorka nie wspomina o prekursorce tego wspaniałego pomysłu, a przecież drobna wzmianka o istnieniu „Książek i ludzi” w żaden sposób nie umniejszyłaby wartości niniejszego zbioru. Drugim, również względnym, stosunkowo skromne grono postaci, których czytelnicze profile poznajemy; mogło to wyniknąć z faktu, że tyle akurat osób zgodziło się z autorką porozmawiać, mogło z ustalonej wyjściowo objętości publikacji, albo po trosze jednego i drugiego – tak czy inaczej, czyta człowiek i kończy z uczuciem pewnego zawodu, bo nawet spośród samych ludzi pióra gotów byłby wymienić od ręki kolejnych piętnaścioro, o których rad by się czegoś dowiedzieć, a atrakcyjne biblioteki miewają wszak nie tylko literaci, ale i aktorzy, i reżyserowie, i dziennikarze prasowi/radiowi/telewizyjni, i muzycy, i…

Nie jest jednak przecież powiedziane, że nie powstanie dalszy ciąg tych bibliotecznych rozmów, może nawet cała seria? Jeśli tak, to już się cieszę, bo czytania o czytaniu nigdy za wiele!

[1] Aleksandra Rybka, „Pokaż mi swoją bibliotekę”, wyd. Znak, 2020, s. 122.
[2] Tamże, s. 85,
[3] Tamże, s. 54.
[4] Tamże, s. 92.
[5] Tamże, s. 63.
[6] Tamże, s. 87.
[7] Tamże, s. 50.
[8] Tamże, s. 39.
[9] Tamże, s. 110.
[10] Tamże, s. 184.
[11] Tamże, s. 80.
[12] Tamże, s. 33.
[13] Tamże, s. 200.
[14] Tamże, s. 184.
[15] Tamże, s. 5.
[16] Tamże, s. 19.
[17] Tamże, s. 141.
[18] Tamże, s. 149.
[19] Tamże, s. 12.
[20] Tamże, s. 137.
[21] Tamże, s. 159.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1672
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: misiak297 30.04.2020 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Jedną z rzadkich i nie dl... | dot59Opiekun BiblioNETki
"(„Nie czytałem prozy Elizy Orzeszkowej, chociaż skończyłem polonistykę. Nawet »Nad Niemnem«, nie mówiąc o innych »Dziurdziach«”[19], oznajmia prosto z mostu Jerzy Bralczyk, i jest to chyba najbardziej szokujące wyznanie w tej kategorii)."

Tak, to prawda, ja też czułem się zszokowany. Choć w sumie mam jeden podobny grzech na swoim polonistycznym sumieniu...

Proponuję, aby tę recenzję wrzucić do "Poleca Redakcja".
Użytkownik: margines 30.04.2020 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: "(„Nie czytałem prozy Eli... | misiak297
Podtrzymuję.
Kto jest przeciw?
Nie widzę.
Dziękuję.
Użytkownik: Artola 04.05.2020 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Jedną z rzadkich i nie dl... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oczywiście książka wędruje do schowka!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: