Dodany: 04.04.2005 18:37|Autor: verdiana
Rzecz o Stawaniu Się
"Mieć dzieci, które z kolei będą miały dzieci, to znaczy powtarzać w nieskończoność ten sam nudny refren; a uczony, artysta, pisarz, myśliciel – stwarza nowy świat, promienny i radosny, w którym wszystko ma swoją rację myślenia".
"Pamiętnik statecznej panienki" Simone de Beauvoir to tak naprawdę nie pamiętnik, a autobiografia. W dodatku autobiografia jej dzieciństwa i młodości, jej wzrastania, ale nie wydarzeń. O wydarzeniach autorka wspomina tylko wtedy, kiedy są one w jakiś sposób istotne dla jej rozwoju osobistego, zupełnie inaczej niż w większości autobiografii, w których pełno dat, nazwisk i zdarzeń, a mało o samym autorze.
"Pamiętnik statecznej panienki" odsłania nam zupełnie inną de Beauvoir niż ta, którą znamy z opowieści o niej, a także z jej powieści. Uważamy ją za feministkę, ale niewielu z nas wie, że w młodości de Beauvoir była antyfeministką. Mamy ją za kobietę silną i mocną, tymczasem – jak większość kobiet – ona była delikatna, wrażliwa i pragnęła przyjaźni, męskiego ramienia, bliskości. Myślę, że ten mit kobiety niezniszczalnej, żelaznej wynikał z niezwykłego w jej czasach pędu do wiedzy, uwielbienia dla słowa, oczytania, erudycji – bo to, co teraz dla nas jest zwyczajne, wtedy było niezwykłe, zwłaszcza dla kobiet, które miały za zadanie zostać statecznymi panienkami u boku mężów.
W pamiętniku de Beauvoir nie ma dat, a same wydarzenia posłużyły jej jedynie jako tło, szkielet, na którym zbudowała siebie. Nie boi się pokazać czytelnikowi swoich najskrytszych pragnień i nie zawsze kryształowych uczuć. De Beauvoir znana jest ze swojej nadzwyczajnej pamięci i ona faktycznie zadziwia, chociaż myślę sobie, że pisząc "Pamiętnik", autorka opierała się na swoim rzeczywistym dzienniku, że to właśnie z niego czerpała szczegóły i że to on posłużył jej do przywołania tak drobiazgowych opisów, pełnych detali, które inaczej mogłyby być jedynie wymyślone, do-myślone.
Czytając "Pamiętnik", miałam wrażenie, że autorka siedzi obok i snuje opowieść – takim językiem jest opowiedziana ta historia, jakim się zwyczajowo coś opowiada, chociaż niekiedy drażniły mnie niezręczności językowe. Opowieść rozpoczyna się we wczesnym dzieciństwie, od pierwszych wspomnień, a kończy niemal zaraz po tym, jak de Beauvoir poznaje Sartre'a, czyli w momencie najciekawszym. Jest to opowieść o dorastaniu, dojrzewaniu, o Stawaniu Się: "Nikt nie rodzi się kobietą, lecz nią się staje".
[pl.rec.ksiazki]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.