Dodany: 07.04.2020 16:49|Autor: Raptusiewicz

Książka: Normalni ludzie
Rooney Sally

3 osoby polecają ten tekst.

Portret podwójny


Sally Rooney chciałam przeczytać, bo polecała ją pewna feministyczna eseistka, którą lubię, więc skorzystałam z okazji, że druga książka autorki, „Normalni ludzie”, wyszła po polsku.

Patrząc z perspektywy tytułu, za jeden dominujący motyw powieści można uznać kwestię normalności – główna bohaterka, Marianne, za taką się nie uważa, rówieśnicy dystansują się do niej, nie ma przyjaciół w liceum:
„Nie wiem, co jest ze mną nie tak. (...) Nie wiem, dlaczego nie mogę się zachowywać jak normalni ludzie. (...) Nie wiem, dlaczego nie umiem wzbudzać w innych miłości. Myślę, że urodziłam się z jakimś defektem” [1].
Dopiero na studiach udaje jej się znaleźć swoją grupę znajomych.
Connell, przeciwnie– jest akceptowany i popularny, ale w nowym otoczeniu, na wyższej uczelni, zaczyna czuć się odseparowany.
Dwoje głównych bohaterów, Connell i Marianne, przez cały czas pozostaje ze sobą w relacji – spotykają się albo rozstają, korespondują, przyjaźnią i sypiają ze sobą. Na początku ukrywają to przed otoczeniem, gdyż Marianne uważana jest za dziwaczkę, a Connell nie chce ryzykować swojego statusu popularnego ucznia, umawiając się z nią oficjalnie. To jest jedna linia różnic i konfliktu między nimi; druga to kwestia klasowa - pochodzą z odmiennych środowisk (matka Connella sprząta u rodziców Marianne) – i chociaż ta sprawa jest często poruszana w recenzjach książki, to jednak zarysowano ją w niej dość pobieżnie. Dużo ciekawszy jest rozwój relacji dwojga nastolatków (potem studentów), ich radzenia sobie z uczuciami do siebie nawzajem i do innych.

Marianne i Connell nie są tradycyjną parą – pozostają ze sobą w kontakcie, nieraz wyznają sobie miłość, ale spotykają się z innymi osobami. Autorka skupia się na tym (zaczynając już od motta), w jaki sposób związki z innymi wpływają na to, kim jesteśmy. Connell myśli o przyjaciółce:
„Marianne cechowała dzikość, którą na pewien czas go zaraziła, przez co czuł się taki jak ona, czuł, że są ofiarami takiego samego nienazwanego duchowego urazu, i że ani jedno, ani drugie nigdy nie będzie pasować do tego świata. On jednak nigdy nie był okaleczony tak jak ona. Po prostu tak się czuł przy niej”[2].
Ale o Helen, swojej dziewczynie, powie do Marianne: „Z nią nie czułem się cały czas w stu procentach sobą”[3], w przeciwieństwie do rozmówczyni.

Zakończenie jest otwarte, i warto zastanowić się, jak to się dzieje, że historia o ludziach będących w jakiś sposób na marginesie grupy, historia związku, który nie jest typowo monogamiczny, rezonuje z wieloma czytelnikami do tego stopnia, że powieść stała się bardzo popularna i powszechnie chwalona. Może Rooney udaje się uchwycić coś prawdziwego na temat naszego przeżywania rzeczywistości.

[1] Sally Rooney, „Normalni ludzie”, przeł. Jerzy Kozłowski, Wydawnictwo W.A.B., 2020, e-book, rozdział: „Sześć miesięcy później (lipiec 2013)”.
[2] Tamże.
[3] Tamże, rozdział: „Cztery miesiące później (lipiec 2014)”.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2079
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Losice 16.07.2020 01:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Sally Rooney chciałam prz... | Raptusiewicz
Podobnie jak Ty, książkę przeczytałem z polecenia, tym razem Julianne Moore (ulubionej aktorki mojej żony).
I też zadaję sobie pytanie, co jest tak ciekawego w "gorzko-słodkiej" i jednocześnie tak bardzo psychologicznie obciążonej historii Marianne i Connella, co uchwyciła Sally Rooney, i co powoduje, że tak często powracam do tej książki, że tkwi ona gdzieś w mojej głowie, tak blisko, tak tuż pod powierzchnią.

Myślę, że wielu czytelników "wyławia" z powieści, sytuacje, wątki i zdarzenia, z którymi może się identyfikować, fragmenty własnych wspomnień, przeżyć, projekcje pragnień i marzeń. Jestem pewien, że pomimo tak dużego znaku zapytania, co do psychologicznej "normalności" relacji łączącej bohaterów, wiele osób chciałoby przeżyć ich historię (lub jej fragment) - uważając, że na wadze rozpaczy i szczęścia w miłości (nawet utraconego), szala przechyli się w stronę szczęścia.

Otwarte zakończenie pozwala każdemu dopisać swoją wersję. Pokuszę się o moją własną małą sugestię (być może złudną i będąca nadinterpretacją).

"Właśnie w tym tygodniu Marianne wyjechała na kilka dni do domu, a gdy wróciła do Dublina wczoraj wieczorem, wydawała się milcząca. Obejrzeli razem u niej "Parasolki z Cherburga". Pod koniec filmu Marianne płakała, ale odwróciła twarz, żeby nie pokazać łez. To zaniepokoiło Connella. Film miał dosyć smutne zakończenie, ale żeby aż płakać? Tego nie rozumiał.
Wszystko w porządku? - spytał.
Marianne pokiwała głową, wciąż z odwrócona twarzą, tak że widział napięte ścięgno na jej białej szyi.
Hej - powiedział - Martwisz się czymś?
Pokręciła głową, ale nie odwróciła się." [z rodziału Kwiecień 2012].

Każdy kto zna "Parasolki z Cherburga" (francuski film muzyczny z 1964 roku), pamięta, że najbardziej wzruszająca i najbardziej znana scena tego filmu znajduje się nie na jego końcu, lecz w połowie, kiedy główny bohater Guy żegna się na dworcu w Cherburgu ze swoją ukochaną Genevieve (rewelacyjny debiut zaledwoe 18 letniej Catherine Deneuve) i odjeżdża pociągiem na wojnę w Algierii. Scenie tej towarzyszy najbardziej znany motyw muzyczny Michela Legranda "I will wait for you". Ta scena rozczula widzów najbardziej. A koniec ... koniec jest smutny, ale takim "zmrożonym" smutkiem .... drogi Guya i Genevieve rozeszły się, on pojechał na wojnę, ona została w Cherburgu i jest w ciąży, kontakt z ukochanym, który jest ranny urywa się, listy nie dochodzą, matka zmusza Genevieve, żeby wyszła za bogatego jubilera, który akceptuje jej ciążę. Guy wraca z wojny, jest załamany odejściem Genevieve, która wyjechała z Cherburga do Paryżą, przed stoczeniem się w rozpacz i alkohol ratuje go Madeleine, która opiekuje się ciotką Guya. Dziewczyna jest w nim zakochana i razem budują nowe życie. Po kilku latach Guy otwiera stację benzynową i jest szczęśliwy z Madeleine i ich małym synkiem.
W zimową i śnieżną noc w okresie Bożego Narodzenia pod stację podjeżdża luksusowy samochód z elegancką młodą kobietą i małą dziewczynką. Dziewczynka naciska kilkakrotnie na klakson, za co zostaje skarcona. Guy wychodzi z budynku i podchodzi do samochodu. Jego oczy i oczy kobiety spotykają się ... to Genevieve. Genevieve wysiada z samochodu, jest zimno, wchodzą do budynku stacji, gdzie jest ładnie ubrana choinka. Oboje są zaskoczeni, skrępowani, krótko rozmawiają o ich obecnym życiu. Ona pyta czy chce jeszcze zobaczyć jej córeczkę ... on mówi, że nie, wie że jest jej dobrze ... Genevieve pyta czy jest szczęśliwy ... on mówi, że tak, ma żonę i synka. Przez chwilę jeszcze patrzą sobie w oczy, ona odwraca się i wychodzi ... wsiada do samochodu, który został zatankowany przez pracownika stacji i odjeżdża. Za chwilę powraca Madeleine z ich dokazującym synkiem .... KONIEC

Myślę, że Rooney przywołała ten klasyczny już dzisiaj film, z czasów zapomnianej wojny w Algierii - i w głównym zarysie podążyła jego śladem - oczywiście rozbudowując powieść o wątki tak charakterystyczna dla "pokolenia ERASMUSA".

Moje zakończenie ... ale tylko moje ... jest również "zmrożonym smutkiem" ..... za kilka lat .... lotnisko w Londynie, Marianne czeka na samolot do Dublina, pasażerowie opóźnionego lotu do Nowego Jorku przesuwają się do swojego gate'u ... i nagle oczy Marianne i .... tak to Connell ... jego oczy spotykają się ... wraca do Nowego Jorku ze spotkania z wydawcą w Londynie. Chcą tak dużo powiedzieć .. a wtedy brak jest słów ..... bo zawsze brakowało im słów .............



Joachim du Bellay
(z roku 1542)

Pocałunki

Gdy całuję spłonioną jak róża
Szyjkę twoją, bo tego nie bronisz,
Jeszcze mi ją przychylasz i kłonisz,
A twe oko się słodko przymruża,
W tak przemożnej ochocie się pławię,
Taka lubość rozpiera mi duszę,
Że pieszczota się zmienia w katuszę,
Którą zdzierżyć męczeństwem jest prawie.
Kiedy potem w tajonym pośpiechu
Wargi twoje swoimi przykryję,
Gdy mnie wonią ulotną upije
Ambrozjowy kwiat twego oddechu,
Gdy z obawy, że żar nas spopieli,
Świeże tchnienie ci usta odmyka,
Gdzie się język z językiem spotyka
Dla ochłody w swawolnej kąpieli,
Tak rad jestem i kontent bez miary,
Jakbym usiadł z bogami do stołu
I z ich świetną kompanią pospołu
Przewyborne pił duszkiem nektary.
Jeśli wolno mi szczęścia dostąpić
Tak wielkiego, żem celu już blisko,
Czemu dajesz, nadobna, nie wszystko,
Czemu reszty upierasz się skąpić?
Drżysz, że tego gdy doznam zaszczytu
I gdy rozkosz zawładnie mną błoga,
W niebo wzlecę, zmieniwszy się w boga,
Niepamiętny ziemskiego pobytu?
Piękna moja, nie lękaj się tego,
Ja za tobą gotowy pójść wszędzie,
Gdzie ty będziesz, tam niebo me będzie,
Aż do śmierci nie żądam inszego.
------------------------------------------------------
Baiser

Quand ton col de couleur rose
Se donne à mon embrassement
Et ton oeil languit doucement
D’une paupière à demi close,

Mon âme se fond du désir
Dont elle est ardemment pleine
Et ne peut souffrir à grand’peine
La force d’un si grand plaisir.

Puis, quand s’approche de la tienne
Ma lèvre, et que si près je suis
Que la fleur recueillir je puis
De ton haleine ambroisienne,

Quand le soupir de ces odeurs
Où nos deux langues qui se jouent
Moitement folâtrent et nouent,
Eventent mes douces ardeurs,

Il me semble être assis à table
Avec les dieux, tant je suis heureux,
Et boire à longs traits savoureux
Leur doux breuvage délectable.

Si le bien qui au plus grand bien
Est plus prochain, prendre ou me laisse,
Pourquoi me permets-tu, maîtresse,
Qu’encore le plus grand soit mien?

As-tu peur que la jouissance
D’un si grand heur me fasse dieu?
Et que sans toi je vole au lieu
D’éternelle réjouissance?

Belle, n’aie peur de cela,
Partout où sera ta demeure,
Mon ciel, jusqu’à tant que je meure,
Et mon paradis sera là.

JOACHIM DU BELLAY (1542)
Użytkownik: Monika.W 02.06.2021 09:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobnie jak Ty, książkę ... | Losice
Twoja analiza jest lepsza niż sama powieść.
Koniecznie muszę obejrzeć "Parasolki z Cherburga", chyba nie widziałam.
Użytkownik: Losice 07.06.2021 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoja analiza jest lepsza... | Monika.W
Pamiętaj, że to w całości film muzyczny - nawet dialogi są śpiewane - potrzebowałem kilku minut, żeby się do tego przyzwyczaić.
Ale potem naprawdę mnie zauroczył i wciągnął - co ciekawe bardziej podobała mi się rola Guy'a - włoski aktor Nino Castelnuovo niż Genevieve (młodziutka i wiotka) Catherine Deneuve.
Może najpierw zobacz jakiś fragment na youtube (zauważyłem, że nasze odczucia czasami różnią się znacznie i moja rekomendacja może okazać się "strzałem kulą w płot")

https://www.youtube.com/watch?v=LHA8SlqE2Po
Użytkownik: Anna125 03.06.2021 00:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Sally Rooney chciałam prz... | Raptusiewicz
I ja przeczytałam z polecenia. I się zachwyciłam. Naprawdę dobre uchwycenie czasu.
Użytkownik: Raptusiewicz 07.06.2021 16:16 napisał(a):
Odpowiedź na: I ja przeczytałam z polec... | Anna125
Właśnie skończyłam "Rozmowy z przyjaciółmi" i podobała mi się chyba jeszcze bardziej niż "Normalni ludzie". Widziałam, że pisałaś, że tobie się nie spodobała, czemu? :)
Użytkownik: Anna125 08.06.2021 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam "Rozmo... | Raptusiewicz
To nie tak, że mi nie nie podobała. Po prostu odebrałam ją jako przygotowanie się Autorki do napisania kolejnej, właśnie "Normalnych ludzi". W Polsce kolejność wydania była inna i zastanawiałam się, co by było, gdybym jako pierwszą przeczytała "Rozmowy z przyjaciółmi"?
Prawdopodobnie zachwyciłaby mnie świeżością i rozumieniem ludzi młodych, ich sposobu postrzegania świata, siebie, relacji, oraz kto wie, czy kolejnej nie uważałabym za wtórnej, ponieważ oczekiwania miałam większe.
Niekiedy przypadek decyduje za nas. Porządek czytania, co wcześniej, co później. Z tego też względu nie oceniłam "Rozmów z przyjaciółmi", bo trudno było mi to zrobić. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: