Dodany: 23.02.2020 15:44|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

2 osoby polecają ten tekst.

Dwa sposoby podróżowania, dwa sposoby pisania o podróży


Prawie bezpośrednio po sobie trafiły mi się dwa równie kunsztowne pod względem języka i stylu okazy prozy, którą można by zaliczyć do literatury eseistyczno-podróżniczej: dziennik półrocznego pobytu francuskiego dziennikarza w chacie na nadbajkalskim pustkowiu (W syberyjskich lasach: Luty-lipiec 2010 (Tesson Sylvain)) i podróżne szkice jednego z najwybitniejszych przedstawicieli literatury węgierskiej (W podróży (Márai Sándor)). Pisząc je, obaj byli jeszcze przed czterdziestką. Poza tym jednak te dwie pozycje różni bardzo wiele.

Po pierwsze, czas: Márai miał w zasięgu świat, którego my już nie poznamy, bo przez te 80-90 lat, jakie od jego wojaży upłynęły, zmienił się Londyn, Paryż, Berlin, Wenecja, w zasadzie każde stare europejskie miasto, które uwiecznił w swoich refleksjach, może jedynie na Bliskim Wschodzie pozostało coś więcej z uwiecznionych przez niego scenerii. Tesson przebywał w świecie jak najbardziej nam współczesnym, choć przez szczególne warunki geograficzne nieco od wszelkiej – czy starej, czy nowej – cywilizacji odseparowanym.

Po drugie, charakter podróżowania, odpowiednio dynamiczny lub statyczny: Márai rzeczywiście był w podróży, w wielu podróżach, jechał pociągiem, płynął statkiem, chodził piechotą, Tesson zaś przemieszczał się jakby mimochodem, niemal pomijając to, co po drodze, dla niego bowiem istotne było miejsce docelowe.

Po trzecie, cel: Márai nie poszukiwał określonych wrażeń, chłonąc wszystko, co dla innych mogło być mało albo zgoła wcale nieistotne – wyraz oczu samotnego dziecka na pokładzie statku, kształty i faktury nakryć głowy noszonych przez tubylców na północnym wybrzeżu Afryki, zachowanie osób przybywających z prośbami do miejsca pochówku świętego Antoniego Padewskiego, wyposażenie toalety w pociągu mknącym ku szwajcarskim Alpom, sposób smażenia kartofli w okolicach Jeziora Bodeńskiego, wysuszoną i poranioną skórę Izraelitów pracujących przy pozyskiwaniu soli z Morza Martwego… Tesson udał się w swoją syberyjską podróż w ramach starannie zaplanowanego zadania, które miało mu pozwolić odpowiedzieć na pytanie, jak na człowieka, a konkretnie na niego samego, wpłynie spędzenie określonej ilości czasu w samotności, praktycznie bez dostępu do cywilizacyjnych wygód i do tego w warunkach klimatycznych, jakie my, Europejczycy, uznalibyśmy za wymagające ogłoszenia stanu klęski żywiołowej (bo kiedy ostatnio mieliśmy trzydzieści stopni mrozu, nie mówiąc o niższych temperaturach, i jak długo?).

Toteż dziennik Tessona jest bardzo systematyczny, drobiazgowy (przynajmniej w pewnych kwestiach) i dość osobisty. Mogłoby się wydawać, że cóż on tam miał takiego do zapisywania: masa śniegu, woda przez większą część roku pokryta grubą warstwą lodu, monotonna subarktyczna roślinność, parę gatunków zwierząt… i tyle. Ale człowiek, który przez odcięcie od świata zyskuje mnóstwo czasu – mnóstwo, choć przecież zużywa go na rzeczy, jakich wcześniej nigdy sam nie robił, choćby rąbanie drewna i palenie w piecu – jest w stanie dojrzeć o wiele więcej: barwy zachodu słońca, faktury śniegu i lodu, przejrzystość powietrza. Przerażająca była za to ilość wypitej przezeń wódki, co prawda nie zawsze samotnie, czasem w towarzystwie rosyjskich strażników leśnych i rybaków, z którymi odwiedzają się nawzajem mimo dzielących ich wielokilometrowych odległości. Wzruszał smutek, ogarniający go na wieść, że kobieta jego życia ma dość wiecznego czekania na jego powroty z kolejnych wypraw… ale równie wzruszył i napełnił niespodziewanym ciepłem „najpiękniejszy komplement (…): – Twoja obecność tutaj odstrasza kłusowników. Uratowałeś cztery albo pięć niedźwiedzi”[1].
Márai nie miał zamiaru prowadzić regularnych dzienników; przynajmniej wtedy jeszcze nie, zaczął kilka lat później, gdy wojna uniemożliwiła mu podróżowanie. Tymczasem pisał, co chciał i jak chciał: tu krótka migawka, tam kilkustronicowa barwna relacja (na przykład z rejsu po Morzu Śródziemnym statkiem, który „nazywał się »Oceania« i do ostatniego nitu był zbudowany przez Włochów”[2]; informacja ta od razu uruchomiła moją wyobraźnię: szkoda, że rejs ów nie odbył się trochę później, bo może wypływając z Triestu albo wpływając doń, ujrzałby autor budowanego tam »Piłsudskiego« i zobaczył krzątających się wokół polskich marynarzy pod dowództwem legendarnego Znaczy Kapitana?); tu opowieść osnuta wokół jednego motywu, tam zbiór z pozoru chaotycznych notatek; czasem garstka czysto zewnętrznych obserwacji, czasem głębsza refleksja (szczególnie porusza ta zapisana w styczniu roku 1933, po tym, jak autor był świadkiem jednego z publicznych wystąpień Hitlera: „ta jedna piąta sześćdziesięciu milionów przysporzy jeszcze Niemcom, Europie i światu niewyobrażalnych szkód, chaosu i zagrożenia. Póki ta jedna piąta jest zwarta i trzyma się razem, póty nie ma mowy o pokoju na świecie. Mówię to, bo widziałem te twarze!”[3]).

Właściwie nie powinnam ich różnicować oceną. Jeśli to zrobiłam, to może dlatego, że Márai opisuje miejsca bliższe mi i kulturowo, i geograficznie, napełniając mnie sentymentalną chęcią powrotu do tych spośród nich, które widziałam, i zobaczenia tych, do których jeszcze nie udało mi się dotrzeć. Ale jeśli chodzi o walory estetyczne prozy, są równe. I to wielka pociecha, że ktoś dziś jeszcze też potrafi tak pisać.

[1] Sylvain Tesson, „W syberyjskich lasach”, przeł. Anna Michalska, wyd. Noir Sur Blanc, 2013, s. 166.
[2] Sándor Márai, „W podróży”, przeł. Teresa Worowska, wyd. Fundacja Zeszytów Literackich, 2011, s. 75.
[3] Tamże, s. 190.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 276
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: