Dodany: 26.05.2004 20:16|Autor: deyna

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Los utracony
Kertész Imre

Pan Imre i pan Tadeusz


Kertesz czekał na mnie pięć miesięcy po to, bym przeszła go w półtora wieczoru. Przeszłam, czując się, jakbym czytała Borowskiego. Nawet powróciła wypowiedziana kiedyś przez mojego nauczyciela od optyki (zapewnie zacytowana) myśl, że, aby otrzymać Nagrodę Nobla nie tylko trzeba coś stworzyć, ale i odpowiednio długo pożyć.

Prozę Borowskiego lubię. Nie jest to jakieś niesamowite "lubię i się zachwycam", lepiej pewnie zabrzmiałoby "cenię". Za spojrzenie. Za jasność i klarowność. Za beznamiętną chwilami "prasowość".

Kertesz jest taki sam, tylko młodszy, więc widzący w zasadzie to samo bohater ma prawo rozumieć o wiele mniej. I tyle do niego dociera. Pamięta to, co najbardziej go zadziwiło, nie próbuje doszukiwać się tego, czego jeszcze nie dotknął. A po powrocie, w jednym zdaniu zawiera coś, czego dotąd nie spotkałam jeszcze nigdzie. Może, poza pewnym przełożeniem, w "Królu szczurów". Że w pasiakach, za drutami, w zimnie, chorobie, niedojadaniu też jest pewne szczęście.

Nie mogłam nie porówywać tej książki z opowiadaniami Borowskiego. Bo tak samo czuć z niej zimno obozowych pryczy i nieświadomość tłumu, tak samo chrzęści pod nogami piasek i podobnie rozdziela się kolejka ludzi.

Tak samo dymią kominy. I bardzo podobnie uwierają drewniaki.

Tak samo prosto, bezpośrednio i po męsku.

Może mniej cynicznie. Ale bardzo podobnie.

(W zasadzie chciałam napisać tylko jedno: jakoś mi nie pasowało czytać tej książki przy jedzeniu. Całe szczęście, że się nie pokusiłam.)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10336
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: