Dodany: 17.02.2020 15:48|Autor: Pani_Wu
W domu u Zanussich
Kiedy spotyka się troje artystów - reżyser filmowy, malarka i poetka - to treść ich rozmowy musi być fascynująca. A jeśli do tego dodamy fakt, że Krzysztof Zanussi po raz pierwszy uchyla rąbka tajemnicy, za jaką chował swoje prywatne życie, można odgadnąć, że temperatura emocji, z jakimi zabrałam się za lekturę sięgnęła zenitu.
Książka jest zapisem rozmowy, którą nieśpiesznie prowadziło troje przyjaciół. Podział na rozdziały wyznaczają pocztówki, które Krzysztof Zanussi słał latami do zaprzyjaźnionej poetki, Barbary Gruszki-Zych. Czytelnik może się dowiedzieć o zamiłowaniu reżysera do wysyłania widokówek do żony i przyjaciół z każdego miejsca na świecie, w którym przyszło mu bywać. „Podczas podróży wspaniale się tęskni”[1] – mówi Zanussi o rozstaniach z żoną na czas podróży służbowych – „Wysyłam je [pocztówki], żeby mniej tęsknić. Tak się do tego przyzwyczaiłem, że robię to nawet, gdy jedziemy razem i siedzę po drugiej stronie stolika”[2]. Treść pocztówek determinuje temat, jaki przewija się we fragmencie rozmowy, a są tam treści zarówno przyziemne - na przykład szkody robione przez krety w ogrodzie - jak i filozoficzne oraz religijne. Rozmowa toczy się powoli, niektóre wątki powracają jako dygresja, za każdym razem odsłaniając inny aspekt życia Zanussich. Czułam się tak, jakby autorka zdejmowała jedną po drugiej zasłony okrywające życie swoich rozmówców.
Krzysztof Zanussi, którego do tej pory znałam tylko jako reżysera, człowiek, który skrupulatnie ukrywał swoje życie prywatne przed wścibskimi mediami, mężczyzna bardzo tajemniczy, zaprasza czytelnika do wspólnej rozmowy. Czułam się gościem państwa Zanussich, czwartą osobą przy stole, uczestniczką rozmowy. Nie miałam więc, tak częstego podczas czytania biografii uczucia, że jestem intruzem, że naruszam granice prywatności, poznaję sekrety, które bohater książki, gdyby mógł, wolałby zachować dla siebie.
Oprócz poznania historii z życia bohaterów, które ukształtowały ich jako ludzi i artystów, czytelnik poznaje również genezę niektórych filmów Zanussiego, jego upodobania kulinarne, ogromną gościnność, a nawet... second handy, w których kupuje garnitury.
Zafascynowała mnie osoba żony reżysera, Elżbiety Grocholskiej-Zanussi, kobiety, która stworzyła artyście prawdziwy dom, dom, do którego chce się wracać, i w którym wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku tak, aby mąż nie musiał się martwić prozą życia. Ta kobieta-wulkan, która nie tylko wraz z mężem zasponsorowała, ale w dużym stopniu własnoręcznie zbudowała kościół, gotuje obiady na kilkanaście osób, ponieważ „…nie ma się w tym życiu prawa leżeć….”[3].
Bardzo spodobało mi się to, co bohaterowie mówili o trudzie pracy nad sobą, walce z samousprawiedliwianiem się, o pracy nad związkiem. To cnoty niesłusznie zapomniane w obecnych czasach.
Szczerze polecam lekturę tej mądrej książki.
[1] „Życie rodzinne Zanussich”, Barbara Gruszka-Zych, Działania Wizualne, 2019, s. 19.
[2] Tamże, s.19.
[3] Tamże, s. 83.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.