Dodany: 24.04.2020 15:52|Autor: Marioosh

Tylko dla twardzieli - tom 2


„Dolina Śmierci” to kontynuacja „Derwisza”, czyli ciąg dalszy rozkosznego samograja. Pozostajemy w USA, ale tym razem posuwamy się w czasie o trochę ponad rok i przenosimy się na południe Gór Skalistych; tu, w okolice jeziora Błękitna Woda (parę razy pojawia się Niebieska Woda, ale to już jest szczegół), do opuszczonych zabudowań dawnej misji katolickiej, przenieśli się Wilkinsowie po utracie majątku. Do misji wraz z kompanami przybywa Sam Hawkens, a także Old Firehand z Hermannem von Adlerhorstem, który przybył do Ameryki w poszukiwaniu swojego brata, Martina. Pojawia się też Florin, czyli uwięziony w Tunisie derwisz Osman, teraz ukrywający się jako Bill Newton; ma on przygotować teren pod napad bandy Krwawego Jacka, sądzącego, że w misji znajduje się skarb Komanczów i Apaczów i chcącego go zdobyć przed przybyciem Indian Marikopasów. Wkrótce zjawia się też Winnetou, który pomaga udaremnić napad. Mamy też Francuza Roulina, właściciela kopalni rtęci w Dolinie Śmierci w górach San Bernardino, który zainspirował Indian do ataku na misję, a teraz uciekł przerażony zdemaskowaniem; w pogoń za nim wyrusza cała wyżej wymieniona ekipa oprócz Florina/Osmana/Billa Newtona, który zostaje uwięziony przez Wilkinsa, a następnie uwolniony przez przybyłego właśnie Leflora. Pościg natrafia na Walkera/Hopkinsa, który teraz ukrywa się jako Zennort, po drodze korzysta z pomocy Davida Lindsaya, a następnie udaje się do Doliny Śmierci, gdyż tam uwięziony jest Martin von Adlerhorst oraz bratanek Wilkinsa, za którego podaje się uderzająco do niego podobny Roulin...

… i tak dalej, i tak dalej. Intryga jest tak rozpaczliwie banalna, a postacie są tak rozczulająco naiwne, że tej książki po prostu nie da się strawić i po jej przeczytaniu szlag człowieka trafia, że tyle innych, wartościowych pozycji czeka na półce, a traci się czas na takie dyrdymały. Ta książka ma wartość chyba tylko dla historyków niemieckiej literatury – to właśnie tutaj mamy chyba najbardziej jaskrawy przykład dziewiętnastowiecznej powieści brukowej i to takiej, którą sam autor oceniał dość nisko. Wszystko jest tu nieznośnie papierowe, tandetne i przerysowane – miłość, nienawiść, zdrada, zazdrość i zemsta; i nawet obecność szlachetnego Winnetou nie ratuje tej książki. I wyobraźmy sobie teraz, jakim koszmarkiem jest powieść „Niemieckie serca – niemieccy bohaterowie”, którą zredagowano z tej oraz trzech innych książek – odważni mogą po nią sięgnąć, w internecie jest cała treść, bite 2610 stron, z czego na „Dolinę Śmierci” wypada 624; należy pamiętać jednak, że w stu dziewięciu oryginalnych zeszytach nie ma ani Old Firehanda, ani Winnetou, ani Davida Lindsaya, ani Sama Hawkensa i jego przyjaciół – te postacie zostały „przerobione” z innych bohaterów. Tak czy inaczej, z tej książki nic nie wynika, ani ona bawi, ani ciekawi, ani intryguje – jest to więc pozycja tylko dla twardzieli albo biografów Maya.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 355
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: