Dodany: 20.03.2020 17:57|Autor: Krzysztof

Czytatnik: Zapiski

4 osoby polecają ten tekst.

Koronawirus i obyczaje


190320
Ktoś doświadczony przez życie i swój czas, ukuł jakże trafne powiedzenie, czy raczej przekleństwo: obyś żył w ciekawych czasach!
Ostatnie tygodnie pokazały nam, a może na razie tylko dały posmakować, ciekaw czas.
Miesiąc temu słuchałem wieści z Chin o koronawirusie tak, jakbym słuchał relacji z meczu piłki nożnej: a cóż mnie to może obchodzić? Szybko dowiedziałem się, co tak naprawdę oznacza twierdzenie o globalnej wiosce, gdy wirus dotarł do Polski.
Z równą łatwością, z jaką podróżuje wirus przez kontynenty, można dowiedzieć się jak działa na ludzi i na ile jest niebezpieczny. Wystarczy godzina czy dwie, żeby wyrobić sobie ogólny pogląd zgodny z aktualną wiedzą.
Z ciekawości? Nie, dla swojego spokoju.
Cóż więc przeczytałem? A chociażby to, że dwa razy mniej kobiet umiera niż mężczyzn w podobnym wieku, czyli po raz kolejny widać, kto tu silną, a kto słabą płcią. Śmiertelność wśród zdrowych młodych ludzi wynosi ułamki procenta, a jeśli wziąć pod uwagę nieznaną liczbę zarażonych bez objawów choroby, a więc nieuwzględnianych z statystykach, wyjdzie, że może jeden na tysiąc chorych osobiście pozna Charona z powodu koronawirusa. Mając siódmy krzyżyk, notowania mam wyraźnie gorsze, ale czytam je tak, jak wyniki tamtego meczu piłkarskiego, i to nie tylko z powodu swojego dobrego zdrowia.
Dla porównania zajrzałem do Wikipedii i tam dowiedziałem się o blisko czterdziestu tysiącach rannych i 2800 zabitych w ciągu 2018 roku w wypadkach drogowych. Czyli jako kierowca mam jedną szansę na tysiąc, że w tym roku, i każdym następnym, trafię do szpitala lub kostnicy. Jednak ani u mnie, ani u innych kierowców, nie dostrzegam paniki na myśl o podróży samochodem. Może dlatego, że wirus jest nowym zagrożeniem, a do skutków ruchu drogowego przywykliśmy, ale przecież mamy rozum i naukę!
Są i inne sposoby, dalekie od panikarstwa: wierzący może sobie powiedzieć, że bez woli jego Boga włos mu z głowy nie spadnie, ja powiem, że przeznaczenia nie uniknę, więc żyć należy normalnie, a nade wszystko godnie.
Ludzie nie umierają pod płotami. Nie mamy do czynienia z Ebolą, czarną ospą czy trądem siejącym przerażenie w wiekach średnich. Kasandryczne opinie, ta atmosfera końca czasów odczuwalna w niektórych wypowiedziach, są nie na miejscu.
Z artykułów dostępnych w internecie łatwo dowiedzieć się o zgonach, ilości zarażonych, tempie rozszerzania się epidemii, trudniej o wyzdrowieniach i niewielkiej śmiertelności. Po raz kolejny widać, jak dziennikarze traktują informacje: u nich te złe zawsze są lepsze.
W sobotę, po wysłuchaniu relacji kolegów o sytuacji w sklepach, z obawą szedłem do Biedronki na cotygodniowe zakupy. Z ulgą zobaczyłem normalny ruch i stan towarów na półkach. Tak, nie tyle wirusa się boję, co skutków paniki: załamania się produkcji, usług i dostaw. Przy ladzie zamieniłem miłe słowa z kasjerką, wyrażają uznanie dla jej spokoju i bycia na stanowisku pracy.
Można normalnie? Można!
Swoją drogą na myśl o perturbacjach w zaopatrzeniu, uwidacznia się społeczna waga pracy ogromnej rzeszy ludzi zatrudnionych przy obrocie artykułami spożywczymi. Uwaga ta dotyczy także elektrowni, wodociągów, śmieciarzy, etc., jednak na pierwszej linii są pracownicy sklepów spożywczych.
Życzę im spokoju i wyrozumiałych klientów.

Patrzę wokół i widzę różnicujące się zachowania ludzkie.
Paniczne, irracjonalne zachowania, na przykład traktowanie ludzi jak tych z trądem, przy czym nieracjonalność przejawia się chociażby w wyraźnym postrzeganiu znajomych jako osób bardziej pewnych, zdrowych, co przecież nie ma żadnego uzasadnienia. Widzę podatność na panikę objawiającą się nie tylko gromadzeniem zapasów, ale i odmową pracy uzasadnianą możliwością zarażenia się w miejscach, w których mniejszy ma się bliski kontakt z klientami, niż ma tamta kasjerka z Biedronki.
Widziałem młodych, zdrowych i wypasionych byków siedzących za zamkniętymi drzwiami sklepów i zajętych gmeraniem w smartfonach. Po „pracy” zapewne pojadą do sklepu spożywczego, wyrażą niezadowolenie z powodu braku ich ulubionych bułek i zapłacą kartą w obawie zarażenia się wirusem od kasjerki przy odbieraniu reszty.
Mam takie postępowanie za niegodne, zwłaszcza u mężczyzn, od których wymagam więcej racjonalności zachowań i panowania nad sobą. W obecnej sytuacji, gdy zagrożenie jest nader niewielkie (o ile nie jest się schorowanym staruszkiem), należy zachować umiar i spokój.
Pewnego rodzaju zachowania obnażają mężczyzn nie tyle strachliwych, co miernego gatunku. Tych, którzy dla ratowania siebie gotowi zrobić wszystko i na nikogo nie zważać. Paranoja w uznaniu, że właśnie ich życie jest poważnie zagrożone. Ich szczególnie, więc furda umowy, obowiązki, sens i logika!

Uznaję takie i podobne zachowania nie tylko za niegodne, ale i za szkodliwe dla gospodarki, a więc dla nas wszystkich.
Epidemia skończy się (lub przygaśnie) w ciągu miesięcy, nie lat, skończy się na wielkim strachu i pochłonie zapewne porównywalną ilość ofiar co ruch drogowy w tym samym czasie. Przy tej okazji wspomnę o podobnej chorobie: od początku roku zachorowało na grypę 1 760 000 osób w Polsce, zmarło 47, a mamy dopiero marzec.
Nie odczuwam strachu z powodu koronawirusa, natomiast niepokoi mnie myśl o rezultatach zapaści gospodarczej. Jeśli nastąpi, zmagać się z nią możemy długo, a więc mamy kolejny powód do zachowania spokoju i pracy.
Takie są moje obawy, takie widzenie obecnego czasu i ludzi.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6717
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 84
Użytkownik: Stephanie 20.03.2020 18:46 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
Szanowny Krzysztofie! Forum biblioNETka służy wymianie opinii o książkach. W dniu 20 marca 2020 stan wiedzy o coronawirusie jest na tyle alarmowy, że wszystkie restrykcje są bezwzględnie uzasadnione, a cały czas analizowana jest konieczność ich rozszerzania.Nie jest to miejsce do dyskusji ani o aspektach medycznych, ani ekonomicznych pandemii.Proszę, zostań w domu, ogranicz maksymalnie wszelkie kontakty międzyludzkie, aby przerwać transmisję wirusa. To jest to, co wszyscy możemy zrobić i co MUSIMY robić!!!
Użytkownik: Krzysztof 20.03.2020 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanowny Krzysztofie! For... | Stephanie
Ilekroć zamieszczałem w tym czytatniku tekst niezwiązany z książkami, a zdecydowana większość taka jest, z pewną obawą oczekiwałem tego rodzaju komentarza.

Dzisiaj się doczekałem…

Koronawirus był tylko pretekstem czy okazją. Tekst jest o ludzkich zachowaniach. Jeśli więc wybrałbym odpowiednią książkę z zakresu socjologii czy psychologii, i z nią powiązał ten tekst, byłby wtedy na miejscu? Byłby przez Ciebie akceptowany?
Użytkownik: Pingwinek 18.04.2020 02:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanowny Krzysztofie! For... | Stephanie
Po pierwsze, Krzysztof pisze w czytatniku. Po drugie, forum nie służy tylko wymianie opinii o książkach (w dziale "Ogólne" mamy nieźle wyeksploatowany "Offtopic"). Po trzecie (że się posłużę Twoją stylistyką), wielka liczba wykrzykników i krzyczące "MUSIMY" - po co to wszystko? Proszę, w domu czy nie, nie każ nam ograniczać wszelkich kontaktów międzyludzkich i daj nam rozmawiać. To jest to, co pozwoli nam zachować resztki człowieczeństwa w nieludzkich czasach.
Użytkownik: Stephanie 20.03.2020 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
Pandemia nie jest okazją ani pretekstem do czegokolwiek. Jest realnym i narastającym z dnia na dzień zagrożeniem indywidualnych istnień, które możemy tylko zmniejszać i spowalniać wspólnym, społecznym wysiłkiem. Tylko dlatego ośmieliłam się zabrać tu głos.
Użytkownik: Krzysztof 20.03.2020 20:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Pandemia nie jest okazją ... | Stephanie
Nie odpowiedziałaś na pytanie. Słucham.
A tak przy okazji: niewiele się znam na wirusologii, słyszałem jednak o takich wirusach, które mogą się przenosić via internet i komputer. Czy to prawda? A jeśli tak, to czy nasza rozmowa z wykorzystaniem tych narzędzi jest bezpieczna?
Użytkownik: Stephanie 20.03.2020 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie odpowiedziałaś na pyt... | Krzysztof
A jak myślisz, dlaczego "wirusy internetowe" nazwano wirusami ,a nie np.słoniami? Bo są niewidoczne, bardzo szybko się replikują, zarażają kolejne urządzenia i są niebezpieczne dla ich użytkowników. Jeszcze raz proszę : potraktuj problem z należytą uwagą, nie zabieram głosu, aby akceptować teksty czy ich autorów, ewentualnie doskonalić się w sztuce dyskusji. Zakładam, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i staram się tylko o uwagę i powagę poprosić. I Ciebie, bo to Twój post, i naszych ewentualnych czytelników.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie odpowiedziałaś na pyt... | Krzysztof
Inteligentna riposta :-)

Szkoda, że w ogóle nie została zrozumiana...
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Pandemia nie jest okazją ... | Stephanie
Zmniejszać czy spowalniać? To dwa różne - i sprzeczne ze sobą - działania. Nawet jeśli istnieje realne zagrożenie zdrowia, spowalnianie go powoduje przyspieszanie i narastanie innych zagrożeń.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.03.2020 20:20 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
Ja bym jednak nie potępiała z założenia wszystkich, którzy się boją zarazić - bo może oni się nie boją o siebie, ale o innych? Niestety ten wirus nie jest jeszcze tak dobrze poznany jak grypa, ale wiadomo, że w odróżnieniu od grypy można zakażenie przejść, samemu nie zachorowując, ale przenosząc wirusa na innych.
Przy czym dokładnie nie ustalono, jak długo i w jakiej odległości trzeba przebywać obok osoby zarażonej, żeby się samemu zarazić, ani jak długo wirus może pozostać np. na przedmiotach, na które ten chory nakasłał czy nadmuchał. Więc jeśli ten młody człowiek ma np. żonę w ciąży, brata po przeszczepie nerki, ojca z rozedmą płuc czy chrześniaka z niedoborem odporności, to takie postępowanie z jego strony poczytałabym jako wyraz odpowiedzialności, a nie tchórzostwa. To samo z przedszkolem czy szkołą - zarazi się cała klasa, połowa z nich będzie miała katar, a połowa nawet nie, ale każdy z nich zarazi babcię czy dziadka, i będziemy mieli tak jak we Włoszech, gdzie w niektórych miejscowościach wymiera po kilkadziesiąt starszych osób dziennie.
Panika robiona przez dziennikarzy to inna sprawa, bo specjalnie piszą takie nagłówki, żeby przyciągać uwagę, i nie tylko w tej sprawie, ale każdej innej, dlatego nie ma co szaleć i zamykać się w domu na cztery spusty, nie odbierając nawet poczty, ale skoro już ustalono jakieś wytyczne, to jestem za tym, żeby ich jednak przestrzegać.
Użytkownik: Krzysztof 20.03.2020 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym jednak nie potępia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Doroto, oczywiście, że nie potępiam ostrożności. Sam ją stosuję, na przykład utrzymuję większą odległość z rozmówcą, nie wychodzę do miasta poza koniecznymi zakupami, ale pracuję. My jesteśmy tak uzależnieni od gospodarki, że musimy pracować. Wprowadzenie zasad, o których pisała tutaj Stephanie, to siedzenie w domu, w kilka dni dodałoby do pandemii pandemonium zaopatrzeniowe. Puste sklepy i ciemności, o szpitalach nie wspominając. A trzeba uzmysłowić sobie, że do funkcjonowania szpitali i niechby tylko sklepów spożywczych, potrzebna jest praca całego szeregu innych firm, ponieważ gospodarka to wielki system połączonych zależności. Nie możemy zamknąć się w domach, a nadto twierdzę, że nie ma takiej potrzeby, oczywiście poza zarażonymi lub w czasie kwarantanny. Nie dajmy się zwariować.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.03.2020 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Doroto, oczywiście, że ni... | Krzysztof
Też sądzę, że nie mogą się wszyscy zamknąć w domach, bo musiałoby to dotyczyć każdego - lekarzy i pracowników elektrowni, wodociągów, służb oczyszczania miasta itp., strażaków i sprzedawców w sklepach spożywczych, pocztowców, transportowców i policjantów - a wtedy kto udzielałby pomocy chorym (nie tylko na koronawirusa, ale na zawał, żółtaczkę, astmę, cokolwiek, co nie może czekać) i innym potrzebującym, kto dowoziłby żywność, usuwał awarie? Ale na przykład biblioteka faktycznie może wstrzymać wypożyczenia, tym bardziej, że tam się często przebywa przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu zamkniętym; z malowaniem mieszkania można poczekać, z upiększaniem paznokci, strzyżeniem (znowu długie siedzenie kilku osób w zamkniętym pomieszczeniu), i z kupowaniem telewizora czy biżuterii. Bardzo pożyteczną rzeczą jest też na przykład umożliwienie przez kościół wiernym udziału w nabożeństwach radiowych i telewizyjnych, co wcześniej było tylko dopuszczalne dla fizycznie niemogących wyjść do kościoła.
Na pewno na tej całej profilaktyce gospodarka straci, ale z drugiej strony, mniejsze będą wydatki na leczenie zarażonych (bo jak będą chorzy, to do pracy też nie pójdą, a do utraconych dni pracy dojdą koszty szpitala i leków).
Użytkownik: Krzysztof 20.03.2020 22:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Też sądzę, że nie mogą si... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tutaj pełna zgoda, Doroto, i na takich ograniczeniach wypada poprzestać.
Może jeszcze powinienem dodać, że prawdopodobnie inaczej postrzegałbym sytuację, gdybym mieszkał w domu i do pracy jeździł, ale tak nie jest. Jestem w delegacji, mieszkam i pracuję na terenie firmy. Ostatni raz wystawiłem nos poza bramę w kilka dni temu, chyba w niedzielę.
Bezpośrednim impulsem do napisania tekstu były dla mnie histeryczne zachowania młodych mężczyzn, odmawiających obsługi klientów, ale przychodzących do pracy. A kilka dni temu na stacji paliw widziałem przezroczystą zasłonę rozciągniętą przed ladą kasjera. Można coś zrobić dla zwiększenia bezpieczeństwa? Można. Pewnie, można odmówić pracy albo zadzwonić do lekarza i powiedzieć, że ma się kaszel. Od ręki, przez telefon, dostanie się zwolnienie. I tak niektórzy robią.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Doroto, oczywiście, że ni... | Krzysztof
Festiwal restrykcji udowadnia, że, niestety, daliśmy się zwariować (i zniewolić) :(
Użytkownik: Pingwinek 21.03.2020 01:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym jednak nie potępia... | dot59Opiekun BiblioNETki
I to jest, tak mi się wydaje, zdroworozsądkowe podejście. Staram się u siebie o podobne, ale nie znajduję zrozumienia u krewnych. Mieszkający ze mną w jednym gospodarstwie domowym żyją jak gdyby nigdy nic (codziennie kościół i zakupy), z kolei inna część bliskiej rodziny zamknęła się w swoim mieszkaniu, już na kilka dni przed pierwszym stwierdzonym przypadkiem wirusa w Polsce histerycznie wykupując ze sklepów, co tylko się da. Prawdopodobnie w konsekwencji stanu epidemii najbardziej ucierpi gospodarka...
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:15 napisał(a):
Odpowiedź na: I to jest, tak mi się wyd... | Pingwinek
Od mojej pierwszej wypowiedzi minęło trochę czasu - pora na korektę. Pewnie wsadzę kij w mrowisko (czy to pierwszy raz?), ale...

Moje pierwsze reakcje oceniam jako zbyt emocjonalne. Taką naturę mam od zawsze, pojawienie się wirusa pozwoliło mi dobitnie sobie uświadomić tę cechę (w różnych obszarach życia). Na początku mnóstwo emocji, z czasem coraz więcej przemyśleń - i obecnie nie mówię już o sytuacji w kraju i na świecie inaczej jak o koronopanice.

Doszłam do przekonania, że należy żyć normalnie - bo nie mamy przecież do czynienia z żadnym stanem nadzwyczajnym.

Wreszcie dotarło też do mnie, jak wielką wartością jest wolność, wolność wyboru.

Aha, w razie wątpliwości: prawa nie łamię (nie stać mnie), o higienę dbam całe życie.

(Przepraszam Krzysztofa za rozsianie komentarzy w kilku miejscach. Sposób komentowania to niedoskonały, lecz - moim zdaniem - bardziej czytelny.)
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 20.03.2020 21:26 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
Uważam, że dzisiejsze restrykcje i wszelkie ograniczenia, aby się nie zarazić wirusem, są podyktowane rozumem. Nie twierdzę, że mamy panikować i przy każdym odkaszlnięciu zaraz szukać u siebie symptomów choroby, ale bądźmy odpowiedzialni za siebie i innych i nie narażajmy siebie i innych na zarażenie.

Ci którzy muszą pracować na pewno są odważnymi ludźmi, ale te osoby, które mogą spokojnie siedzieć w domu - lepiej niech nie szukają okazji do np. niepotrzebnego szwendania się po galeriach handlowych.

Akcje #zostajewdomu są potrzebne obecnie i nie bez przyczyny są tak nagłaśniane.
Użytkownik: Krzysztof 20.03.2020 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważam, że dzisiejsze res... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Pracuję, ale nie mam się za odważnego. Staram się wiedzieć, szacować niebezpieczeństwo. Po prostu nie znajduję dostatecznego powodu do chowania się w czterech ścianach, chociaż znajduję dla stosowania pewnych środków ostrożności. Tyle że nie trawię histerii u mężczyzn, a takie zachowania obserwuję.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Pracuję, ale nie mam się ... | Krzysztof
Jak sobie radzisz w czasie, w którym zostałeś do zamknięcia się w czterech ścianach zmuszony, w którym nie możesz sam zdecydować o ewentualnej izolacji? Nie ma już wolności poruszania się, zgromadzeń, wypowiedzi...

Kolejne lektury Twojej czytatki kazały mi przeanalizować zachowania niegodne mężczyzn (tak, widzę wyraźnie to, o czym pisałeś). Ja też oczekiwałabym więcej opanowania i racjonalnych zachowań z ich strony (jednocześnie w żaden sposób nie usprawiedliwiam koronohisterii u kobiet), łapię się na tym, że gardzę tchórzostwem.
Użytkownik: janmamut 21.03.2020 06:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważam, że dzisiejsze res... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Tylko że my potrafimy sobie łatwo policzyć, że przy obecnym wzroście zachorowań o 30% dziennie, po niecałych 50 dniach chorzy będą wszyscy. A przy śmiertelności 3% daje to milion zgonów, więcej niż w wyniku działań wojennych II wojny światowej. Ale humanistyczni moraliści będą sobie, jak tutaj, kpić z tych obaw.

Dla mnie więc, jeśli ludzie zostaną w domu choćby ze strachu, jest to najlepsze, co mogą zrobić dla nas wszystkich. I mam nadzieję, że żaden z nich nie przejmie się wyssaną z palca oceną ich moralności.
Użytkownik: Krzysztof 21.03.2020 08:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko że my potrafimy sob... | janmamut
Mamucie, niewychodzenie z domu lub odmowa pracy niewiele ma związku z moralnością, z tym chyba się zgodzimy. Jednak przychodzenie do pracy i odmowa jej wykonywania, albo wykorzystywanie obecnej łatwości otrzymania zwolnienia – a takie zachowania dostrzegam – taki związek mają jako przejawy oszukiwania pracodawcy.
Czy i tutaj zgodzisz się ze mną?
Czytamy chyba różne strony, skoro mamy odmienne dane na temat śmiertelności wirusa.
Zdaje się, że i na temat ofiar Drugiej Wojny czerpiemy informacje z różnych źródeł. Jeszcze ze szkoły pamiętam o ponad pięciu milionach zabitych Polaków, teraz dowiaduję się o milionie.
Czuję się bardzo niezręcznie udzielając odpowiedzi na część komentarzy, ponieważ ich zawartość mija się z treścią i wymową mojego tekstu.
Użytkownik: janmamut 21.03.2020 08:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Mamucie, niewychodzenie z... | Krzysztof
Jeszcze raz: w wyniku działań wojennych, czyli nie śmierci w obozach koncentracyjnych, ulicznych egzekucjach itp.

A we Włoszech jest więcej niż 3%. Przyjąłem jednak 0,03*38 milionów i (ponad) milion mi wyszedł.

Rozumiem, że to już inna praca, niż obwoźne wesołe miasteczko? Bo w tamtym przypadku trudno byłoby świadczyć pracę.
Użytkownik: Krzysztof 23.03.2020 17:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze raz: w wyniku dzi... | janmamut
Dobrze, więc milion. Nadal jest to straszne wyliczenie.
W rewanżu przedstawię Ci swoje obliczenia.
Jakie jest prawdopodobieństwo naszego zachorowania, nie wiemy, ponieważ nie wiemy, ilu będzie wszystkich chorych. Można natomiast policzyć szanse na nasze zachorowanie dla każdego dnia. Przyjmując Twoje dane, te o trzydziestoprocentowym wzroście z dnia na dzień, oraz śmiertelność na poziomie trzech procent, wychodzi, że jutro zachoruje 200 osób (skoro dzisiaj jest chorych 650, a ułamki darujemy sobie tutaj). Prawdopodobieństwo znalezienia się mnie czy Ciebie wśród tych dwustu, ma się tak, jak ta wielkość do liczby niezarażonych mieszkańców kraju. Ponieważ wygodniej czytać liczby całkowite, przedstawić wynik można odwrotnie: 38 milionów przez dwieście, daje jedną szansę na dwieście tysięcy na zachorowanie jutro, oraz jedną szansę na sześć milionów, że w rezultacie choroby umrzemy. Są to prawdopodobieństwa jednodniowe.
Może się zdarzyć, że dziennie przybywać będzie dwa tysiące chorych. Wtedy prawdopodobieństwo naszego zachorowania danego dnia wyniesie jeden do dwudziestu tysięcy, a śmierci jeden do sześciuset tysięcy.
Warto zaznaczyć istnienie znacznego rozrzutu prawdopodobieństw, w zależności od zawodu i okoliczności. Ten zamknięty w domu ma zdecydowanie mniejsze szanse na zachorowanie od pracownika szpitala zakaźnego, czy chociażby wspomnianej kasjerki z Biedronki, zwłaszcza, jeśli do pracy dojeżdża komunikacją zbiorową. Skokowo wzrośnie prawdopodobieństwo, jeśli w naszym mieście będzie rozszerzające się ognisko choroby, a jest wyraźnie mniejsze, gdy w mieście nie ma zarażonych (zdiagnozowanych i na dzień dzisiejszy).
Nie wiemy, jaka będzie przyszłość, chociaż usprawiedliwionym w tej sytuacji (braku innych danych) byłoby porównanie do przebiegu epidemii w Chinach, ponieważ u nich jakby wygasała. Przykład Włoch o tyle do nas nie pasuje, że mamy dość odmienne zwyczaje towarzyskie. My nie spędzamy tak wiele czasu w licznym gronie znajomych w kawiarni – to tylko przykład – jak to robią Włosi. Ich zwyczaje, których nie chcą zmienić nawet teraz, mają istotny wpływ na sytuację u nich. Podobnie jak wiek włoskiego społeczeństwa.
Mam nadzieję, że nie popełniłem tutaj zasadniczych błędów, wszak nie jestem ani statystykiem, ani matematykiem.
Porównaj teraz obraz, jaki się wyłania z moich wyliczeń, do swojego. U Ciebie milion, u mnie milionowe części.
Czy wiesz, dlaczego o tym piszę?
Na zakończenie uwaga, która, mam nadzieję, Ciebie nie dotyczy.
Jestem człowiekiem starej daty, przedstawicielem ginącego gatunku. W moim widzeniu świata mężczyznę powinna cechować rozwaga, stabilność przekonań, spokój, rozsądek. Jedną z jego ról społecznych jest wspomaganie kobiety, także emocjonalnie.
Tak mi przyszło ostatnio do głowy, że może jedną z przyczyn coraz częstszego noszenia portek przez kobiety, jest ich nienoszenie przez mężczyzn. Może stają się tak mocne, zdecydowane, tak męskie, nie tylko z powodu tych różnych ruchów gender, ale po prostu dlatego, że nie znajdują wsparcia w nas?
Użytkownik: janmamut 26.03.2020 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze, więc milion. Nada... | Krzysztof
Rozważałem czas bezpośrednich działań wojennych, ponieważ był większy od ok. 2 miesięcy przewidywanego rozwoju zarazy, a dał mniej ofiar, niż może się zdarzyć, jeśli nie zauważymy, że teraz też mamy wojnę. I ważne jest, by nie było, jak w 1939, gdy mieliśmy nie oddać nawet guzika; jak pod Lenino, gdzie w wyniku "rozpoznania walką" pierwszy batalion, wbrew pewnemu optymizmowi wiersza Lucjana Szenwalda, praktycznie przestał istnieć; jak w sierpniu 1944 r. w Warszawie, gdzie finalnie wymordowano 1/5 ludności.

Jeśli dzisiaj jest ok. 1000 rozpoznanych zarażonych, to — po uwzględnieniu czasu inkubacji — nosicieli mamy 20 do 40 razy więcej. Przyjmę górną wartość, bo ze względu na problemy z testami i tak pewnie jest to niedoszacowane. Czyli już 1 na tysiąc jest nosicielem, a przecież nie trzeba się z nim spotkać bezpośrednio, by potencjalnie zarażał. Tylko bez działań zapobiegawczych za 10 dni to już będzie 1 na stu. Jeżeli prawdziwy przyrost jest mniejszy od 30%, to wszystko to zdarzy się tylko nieco później.

Oczywiście, nie będzie to tak, jak było przedstawione chyba u Lema (pamięta ktoś?), że skoro bakterie rozmnażają się raz na dobę, to po pewnym czasie będzie z nich wielka kula o froncie poruszającym się szybciej od prędkości światła. Naprawdę opisuje to rozkład logistyczny, uwzględniający brak, hmm, pokarmu. To jednak zaczyna się dziać później.

Nie wiem, jakie warunki zapewnił tym młodym ludziom pracodawca. Jednak na nim spoczywa obowiązek stworzenia warunków bezpiecznej pracy i pracownik ma prawo legalnie jej odmówić, jeśli nie są spełnione. Jeśli mężczyznę ma cechować rozwaga, to teraz wyraża się ona przecięciem dróg zarażania.


Użytkownik: Krzysztof 26.03.2020 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozważałem czas bezpośred... | janmamut
Mamucie, przyznam, że dzisiaj, mając obecną wiedzę o rozwoju zarazy, sporo zmieniłbym w tekście, zostawiając jednak myśl przewodnią. Wspomniany sklep zamknięto wtedy, gdy jeszcze nikt tego nie robił, i dlatego odebrałem to jako objaw zupełnie niemęskiej paniki. Teraz powiedziałbym sobie: „Kolejny zamknięty sklep. Ciekawe, kiedy pryncypał zamknie firmę.” Bo pewnie zamknie, może na dłużej, niż się spodziewa. Myślę, Mamucie, że obecna sytuacja, ta konieczność izolowania się (do której i ja się stosuję, zaznaczam ten fakt, w rosądnych granicach), może zostawić w ludzkiej psychice długo istniejące ślady, chociażby obawy przed wejściem w tłum ludzi. Co komu po karuzelach w takich czasach?
Dzisiaj przeczytałem garść wiadomości w internecie o wirusie i sytuacji w kraju i na świecie, i tak się źle poczułem, że postanowiłem nie czytać więcej. Przy czym warto mi zaznaczyć, że stan informacyjnego izolowania jest u mnie permanentny. Nie czytam gazet, nie słucham radia, nie mam telewizora, bo nie akceptuję sposobu podawania tam informacji (celowanie na sensację) i ich wyboru (raczej złe niż dobre), a reklamy są u mnie przyczyną dolegliwości żołądkowych.
Nie znamy przyszłości, może być nieciekawa, wolałbym jednak porównania mniej dołujące, niż do II Wojny, informacje bardziej wyważone. Szczególnie w obecnej sytuacji widziałbym potrzebę niewzbudzania u ludzi paniki, a wiele artykułów w internecie, także tych dzisiaj czytanych, specjalnie tak jest pisanych.
Tak, masz rację: męską postawą teraz są zachowania mające na celu niezarażenie innych. Spokojnie, bez panikowania, ale należy nam zrezygnować z pewnych naszych zwyczajów i sposobów spędzania czasu.
Dzisiaj odwołałem spotkanie z długo niewidzianym przyjacielem mieszkającym w innym mieście, ale w niedzielę w góry pojadę, jak byłem tydzień temu. Byłem, i przez cały dzień widziałem jedną osobę: przechodziła jakieś dwadzieścia metrów ode mnie. Bezpieczeństwo, którego mogą pozazdrościć pracownicy Biedronki, na przykład.
Zgadzam się z Tobą także w ocenie walk pod Lenino. Tylu młodych ludzi zginęło tam niepotrzebnie!
Mamucie, słucham siebie, i nie znajduję strachu przed wirusem, chociaż pewien niepokój owszem. Boję się jednak o to, co będzie z nami jako społeczeństwem i z naszą gospodarką.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 27.03.2020 08:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Mamucie, przyznam, że dzi... | Krzysztof
Jeżeli Cię interesują właśnie sprawdzone informacje, przeczesane ze światowych portali i bez upolitycznionego komentarza, praktycznie same suche FAKTY, to mogę podesłać na priv link do strony, na której można zamówić subskrypcję takichże.
Użytkownik: Krzysztof 27.03.2020 18:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli Cię interesują wła... | LouriOpiekun BiblioNETki
Przyślij, proszę. Zajrzę i sprawdzę.
Dziękuję Ci.
Użytkownik: rafalb93 21.03.2020 08:36 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
Opowiem trochę jak ta epidemia wygląda z perspektywy pracowników branży budowlanej. Mój brat zajmujący się wykończeniówką pracuje obecnie w blokach, w których kilka osób wróciło z Włoch i Niemiec. W czwartek i piątek dwóch jego współpracowników dostało duszności i czterdziestostopniowej gorączki. Jednak szef zwyczajnie wysłał ich do domu, nawet nigdzie tego nie zgłaszając. Twierdzi, że zagrożenia nie ma ( tak jak mówisz jest to wypasiony byk, mimo że już niemłody, który od tygodnia nie wychodzi z domu). Jako środek ostrożności zaleca pracownikom picie bimbru.
Ja zajmuję się wentylacją i obecnie pracuję na hali produkcyjnej. Jedynym zaleceniem naszego prezesa jest byśmy oszczędzali rękawice robocze bo brakuje na rynku a on na zapas kupował nie będzie. Zwykły płyn do dezynfekcji rąk też jest zbędny (mimo że osoby zatrudnione u nas w biurze takowy otrzymują). Codziennie mam styczność z kurierami, również zza granicy, dla ochrony tylko nie podajemy sobie ręki na powitanie.
Mieszkam na wsi i tutaj strach przed zarażeniem widać, jednak nie jest on zbyt wielki. Sąsiedzi, którzy ostatnio wrócili z Niemiec i według zaleceń powinni przebywać w kwarantannie chodzą spokojnie do sklepów, kościoła, załatwiają sprawy w urzędach. Nie przejmują się tym, że mogą zarażać. Myślę, że panika jest groźna ale najgroźniejsza jest ludzka bezmyślność.
Użytkownik: Krzysztof 21.03.2020 16:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Opowiem trochę jak ta epi... | rafalb93
Podobne zachowania i ja obserwuję bądź o nich słyszę, na przykład o wypełnionym placu zabaw na dzielnicy. Nie akceptuję takich zachowań, tak jak nie akceptuję tych z przeciwnego bieguna, mianowicie panikarskich.
Innego rodzaju przykład dodam do Twoich związanych z pracą: o braku wody w jedynym kranie na warsztatowej hali. Akurat tego rodzaju przypadki sknerstwa bądź lekceważenia przez właścicieli, uprawniają do odmowy pracy. Taką decyzję każdy musi podjąć sam, oceniając nie tylko stopień zagrożenia, ale i możliwości utrzymania rodziny. Zaznaczam ten problem, ponieważ trudno spodziewać się szybkiego powrotu do normalności.
Zgadzam się z Tobą w ocenie skutków bezmyślności.
Użytkownik: imogena 21.03.2020 08:42 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
Popieram w 100%.
Oczywiście, środki ostrożności należy stosować - ja np. mogłam przejść na pracę w trybie online i to zrobiłam. Ale, tak jak zawsze, o wiele bardziej niż problemu głównego, boję się histerii, którą ów problem wywołuje.
Ciekawe, jak wiele osób umrze, bo odłożono im na czas nieokreślony ważny zabieg bądź operację albo odmówiono interwencji medycznej w nagłym przypadku. To nie są fake newsy, znam osobiście jedną osobę, która czekała na operację, a teraz nie wie, czy przeżyje najbliższy rok. A o wielu innych w podobnej sytuacji słyszałam.
Ciekawe, ile osób popełni samobójstwo z braku możliwości zapewnienia sobie i bliskim środków finansowych niezbędnych do przeżycia.
Użytkownik: Krzysztof 21.03.2020 16:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram w 100%. Oczywi... | imogena
Dziękuję. Nie jestem sam.
Z komentarzy można wysnuć wniosek, że jestem jednym z tych, którzy za nic mają bezpieczeństwo, jak ci Twoi przykładowi sąsiedzi. Czytam te słowa, i chwilami ręce mi opadają, ponieważ wyciąga się tutaj dziwne wnioski z moich słów. Zmusza się mnie w ten sposób do udowadniania, że nie jestem słoniem.
Zrezygnowałem z dwudniowego wyjazdu w góry, ponieważ musiałbym nocować w hotelu bądź agroturystyce, ale jutro pojadę nie tylko dlatego, że na wybranych szlakach próżno szukać ludzi. Pojadę, ponieważ umiar uznaję za właściwy.
Chowanie się w czterech ścianach mogę uznać za dopuszczalne, czy przynajmniej niesprzeczne logicznie, jeśli chowający się zaakceptuje skutki takiego samego zachowania wszystkich ludzi. Skutki bardziej katastrofalne od wirusa: zatrzymanie gospodarki. To nie jakieś podatki czy wykresy, nie procenty spadku obrotów, a pustki w sklepach, zamknięte szpitale, ciemności, brak ogrzewania. Brak wszystkiego. Bo wszyscy schowali się w domach stawiając tamę wirusowi.
Za moralnie niedopuszczalne mam chowanie się w domach przy jednoczesnym oczekiwaniu zrobienia zakupów, opróżnienia śmietników i obejrzeniu swojego serialu w działającej telewizorni. Śmiem twierdzić, że zdecydowana większość zamykających się oczekuje działania sklepów, elektrowni, etc. Jakim prawem? Bardziej przebiegłego?
Ten mój sprzeciw, zaznaczony przykładem wzmiankowanego zamkniętego sklepu ze sprzedawcami w środku, leży u podstaw decyzji napisania tego tekstu.
Napisania nie żałuję, publikacji tutaj owszem.
Celnie napisałaś o ubocznych skutkach obecnej sytuacji.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję. Nie jestem sam.... | Krzysztof
Nie żałuj publikacji. Napisałeś niejedną mądrą rzecz - czytanie wlewa w serce otuchę, mimo przytłaczających wniosków (numer jeden to gospodarka w ruinie - a wydawało się, iż dziś nawet dla idioty to oczywiste, że nie służy jej nadmierne sterowanie, że zamrażanie przynosi ogromne szkody...). Spodobało mi się też to, co napisałeś gdzieś o mediach - zgadzam się, promują informacje złe i sensacyjne.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram w 100%. Oczywi... | imogena
Dobrze słyszeć kolejny głos rozsądku, przeciwny przekłamanym statystykom.

Wielu chorych ludzi (ale bez zdiagnozowanego koronawirusa) pozostało bez opieki. Pacjenci z poważnymi dolegliwościami starają się przeczekać sytuację w domu, bo szpital (gdzie dochodzi do największej liczby zarażeń - ale niewydolna publiczna służba zdrowia to osobny temat) to ostateczność. W konsekwencji następuje więcej zgonów wywołanych innymi chorobami.

Ciekawe też, ile osób zmarłych "na COVID-19" i tak zmarłoby w podobnym czasie.

Rzucanie wszystkich żołnierzyków do walki z jednym wrogiem daje zielone światło pozostałym.

(Ja bym jeszcze dyskutowała, czy to nie wróg urojony. Może nie - jakiś ułamek populacji realnie atakuje, jednak nie strzela się z armaty do wróbla.)
Użytkownik: imogena 16.04.2020 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze słyszeć kolejny gł... | Pingwinek
Im dłużej trwa cała ta "pandemia", tym bardziej jestem przekonana, że to strzelanie z armaty do wróbla. Rządy różnych państw zareagowały w panice, a teraz nie wiedzą, jak wycofać się z twarzą, więc - nomen omen - wprowadzają (w różnym stopniu w różnych państwach) nakaz zakrywania twarzy.
Użytkownik: misiak297 16.04.2020 13:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Im dłużej trwa cała ta "p... | imogena
Przyznam, że trudno mi zrozumieć takie komentarze - i to z czysto ludzkiego punktu widzenia.

Czy rzeczywiście cudzysłów jest zasadny przy słowie pandemia? Czy te liczby zgonów z całego świata - nawet zakładając, że są niemiarodajne - to jakaś kaczka dziennikarska?

Nie wiem, jak według Ciebie powinny zareagować rządy państw w walce z tym "wróblem", żeby zatrzymać jego rozprzestrzenianie się?
Użytkownik: imogena 16.04.2020 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznam, że trudno mi zr... | misiak297
A mnie trudno "z czysto ludzkiego punktu widzenia" zrozumieć Twój komentarz. Rządy - zamrażając niemal każdą ludzką aktywność - przyczynią się pośrednio do o wiele większej liczby zgonów niż sam wirus. Liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa na dziś to 134 669. Ludzi na świecie jest ponad 7,5 miliarda. https://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dla-kazdego,zasieg-koronawirusa-covid-19--mapa-,artykul,43602150.html
W tym temacie w mediach możemy spotkać się głównie z szantażem emocjonalnym oraz bazowaniem na ułomnościach w ludzkim myśleniu, w tym - przede wszystkim - na heurystyce dostępności.
Użytkownik: misiak297 16.04.2020 15:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie trudno "z czysto l... | imogena
Imogeno, nie odpowiedziałaś na żadne z powyższych pytań.

Tylko że zamrażanie ludzkiej aktywności nie jest wymysłem, "widzimisię". Ma służyć temu, żeby wirus się nie rozprzestrzeniał (tak jak pisała wyżej Stephanie), ergo: nie powodował większej liczby zgonów na skutek zarażenia wirusem.

Żeby nie było - o rządzie - tym polskim - i jego... ujmijmy to eufemistycznie, nietrafionych decyzjach również w kontekście pandemii (bez cudzysłowu), to ja mógłbym długo - ale nie jest to miejsce na politykowanie.
Użytkownik: imogena 16.04.2020 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Imogeno, nie odpowiedział... | misiak297
Przede wszystkim, wyczerpująco odpowiedziałam na pytanie, czy zasadny jest cudzysłów przy słowie "pandemia".

Co do drugiego pytania: moim zdaniem niektóre ograniczenia, owszem, powinny obowiązywać - zakaz zgromadzeń, określona liczba osób w komunikacji zbiorowej, miejscach kultu itp. plus ciągłe przypominanie o myciu rąk i powszechnie dostępne środki do dezynfekcji.

Zamrażanie wszelkiej działalności ma zahamować rozmnażanie się wirusa - ale skutki uboczne takiego działania przyniosą najprawdopodobniej o wiele większą śmiertelność niż przyniósłby sam wirus. Ludzie będą umierać z głodu, w wyniku samobójstw pod wpływem depresji, w wyniku chorób, które z koronawirusem nie mają nic wspólnego, w wyniku nie wykonanych na czas zabiegów medycznych.

Swoją drogą, ciekawe, że nie podobają Ci się decyzje rządu - ale tylko tego polskiego, podczas gdy rządy na całym świecie działają podobnie jak nasz, po omacku, pod wpływem paniki.

Użytkownik: misiak297 16.04.2020 16:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przede wszystkim, wyczerp... | imogena
Gdzie się, Imogeno, zgodzimy - skutki uboczne, (ekonomiczne i nie tylko) będą na pewno koszmarne i mnie to przeraża. Oczytanie też bywa tu niejakim wrogiem - kiedy tylko zaczęliśmy odczuwać kryzys ekonomiczny, przypomniała mi się książka (odsyłam od razu do recenzji): Biedni ludzie i Głodni, smutni i źli, bo książka zapomniana totalnie, a warta przypomnienia.

Natomiast trudno przewidywać, co by się stało, gdy nie wprowadzono czegoś w rodzaju powszechnej kwarantanny. Wydaje mi się, że było to koniecznością.

Może nie sprecyzowałem - nie wiem, czy jakikolwiek rząd poza naszym próbuje obecnie organizować za wszelką cenę wybory, narażając życie obywateli, nie bacząc na priorytety, na to, że ludzie są przerażeni z różnych względów. Nie wiem, czy jakikolwiek rząd tak bardzo lekceważy konstytucję (zresztą niezależnie od epidemii), ale... w ten temat nie będę chciał się tu zagłębiać. Chciałem tylko sprecyzować, co miałem na myśli, bo mogłem zostać opacznie zrozumiany.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdzie się, Imogeno, zgodz... | misiak297
Ja się wtrącę. Z polecanki postaram się kiedyś skorzystać.

Powtórzę to, o czym już gdzieś wspomniałam: nie popieram zupełnego ignorowania zagrożenia ani specjalnego narażania się, jestem za tym, by chronić swój organizm (służy mu na pewno kontakt ze świeżym powietrzem, dostępnym bez przeszkód drogom oddechowym!), ale popieram samodzielne myślenie i uważam, że (mówię teraz o władzach) lepiej nie robić nic niż szkodzić. Primum non nocere. Tobie wydaje się, że powszechna kwarantanna była koniecznością, mnie wydaje się że nie. Koniecznością to jest (od wielu lat) zrobienie porządku z systemem ochrony zdrowia w tym państwie...

Oczywiście, że polski rząd lekceważy konstytucję (gdzie są ci, którzy tak się obnosili z kolorowymi koszulkami?). Że majowe pseudowybory korespondencyjne (o ile się odbędą, tzn. o ile nie zostanie przyjęty bubel prawny przeciągający kadencję urzędującego prezydenta o 2 lata) "wygra" Duda, to dla mnie też oczywiste (nie oznacza to, że należy odpuścić sobie głosowanie, co postulują niektórzy - protest w słusznej sprawie ma sens! mój głos pójdzie na Bosaka, reprezentanta największej koalicji antysystemowej, chociaż poglądy wolnościowe są mi bliższe od narodowych). Gdyby wybory mogły coś zmieniać, już dawno zostałyby zakazane... ALE, pomijając parcie na wybory, z punktu widzenia gospodarki, polski rząd naprawdę nie różni się specjalnie reakcją na wirusa od większości (nie wszystkich!) rządów. Aczkolwiek jestem ciekawa, czy w innych krajach władza też udaje, że ma pod kontrolą publiczną służbę zdrowia i bawi się w testowanie posłuszeństwa obywateli.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Imogeno, nie odpowiedział... | misiak297
To w końcu władze mają dbać o ograniczenie liczby zgonów na skutek zarażenia wirusem czy o ograniczenie ogólnej liczby zgonów?

Jeżeli chodzi o zapobieganie skutkom działania wirusa (zwłaszcza tym ekonomicznym), rząd polski działa równie chaotycznie jak wiele innych rządów.
Użytkownik: Pingwinek 22.04.2020 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Imogeno, nie odpowiedział... | misiak297
Misiaku, nie odpowiedziałeś na moje pytanie ("To w końcu władze mają dbać o ograniczenie liczby zgonów na skutek zarażenia wirusem czy o ograniczenie ogólnej liczby zgonów?").
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie trudno "z czysto l... | imogena
Podpisuję się!
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Im dłużej trwa cała ta "p... | imogena
Kolejny głupi nakaz (który może przynieść więcej szkody niż pożytku). Liczę na to, że w Polsce po pierwszej fali upałów nakaz zmieni się w zalecenie (obym się nie przeliczyła), bo nie zamierzam wydać ani grosza na maseczkę (jak już naprawdę będę musiała wyjść, skorzystam z lekkiej apaszki).
Użytkownik: Stephanie 21.03.2020 09:48 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
Zwalczanie epidemii polega na:
- eliminacji ogniska zakażenia
- przecinaniu dróg rozprzestrzeniania się wirusa
- zwiększenie odporności populacyjnej poprzez masowe szczepienia

Ciągle przywoływana grypa ma znacznie mniejszą szybkość zarażania, populacja posiada jakąś odporność wskutek przechorowania lub/i szczepień, a mimo to może być przyczyną śmierci. To nie powód do uspokojenia, a do rozważenia swojego postępowania wobec wszelkich chorób zakaźnych.Wirus Ebola nie wywołał dotąd pandemii, bo bardzo szybko zabija osoby zarażone,więc sam przecina drogi swojego rozprzestrzeniania się.Coronawirus jest nowy, nikt nie ma wytworzonej wcześniej odporności ani nie ma szczepionki. Jedyną metodą walki jest to " siedzenie w domu" czyli przecinaniu dróg przenoszenia się wirusa z człowieka na człowieka. To nie histeria ani panika, to jedyna metoda działania, jaką dysponujemy , choć z wielu względów trudna , to ADEKWATNA do sytuacji epidemiologicznej i cech tego wirusa.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwalczanie epidemii poleg... | Stephanie
Jak się ma niewychodzenie na świeże powietrze do wzmacniania odporności? Osłabiony układ immunologiczny odpowie chorobami nie lepszymi od tych związanych z koronawirusem. O pogorszeniu się stanu psychicznego ludzi w areszcie domowym nie wspominając...
Użytkownik: Stephanie 21.03.2020 10:13 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
Na dzień dzisiejszy czyli 21 marca wychodzimy z domu z uzasadnionych powodów i jednym z nich jest praca. W pierwotnym ognisku epidemii - chińskim mieście Wuhan - zastosowano total lockdown czyli również ograniczenie pracy do obszarów bezwględnie koniecznych do przeżycia, zamknięcie granic miasta i kordon sanitarny, a mimo to epidemia przekształciła się w pandemię. Piszę to, aby każdy z nas podejmował swoje decyzje w sposób przemyślany, starając się tonować emocje - a to też jest trudne.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dzień dzisiejszy czyli... | Stephanie
"Piszę to, aby każdy z nas podejmował swoje decyzje w sposób przemyślany, starając się tonować emocje - a to też jest trudne."

Widać...
Użytkownik: Stephanie 21.03.2020 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
I jeszcze jedno: czy pandemia wygaśnie i kiedy, tego nie wie nikt. W wariancie najgorszym epidemia wygasa, kiedy umierają wszyscy zakażeni. W wariacie optymistycznym: wirus zmniesza samoistnie swoją zjadliwość, a w populacji rośnie odporność nabyta wskutek kontaktu z patogenem , naskuteczniej - z patogenem zmodyfikowanym i podanym w formie szczepienia.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 01:18 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze jedno: czy pand... | Stephanie
No jeszcze nam tylko przymusowych szczepień brakuje...! JEŚLI istnieje jakiś problem z nowym wirusem (ja coraz bardziej skłaniam się ku poglądowi, iż zagrożenie nam wmówiono), to właśnie najlepiej nabyć odporność wskutek kontaktu z nim poprzez infekcję (u niektórych bezobjawową). Organizm, zmuszony do walki, ostatecznie wychodzi z niej wzmocniony. Pisanie o śmierci wszystkich w "wariancie najgorszym" to jest sianie paniki. Umierają nieliczni. Selekcja naturalna. Czysta biologia. Oczywiście warto, by najsłabsi (swoją drogą, najczęściej sami na swą kondycję zapracowali - ja zresztą też, mam parę chorób przewlekłych) zastosowali środki ochronne, jeżeli chcą przetrwać, ale narzucanie wielu idiotycznych ograniczeń każdemu bez wyjątku (ups, zapomniałam, są wyjątki, już Orwell to zauważył) to zbrodnia.
Użytkownik: Stephanie 16.04.2020 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: No jeszcze nam tylko przy... | Pingwinek
Dobrze byłoby odróżniać tak zwane poglądy, do których można się skłaniać, od faktów, które decydują o aktualnym stanie wiedzy. Przykład odnośnie koronawirusa: na dzień dzisiejszy ( 16 kwietnia) nie wiadomo, czy przeżycie infekcji daje trwałą odporność. Wiadomo za to, że przebycie tej infekcji pod postacią zapalenia płuc może skutkować ich uszkodzeniem pod postacią postępującego włóknienia i doprowadzić do zgonu po pewnym czasie od przechorowania. Coronawirus jest nowym patogenem i dlatego tak łatwo w każdej o nim rozmowie wiedza miesza się z hipotezami, a całość jest podatna na demagogię. Określanie pojęcia śmiertelności przy omawianiu zjawiska pandemii to nie " sianie paniki", tylko ocena realnego niebezpieczeństwa.
Użytkownik: Stephanie 16.04.2020 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze byłoby odróżniać t... | Stephanie
Uzupełniam nieścisłość swojej wypowiedzi : nowym patogenem jest coronawirus SARS-coV-2 odpowiedzialny za obecną pandemię. Coronawirusy są wirusologom znane od wielu lat, również jako źródło problemów epidemiologicznych ( SARS-1 i MERS).
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze byłoby odróżniać t... | Stephanie
Kto decyduje o tym, jakie są fakty? Czy sądzisz, że to, czym bombarduje się szarą masę w mediach głównego nurtu, to jest "aktualny stan wiedzy"? To dlaczego prawie w ogóle nie oddaje się głosu lekarzom, naukowcom, którzy znają inne fakty (jest ich trochę)? Przecież to, co się wokół rozgrywa, to również wojna informacyjna. Masz się bać! Panika dobrze się sprzedaje... Ja właśnie wiele podejmowanych obecnie działań "przeciwko wirusowi" postrzegam jako demagogię. Lud lubi konkrety, no to polećmy wszystkim noszenie masek, trzymanie się z dala od zieleni, zachowywanie dwumetrowej odległości między żoną i mężem na spacerze (mimo że godzinę później w łóżku przekażą sobie całe spektrum zarazków)... Przynajmniej będzie za co kupować dalsze poparcie polityczne.
Użytkownik: Stephanie 17.04.2020 10:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto decyduje o tym, jakie... | Pingwinek
Demagogię dostrzegam głównie w Twoich chaotycznych wypowiedziach, którymi zasypujesz cały wątek w sposób utrudniający jego czytanie i analizowanie. Wielka ilość wykrzykników, powtórzeń , pejoratywne określenia typu " szara masa" - po co to wszystko? Wszelkie wypowiedzi merytoryczne zbywasz pogardliwymi zarzutami wobec rozmówców, że - w odróżnieniu od Ciebie - nie posiadają żadnej wiedzy . Nie interesują mnie dyskusje prowadzone argumentami "ad personam", więc wyjaśniam, że teraz odpowiadam na Twoją personalną i zarazem demagogiczną zaczepkę.
Użytkownik: Pingwinek 18.04.2020 02:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Demagogię dostrzegam głów... | Stephanie
W którym miejscu wymierzyłam argument w Ciebie? Zadałam Ci jedynie kilka pytań. Czyżby niewygodnych? To Ty piszesz tak (i to w kilku miejscach, począwszy od komentarza skierowanego personalnie do autora czytatki), jakbyś traktowała ludzi samodzielnie myślących i próbujących wyrobić sobie własny osąd sytuacji, jeszcze niepewnych ale robiących już pilnie rozeznanie w tejże, "z góry", bo Ty przecież wiesz, jakie są fakty i co jest bezwzględnie uzasadnione - i w poczuciu misji powinnaś uświadomić nieświadomych i przypomnieć zapominalskim. Więc równie dobrze Tobie można zarzucić zasypywanie wątku listą instrukcji. Ja nie szukam zaczepki, ja chciałam podyskutować. Przekonałaś mnie jednak, że przekonanych nie przekonam. Tymczasem nie zabraniaj mi rozmawiać z tymi, którzy - podobnie jak ja - mają wiele wątpliwości co do aktualnej epidemii i związanych z nią działań.

Stosując całe spektrum środków wyrazu językowego, staram się w atrakcyjny, oddający piękno i bogactwo języka polskiego, niepozbawiony emocji sposób zapewnić swojemu tekstowi jednoznaczność. Zadaniem znaków interpunkcyjnych jest pomoc w zrozumieniu przekazu osoby je stosującej. Wykrzyknik na przykład ma wzmocnić siłę wypowiedzi i zwrócić uwagę na najistotniejsze fragmenty. Również powtórzenie podkreśla znaczenie i zwiększa ekspresję. Określenie "szara masa" nikogo nie obraża, pozwala natomiast za jednym zamachem i w pewnym uproszczeniu ogarnąć sporą część społeczeństwa. Nie dopatruj się w tym, co piszę, pogardy, bo jej tam nie ma - jest za to intencja pokazania, że nie wszyscy myślą tak samo i nie muszą myśleć tak samo, jest pragnienie zachęcenia innych do poszukania informacji na własną rękę i w różnych źródłach, a także porównania interpretacji.
Użytkownik: misiak297 16.04.2020 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: No jeszcze nam tylko przy... | Pingwinek
Nie wiem, jaką matematyką się kierujesz, ale nazwanie tych setek (jeśli nie tysięcy) ludzi, którzy już umarli z racji wirusa "nielicznymi" (a przypuszczam, że dane i tak są zaniżone) trochę mi się jednak kłóci... Również z czysto ludzkiego punktu widzenia.
Użytkownik: Marylek 16.04.2020 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, jaką matematyką... | misiak297
Tu jest strona, aktualizowana na bieżąco, gdzie można sprawdzać statystyki, w formie wykresów, czy coś odbiega od normy w porównaniu z ubiegłymi latami. Od 2016 roku. Rzetelna strona. Z tym, że nie wszystkie kraje partycypują, Polski tam akurat nie ma.

https://www.euromomo.eu/?fbclid=IwAR2osH9DntJ6AGhJ​NboOUQiqICff3xxbCzlkK6r1G2x0LmxqXb--AaEs1ow
Użytkownik: Marylek 16.04.2020 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Tu jest strona, aktualizo... | Marylek
Statystyki zgonów.
Użytkownik: Pingwinek 16.04.2020 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, jaką matematyką... | misiak297
Jeśli w Twoim otoczeniu (członkowie rodziny, przyjaciele, sąsiedzi, współpracownicy) następują liczne zgony z powodu tego wirusa, to faktycznie pech (i czysto po ludzku można, można by Ci współczuć, jak najbardziej). W matematyce nie ma "czysto ludzkiego punktu widzenia", jest statystyka - i tak, umierają nieliczni! Porównaj z sezonową grypą z powikłaniami, z wypadkami drogowymi... I zweryfikuj jeszcze "zgony z powodu wirusa" - okaże się (o czym pisałam już gdzieś w innym komentarzu), że niektórzy i tak stali nad grobem; wprowadzone obostrzenia natomiast prowadzą również (o czym też już gdzieś pisałam) do pogorszenia się zdrowia (fizycznego, psychicznego) ludzi bez koronawirusa, co, również, zwiększa śmiertelność populacji.
Użytkownik: Stephanie 17.04.2020 09:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli w Twoim otoczeniu (... | Pingwinek
Nie ma potrzeby wielokrotnego powtarzania swoich własnych słów, czytelnicy posiadają pamięć i zdolność do analizy czytanych tekstów. Szkoda, że ilość tekstów niektórych rozmówców nie przekłada się na ich jakość merytoryczną.
Użytkownik: Pingwinek 18.04.2020 02:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma potrzeby wielokrot... | Stephanie
... napisała Stephanie, która wypowiedziała się pod czytatką Krzysztofa trzykrotnie, zanim pojawił się mój pierwszy wpis, Stephanie, która dzień później trzy swoje komentarze dodała jeden pod drugim... Szanuję oczywiście Twoją wolność i absolutnie nie chciałabym pozbawiać Cię prawa głosu (czyt. pisz jak najwięcej i jak najczęściej) - ale sama zobacz: przyganiał kocioł garnkowi...

Ja potrzebę powtarzania/parafrazowania niekiedy widzę, ponieważ nie wszyscy mają tyle czasu co ja, żeby analizować każdy pojedynczy komentarz z odpowiedziami nań. Tym właśnie charakteryzuje się dobra, żywa dyskusja, że nie jest wymianą poglądów poprzez jednorazowe podzielenie się swoim przez każdego z dyskutantów, lecz polega na odnoszeniu się na bieżąco do nowych wypowiedzi, reagowaniu na konkretne poglądy, argumentowaniu ad rem.
Użytkownik: Krzysztof 18.04.2020 11:38 napisał(a):
Odpowiedź na: 190320 Ktoś doświadczony... | Krzysztof
Uff, tyle emocji! Jestem zaskoczony.
Obecna sytuacja daje możliwości dokonania ciekawych obserwacji przez socjologów i psychologów.

Kolega, cierpiący na jedną z tych rzadkich a poważnych chorób, opowiadał mi o wizycie u specjalisty, na którą czekał kilka miesięcy. Odbyła się, a jakże. Przez telefon.
Inna osoba nakreśliła mi kilka scenek ze szpitala, gdzie była nie z powodu wirusa. Nieco szokujące były te opisy.
Jedna z pań pisała tutaj wcześniej o zgonach związanych bezpośrednio z obecną sytuacją, ale nie z samym wirusem. Zasadnym jest przypuszczenie, że liczba śmierci spowodowanych w ten pośredni sposób przez wirus, jest porównywalna albo i przekracza liczbę śmierci na skutek zarażenia wirusem.

Firma, w której pracuję, nie prowadzi działalności zarobkowej. W mocno ograniczonym czasie pracujemy przy remontach, nie wiedząc, jak długo właściciel firmy będzie w stanie finansować prace. Pamiętam rozmowę z jednym ze współpracowników, mówił mi, że miesiąc bez dochodów wytrzyma, więcej nie. Pamiętam wyraz jego twarzy i brzmienie głosu. Ten człowiek bał się o materialną przyszłość swoją i swojej rodziny.
To jego zmartwienie dodają do listy szkód wyrządzonych nie tyle przez wirusa, co przez nas samych.

Dostrzegam dziwną fascynację ilością śmierci z powodu wirusa. Kilkaset osób zmarło! O, Boże!
Fakt, tyle tragedii ludzkich robi wrażenie, ale tutaj powiem o liczbach czyniących większe wrażenie, a przy tym pokazującym we właściwej skali tamte śmierci.
Codziennie umiera w Polsce ponad tysiąc osób. Co około minutę traci życie jeden Polak. Katastrofa? Pandemonium? Kara Boża? Chemia w żywności?
Nie. Prawo wielkich liczb.
Tak częste powtarzanie ilości zgonów z powodu wirusa postrzegam jako epatowanie czytelników.
Ot, takie znamię czasu i cecha dziennikarstwa. Także nasza cecha. Bo my nie zainteresujemy się wypadkiem, w którym straciła życie jedna osoba, ale jeśli zginęło tam dziesięć osób, to i owszem.

Tych wszystkich, którzy za właściwe zachowania mają trzęsienie łydkami, zamykanie się i zamykanie tak wielu firm, poproszę o obserwację poczynań naszego rządu i rządów innych krajów. Już niedługo zobaczycie takie zmiany w przepisach, jakich można byłoby spodziewać się w przyszłości, po naszym uodpornieniu na wirusa. Będzie można nie tylko wejść do lasu, ale i pójść do pracy.
Zmiany te nie tylko dopasują ograniczenia do rzeczywistej skali zagrożenia, ale i dobitnie pokażą, co tak naprawdę jest ważne dla ludzkich społeczeństw.
Użytkownik: Pingwinek 18.04.2020 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Uff, tyle emocji! Jestem ... | Krzysztof
Mimo wszystko (mam na myśli zalew komentarzy i ich temperaturę) to chyba miłe, że Twoja czytatka wywołała takie podniecenie? Ruch wskazany i na ulicy, i w Biblionetce ;)

Prawo wielkich liczb - tak, właśnie tak. Ale żeby się nie powtarzać, dorzucę tylko świeżą refleksję dot. problemów zdrowotnych związanych bezpośrednio z obecną sytuacją, nie z samym wirusem. Moja wizyta u specjalisty też odbyła się przez telefon. Ba, telefon zaliczyła (bo jak inaczej nazwać 4 minuty 21 sekund połączenia, z którego należy jeszcze odliczyć czas poświęcony na ustalenie mojej tożsamości, powitanie i pożegnanie, dwukrotne przekazanie przez lekarkę pozdrowień dla mojej mamy, która jest jej pacjentką i "znajduje się w grupie ryzyka", przepisanie leków i podanie numeru recepty oraz chwilowe zakłócenia na linii?) nie moja alergolog, u której leczę się od kilku lat, tylko jej koleżanka z przychodni, ponieważ moja "ma kłopoty z dojazdem". Przypuszczam, że obie są siebie warte (niestety, niewielu spotkałam w życiu medyków z powołania, a troszkę szans im już dawałam) - ale ta moja to chociaż trochę mnie już zna. Na szczęście medycyną się troszeczkę (oczywiście amatorsko) interesuję i obserwuję swój organizm, zatem w przypadku alergii i chorób, z którymi zmagam się już od dawna, wiem mniej więcej co i jak - gdyby było inaczej, czułabym się skrzywdzona. Brak możliwości normalnych konsultacji w gabinecie ostro krytykuje również (dopiero co odkryłam - zajrzałam na profil na fb) mój endokrynolog (to akurat jeden z tych niewielu z powołania), kierownik kliniki chorób wewnętrznych w szpitalu w mieście wojewódzkim (ale nie ogranicza pracy tylko do tego miasta), doktor, do którego są takie kolejki (prywatnie!), że nawet stali pacjenci (ja chodzę do niego od 2011 r.) czekają prawie rok. Pisze on także o braku dostępu do badań, zwracając uwagę na absurdalność konsultacji telefonicznych bez aktualnych wyników.
Użytkownik: Krzysztof 18.04.2020 16:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Mimo wszystko (mam na myś... | Pingwinek
Właśnie, Pingwinku. Zawód lekarza jest wyjątkowym zawodem. Można powiedzieć, że dobrym lekarzem będzie tylko ten z powołania, mający pasję wykonywania dobrze swojego zawodu.
Lepiej nie chorować teraz, a tym, których dopadła poważna dolegliwość, tym z przewlekłymi chorobami, tylko współczuć.
W zjawisku określonym przeze mnie jako prawo wielkich liczb kryje się nasza szczególna cecha. Jako gatunek wykształciliśmy się w niewielkich grupach znanych i często spokrewnionych ludzi. Nasz umysł nie bardzo radzi sobie z wielkimi liczbami, nie „czuje” ich, mimo że potrafi liczyć je w działaniach matematycznych. Popatrz na jeden dzień naszego życia. Drobny wycinek wszystkich naszych dni, nieomal chwila, prawda? A przecież tych „chwil” mamy dane ledwie dwadzieścia tysięcy, czasami nieco mniej lub trochę więcej.
Mnie to zestawienie zawsze zdumiewa, mimo że mowa jest tutaj o dziesiątkach tysięcy. Wobec milionów jesteśmy bezradni, chyba że wspomagamy się porównywaniami. Miliony oznaczają, że w czasie pisania tego komentarza umarło kilku Polaków, a na całej Ziemi kilka tysięcy ludzi. Część z nich nie z powodu braku respiratora, a kromki chleba.
Czytając takie dane, prawdziwe przecież, można odnieść wrażenie mieszkania w kostnicy wielkiego szpitala, albo przeżywania jakiegoś obłędnego horroru. Powodem są niedostatki naszej wyobraźni, którą szczególnie w przypadku śmierci tak łatwo poddawać manipulacji.
Trzeba nam uzbroić się w maski i co tam jeszcze fachowcy uznają za potrzebne, i wziąć się do pracy, bo w przeciwnym razie ludzie zaczną umierać z błahych (jak na możliwości medycyny) powodów, a reszta dowie się, jak to było w portfelach i w sklepach „za komuny”.
Użytkownik: Pingwinek 19.04.2020 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie, Pingwinku. Zawód... | Krzysztof
Rozumiem, co masz na myśli, pisząc o prawie wielkich liczb. Liczyłam kiedyś dni życia, które już minęły. Wynik szokował, a odpowiedź na pytanie, ile z nich przeżyłam naprawdę, przytłaczała. Zgadzam się i z tym, że niedostatki wyobraźni charakterystyczne dla gatunku ludzkiego dają pole do manipulacji.

Jeśli idzie o maski - nie całkiem się zgadzam, podobnie jak niektórzy fachowcy. Jestem za profesjonalnymi maskami dla personelu medycznego, a przeciw zmuszaniu do noszenia masek szarych obywateli. Zaś co do powrotu do pracy - jak na razie, niestety, nie zmieniło się nic. Łaskawe "pozwolenie" na spacer w parku nie ma nic wspólnego z ruszaniem gospodarki. Mnóstwo zakładów nadal nie może działać i nie może również planować, bo nie podano im żadnych konkretów w kwestii planów odmrażania gospodarki.
Użytkownik: Krzysztof 19.04.2020 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem, co masz na myśl... | Pingwinek
Zmieni się dość szybko, Pingwinku. Państwo ma teraz ogromne dodatkowe wydatki, a wpływy zmniejszone. Już dodrukowali pieniędzy, ale nie można tego robić na dużą skalę bez ryzyka załamania wartości naszej waluty. Rząd ma do wyboru albo utrzymanie status quo i w rezultacie narastający brak pieniędzy z wszystkimi towarzyszącymi skutkami, albo pozwolenie zdecydowanej większości firm na pracę, nawet kosztem przyrostu ilości zachorowań. Minione kilka tygodni bardzo się odbiło na gospodarce i finansach publicznych, rok takiego wstrzymania byłby po prostu katastrofą gorszą od wirusa. Właśnie tak, ponieważ na każdym etapie leczenia czy opracowywania szczepionek, pieniądz (nie pusty, a mający pokrycie w towarach i usługach) jest niezbędny.
W tym sensie pieniądz jest bardziej potrzebny, niż maski.
Pingwinku, jeśli po spojrzeniu wstecz widzisz niewykorzystane dni, to nie jest źle. Jesteś w połowie drogi.
Też tak mam, ale wtedy myślę, że to oglądanie pomoże w przyszłości, skoro dostrzegam niedostatki swojego ducha.
Ich dostrzeżenia i naprawienia życzę Ci serdecznie.
Użytkownik: Pingwinek 19.04.2020 22:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Zmieni się dość szybko, P... | Krzysztof
Przypuszczam, że dużo się zmieni po wyborach (na gorsze, tzn. władza zdejmie, nomen omen, maskę). Mnie nie musisz przekonywać, że pieniądz z, jak piszesz, pokryciem, jest bardziej potrzebny... To podstawy makroekonomii. Dodruk pieniędzy to ogromny błąd.

Jestem jednak raczej dopiero u początku drogi. A może na rozstaju? Dostrzegam i... i chociaż chciałabym chwycić byka za rogi, chyba nie mam pojęcia jak. Ale odwzajemniam serdeczności ;-)
Użytkownik: Krzysztof 19.04.2020 22:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Przypuszczam, że dużo się... | Pingwinek
Pingwinku, powiem więc inaczej: wielu ludzi nawet nie widzi rozstajów swoich dróg, idąc rozpędem, rozpychaniem się, bez refleksji. A wątpliwości, nierzadko zmieniające się w udrękę, są chyba częstą cechą osób wrażliwych. Zwykłem słuchać siebie w specjalnym znaczeniu tego słowa. Nasz umysł o sprawach ważny cichutko szepcze, potrzebne jest wyciszenie dla usłyszenia jego głosu. Słuchaj, a któregoś dnia usłyszysz i będziesz widziała co robić.
Przyjmij te słowa jako mój prezent dla Ciebie. Na poprawę nastroju w tym niełatwym czasie.

Nie mam zaufania do tej władzy. Szczerze mówiąc do żadnej nie mam, a politykę omijam. Wydaje mi się (zaznaczam to słowo), że niewielki dodruk pieniędzy jest w tej sytuacji wytłumaczalny, i jeśli ta dodatkowa pula złotówek nie przekroczy pewnych granic, rozpłynie się w miliardach tych „prawdziwych” złotych.
Słowa o zdjęciu maski udały Ci się, pasują jak ulał. :-)
Użytkownik: Pingwinek 20.04.2020 02:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Pingwinku, powiem więc in... | Krzysztof
Racja, wrażliwcy mają pod górkę. Będę usilnie wsłuchiwać się w siebie :-)

Długo omijałam politykę, przez co w większości spraw orientowałam się pobieżnie. W konsekwencji w pierwszych latach urzędowej "dorosłości" korzystałam z czynnego prawa wyborczego mało świadomie, kierując się stereotypami i chłonąc domową propagandę, bez samodzielnego wczytywania się w trudno dostępne programy. Kiedyś głosowałam na PiS i ludzi związanych z tym ugrupowaniem, tak jak np. rodzice (teraz rodzice głosują tak jak ja! a raz nawet ciocia w podeszłym wieku). Dziś na myśl o młodzieńczej arogancji ogarnia mnie wstyd. W ostatnich latach weszłam w pewne tematy głębiej (lecz wciąż znajduję się przy brzegu, nie czuję się ekspertem), aczkolwiek do niedawna nie przyznałabym się nawet przed sobą, że polityka mnie rajcuje. Bo - no właśnie, czy ja wiem, czy to polityka sensu stricto? Może wcale nie, próbuję po prostu się określić i poznawanie różnych punktów widzenia przy okazji mocno mnie wciąga. I powiem Ci, że... bardzom z tego rada.

Władza... no cóż, ponoć deprawuje. Od kilku lat konsekwentnie popieram polityków, którzy u władzy jeszcze nie byli. Żadna to gwarancja, że i oni nie zejdą na manowce, ale nie wolno skreślać, nie dawszy szansy. Stara gwardia miała już swoje pięć minut i (tak uważam) zawiodła. Dlatego właśnie w październikowych wyborach głosowałam na Konfederację, wcześniej w samorządowych postawiłam krzyżyk m. in. przy nazwisku torunianina Sławomira Mentzena, a teraz (kiedykolwiek i jakkolwiek to się odbędzie) udzielę wsparcia Krzysztofowi Bosakowi. Podoba mi się większość postulatów koalicji. Nie 100 %, lecz nie sposób oczekiwać, by tak było, skoro to partia federacyjna. Na stanowisku kandydata na fotel prezydenta stanowczo wolałabym Janusza Korwin-Mikkego, konserwatywnego liberała, którego wierność przyjętemu światopoglądowi i radykalizm imponują mi nie od dzisiaj - i narodowiec, za jakiego uchodzi Bosak, średnio mi leży. Zdecydowały prawybory, a zwycięzca prezentuje jednak wciąż najbardziej wolnościową wizję, jedyną sensowną wśród antysystemowców marzących o zerwaniu z "porządkiem" pookrągłostołowym. Dlatego "na wybory pójdę na bosaka" ;-)

Nie bierz powyższego akapitu za agitację... Chociaż nie wierzę, że Tobie ww. spojrzenie na gospodarkę nie odpowiada(łoby). Wyczuwam za to zderzenie w pobocznych "dziedzinach". Sama mam (nieliczne) wątpliwości i pojedyncze pomysły raczej odrzucam, ale trzymam się hasła "gospodarka przede wszystkim", na dyskusje o reszcie nadejdzie pora (albo i nie) później, gdy gospodarka przestanie być kulą u nogi. Zatem, podsumowując: nie zamierzałam agitować. Uznałam za uczciwe wyjaśnienie, jak wyglądają u mnie zaufanie do władzy i kontakt z polityką. Kontynuować tematu, jak sądzę, nie potrzeba (?), najpopularniejszych rzeczy nie piszę, na moją głowę (jej stratę) też nie licz, wszak nie wyrzekam się własnej omylności. W kontekście aktualnych biblionetkowych spięć wyrażę li tylko pragnienie, byśmy się nie pozarzynali. Można się przecież różnić, można się nie zgadzam, co więcej, można się nie lubić, a nadal szanować czy cenić. Nie ubierajmy jednakże szczerości w piękne słówka, nie pozbywajmy się wyrazistości.
Użytkownik: Pingwinek 20.04.2020 02:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Racja, wrażliwcy mają pod... | Pingwinek
Oczywiście w przedostatnim zdaniu miało być "zgadzać", a nie "zgadzam".
Użytkownik: Krzysztof 20.04.2020 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście w przedostatni... | Pingwinek
Moje poglądy nieco lewicują, na pewno z dala są od skrajnych prawicowców, przeciwne mieszaniu się organizacji kościelnej do rządów, ale ja je tylko mam. Do tego stopnia „tylko mam”, że nawet na wybory nie chodzę. Może zapytasz dlaczego? Prawo wielkich liczb :-) Jeden głos na miliony. Szkoda mojej fatygi dla takiej drobiny, przy czym za fatygę mam nie pójście do lokalu, a poznanie kandydujących, niechby pobieżne.

Pingwinku, mam bardzo złe zdanie o politykach, polityce, o sądownictwie też. Mam tak złe, że omijam ich jak zarazę, a wszystkie moje próby zainteresowania skutkują rozstrojem żołądka.
Jak to przy zarazie.

Kiedyś bywałem w Biblionetce bardzo często. Od otwarcie tej strony zaczynałem wolny czas. Później jakoś tak się złożyło, że… za dużo mówić. A w końcu śmierć Diany dopełniła miary. Rok czy dwa nie zaglądałem tutaj, teraz średnio raz na miesiąc zamieszczę tekst. W ostatnie dni jestem tutaj częstym gościem tylko z powodu komentarzy. Po prostu uważam, że nie można w internetowej rozmowie pozostawić rozmówcy bez udzielenia mu odpowiedzi.
Gdyby nikt nie pisał, a tak na ogół jest pod moimi tekstami, panowałaby cisza taka, jaka panuje wokół mnie w Biblionetce już do kilku lat.
Czas moich ścisłych związków z tym portalem minął, co w życiu raczej jest normalne.
Użytkownik: Pingwinek 21.04.2020 12:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje poglądy nieco lewicu... | Krzysztof
Za (realnym) państwem świeckim jestem i ja, to akurat jeden z niewielu punktów, o który z bliską mi ideologiczną prawicą bym się spierała. Ale znów: raczej z narodowcami, za którymi aż tak nie przepadam, niż z wolnościowcami, którzy odpowiadają mi dużo bardziej. Natomiast partia obecnie (i pewnie jeszcze długo) rządząca to dla mnie partia lewicowa, która dla utrzymania poparcia środowisk prokościelnych udaje prawicę (ale za tym udawaniem nie idą działania - nasuwa się przykład projektu dot. aborcji, który był ostatnio przez moment na tapecie). Skoro jednak polityka Ci niemiła, proponuję zamknięcie wątku (wtrącając tylko w nawiasie wyraz żalu, że przy obowiązującej ordynacji wyborczej nie głosując wcale, przyczyniasz się de facto do zwycięstwa obecnie panującego), który pozwoliłam sobie rozwinąć z biegiem i kierunkiem naszej rozmowy.

Co do Biblionetki, nie wiem, czy pytać o to "jakoś tak się złożyło, że… za dużo mówić". Jeśli za dużo mówić, nie ciągnę za język, chociaż ciekawi mnie, czy Twoje zniknięcie sprzed lat było decyzją chwili, czy kilkuetapowym procesem. No ale może sama trafię na jakieś poszlaki w trakcie przeglądania strony - przeglądam z ochotą także mocno wstecz... Powtarzając za Tobą: "dużo mówić" ;). Cieszę się w każdym razie (i rozszerzam tę radość na ogół wieloletnich użytkowników), że nadal tutaj... przynajmniej bywasz :-)
Użytkownik: Krzysztof 21.04.2020 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Za (realnym) państwem świ... | Pingwinek
Przepraszam, Pingwinku, jeśli zawiodłem jako rozmówca na temat polityki.
Zdaję sobie sprawę z niewłaściwości mojego stanowiska. Często przypominają mi się słowa Peryklesa (tak, tego sławnego Ateńczyka) z mowy wygłoszonej nad grobami pierwszych poległych w Wojnie Peloponeskiej: że obywatel nie biorący udziału w życiu swojej ojczyzny jest bezużyteczny. Trochę jest w tym racji, ale tylko trochę. Jeszcze mniej, gdy pomyślę, że przecież ten człowiek jest głównym sprawcą tej wojny, a więc też klęski i nieszczęść swojej ojczyzny, którą przecież kochał.
Bo taka właśnie jest ta cholerna polityka.
Płacę podatki, to mój udział w funkcjonowaniu państwa, i tyle wystarczy, a że nie widzę specjalnej różnicy między rządami tamtych czy tych, to właściwie o co mi wojować? Po stokroć wolę poczytać o paleontologii albo o biologii, niż o polityce.
Nie chcę, żeby Polska wystąpiła z Unii, nie tylko z powodu korzyści, ale i dlatego, że marzy mi się utworzenie jednego państwa federacyjnego w Europie. Dość mi jednego ciosu w postaci wystąpienia UK. Głosowałbym więc na tych, którzy obiecują nie dążyć do wystąpienia, ale jak mogę wierzyć w słowność polityka?? Przecież oni nie wiedzą, co to jest dane słowo, nie wiedzą co to godność, honor, prawość. Więc jak im wierzyć?
Pingwinku, jak maczać ręce w ich wyborze?
W moim widzeniu historii i procesów zachodzących we współczesnych społeczeństwach, dążenia narodowościowe nie są właściwe we współczesnym świecie, a nawet mogą być niebezpieczne. Takie też były w przeszłości, wcale nie odległej. Wymachujący flagą i krzyczący o Polsce dla Polaków narodowościowiec więcej by zrobiłby dobrego dla ojczyzny, gdyby bardziej zadbał o poprawność swojego języka. Jego przecież, polskiego.

W ograniczonym zakresie wróciłem do Biblionetki ujęty słowami starszych stażem biblionetkowiczów. Słowami podobnymi do napisanych przez Ciebie. Byłbym tutaj częściej, ale mało czytam powieści, właściwie nie czytam popularnych nowości, więc trudno mi zabierać głos pod tekstami o takich książkach. Czytam niemal wyłącznie pozycje naukowe lub naukę popularyzujące. Niedawno zamieściłem na blogu trzy teksty o jednej książce traktującej o filozofii, tylko odpowiedzmy sobie szczerze na pytanie: ile osób taki temat interesuje?
Znajdziesz w moim czytatniku garść tekstów o tego rodzaju moich lekturach, ale też nie zobaczysz dyskusji pod nimi. Jak pisałem, staram się zawsze odpowiedzieć na słowa do mnie kierowane, ale skoro nie kierują, to i ja milczę – do czasu zamieszczenia następnego tekstu. Średnio raz na kilka dni coś napiszę i publikuję, ale na swoim blogu, tutaj tylko niektóre teksty umieszczam. A dlaczego, to pokazała Stephanie uznając, że czytatnik nie jest miejscem na pewne moje teksty. Pingwinku, przez piętnaście lat obecności tutaj wiele razy myślałem, że może ktoś mi wytknie publikację tekstów niezwiązanych, bądź luźno związanych z książkami, no i w końcu się doczekałem. Jej słowa dodaję do innych słów i sytuacji, które stopniowo odpychały mnie od Biblionetki.
Później była śmierć Diany. Nie była moim przyjacielem, ale gdy umarła, okazało się, że jednak była mi bliższa niż mi się wydawało. Byłem podwójnie zaszokowany: jej śmiercią i jakby niezauważeniem tego wstrząsającego dla mnie faktu wśród biblionetkowiczów. Gdybym mógł, potrząsnąłbym wami i krzyknął: ona nie żyje, a wy dalej piszecie swoje ple ple!
Ale nie mogłem tego zrobić, więc się odsunąłem.
Użytkownik: Pingwinek 22.04.2020 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, Pingwinku, j... | Krzysztof
Nie ma co przepraszać, ja zawiodłabym jako rozmówczyni w dyskusji na temat gór ;). Ale nie powinieneś mierzyć wszystkich polityków jedną miarą! Niektórzy nie mieli jeszcze szansy rządzić. Może dostrzegłbyś różnicę? Mnie Brexit cieszy i ucieszyłby Polexit, ponieważ Unię Europejską uważam za sztuczny twór (Margaret Thatcher: "Powołanie do życia Unii Europejskiej było największą głupotą naszych czasów"). Przypuszczam zresztą, że rozkład UE to tylko kwestia czasu (raz jeszcze Thatcher, dla której mam wiele uznania: "UE jest skazana na niepowodzenie, gdyż jest czymś szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów"). Współpracę gospodarczą na kontynencie natomiast jak najbardziej popieram (do istniejących dawniej instytucji EWWiS czy EWG nie umiem odnieść się jednoznacznie). Chciałabym też zwrócić Ci uwagę, że nie powinieneś sprowadzać ani ograniczać działań narodowców do wymachiwania flagą i krzyczenia o Polsce dla Polaków - myślę, że po lekturze programów (wszystkich ugrupowań) ostrożniej przyswajałbyś przekaz medialny, który wykorzystuje stereotypy. Poglądów byś raczej nie zmienił - ale mógł wybierać bardziej świadomie. Tylko że Ty nie chcesz wybierać... więc wracamy do punktu wyjścia ;). Lecz nic na siłę: nie chcesz głosować - nie głosuj, to Twoje święte prawo.

Dziękuję za obszerną odpowiedź na pytanie o rzadkie odwiedzanie strony. Nie da się ukryć, że teksty naukowe lub naukę popularyzujące nie należą do najbardziej poszukiwanych i najlepiej notowanych. Chyba trudno mieć o to pretensje - nie należą także do najłatwiejszych, a jeśli nawiązują do jakichś książek, to pewnie - znowu - tych niezbyt popularnych. Wszystkich użytkowników nie zadowolisz, nie każdego też zadowolisz za każdym razem (pod Twoją najnowszą czytatką, na przykład, wypowiadać się nie zamierzam - wychodzimy z krańcowo odmiennych założeń, po co psuć sobie krew?) - jednak, moim zdaniem, mnogość i rozmaitość opinii może Biblionetkę jedynie wzbogacić. Kiedyś nieprzychylne komentarze mnie odpychały, obecnie po prostu robię swoje, cóż poradzić? Do scysji dochodziło, dochodzi i dochodzić będzie, jak długo rodzaj ludzki zachowa swą zdumiewającą różnorodność ;-)
Użytkownik: Krzysztof 24.04.2020 17:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma co przepraszać, ja... | Pingwinek
Scysji w Biblionetce nie pamiętam, chyba nie miałem z żadną do czynienia. Może coś zupełnie drobnego, niewartego pamiętania. Przy tej okazji powiem, że tutaj panuje znacznie wyższy poziom wypowiadania się. Uważam, że kultura wymiany poglądów stoi w Biblionetce na dość wysokim poziomie. Z większości stron, na które przypadkowo zajrzę, uciekam czym prędzej.
Wiem, że trudne książki i teksty o nich nie będą miały dużej poczytności, i nie spodziewałem się takich. Po prostu wyjaśniałem powód rzadkiego zabierania głosu. Ot, popatrz: gdyby nie Twoje komentarze, nie byłoby mnie tutaj. Raz na parę dni zajrzałbym i zobaczywszy brak komentarzy, wrócił do swoich zajęć.

Noszę siódmy krzyżyk, może więc nie doczekam rozpadu Unii. Niech ta moja nadzieja wystarczy za odpowiedź na słowa Thatcher.

Chciałem zwrócić Ci uwagę na jaskrawą sprzeczność: zwykłemu człowiekowi wojna ani bomby atomowe nie są potrzebne, a nawet wprost przeciwnie – ma je za wielką tragedię, w przypadku bomb atomowych za potencjalne zagrożenie. A przecież około dziesięciu krajów na świecie ma takie bomby, natomiast kilkadziesiąt kolejnych chciałoby mieć. Czy tym swoim chceniem politycy wyrażają wolę zwykłego człowieka? Wolę narodu? Zważ jeszcze, że każdy chyba już wie, że wojny atomowej nie da się wygrać, że wszyscy ją przegrają. Tym bardziej powinni wiedzieć politycy, a mimo tej wiedzy dążą do posiadania magicznych skrzynek z „tym” guzikiem.
Tak, nawiązuję tutaj do niszczącego wpływu władzy. Trzeba być zupełnie wyjątkowym człowiekiem, żeby nie doznać skrzywienia swojej osobowości pod wpływem posiadanej władzy.
Według mojej oceny, może jeden polityk na stu, może nawet na tysiąc, nadaje się, ze względu na wysokie walory swojej osobowości, do pełnienia ważnych i odpowiedzialnych funkcji.
Nie znajduję w demokracji mechanizmów selekcji polityków pod tym kątem. Myślę o stałym odsiewaniu karierowiczów i ludzi żądnych władzy. Może na niskich szczeblach jakiś ledwie widoczny ślad dałoby się znaleźć, na wysokich żadnego. Sama wysokość ich stołków zapewnia im bezpieczeństwo. Czy nie widać tego? Afery? To czubek góry lodowej. Afery seksualne? Akurat tutaj broniłbym polityków, uważając, że skok w bok dotyka jego żony, to wyłącznie ich sprawa, a społeczeństwu wara od ich łóżek. Pójdę dalej i powiem, że chętniej dałbym głos na kobieciarza niż seksualnego rygorystę ukrywającego swoje (dziwaczne?) marzenia erotyczne.
Niektórzy mężczyźni przedłużają sobie męskość mocnym i szybkim samochodem, inni swój wzrost powiększają wszechwładzą, a wszyscy pospołu są pod narkotycznym wpływem władzy. A jeśli jest wśród początkujących polityków ktoś szczerze oddany dobru społeczeństwa, szybko przestanie takim być.
Człowiek nim się dostanie w wyższe sfery polityczne, musi uwikłać się w powiązania i zobowiązania. Nie da się tego uniknąć, poza nielicznymi wyjątkami, na takiej scenie politycznej, jaką mamy.

Pingwinku, mam się za Polaka z krwi i kości, Polaka do bólu, jak to się dziwnie mówi, ale jednocześnie za Polaka mam tego najczarniejszego z czarnych Murzynów, który nauczył się naszego języka, tutaj pracuje i płaci podatki, tutaj widzi swoje miejsce.
Nie sądzę, żeby po drodze mi było z ugrupowaniami narodowościowymi chociażby z tego powodu, a są znacznie ważniejsze, które zasygnalizowałem wcześniej.
Użytkownik: Pingwinek 24.04.2020 19:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Scysji w Biblionetce nie ... | Krzysztof
Twierdzenie, że władza wykoleja nawet prawy charakter, składam raczej na karb Twojego doświadczenia życiowego - a nie wrodzonego pesymizmu. Moje nadzieje, może złudzenia, podeprę zatem (stosunkowo) młodym wiekiem, a jeszcze lepiej: niedługim stażem obywatelskim. Póki co, wolę wierzyć w szlachetne wyjątki.

Na niskich szczeblach o tyle łatwiej o selekcję, że częściej polityka kojarzy się osobiście albo chociaż można na własne oczy zobaczyć jego działania (i ich efekty) w środowisku lokalnym. I nawet jeśli nie mylisz się, wspominając o karierowiczach - przekonanie, że niemal każdy początkujący polityk szczerze oddany swojej pracy szybko ulega pokusie kolesiostwa i przestaje pełnić swą misję, wydaje mi się takie... smutne. Pęd do kariery atakuje wiele "zawodów pożytku publicznego" i ja ufam, że niektórzy w "branży" jakoś się bronią.

Nie negując zdania, iż masz się "za Polaka z krwi i kości, Polaka do bólu", uważam, że cały czas postrzegasz narodowców stereotypowo. Ponieważ jednak widzę Twoją do nich niechęć, nie zamierzam Cię "nawracać" - tym bardziej że przecież, jak już pisałam, mnie najbliższy jest konserwatywny liberalizm (krócej: korwinizm) i tam, gdzie narodowcy spierają się z wolnościowcami, stanę prawie zawsze po stronie tych drugich. Proponuję zakończyć wątek stricte polityczny ;)
Użytkownik: Krzysztof 24.04.2020 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Twierdzenie, że władza wy... | Pingwinek
Dobrze powiedziałaś: szlachetne wyjątki. Tak właśnie jest wśród polityków. Mamy więc wspólną podstawę uzgodnioną. Zostaje kwestia liczebności (a może raczej nie liczebności) tych wyjątków.
Pisząc o polityce, tylko odpowiadałem. Temat nie należy do moich ulubionych.
Pingwinku, weekend spędzę pod niebem, w ładnych miejscach. Nareszcie!
A Ty?
Użytkownik: Pingwinek 24.04.2020 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze powiedziałaś: szla... | Krzysztof
Właśnie przez wzgląd na tych ...dziesięciu sprawiedliwych (a choćby i jednego tylko!) nie wolno nam skreślać wszystkich :-)

Ja spędzę weekend z książkami, tak jak pozostałe dni tygodnia :)
Użytkownik: Krzysztof 27.04.2020 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie przez wzgląd na t... | Pingwinek
Pingwinku, ależ ja ich nie przekreślam, naprawdę! Nawet dobrze życzę tym sprawiedliwym, tylko nie zamierzam wyłuskiwać ich wśród ogółu polityków. Już mi się tego nie chce. Jak pisałem, za bardzo to praco i czasochłonne zajęcie, zwłaszcza wobec mikroskopijnej wagi mojego głosu, ale też to zajęcie jest dla mnie za bardzo przygnębiające. Tak po prostu.

Wczoraj byłem na kaczawskiej łazędze. Szwendałem się 14 godzin, chyba nieco za długo, bo dzisiaj miałem bardzo ciężkie nogi. Ale też wiem, że w czwartek, najpóźniej w piątek, znowu będę chciał jechać. I pojadę.
Użytkownik: Pingwinek 28.04.2020 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Pingwinku, ależ ja ich ni... | Krzysztof
No ale w takim razie to jednak podwójna moralność :(
Użytkownik: Krzysztof 28.04.2020 20:26 napisał(a):
Odpowiedź na: No ale w takim razie to j... | Pingwinek
Nie wiem, gdzie się jej dopatrujesz, Pingwinku. W mojej niechęci do babrania się w brudach polityki, czy w ocenie wagi głosu pojedynczej osoby? A może w innym miejscu?
Wyjaśnij mi to, proszę.
Użytkownik: Pingwinek 28.04.2020 23:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, gdzie się jej d... | Krzysztof
W tym, iż podkreślasz, że masz się za prawdziwego Polaka, mieszkasz i pracujesz w Polsce (tak jakby samo płacenie podatków w kraju robiło z człowieka patriotę) - a jednocześnie nie chcesz dodatnio wpływać na przyszłość Polski i z lenistwa (tak to, podsumowując, postrzegam, po Twoich wyjaśnieniach) nie angażujesz się w wybór osób na stanowiskach odpowiedzialnych za byt państwowy. Nie zrozum mnie źle - ja Cię nie atakuję, szanuję też Twoje prawo do nieoddawania głosu (choć udział w wyborach uważam za obywatelski obowiązek), tylko nie umiem pogodzić obu postaw, jakie prezentujesz (jeśli obie uznać za szczere).
Użytkownik: Krzysztof 30.04.2020 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: W tym, iż podkreślasz, że... | Pingwinek
Oj, Pingwinku, to tutaj doszukałaś się moralności, i to jeszcze podwójnej??
Non sequitor.

PS
Proponowałbym wrócić do znaczenia wyrażenia „podwójnej moralności” w celu zapoznania się z ciężarem jego pejoratywnego znaczenia, także znaczenie pojęcia samej moralności, a później ponownie przeczytać swoje i moje słowa.
Warto by może zastanowić się też nad sposobem logicznego uzasadnienia prawdziwości twierdzenia o pozytywnym wpływie mojego głosowania na przyszłość Polski.
Bez sofizmatów, proszę. Sama logika.
Użytkownik: Pingwinek 01.05.2020 01:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, Pingwinku, to tutaj d... | Krzysztof
I to jest właśnie sytuacja, o jakiej wspominałam gdzie indziej. Po co na siłę ciągnąć temat? O pozytywnym wpływie Twojego głosowania na przyszłość Polski już pisałam. Każdy głos ma znaczenie - nawet jeśli matematycznie to tylko zero z pierwszą dodatnią liczbą na ósmym miejscu po przecinku, nadal to więcej niż zero.

Możemy się umówić, że użyłam "podwójnej moralności" tak, jak Ty używasz "prawa wielkich liczb" - czyli nie całkiem pedantycznie względem definicji, ale pod ich wpływem. Dla mnie, powtórzę, to wygląda tak, że na co dzień odgrywasz prawdziwego Polaka (i np. pracę dla Polski, płacenie podatków uważasz za coś słusznego - dobrego?), a w czasie wyborów uchylasz się od polskości (uważając Twój udział za coś niepotrzebnego - złego?). Jest w tym (to moje odczucie) jakaś nieszczerość (może wobec siebie samego), od nieszczerości do podwójnej moralności już niedaleko (słownik synonimów potwierdzi), chociaż zgodzę się, że użyłam określenia nieścisłego. W Twojej postawie brak mi spójności. Nic nie poradzisz na moje odczucia.
Użytkownik: Pingwinek 04.05.2020 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: No ale w takim razie to j... | Pingwinek
W moim odczuciu. Przepraszam za pominięcie tej informacji.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: