Dodany: 25.03.2005 11:32|Autor: dylan

Książka: Romeo i Julia
Szekspir (Shakespeare William)

1 osoba poleca ten tekst.

Miłość i śmierć w Weronie!!!


Któż nie zna dziejów miłości Romea i Julii - dwojga kochanków z Werony? Shakespeare porusza w swej sztuce odwiecznie aktualny temat nieszczęśliwej miłości... która jest gotowa walczyć o swoje istnienie wbrew całemu światu - tylko że w tym wypadku ceną za szczęście jest życie.

Historia sama w sobie jest przepiękna, a jeśli dodamy do tego cudowny język (niezwykle bogaty i zmetaforyzowany, ale też pełen prostoty - jak temat, o którym pisze), wspaniałe wypowiedzi na temat miłości i życia - to wtedy otrzymamy dzieło genialne, które pozwoli uwierzyć, że prawdziwa miłość istnieje.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 63912
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 26
Użytkownik: mycha_6 10.02.2006 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Któż nie zna dziejów miło... | dylan
Książka, według mnie jest banalna, napisana okropnym językiem, a nieprawdą jest,że pozwala ona uwierzyć w prawdziwą miłość. Bo przepraszam ale, czy ci "kochankowie" nie byli ciut za młodzi na prawdziwą miłość. Książka ta jest od początku do końca fikcją, nie mającą nic współnego z prawdziwym życiem.
Jedyny pozytywny aspekt tek książki to fakt, iż ukazuje ona jakie skutki możgą nieść za sobą nie przemyślane decyzje i brak rozwagi.
Użytkownik: jakozak 10.02.2006 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka, według mnie jest... | mycha_6
Myślę, że w ich czasach i warunkach było to normą.
Użytkownik: mycha_6 14.02.2006 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że w ich czasach i... | jakozak
Normą było popełnianie samobójstwa bez przyczyny? Normą było uciekanie z domu, branie ślubu zaraz po poznaniu się? Jedyne co było narmą w tej książce to to, że w tamtych czasach rodzice decydowali za kogo ma wyjśc zamąż ich córka.
Użytkownik: aleutka 14.02.2006 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Normą było popełnianie sa... | mycha_6
Kto w Romeo i Julii popełnia samobójstwo bez przyczyny? Zaskoczyłaś mnie... Owszem było normą że piętnastolatki wychodziły za mąż i było normą że praktycznie nie wiedziały, kto im został przez rodziców wybrany. W tym sensie Romeo i Julia są przejawem konfliktu pokoleń i buntu:) Wtedy naprawdę piętnastolatkę uznawano za osobę dorosłą w sensie zdatną do małżeństwa. Wtedy długie narzeczeństwo było wyjątkiem.
Szekspir rzeczywiście bardzo dobrze uchwycił tę jakby to ująć - zaborczość pierwszej miłości, jej przekonanie, że będzie trwała wiecznie, jej szybkość pożaru, jej wszechogarniającość że tak powiem nieudolnie.

Dlaczego mówisz że język jest okropny? Może cię zniechęciły "staropolskie" przekłady? Spróbuj Barańczaka. Być rękawiczką Julii i dotknąć przez moment jej twarzy... Przyjdź nocy i przyprowadź ze sobą Romea - powiem ci szczerze, że wolę to niż Pawia królowej...
Użytkownik: mycha_6 23.02.2006 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto w Romeo i Julii popeł... | aleutka
Nie, nie chodzi mi o archaizmy, bo ich zastosowanie w innych książkach jest nawet ciekawe. chodzi mi o przesadne opisy sytuacji, o to jak opisana jest miłość, bo znalazłam wtej książce wiele sformułowań, które według mnie nie były na miejscu. Nie podobała mi się ta książka bo nie jestem romantyczką i mam inne priorytety w życiu. więc nie jest to przyczyną przekładu, czy wydawnictwa. Poprostu stąpam twardo po ziemi i denerwują mie rzeczy, króre są fikcją, a książka "Romeo i Julia" jest nia od początku do końca. Opowiada ona o miłości, która nie istnieje, jest zbyt wyidealizowana by w ogóle móc istnieć. Poprostu jest to książka dlaosóblubiących "bójać w obłokach".:)
Użytkownik: aleutka 24.02.2006 00:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto w Romeo i Julii popeł... | aleutka
Kategoryczna bardzo wypowiedź. Wiesz, to że jakaś postawa, reakcja, emocja czy sposób jej ujmowania są ci obce nie znaczy jeszcze że muszą być fikcją, przesadą... Oczywiście Romeo i Julia nie wyczerpują tematu miłości, opisują jeden z jej aspektów, bardzo specyficzny, młodzieńcze zakochanie - z całym przynależnym inwentarzem, łącznie z idealizowaniem przedmiotu uczuć, gwałtownością, zaborczością... Jest jasne, że ta miłość musiałaby się rozwijać, dojrzewać, przemieniać - po prostu nie dostała takiej szansy. Skrzypek na dachu też mówi prawdę o miłości i te prawdy się nie wykluczają tylko uzupełniają.

I już prywatnie zupełnie - mam wrażenie, być może mylne, że utożsamiasz romantyzm z sentymentalizmem. Nie warto. Romantyzm nie ma nic wspólnego z Harlequinami. Romantyzm nie ma nic wspólnego z telenowelami. Więcej powiem - romantyzm nie ma nic wspólnego z "Cierpieniami młodego Wertera" cierpieniem za milijony itp. To sentymentalizm i patos czystej wody. Najpełniej przeżywają życie osoby które stąpając po ziemi równocześnie stoją mocno na chmurach (a nie bujają w obłokach...). Romantyzm to radość i poezja i kiedy jest sprzężony z wytrwałością w marzeniach pozwala się cieszyć i dochodzeniem do celu i jego osiągnięciem. Zawsze z uśmiechem myślę o Teresie z Avila kiedy jako kilkuletnia dziewczynka o gorącym sercu spragnionym wielkich czynów wyruszyła z bratem w zamiarze przyłączenia się do wyprawy przeciwko Maurom. Ale przedtem starannie zapakowała prowiant na drogę... Ta sama Teresa - reformując zakon - bardzo pragmatycznie organizuje życie codzienne, wikt i opierunek a równocześnie uczy zakonnice tańczyć - bo przecież przynosimy światu Dobrą Nowinę, musimy umieć się cieszyć...To jest właśnie romantyzm i idealizm - nieuleczalny, dzięki Bogu.
Uważasz że język Romea i Julii jest przesadny? Nie. Naprawdę nie. Klementyna z Tańskich Hoffmanowa - jedna z pierwszych szlachcianek, które zdobyły pozycję i niezależność własną pracą (literacką) miała też jasno sprecyzowane cele życiowe - rozwój, praca nad sobą, publikowanie powieści cieszą i pochłania ją całkowicie i ona nie tęskni za małżeństwem. Nikt nie może wątpić, że mówi szczerze. Mąż musiałby ją rozumieć, wspierać, musiałby jej imponować, mobilizować ją - nie widziała nikogo takiego i z całym spokojem oczekiwała samotnego życia. Kiedy się zakochała przeżyła wstrząs. Kartki jej dziennika nagle pełne są romantycznych sformułowań, które w rozważnym wcieleniu uznałabym za niewybaczalną przesadę i sentymentalizm a dziś - za samo życie - zapewnień o tęsknocie szczęściu, które wydaje się niemal zbyt ogromne... Krótko przed ślubem Klementyna pisze "w całej sobie czuję podwojenie szczęścia i dziwię się sama sobie, że mogłam nie znając tych uczuć mówić i myśleć że mi nic nie braknie." Małżeństwo jej z Karolem Hoffmanem było bardzo szczęśliwe, on ją właśnie rozumiał i wspierał...
Tak że - jak to mówią starsze panie - przynajmniej te które zachowały błysk w oku i iskierki śmiechu w głosie - nie zarzekaj się - priorytety mogą się zmienić:)))
Użytkownik: jakozak 24.02.2006 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Kategoryczna bardzo wypow... | aleutka
:-). Zmienią się. :-)
Użytkownik: mycha_6 25.02.2006 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: :-). Zmienią się. :-) | jakozak
Zadziwię was, bo temat telenowel nie jest mi obcy, a wprost przeciwnie muszę przyznać, że lubię je oglądać i oglądam chętnie. To samo jest z książkami, to że np. bardzo podoba mi się twórczosć Tadeusza Borowskiego czy Gustawa Grudzińskiego, nie znaczy,że książki o tematyce miłosnej wykluczam całkowicie. Poprostu "Romeo i Julia" według mnie jest stekiem bzdór, krórych czytanie było dla mnie udręką. Zupełnie inaczej odnosi się sprawa do książki jaką jest np."Zaklinacz Koni",lub jeśli wolicie miłość świerzszą (dość banalny przykład)dalszymi losami Ani Schirley. Tak samo jest zresztą z miłością w trylogi. Te wątki naprawdę mi się podobały, nie było w nich oklepanych fazesów i nie potrzebnych wyidealizowań (tak jak w waszej Juli). Poprostu nie lubię bezsęsu i głupoty, a taka była właśnie postwa bochaterów "Romea i Juli". Tak na marginesie to zgadłaś żeczywiście "Cierpienie młodego Waltera" też mi się nie podobało, zresztą tak samo jak "Kronika Wypadków Miłosnych". Chłopak zmarnował szansę na karierę, leprze życie itp. dla "miłości". Więc chyba mam rację ze swoimi priorytetami(nie wykluczam miłości, tylko popieram rozsądek).:):):)
Użytkownik: aleutka 27.02.2006 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Zadziwię was, bo temat te... | mycha_6
Ja mam zupelnie inne odczucia, ale to przekora moja jak zwykle.

Dla mnie wszystko wlasciwie zaczelo sie od tego Wertera nieszczesnego. To Goethe uwznioslil milosc bez wzajemnosci czyniac z bezskutecznego wzdychania rodzaj cnoty i czegos "romantyczniejszego" niz milosc odwzajemniona. Romeo i Julia - ze swoja checia bycia razem, radosna otwartoscia na milosc - sa dla mnie roztropniejsi, niz niejedna Esmeralda czy inna Paloma latami wzdychajaca do swojego Jose Enrique, ktoren podkochuje sie bezskutecznie w jakiejs podlej intrygantce zamiast zachwycic sie od razu nasza cudowna bohaterka. I kilkuset odcinkow trzeba, zeby nabral rozumu. Bohaterowie czarno biali bez zadnych odcieni. A jezyk telenowel - Boze moj. Szczyt nienaturalnosci sentymentalnych idealizacji. Nikt tak nie mowi. To jest dopiero - ze zacytuje twoje mocne sformulowania - stek bzdur i oklepanych frazesow, bezsensu i glupoty. Telenowele to potomkinie Wertera - w prostej linii. Dodaje sie happy end gwoli zadowolenia publiki i tyle. Przy tym Szekspir to szczyt swiezosci.

Powtorze - to ze jakas postawa jest ci obca nie znaczy ze jest szczytem bezsensu i glupoty. Badz ostrozna z tak kategorycznie osadzajacymi sformulowaniami - los moze ci zagrac na nosie, znana jest jego zlosliwosc i nagle znajdziesz sie zakochana cala istota i unoszona od rozowych oblokow do otchlani rozpaczy:)))) Gdy jestes zakochana (Zakochanie to jeszcze nie jest milosc, tu sie z toba zgadzam) tak wlasnie myslisz. I nie ma zadnego powodu, zebys nie znajac tego uczucia patrzyla z gory na tych ktorzy go doswiadczaja, osadzajac to jako glupote.

I znowu z przekory - dla mnie Zaklinacz koni jest znacznie mniej prawdziwy niz Romeo i Julia. Klasyczny nieznosnie idealizowany bohater, bohaterka, ktora jest zalosnie nieswiadoma wlasnych uczuc i emocji i slepa na prawdziwa milosc tuz obok. Tom Booker jest dla mnie raczej sentymentalna projekcja zakochanej pensjonarki (a tutaj pensjonarka nie jest juz pietnastolatka, wiec wiek jej nie usprawiedliwia) niz prawdziwym mezczyzna - typowy uklad z Harlequina. Film probowal jakos to zrownowazyc.
Nieznosna romantyczka zauwazylaby zreszta, ze na sentymentalnym poziomie - malzenstwo z rozsadku okazalo sie dla bohaterki pulapka:))
Użytkownik: mycha_6 02.03.2006 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mam zupelnie inne odcz... | aleutka
Jejku jejku!!!!:) Cały czas nie rozumiesz mnie nie chodzi mi oto, iż książka jest zła bo opowiada o miłości tylko to iz Romeo zabija się gdy mysli że julia nie żyje, ta zkolei gdy widzi go martwego popełnia samobójstwo. I powiedz sma czy ta sytuacja nie jest żałosna i nieprawdziwa. dlamnie powtórze to jeszcze raz jest to szczyt głupoty i absurdu. Nie mówie, że ktoś nie może się zakochoć. Poprostu chcę udowodnić absurdalność tej ksiażki, bo narmalna osoba popłakała by, pobyła by w żałobie, a nie zabijała się. Bo żyć trzeba dalej jak nie ten to inny. Zresztą odbiegając od wątku miłości na początku zaznaczyłam, że cała książka mi się niepodobała. To samo jest z rodzinną waśicią-zero pomysłowości poprostu czysta tandeta.

Myślę jednak ze ty nieprzekonasz mnie do tej ksiązki a ja Ciebie do tego iż zawiera ona absurd. Ani ja ani Ty nie mamy monopolu narawdę bo ona zawsze leży pośrodku.

Tak na marginesie nie oglądałam zaklinacza, więc niewiem jaki był film. Ale wiem jedno Tom booker na pewno nie był wyidealizowany. Pozatym książka nie kończy sie jak typowy harlequin, nochyba że za happy end uważasz nawet niecałkowite wyzdrowienie konia lub wypadek Toma.
Użytkownik: sonja1 02.03.2006 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Jejku jejku!!!!:) Cały cz... | mycha_6
Weź poprawkę na czasy, w których dzieje się akcja. I na to, że bohaterami są młodzi, zakochani w sobie ludzie. Być może wtedy ta sytuacja nie była aż tak absurdalna?
Użytkownik: aleutka 02.03.2006 22:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Jejku jejku!!!!:) Cały cz... | mycha_6
A ja właśnie usiłuję ci wytłumaczyć, że ta historia nie jest żałosna i nieprawdziwa. Jest oczywiście "nierozsądna" i niektórym kompletnie obca. Ale nie da się o niej powiedzieć nieprawdziwa. Nawet starsze osoby (pod warunkiem, że były kiedyś zakochane i tego nie zapomniały) przyznają, że jest psychologicznie wiarygodna. W każdym zakochaniu jest taki etap, kiedy literalnie nie wyobrażasz sobie życia bez tej drugiej osoby. Anna Szałapak śpiewa w jednej z piosenek (też o samobójstwie zakochanej) "to by się śmieli w całym Makowie że dla niej światem był jeden człowiek" czy jakoś podobnie. Oczywiście jest w tym element dość przerażający, zwłaszcza jeśli przez całe życie byłaś raczej rozważna niż romantyczna, bo to jest bardzo potężne i wszechogarniające. Potem przemienia się w coś innego... Potem przychodzi coś paradoksalnie głębszego i zupełnie odmiennego. Ale zdarza mi się słyszeć "Tylko religia powstrzymała mnie przed samobójstwem" "Było dziecko więc musiałam/łem żyć" "Gdyby mnie rodzina nie pilnowała, nie wiem co bym zrobiła". Ci ludzie mogą być wdzięczni że ocaleli, nie zmienia to faktu, że tak właśnie odczuwali. Osoba dorosła, doświadczona współczuje Julii i ma ochotę złapać ją za rękę i wytłumaczyć, że naprawdę warto żyć, że znajdzie jakiś powód do zachwytu, że ma coś jeszcze do zrobienia i tak dalej. Osoba doświadczona WIE, że tak będzie. Ale Julia nie uwierzy... I my wiemy, że nie uwierzy. Ona czuje że jej życie się skończyło... A nie ma nikogo, kto złapałby ją za rękę... To jest bardzo prawdziwy opis tego etapu w miłości, jakim jest wczesne, totalne zakochanie. Szekspir nie kłamie, nie mów tak. To że ty tak jeszcze nie odczuwałaś, to że jest ci to obce albo nie pochwalasz takiej postawy nie znaczy że to jest nieprawdziwe, powtórzę do znudzenia... Czy potępiasz też Emmę Bovary i Annę Kareninę? Dużo tracisz, bo w literaturze nie chodzi o to żeby osądzać.
Użytkownik: Pingwinek 30.08.2018 05:25 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja właśnie usiłuję ci w... | aleutka
Osobiście nie rozumiem zachwytów nad "Romeem i Julią", ale uważam Twoją wypowiedź, Aleutko, za bardzo mądrą.
Użytkownik: aleutka 02.03.2006 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Jejku jejku!!!!:) Cały cz... | mycha_6
PS Odnośnie Zaklinacza i Harlequina UWAGA SPOILER! - miałam tu raczej na myśli układ nierozumiejący mąż - idealny kochanek, małżeństwo z rozsądku - prawdziwa miłość. Zakończenie jest natomiast nieznośnie melodramatyczne w stylu Rodziewiczówny - nic na to nie poradzę, tak to widzę. Gdyby Annie rozwiodła się dla Toma Tom przestałby być Zaklinaczem bez skazy - sprawiłby ból, zniszczył rodzinę. Więc ginie, żeby Annie mogła go spokojnie idealizować kosztem męża...
Użytkownik: mycha_6 05.03.2006 15:18 napisał(a):
Odpowiedź na: PS Odnośnie Zaklinacza i ... | aleutka
Chyba już się nie zrozumiemy, bo ja niejestem osobą która zmienia zdanie, Ty zresztą chyba też. Jedyne co chciała bym jeszcze zauważyć to, to że cały czas pijeszcz do jednego z moich zdań odnośnie mojego prywatnego stusunku do miłości. Gwarantuje ci że nie wpłynoł on na moją ocenę tej książki. Podsumowując nie podowbało mi się w niej:
a)samobójstwo bohaterów
b)całkowite wyidealizowanie miłości, a o zatym idzie język(nietrafne sformułowania)
c) naiwność ksiądza
d) banalny wątek sporu rodzin
e)brak realizmu (hoćniecałkiem, niektóre rzeczy były zgodne z realiami tamtych czasów)
f)neznadziejne zakończenie. Cały czas rodziny nie mogły się pogodzić, aż tu nagla bach! Chyba powinny sie dalej nienawidzić, przecież ich dzieci zabiły się przez siebie. Więc dziwne,że się nawzajem oto nie obwiniają.

Myślę, że na tym skończymy bo dalsze rozważania prowadziły by do nikąd.MIŁO MI SIĘ GADAŁO!:)
Użytkownik: aleutka 05.03.2006 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba już się nie zrozumi... | mycha_6
NAWZAJEM:)
Użytkownik: kate_a 10.06.2006 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba już się nie zrozumi... | mycha_6
Odniosę się do Twojej wypowiedzi, dlatego że nie rozumiesz tej książki ani trochę, a już tym bardziej życia.

ad. a) słyszałam wielokrotnie w wiadomościach przypadki kiedy mężczyzna popełniał samobójstwo lub mordował kogoś tylko, dlatego że jego ukochana odeszła. W zeszłym roku kolega opowiadał mi o przypadku swojej koleżanki, która odeszła od swojego mężczyzny, a ten przy niej wskoczył pod samochód z rozpaczy i zginął. Takie sytuacje dziesią się na porządku dziennym. Jeśli twierdzisz, że samobójstwo z miłości jest niemożliwe to nigdy nie byłaś zakochana. Sama przeżyła straszny zawód miłosny, wierz mi, że wtedy nie myśli się racjonalnie.

ad. b) zakochane osoby zawsze idealizują ukochanego partnera. Wielkrotnie po wielu latach parnerstwa odkrywa się dopiero wady partnera. Jest to normalne. Miłość przez wielu psychiatrów jest określana jako choroba psychiczna, dlatego że powoduje podobne zmiany w mózgu jak choroba psychiczna. Na pewno słyszałaś określenie "ślepy z miłości", jeśli zapytasz jaką kolwiek zakochaną parę, ale już z wieloletnim stażem to odkryjesz, że jest to prawdopodobne.

ad. c) kogo? Pisz uważniej i poprawniej, bo Twoje wypowiedzi dosyć ciężko czyta się, trzeba baczną uwagę zwracać na to, co chcesz powiedzieć. Może ja tak wspaniale poprawnie nie piszę, ale na pewno dosyć dobrze.

ad. d) który wątek? Rodzin sporo, ale przecież w wielu książkach tak jest. Dużo czytam j. Grishama i tam już na samym początku trzeba bacznie uważać kto jest kim itd., bo inaczej nie zrozumie się książki.

ad. e) co jest mało realne? naprawdę nie zauważyłam. Owszem trudno, żeby każda przygoda bohaterów dotyczyła ich, rzadko kiedy tak wiele skrajnych wydarzeń dotyczy jednej osoby, ale nie niemożliwe.

ad. f) nie zgodzę się z Tobą. Kim jesteś, żeby twierdzić, że ludzie nie mogą w taki sposób zachowywać się? Obejrzyj filmy, posłuchaj opowieści rodzinnych i znajomych. To, że się pogodzili to jedna z dwóch wyjść. Mogli, albo pogodzić się z rezygnacją na dalszą waśń rodzinną, albo dalej uporczywie toczyć "wojnę" i dalej tracić bliskich. Zakończenie uważam za rozsądne i prawdziwe. Wielokrotnie ludzie rezygnują z dalszych sprzeczek, jeśli obie strony stracą coś najcenniejszego. Naprawdę bardzo przemyślane rozwiązanie całej sytuacji. Zaskakujące jest to, że ludzie dopiero opamiętają się, jeśli stracą coś najcenniejszego, ale takie jest życie, mądrzy po szkodzie.
Użytkownik: rafcio 26.09.2007 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba już się nie zrozumi... | mycha_6
Włączę się do tej dawno wygasej dyskusji, by wtrącić swoje trzy grosze. Zarzut braku realizmu w dziełach Szekspira jest zupełnie naiwny. Czy tak samo masz do zarzucenia Hamletowi bądź Makbetowi brak realizmu, ponieważ występują tam duchy? Duchy faktycznie trudno byłoby pogodzić z twoim żadaniem realności w książkach, gdyż zarówno w czasach Szekspira, jak i współcześnie występują one niezmiernie sporadycznie. A jednak nie po to one się pojawiają w dziełach Szekspira, aby autor zamierzał udowodnić ich realne istenienie. Czy słyszałaś kiedykolwiek o symbolu w literaturze? O metaforze? Zauważ, że dramaty Szekspira nie są powieściami naturalistycznymi i posługują się zupełnie odmiennymi środkami stylistycznymi niż te, które znasz z sentymentalnych powieści.
Użytkownik: kate_a 10.06.2006 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Kategoryczna bardzo wypow... | aleutka
Bardzo podobała mi się twoja wypowiedź na temat miłości i zakochania, jak również na temat romantyzmu i sentymentalizmu. Często sama też pochopnie dobieram słownictwo, a przecież często jest to przyczyną nieporozumienia.
Użytkownik: WBrzoskwinia 09.12.2008 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka, według mnie jest... | mycha_6
Ciekawe, że Szekspir zainspirował się rzeczywistym zdarzeniem...
Użytkownik: xRUBYx 17.07.2006 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Któż nie zna dziejów miło... | dylan
Rzeczywiście "Romeo i Julia" może się niektórym wydawać historią banalną i fikcyjną(choć osobiście tak nie uważam), ale naprawdę to rozumiem i nie zamierzam się kłócić. Tylko, że chyba nie zwróciłaś uwagi na to, że ta tragedia została napisana pod teatr. Zakończenie więc (jak już pisałaś: On ją widzi martwą i popełnia samobójstwo...)jest chyba lepszą opcją niż np. On ją widzi martwą i zaczyna płakać. Wtedy ona się budzi i woła "NIESPODZIANKA!!!", prawda? Chyba nikt nie chciałby oglądać takiego zakończenia.
Użytkownik: Ola_1024 30.08.2006 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Któż nie zna dziejów miło... | dylan
Hmm... Książka całkiem niezła. Ale niemożliwe, żeby Julia i Romeo prowadzili TAKIE dialogi! Przecież to jeszcze dzieci! W dodatku nie podoba mi się to nazywanie siebie "kochankami"... No bez obrazy, ale kochankami to oni nie byli! Ale tak ogólnie książka niezła.
Użytkownik: Romantyk 22.01.2007 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Któż nie zna dziejów miło... | dylan
Książka bardzo mi się spodobała. Mimo trudnego języka jest ona piękna. Naprawdę warto było ją przeczytać. Nie powiem, że nie było mi żal Romea i Julii, bo było. Według mnie Romeo był lekko stuknięty, a jego uczucia nie były trwałe. Jak można z dnia na dzień odkochać się, zakochać się i ożenić się? Romeo chciał być kochany, co można udowodnić fragmentem jakimś tam(nie chce mi się szukać:]). Podziwiam Szekspira. Jest on chyba największym pisarzem tragedii.
Użytkownik: Manna 27.01.2009 08:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Któż nie zna dziejów miło... | dylan
Książka bardzo fajna, szybko się ją czyta, można z niej wyciągnąć wiele wniosków dotyczących prawdziwej miłości.
Użytkownik: hello_kitty 18.10.2009 11:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka bardzo fajna, szy... | Manna
Najbardziej mnie zdenerwowało, że Romeo który wcześniej nie widział świata poza Rozaliną, ni stąd ni zowąd zakochał się w Julii. Gdyby się nie zabił pewnie po tygodniu znalazłby sobie nową miłość. ;)
Użytkownik: Magdalena666 31.01.2012 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Najbardziej mnie zdenerwo... | hello_kitty
Najwyraźniej nigdy nie zakochałaś się w kimś bezpowrotnie. Romeo poczuł, że to będzie ta jedyna. Na dodatek miłość była odwzajemniona, więc czegóż chcieć więcej?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: