Dodany: 19.04.2020 19:13|Autor: akacja68

I żyli długo szczęśliwie?


„Miłość, muzyka i góry”, powieść Krzysztofa Gduli, to niezwykła opowieść o spotkaniu dwojga ludzi w Górach Kaczawskich. Bohaterów połączyło miejsce, choć ich miłość wydawała się być niemożliwą i nieprawdopodobną. Zarówno Jaś, jak i Jasia (tak, tak, autor nadał bohaterom podobne imiona) od początku zdają sobie sprawę, że ich spotkanie owiane jest tajemnicą, rodzajem czaru. Długo jednak nie rozumieją, co się tak naprawdę stało i nie próbują tego dociekać. Ich życie płynie spokojnym nurtem w rytmie dobrej muzyki, którą oboje uwielbiają, choć Jasia uczy się świata od podstaw, bo... pochodzi z innej epoki. To sprawia, że jej opiekun, a potem mąż może w pewnym sensie wpływać na rozwój bohaterki. Zabieg ten przypomina motyw Pigmaliona i Galatei z mitologii greckiej (spopularyzowany przez dramat G.B. Showa).

Historia, choć posiada swój archaiczny pierwowzór, napisana została w sposób niebanalny i świeży. Ujmujący jest sposób, w jaki Jaś opowiada o swojej partnerce, jak z męskiej perspektywy patrzy na codzienne kobiece rytuały, uczy się tego kobiecego świata jednocześnie wprowadzając Jasię w swoje życie.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 440
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Krzysztof 20.04.2020 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: „Miłość, muzyka i góry”, ... | akacja68
Akacjo, dziękuję za recenzję i tak wysoką ocenę. Bardzo jestem ciekaw ocen właśnie kobiet, tym bardziej cieszy mnie Twoja.
Czy żyli długo i szczęśliwie? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie układałem im dalszego życia. Więcej pieniędzy nie wydam na tę książkę, a to znaczy, że część druga pojawi się tylko wtedy, gdy pierwsza będzie miała spore powodzenie. Wtedy usiądę i postaram się dopisać Jasiom przyszłość.
Nie sądzę jednak, że miałaby być długa i szczęśliwa, bo takie życie rozpisane na dwieście stron byłoby nieco nudne w poznawaniu. Chyba, żeby zamknąć te lata w kilku scenach, we wspomnieniach, jak starałem się to zrobić w opowieści, ale co dalej, nie wiem. Będę o tym myślał, gdy będzie taka potrzeba.

Akacjo, przyznam, że nie do końca się zgadzam z twierdzeniem o wpływaniu przez Jana na osobowość czy zachowania Jasi. Raczej ona była głową ich związku, on częściej godził się na jej propozycje niż sam decydował, a i wykonywał większość prac domowych. Pisał, że Jasia przestawia mu wszystko w kuchni i bałagani, pamiętasz? Te słowa w istocie oznaczają, że kuchnię miał za swoją domenę.
Jednakże zgodzę się z Tobą, jeśli jego wpływ na nią ograniczymy do pierwszych dwóch czy trzech dni, to tej pamiętnej nocy. Trudno mi pisać tutaj więcej, ponieważ musiałbym zdradzić część akcji opowieści, a nie chcę tego robić, powiem więc tylko, że od chwili jej pojawienia się u niego w domu, nie było moim zamiarem czynienia z Jana mężczyzny kształtującego swoją kobietę.
Myślę, że jest tutaj kolejna analogia do Pigmaliona. Mógł kształtować wygląd Galatei – i bezspornie tak robił – ale tylko do czasu jej ożywienia przez Afrodytę. Później musiał już zaakceptować jej osobowość (której przecież wyrzeźbić nie mógł), ale skoro kochał, przyszło mu to łatwo.
Podobnie było z Janem, chociaż nie identycznie. Znowu muszę przerwać, bo zbyt odsłoniłbym akcję. Więc krótko: dwa dni, tyle miał Jan na owe kształtowanie, ale jeśli tak robił, to nieświadomie. Tylko te dwa dni, Akacjo. Później już tylko godził się z jej decyzjami.
Natomiast Pigmalion nie miał takich dni.
Chociaż kto wie? Może miał więcej od Jana. Wszak od dnia, w których stwierdził, że kocha swoją rzeźbę, do chwili jej ożywienia, minęło sporo dni. Może więc Afrodyta swoją boską mocą tchnęła w rzeźbę takiego ducha, którego cechy były zgodne z marzeniami Pigmaliona?
Przy najbliższej okazji zapytam Cyprydę o te szczegóły.

Korzystając z okazji powiem, że w zakończeniu coś mi nie pasowało, ale nie wiedziałem co i jak mam zmienić. Dopiero niedawno, już po wydaniu, wprowadziłem zmiany w pliku wzorcowym powieści i w rezultacie zakręciłem czasy jeszcze bardziej. Jan szukał Jasię ledwie parę dni, nie lata, mimo że niejedną parę butów zużył chodząc po Chrośnickich Kopach.
Właśnie ten długi czas jej szukania nie pasował mi.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: